~>1<~
Obudziłam sie w ramionach Dominica. Bylo mi ciepło wiec nie chciałam sie ruszać ale on mnie wyprzedził.
-A wiec wstajemy!-mruknął a ja spadłam z łóżka.
Dominic nachylił sie nade mną i usmiechnął. Miał takiego wielkiego banana na twarzy że sama zaczęłam sie śmiać. Dal mi buziaka i wzięł mnie na rece.
Oplotłam go w pasie i przytuliłam. Pewnie wyglądałam komicznie. Jestem żyrafą. Mam 173 centymetry wzrostu a Dominic ma niecałe 172,5 centymetra. Wienc żyrafa kontra zebra.
-Kocham cię-powiedział i postawil mnie na nogi.
Te pół centymetra nie robi dla mnie różnicy ale Dominic się mnie czepia że muszę się schylać. Kupił sobie specjalne buty z grubszą podeszwą.
-Ja ciebie też-mruknęlam cos jeszcze pod nosem i poszłam do mojej garderoby.
Miałam do wyboru kilka strojów które świetnie sie wypełniały.
Miałam do wyboru:
Tę:
Albo:
Albo tę:
Dominic zdecydoqał że lepiej mi w tej ostatniej. Stwierdziłam że może być okej więc ubrałam na siebie w trzecia pare ciuchów.
Wyskoczyłam z łazienki pachnąca. Dominik mnie obwąchał a potem prubował zrobic mi malinke na szyi ale ja mu uciekłam i wzięłam torbe na ramię, poczekałam jeszcze chwile na Niedźwiadka i poszliśmy naszego Jeepa.
-Nie mam sił...-stwierdził Dominic po czym na mnie spojrzał-mam ochote ci dac dużo buziaków...mrrr!-zamruczał a ja zrobiłam sie czerwona lekko na twarzy.
Stwierdziłam to po tym jak spojrzałam w lusterko od auta na zewnątrz drzwi Jeepa.
Dominic mi sie bacznie przygladał co jakis czas spoglądajac na mnie. Po chwili kiedy sie na mnie spojrzał pusciłam mu oczko a wtem chłopak sie zaczerwienił.
Zaczęłam rechotać ze smiechu. Otworzyłam okno aby troche pooddychać świżym powietrzem. Zamiast tego co chciałam ujrzeć, ujrzałam nastepnego Jeepa w kokoże jasnego nieba (kolor niebieski).
Stiles sie uśmiechnął ale kiedy się wyprostowałam Stiles zbladł a ja sis zaśmiałam. Przekreciłam oczami kiedy pomiedzy Scotta a Stilesa wychylil sie Isaac.
-Hej Isaac!-powiedziałam do chłopaka który mi pomachał.
-Hej Amy! Hej Dominic!-powiedział Isaac podkreślając imie mojego chłopaka.
-Kto pierwszy pod szkołą!-krzyknęłam kiedy szturchnęłam Dominica aby ruszył szybciej.
Stiles wiedział że nie ma szans ze swoim starym już Jeepem. Mimo to prubował nas wyprzedzić.
W końcu my przyjechalismy na czas. Wyskoczyłam uradowana z Jeepa Dominica a ten niechetnie na mnie spojrzał. Znów coś mu sie nie spodobało w zachowaniu Isaaca. Jestesmy przyjaciółmi to normalne że każdy nawzajem się o kogoś martwi.
Wracajac do sytuacji.
Kilka minut po wyskoczeniu z Jeepa Dominica przyjechał Scott, Isaac i znow zawiedziony Stiles.
-Nastepnym razem wygrasz!-oznajmiłam i spojrzalam na wysokiego blondyna wysiadajacego z Jeepa - Liam? Ej mlody co ci jest? - dodałam a chłopak mnie uniknął i pobiegl do szkoły.
-Hayden... pokłócili się...-mruknął Stiles a Scott poklepał go po ramieniu.
-Lydia?-powiedziałam a Dominic stanął obok mnie przygladajac sie innym dookoła.
-Yhym...-nagle obok nas pojawił sie Jaxon z Lydią - zmiana orientacji?-powiedział oschle Stiles a ja go (bynajmniej prubowałam) szturchnęłam ale było już za puźno i upadłam. Szybko się otrzepałam.
Udalismy się wszyscy do szkoły i do swoich szafek. To było nie fer... Dominic miał Szafkę obo Lydii a ja obok Isaaca. Nie mam nic do tego ale raz przyłapałam Lydie jak prubowała pocałowac Dominica. Kiedy dowiedziała się o nas od razu odskoczyła i się ogarneła. A ja sobie przysięgłam że nasteonym razem ta mala ruda wiewiórka nie dotknie Dominica.
Podeszłam do szafki a z niej wyleciało mnóstwo balonów a na jednym z nich bała przyczepiona kartka.
~Od Dominisia :3
Z jednej strony cute, a z drugiej nie bo wszyscy sie patrzyli nawet Isaac sie zaśmiał
-Podobało sie?-zapytał Dominic a ja podskoczyłam-nie bój się... to tylko ja-dodał a ja schowąłam twarz w rękach.
Dominic mnie czule przytulił. Pewnie wyglądało to smiesznie ale nie... to było szczere. Lydia zrobiła sie czerwona a ja schowałam się za Dominic'iem.
-Nie masz sie czego bać... ruda wiewióra nie podejdzie-dał mi buziaka w czółko a ja zachihotałam.
-Chocmy już, Isaac?
-Hm?-obudził sie i spojrzał na mnie i Dominica a nastepnie na nasze ręce.
-Idzesz?-spytałam a chłopak ruszył za nami.
Po kilku godzinach nastała pora Lunchu. Poszlismy jak zwykle na stołówkę. Stanełam w kolejce za jakimś mega wysokim chłopakiem.
Ja mam zaledwie 173 cm wzrostu ale on to był kolos. Trzymał tace gdzieś miej-wiecej na wysokości mojego podbrudka.
Dominic szturchnął mnie kiedy ruszyła kolejka.
Kolos się odwrócił i spojrzał na mnie a nastepnie na Dominica.
-Nie poznajesz mnie?-spytał Kolos a ja zbladłam.
-Miko?-powiedziałam.
Brat Dominica sie uśmiechnął a sam Dominic był lekko uprzedzony.
-Idziemy? Zaraz koniec przerwy jest... halo?-powiedziałam a Dominic machnal na mnie reką.
Co się dzieje?
-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro