Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 40

Andreth Redion

Przyglądałam się elfce z coraz większym zniecierpliwieniem. Jej złote loki okalały twarz, a oczy były zamknięte. Przebywała gdzieś daleko poza ciałem i nie wyglądała, jakby miała szybko do niego powrócić.

Nie lubiłam czekać, szczególnie że nie wiedziałam, jakie wieści mi przyniesie. Czy bliźniaczki już łaskawie wracały do Annaslime, czy może postanowiły znowu nieodpowiedzialnie odprowadzić jakieś zbłąkane stworzonko do domu? A może znowu Almáriel chciała gdzieś sobie uciec? To byłoby do niej podobne. Zapewne jednak drugi raz nie zrobiłyby tego samego. We wpadaniu w kolejne kłopoty i sprawianiu problemów wykazywały wielką kreatywność, a ja już miałam dość trudności i bez tego.

– Są już blisko. – Meleth otworzyła swoje piwne oczy, wracając do oazy również duchem.

– Świetnie. Najwyższy czas – odparłam i naprawdę tak myślałam.

Przyszła w końcu pora, żeby nauczyć bliźniaczki trochę dyscypliny. Choć według tego, co widziała Meleth, zdobyły wszystkie amulety, a nawet jakimś cudem pogodziły się ze sobą, to zdecydowanie ucieczka z oazy wymagała potępienia. Nie mogłam dopuścić, żeby samowolnie podróżowały po okolicy. Przez ich wybryki plan mógł w każdej chwili się posypać. Nie mówiąc już o tym, że przecież wszędzie ostatnimi czasy kręciły się oddziały Girtsa i naprawdę niewiele brakowało, żeby te dwie dały się złapać albo zabić. Nie podobało mi się również to, że bliźniaczki postanowiły przejąć inicjatywę. Były mi potrzebne, ale żywe i posłuszne niczym pieski. Albo puste porcelanowe lale. Choć właściwie ostatnio zastanawiałam się, czy nie sprawiają więcej problemów niż są warte.

– To wszystko, czy potrzebujesz jeszcze jakichś informacji? – Głos elfki o złotych włosach wyrwał mnie z zamyślenia.

– Możesz odejść – odparłam, a Meleth skłoniła głowę i oddaliła się niespiesznym krokiem.

Odprowadziłam ją spojrzeniem, próbując wrócić do urwanej myśli. Nie zdążyłam jednak nawet przypomnieć sobie, o czym dokładnie myślałam, bo w tej chwili dostrzegłam na niebie turiona, który zmierzał w moim kierunku. Jego srebrne pióra wyraźnie odcinały się na tle granatu nieboskłonu.

Zgodnie z przewidywaniami ptak wylądował tuż przede mną i czekał, spoglądając swoimi zielonymi oczami. Byłam wręcz pewna, że jego paciorkowate ślepia wyrażają zniecierpliwienie. Cóż, nie on jedyny dziś musiał trochę czekać.

Szybko przykucnęłam i sprawnie odczepiłam wiadomość, przytwierdzoną do jego fioletowej nogi. Błyskawicznie ją rozwinęłam i zaczęłam czytać.

Pochodziła od Ismery. i była bardzo interesująca. Królowa zaczęła korzystać z tajnego wyjścia z twierdzy, nie zważając już na konsekwencje. Kobieta donosiła też, że doszło do konfliktu na linii Girts i jego żona. Ismerze niestety nie udało się dowiedzieć, o co dokładnie poszło, jednak król wpadł w jeszcze większą paranoję odnośnie swojego bezpieczeństwa i nie rozstaje się praktycznie ze swoją dowódczynią straży. Ponadto moja szpieg dowiedziała się od królowej, jak działa tajny tunel oraz opisała ze szczegółami mechanizm i jego położenie.

Cóż, wieści okazały się bardziej niż pomyślne. Nie tylko znaliśmy już sposób na niezauważalne dostanie się do twierdzy, a jeszcze wychodziło na to, że wśród jej mieszkańców doszło do jakiegoś rozłamu. Im bardziej będą podzieleni, tym lepiej dla mnie i rebelii.

Wątpiłam też, żeby dowódczyni straży króla potrafiła zapewnić mu jakiekolwiek bezpieczeństwo w starciu z bliźniaczkami i ich amuletami. Tea zdawała się jeszcze młoda i niedoświadczona, z tego, co donosił na jej temat Keal. Tym większą głupotą mogło okazać się poleganie na jej umiejętnościach. Ale Girts przekona się o tym, gdy będzie za późno. Uśmiechnęłam się do swoich myśli.

Nagle za moimi plecami usłyszałam szmer kroków. Czym prędzej zwinęłam wiadomość i zdążyłam akurat w samą porę, bo spomiędzy drzew wyłoniły się dwie elfki o czarnych włosach. Siostry Koidal. Cudownie.

– Widziałyśmy turiona. Są jakieś wiadomości od mamy? – wypaliła bez ogródek Kidagakash.

– Tak. Właśnie dostałam od niej list – odparłam ostrożnie, przyglądając się siostrom.

Obie nie wiedziały, że tak naprawdę są moimi zakładniczkami. Dzięki nim mogłam zmusić Ismerę do szpiegowania królowej, do czego wcześniej zdecydowanie nie była zbyt chętna. A jakby nagle zmieniła stronę konfliktu... Cóż, możliwe, że coś niechcący mogłoby się stać jej ukochanym córeczkom. Nie pomogłoby im wtedy nawet pokrewieństwo z moim synem.

– Pytała o nas? Wspominała, kiedy przyjedzie? – dopytywała się zawsze zbyt ciekawska Wilhelmina, oczko w głowie Ismery.

– Bardzo za wami tęskni – zapewniłam siostry. Najprawdopodobniej była to nawet prawda. – Niestety nie przyjedzie w najbliższym czasie – dodałam, przywołując na twarz maskę współczucia.

– Ale... wcześniej obiecała, że przecież nas odwiedzi w ciągu kolejnego miesiąca... – Kidagakash była wyraźnie rozczarowana.

– Właśnie. Przecież obiecała! – poparła ją młodsza z sióstr. – A mama zawsze dotrzymywała słowa...

– Dobrze wiecie, że wasza matka wykonuje teraz bardzo ważną misję w stolicy. Może nawet kluczową dla losów wojny, nie może ot tak rzucić wszystkiego, żeby was odwiedzić – zniecierpliwiłam się. – Powinnyście to już dawno zrozumieć.

Kidagakash przygryzła dolną wargę. Widać było, że się nad czymś głębiej zastanawia.

– Ale obiecała... – powtórzyła tymczasem Wilhelmina.

Najwyraźniej nie dotarły do niej moje słowa. Może powinnam mówić większymi literami?

– Mogłybyśmy zobaczyć ten list? – wypaliła niespodziewanie starsza z sióstr.

Zamurowało mnie. Jak ona w ogóle śmiała prosić o wgląd w moją prywatną korespondencję! Co za bezczelność... Wiedziałam, że Ismera nie przykładała zbyt dużej wagi do ich dobrego wychowania, ale żeby coś takiego!

Już miałam powiedzieć im, co o tym myślę, ale przerwał mi dochodzący zza moich pleców dźwięk łamanej gałęzi.

Odwróciłam się i momentalnie rozpoznałam Omilana. Przez jego srebrne włosy trudno było go pomylić z innym elfem z oazy. Zmrużyłam oczy; prosiłam, aby mi nikt nie przeszkadzał, a on jako kolejny, jak widać, miał zamiar zawracać mi głowę. Czy wszystkim trzeba tu powtarzać każde zdanie trzy razy? Dziś wyraźnie wszyscy chcieli mnie zirytować.

– Pani, hamani przybyli i proszą o rozmowę – powiedział, a ja momentalnie zapomniałam, że chciałam go skarcić.

– Wybaczcie – zwróciłam się do elfek – to ważne poselstwo. Porozmawiamy kiedy indziej.

Po minie Kidy widziałam, że zdecydowanie nie była z tego powodu zadowolona, a Wilhelmina pokiwała tylko głową. Starsza z sióstr nie planowała jednak jeszcze dać za wygraną. Na szczęście młodsza Koidalówna okazała się rozsądniejsza i odciągnęła ją, prosząc, żeby nie "robiła scen" przy obcych.

Ruszyłam za Omilanem i w sumie cieszyłam się, że dostarczył mi wymówkę, żebym mogła zakończyć tamtą rozmowę.

Przez najbliższe kilka dni miałam zamiar unikać sióstr. Może Kidagakash zapomni, że chciała widzieć ten list. Tak by było lepiej dla niej, szczególnie że ich matka nic o nich w nim nie wspominała. Wyraźnie jej tego zabroniłam. Miała przesyłać tylko meldunki.

A jeśli jednak starsza z sióstr będzie pamiętać, to po prostu wmówi się elfce, że jednak coś tam o nich napisała. Szybkie użycie mocy i problem się rozwiąże.

Jakby jednak zaszła potrzeba tłumaczenia się bez manipulacji, to zawsze mogłam też powiedzieć, że przecież nie mogę, bo są tam tajne informacje ze stolicy. W sumie możliwe, że to byłoby nawet najlepsze rozwiązanie. Nie ważne, że w żaden sposób nie usatysfakcjonowałoby elfki.

Zauważyłam, że Omilanowi trzęsły się ręce, choć starał się iść pewnym krokiem na spotkanie posłów. Nawet go trochę rozumiałam. Nie był przyzwyczajony do spotkań z przedstawicielami wojowniczych ludów z południa. Pewnie widział ich pierwszy raz w życiu, szczególnie że hamani nie lubili gości, a już tym bardziej sojuszów. Po rozczarowaniu z demonami trzymali się od innych ras i ich wewnętrznych konfliktów z daleka. Inna sprawa, że mi byli coś winni i mieli wobec mnie dług.

Kiedy w końcu dotarliśmy do posłów, zrozumiałam go jeszcze lepiej. Poselstwo składało się z dwóch mężczyzn. Wyższy, jak oceniłam, należał do członków plemienia lodu. Bez trudu można było to rozpoznać po stożkowych piramidach na czubku głowy oraz spojrzeniu, które jeśliby mogło, to zmieniłoby całą okolicę w lód.

Drugi poseł nie wyglądał wcale przyjaźniej ze swoją niebieskawą skórą i opadającymi na plecy niczym kaskady włosami. Dodatkowo otaczała go niebieskawa poświata. Zdecydowanie haman wody.

– Długo kazałaś na siebie czekać – odezwał się ten pierwszy z wyraźnym niesmakiem i zniecierpliwieniem.

Przywołałam na usta nieznaczny uśmiech. Nie wiedziałam jeszcze, co kryło się za tym stwierdzeniem. Czyżbym uraziła wielkiego wojownika zbyt wolnym chodzeniem? Coś czułam, że zanim ten dzień się skończy, będę musiała rozbić jakiś wazon, żeby obniżyć poziom irytacji do znośnego poziomu.

– Wybaczcie. Wiecie przecież, że prowadzę wojnę, a to oznacza dużo ważnych spraw do załatwienia i czasami nie przybywam dostatecznie szybko na spotkania z niezapowiedzianymi gośćmi – powiedziałam kąśliwie, ale nie na tyle, żeby mogli mi zarzucić brak manier. – Rozumiem, że przynosicie odpowiedź od plemion?

Haman lodu nadal patrzył na mnie swoim przeszywającym spojrzeniem. Jego towarzysz uznał jednak za stosowne mi odpowiedzieć. Całe szczęście, bo jeszcze by nas zachód słońca na tej rozmowie zastał.

– Oczywiście, rozumiemy – zapewnił, rzucając karcące spojrzenie swojemu towarzyszowi. – Mofin nie miał nic złego na myśli. I tak, przynosimy odpowiedzi od przywódców.

– Plemiona wody, lodu i ognia oraz anyhamani poprą cię w walce o tron – wtrącił się Mofin. – Nie rzucamy słów na wiatr i dotrzymujemy umów.

Zmarszczyłam brwi. Niby wszystko było dobrze, ale jeden malutki szczegół się nie zgadzał.

– Co z resztą? – dopytałam.

– Hamani ziemi oraz wiatru są neutralni. Pozostaną pilnować naszych ziem i ochraniać je przed ewentualnymi napadami.

– A więc jednak nie dotrzymujecie umów. Ani nie spłacacie długów – powiedziałam cicho, ale stanowczo.

– Coś ty powiedziała, wiedźmo?

Mofin postąpił krok do przodu. Jego dłoń odruchowo skierowała się do broni, którą miał przy pasie. Haman wody jednak nie dał mu mnie zaatakować. Położył dłoń na ramieniu towarzysza w uspokajającym geście. Zmrużyłam gniewnie brwi. Kolejna obelga, a naprawdę tego pożałują.

– Wybacz mu wybuch, a my postaramy się wybaczyć tę zniewagę – rzekł, patrząc mi uważnie w oczy. – W umowie nie było nic o ilości plemion, które mamy wystawić. Zresztą przecież i tak zależy ci najbardziej na hamanach ognia, jeśli demony zdecydowałyby się interweniować.

Niestety miał rację, a szkoda. Co nie sprawiło, że chętniej zgodziłam się na modyfikację umowy. Ale w końcu lepsza mniejsza armia niż jej brak.

– Dobrze, niech tak będzie. Niepotrzebnie się uniosłam – powiedziałam w końcu wspaniałomyślnie. – Kiedy oddziały będą gotowe?

– Miesiąc, może dwa, wliczając podróż – odparł Mofin, nadal mierząc mnie lodowatym spojrzeniem. Dogadałby się z Amaldą. Przy odrobinie szczęścia oboje zrobiliby z siebie nawzajem lodowe figurki i miałabym trochę spokoju od tej nieposłusznej półelfki. Nawet moja moc nie potrafiła do końca usadzić jej w miejscu...

– Wyśmienicie. Podziękujcie w moim imieniu przywódcom plemion – odparłam, uznając rozmowę za skończoną.

Hamani skinęli mi głowami i od razu ruszyli do swoich wierzchowców. Było mi na rękę, że nie zostaną tu na dłużej. Musiałabym jakoś wytłumaczyć ich obecność, a nie chciało mi się trudzić nad rozwiązaniem jeszcze jednej, niezbyt łatwej sprawy.

Przygryzłam wargę. Postanowiłam, że trzeba będzie mieć ich poczynania na oku. Jako sojusznicy mogli okazać się bardzo przydatni, ale nawet mały błąd z mojej strony mógł sprawić, że postanowią się jednak wycofać albo poprzeć króla. Tak to już jest, kiedy chce się pracować z dumnymi i niezależnymi wojownikami.

– Pani, bliźniaczki wróciły – przerwał mi rozmyślania Omilan.

Czym prędzej sama wyszłam na skraj polany i faktycznie w oddali na tle piasków pustyni majaczyły sylwetki małego oddziału. Meleth się nie myliła, w istocie byli blisko i chyba nawet w jednym kawałku.

Uśmiechnęłam się. Teraz trzeba tylko skierować bliźniaczki do stolicy. Tron znajdował się już w zasięgu ręki i tak niewiele pozostawało do zrobienia, żeby go zdobyć. Dziewczęta miały wszystkie amulety, a ich podatność na wpływy tylko ułatwiała zadanie pokonania Girtsa.

Nie, nie chciałam tylko go pokonać, poprawiłam się w myślach. Chciałam go roznieść w pył. A potem zdobyć w końcu tron.

– Już niedługo – powiedziałam do siebie cicho. – Już niedługo.


KONIEC TOMU DRUGIEGO


humanistka01Rozella828bobik, dziękujemy, że byliście wraz z nami podczas pisania drugiego tomu. Mam nadzieję, że do zobaczenia wkrótce.

KaLTEANLAGEN


Ja oczywiście też dołączam się do tych podziękować oraz pragnę donieść, że prace nad trzecim tomem już trwają, więc możecie go wypatrywać. I mam jeszcze dla was na koniec trochę statystyk.


Najkrótszy rozdział: Rozdział 2. Angela – 1516 słów

Najdłuższy rozdział: Rozdział 39. Aniela – 5832 słów

Najkrótszy rozdział KaLTEANLAGENRozdział 9. Aniela – 1526 słów

Najkrótszy rozdział Anpetki: Rozdział 2. Angela – 1516 słów

Najdłuższy rozdział KaLTEANLAGENRozdział 39. Aniela – 5832 słów

Najdłuższy rozdział Anpetki: Rozdział 38. Angela – 3403 słów


Liczba rozdziałów Anieli: 17

Liczba rozdziałów Angeli: 14

Liczba rozdziałów innych postaci: 9


Średnia długość rozdziału: 2698 słów

Średnia długość części (rozdziały + prolog)2575 słów

Średnia długość rozdziału Anieli: 3263 słów

Średnia długość rozdziału Angeli: 2285 słów

Średnia długość rozdziału innych postaci: 2240 słów

Średnia długość rozdziału KaLTEANLAGEN3169 słów

Średnia długość rozdziału Anpetki: 2217 słów


Razem: 108171 słów

Znaków ze spacjami: 677100

Znaków bez spacji: 571247

Data ukończenia: 29.03.2021

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro