#9 Bez powrotu
W szybie robiło się coraz ciaśniej i ciemniej. Tlenu też nie przybywało. W pewnym momencie zauważyłam światełko w tunelu. Pierwsza moja myśl:
Ja: Powiadają, żeby nie iść w stronę światła.
Ale od tej myśli oderwał mnie znajomy głos, który należał do mojego towarzysza.
JM: Lucy, widzisz to światło? To nasze wyjście!
Jakby czytał mi w myślach. Zdeterminowana ruszyłam pełną parą w kierunku wyjścia. Kiedy znalazłam się wystarczająco blisko światła, jego blask mnie oślepił.
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
W ciszy doszłyśmy do portu. Panowały tam gwar i ruch - rybacy, turyści, sprzedawcy, kupcy i inny ludzie przechadzali się po promenadzie. Najbardziej z tłumu wyróżniali się czarnoskórzy mężczyźni w kominiarkach, szukali czegoś, albo kogoś. Pewnie poszukiwali nas.
L: Co teraz zrobimy?
Ja: Musimy jakoś przedostać się na statek.
L: I co wtedy? No wiesz, kiedy uciekniemy?
Ja: Jakoś będziemy musiały sobie radzić. *smile*
Powiedziałam czule, gładząc jej dłoń, jednocześnie rozglądając się za drogą ucieczki. Przemieszczałyśmy się powoli, co jakiś czas chowałyśmy się za jakimiś skrzyniami lub wmieszałyśmy się w tłum. Złapałam siostrzyczkę mocno za rękę i pobiegłyśmy przed siebie, uważają, aby się nie natknąć na zamaskowanych mężczyzn. Zatrzymałyśmy się przy sieciach rybackich na uboczu. Wszędzie były beczki, ryby i ich wnętrzności, o zapachu nie wspomnę. Lucy wskazała jedną z beczek.
L: Spójrz! Jest pusta, czysta i nie śmierdzi rybą!
Spojrzałam na nią z miną 'WTF?!', ona natomiast wywróciła oczami.
L: Możemy się do niej schować i cichaczem stąd uciec.
Bez dalszego gadania, wskoczyła do beczki. Z jednej strony zazdrościłam jej impulsywność, z drugiej mnie irytowała. W tym przypadku towarzyszyło mi to drugie. Nie pasował mi jej durny, a zarazem jedyny pomysł... Kiedy w końcu oswoiłam się z tą myślą i już miałam wejść do beczki, poczułam mocny uścisk na ramieniu. Odwróciłam się i zauważyłam to samo spojrzenie, co wcześniej u ojca - wzrok pełen obłąkania. Gdyby nie kominiarka, pewnie zobaczyłabym jego szyderczy uśmiech. Pociągnął mnie do siebie i zaczął prowadzić w odosobnione miejsce. W tamtej chwili zrobiłam coś, o co nigdy bym siebie nie oskarżyła - improwizowałam. Wolną ręką uderzyłam faceta tam, gdzie nie powinnam. Usłyszałam tylko głośny jęk. Jego uścisk się rozluźnił, a ja mogłam uciec. Biegłam gdziekolwiek, między skrzyniami, stoiskami, koniec końców skryłam się wśród tłumu turystów, którzy akuratnie wsiadali na statek. Gdy już byłam bezpieczna, będąc na pokładzie, zaczęłam się rozglądać za siostrą. Beczka, do której wcześniej się schowała, zniknęła. Już miałam za nią krzyczeć, ale zauważyłam jak do mnie macha z sąsiedniego statku. Ulżyło mi, była bezpieczna i to się teraz dla mnie liczyło. Zauważyłam, że na pokładzie statku, na którym się znajdowała, widniała flaga Stanów Zjednoczonych. Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam cicho pod nosem:
Ja: Do zobaczenia.
L: Będę czekać!
Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza i się lekko uśmiechnęłam.
Ja: Mam nadzieję...
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Leniwie otworzyłam oczy i ujrzałam zatroskaną twarz Jimina, była dość blisko mojej. Kiedy chłopak zauważył, że oprzytomniałam, szybko się odsunął.
JM: Dzięki Bogu! Żyjesz!
Ja: Jimin, co ty chciałeś zrobić?
JM: No bo, tego no... Byłaś długo nieprzytomna i chciałem sprawdzić, czy oddychasz...
W okamgnieniu spalił buraka, ze wstydu zaczął wymachiwać rękoma na lewo i prawo. Zaśmiałam się pod nosem.
Ja: Nie potrzebnie panikujesz.
Szturchnęłam go w ramie i momentalnie się rozluźnił. Przez chwile razem się śmialiśmy, ale szybko spoważniałam.
Ja: Jimin... Ile wiesz o dawnej mnie?
JM: Nie wiele... Wolałaś, jak to powiedziałaś, nie mieszać do tego... niewinnych? Chyba nie tego słowa użyłaś, ale coś w tym guście. Czemu pytasz?
Ja: Wspomnienia... One powoli wracają. Ja wiedziałam, znaczy się myślałam, że nie miałam za łatwo w życiu, ale żeby do tego stopnia? Żeby własny ojciec chciał zabić swoje dziecko??
JM: Chciał cię zabić?
Ja: Nie mnie... Tylko Angelę...
JM: A Angela to~?
Ja: Moja siostra... Tylko nie rozumiem, czemu wspomnienia, które widziałam, były z jej perspektywy, że tak powiem...
JM: Pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła, to ta, że pewnie jesteś Angelą... Niestety muszę oddalić to stwierdzenie.
Ja: Dlaczego?
JM: Może nie znałem twojej siostry, ale znałem cię i jednego jestem pewien!
Ja: Przestań już tak owijać w bawełnę i powiedz! *smile*
JM: Wciąż masz ten sam charakter i temperament.
Ja: Jimin...
Spojrzałam ze zdziwieniem na chłopaka - zaimponował mi jak nigdy. Zauważyłam, że jego oczy powoli robią się szklane. Odruchowo go przytuliłam, a on odwzajemnił uścisk. Szybko jednak się odsunął i otarł oczy.
JM: Musimy iść.
Ja: Ale dokąd?
Wystawiłam rękę, w celu wymuszenia pomocy przy wstawaniu. Jimin bez namysłu udzielił pomocy i energicznym pociągnięciem znalazłam się w jego ramionach. Patrzeliśmy sobie głęboko w oczy. Wiedziałam, co to oznaczało... Mimo wszystko się nie opierałam. Serce zaczęło mocnej bić, a na polikach zagościła delikatna czerwień. Powoli zbliżałam swoją twarz do jego...
JM: Wracamy do dormu.
Puścił mnie z objęć i ruszył przodem.
Ja: Jebany troll. Teraz pewnie chce zgrywać niedostępnego.
JM: Jeszcze jedno, Lucy!
Ja: *z oburzeniem* Słucham!
JM: Uwielbiam, kiedy zgrywasz tsundere. *heheszki* I nieważne kim byłaś, liczy się tu i teraz, bo jakby nie patrzeć, przeszłość zawsze nas dopadnie...
JH: HAKUNA MATATA!
Wydupił nam zza krzaków jak jakiś Pedobear. Ubrany cały był na biało. Normalnie jak się na niego patrzyło, to oczy piekły, ale teraz to już przesadził. Wydawałoby się, że czegoś się naćpał albo wypił podejrzane trunki.
JM, ja: HOBI?!
JH: To ja! Surprise mother fucker!
Ja: Przeklinać po angielsku każdy potrafi!
JM: Co tu robisz? Nie powinieneś siedzieć grzecznie w pokoju pod czujnym oczkiem Namjoona-hyunga?
JH: Powinienem, ale Mon to taka ciota, że nawet nie zauważył, kiedy wyszedłem se ot tak z pokoju.
Było widać poirytowanie ze strony NIE- Rudzielca. Złapał ćpuna pod ramię i zaczął kontynuować "spacer".
Ja: Zaczekaj! Uno momento, por favour! Jeśli jest tu Koń, to znaczy, że musimy być blisko... Ale jak..?
JM: Szczęśliwym trafem szyb, w którym się znajdowaliśmy kończył się niedaleko w lesie za dormem.
Ja: Znowu zgrywa badassa pokroju dupka.
Sprawnym krokiem w towarzystwie heheszków i podśmiechujków Hoseoka, weszliśmy tylnym wejściem do mieszkania. Ledwo weszliśmy, a Sasha, Namjoon, Jin i Jungkook naskoczyli na nas z każdej możliwej strony. Suga jak to Suga, drzemał sobie na kanapie razem z Tae przy boku.
Jin: Co wyście zrobili z bunkrem??
Ja: Jak to co? Spaliliśmy do imentu. A tak na serio, to ktoś nam podłożył ogień.
JK: Jak to możliwe?
JM: Pytaj się mnie, a ja ciebie.
Sasha: Dzięki Bogdanowi! Jesteście cali!
RM: Hoseok, co tu robisz?
JH: Zwiedzam?
Ja: *dziecinnie* Tato, tato, a ten brzydki Koń nazwał cię ciulem.
RM: Jak śmiesz przeklinać przy dzieciach?
JM: Żeby tylko... (͡° ͜ʖ ͡°)
JH: Serio, Jimin? Serio?
Suga: Zamknąć japy! Próbuję spać, a przez was jest to niemożliwe!
Ja: Dzień dobry Onii-chan!
Suga zerwał się z kanapy jak poparzony i zamknął mnie w morderczym uścisku miłości.
Suga: Wróciłaś!
JM: Ja też, ale dzięki za troskę.
Suga: Jimin, ciebie nikt nie lubi!
Chimchim przykucnął w kącie załamany. Kooki podszedł do niego i poklepał go po ramieniu.
JK: Nie martw się hyung. Ja cię lubię.
Ja: Sasha, czy ty to widzisz?
Sasha: *szeptem* Shiip~! O CZYM JA PIEPRZĘ! Lucy, zabieram cię do siebie!
Ja: Zamieszkam u Sashy? Kyo~! Czuj się zazdrosny, Namjoon!
Posłał mi mordercze spojrzenie. Nie na długo, ponieważ poszedł odprowadzić Konia do boksu.
Sasha: Idź się jak najszybciej spakować! Jin nas zaraz zawiezie.
Posłusznie pobiegłam do swojego pokoju i spakowałam ciuchy do torby, którą użyczył mi Jin. Sasha zadbała jeszcze o moje wyżywienie przed wyjazdem. Uściskałam wszystkich na pożegnanie, nawet Tae, który wyginał śmiało ciało na kanapie (ciągle spał).
Suga: Wracaj szybko!
Pomachałam im ostatni raz i już miałam wsiadać do pojazdu, kiedy usłyszałam krzyki.
JM: JADĘ Z WAM!
Spojrzałam na Sashę wymownym spojrzeniem:
Ja: Błagam! Powiedz nie!
Sasha: Wsiadaj.
Ja: GAAD DAMMIT!
____________________________________
I tym miłym i zabawnym akcentem zakończę ten rozdział. Mam nadzieję, że nie tyle "podobało", co "da rade się to czytać".
Coś dla shiperów 😜 :
Lumin (LucyxJimin);
Hocy (HoseokxLucy);
Tacy (TaexLucy);
Lugi/Luga (LucyxYoongi/Suga);
Salu (SashaxLucy); 😂
Nasha (NamjoonxSasha).
Jeśli macie inne shipy z "Amnezji" (nawet homo), piszcie. 😺
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro