Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#4 Śledztwo

Suga: Jak wiesz, na imprezie znokautowałaś Eli, a potem gdzieś "wyszłyście" z Hobim. Dopiero rano zauważyliśmy, że nie ma waszej trójki. Wszyscy zajęci byli kacem, ja oczywiście spałem.

Powiedział to z takim uśmiechem, jakby nie wiadomo co osiągnął.

Suga: Nie słuchałem zbytnio, o czym gadają tam w salonie, ale wiem, że w pewnym momencie przyszła Elizabeth.

Ja: Powiedziała wam coś?

Suga: Nie wiem! Spałem. Przez Eli moja podusia, Kooki, uciekła. Musiałem spać sam... Ty to rozumiesz! SAM!

Ja: YoonGi konkrety!

Suga: Tak, tak. Wszyscy gdzieś wyszli, jak mniemam na poszukiwania.

Ja: A ty oczywiście zostałeś i dalej spałeś, co hyung?

Suga: I tu się zdziwisz. Kiedy miałem już stuprocentową pewność, że jestem sam, rozpocząłem własne śledztwo.

Ja: Wow YoonGi-hyung! Nie mogę uwierzyć, że zrobiłeś coś innego niż tylko spanie.

Zarobiłam lekkiego kuksańca w ramię. Zaczęliśmy się na chwilę śmiać, ale szybko spoważnieliśmy i Suga kontynuował.

Suga: Pamiętasz, kiedy razem poszliśmy odprowadzić Sashe? Wtedy poszliśmy pograć w kosza, a później w bunkrze ty i Jimin...

Powoli głos mu się załamywał. Położyłam mu rękę na ramieniu i uśmiechnęłam się wspierająco.

Suga: Możliwe, że nie pamiętasz szczegółów z tamtego dnia...

Ja: Co się wtedy stało?

Suga: Przyszedłem wtedy do was i byłem ranny...

Ja: Ranny? Jak mogłam zapomnieć o czymś takim?!

Suga: Nie denerwuj się, ale ze względów bezpieczeństwa, Hobi podał ci serum zapomnienia.

Ja: Bezpieczeństwa?

Suga: Dobrze wiedzieliśmy, że nie zostawiłabyś tej sprawy bez echa i pewnie zaczęła własne śledztwo.

Ja: Rozumiem, ale kto ci to zrobił? Dlaczego?

Suga: Staram się do tego dojść. Z grubsza Hope, Jimin i ja byliśmy odpowiedzialni za twoje bezpieczeństwo. Znaczy się na początku byli tylko Hope i Jimin, mnie później "zwerbowali".

Ja: Od kiedy jesteś w ich spółce?

Suga: Szczerze? Do tamtego feralnego dnia. Po tym, jak zostałem napadnięty, chłopacy stwierdzili, że lepiej będzie, jak zostanę wtajemniczony.

Ja: Wiedziałam, że Koniu i Orangutan wspólnie coś kombinują!

Suga: Kiedy wracaliśmy, miałem uczucie, że ktoś nas obserwuje i nie pomyliłem się.

Ja: Ale ty chaotycznie opowiadasz.

Suga: Co poradzę. *wzruszył ramionami* To był człowiek z organizacji Butterfly...

Ja: Butterfly?

Schowałam ręce do kieszeni szlafroka, o ile to, co miałam na sobie, można nazwać szlafrokiem. Ku mojemu zdziwieniu w środku coś było. Wyciągnęłam to coś. Z wrażenia aż wypuściłam to z rąk. Była to ta sama karta z motylem, co wcześniej dostałam. Suga podniósł ją i zaczął się jej przyglądać.

Suga: Tu jest coś napisane, ale do końca nie wiem co. Wygląda mi to na angielski.

Ja: Przeczytasz?

Suga: SCARED OF ME?

Ja: Co to ma znaczyć?
.
.
.
Ja: Nie ważne. Nurtuje mnie jeszcze jedno pytanie.

Suga: Dawaj!

Ja: Jak tu się znalazłeś?

Suga: Tu? Hymm... Nie wiem, nie pamiętam... Kaje mew e je kłamdej kwoli.

Ja: Możesz powtórzyć ostatnie zdanie? Nie zrozumiałam cię.

Każde kolejne jego zdania brzmiały jak bełkot, a mi zaczęło kręcić się w głowie.

A: Lucy! Za długo jesteś już poza ciałem... Musimy wracać!

Spojrzałam na Angele, a potem znowu na Suge. Jego oczy... Teraz były całe czarne, nie miały białka. Nie wiem, gdzie patrzył, ale w pewnym momencie miałam wrażenie, że przeszywa mnie wzrokiem.

Ja: S-su-ga? Wszystko dobrze.

Delikatnie odchylił głowę do tyłu. Przemówił, ale to nie był jego głos. Brzmiał jak Gollum.

Suga: YOU SHOULD BE SCARED OF ME!

Rzucił się na mnie i zaczął ściskać swoje ręce coraz mocniej wokół mojej szyj.

Ja: NIEEE! SUGA!

A: LUCY MUSISZ SIĘ OBUDZIĆ! LUCY, LUCY...
.
.
.
Dr: LUCY, LUCY!

Ktoś wykrzykiwał w kółko moje imię. Chciałam wstać albo chociaż otworzyć oczy, ale wszystko było takie ciężkie. Nawet oddychanie sprawiało mi problem.

Dr: Lucy! OH GOD! NIE ODPOWIADA I NIE ODDYCHA! SZYBKO! TRZEBA OPEROWAĆ!

Operować? Mnie? Dlaczego?

Dr: Nie możemy jej stracić!

O czym oni mówią? Przecież wszystko jest w porządku, prawda? Muszę im powiedzieć!

Ja: ...

Aaa! To boli. Moje gardło, tak bardzo. Dlaczego? Suga? Ale to był sen, tak? A może jednak... Hobi!? Muszę go znaleźć i pogadać... Zapomniałam...

Dr: Połóżcie ją tutaj.

W tle mogłam usłyszeć gwar i panikę. Przygotowywali się do operacji. No dalej Lucy! Dasz radę! Otwórz tylko oczy. Dawaj!

Dr: Siostro... Proszę podać pacjentowi...

JH: PRZESTAŃCIE!

Hobi? Co on tu robi? Co jest grane.

Dr: Środki uspokajające!

Nieee! Przestańcie! Błagam. Poczułam łzę na moim policzku i czyjś oddech.

Suga: Lucy?

Nagle wszystko ucichło. Już nie byłam taka ciężka, mogłam normale oddychać.

Suga: Lucy?

Znowu go słyszę. Jego piękny i naturalny głos.

Ja: Su...

Palący ból dalej przeszywał moje gardło.

Suga: Lucy, musisz jak najszybciej uciec...

JH: Jeśli tu zostaniesz, źle to się może skończyć...

JM: Dlatego musisz się obudzić i znaleźć wyjście.

Suga: Pamiętaj...

JH: Jeśli wejdziesz na tę ścieżkę...

JM: Nie będzie odwrotu.

Jin: Teraz musisz się obudzić!

Suga, JH, JM: Obudź się, obudź...

Otworzyłam oczy i energicznie się podniosłam. Mój oddech był przyśpieszony. Złapałam się za gardło.

Ja: Co to było?

Na szczęście już nie boli. Mimo wszystko to było dziwne. Czy to prawda, to wszystko, co widziałam? Czy naprawdę mam siostrę? Ta rozmowa z Hobim albo informacje od Sugi..? To musi być prawda! Ale ta druga faza snu... Operacja i "ścieżka". Co to ma znaczyć? I co robili tam Jimin i Jin? Dobra, Jimina jeszcze zrozumiem, ale Jin? Muszę dowiedzieć się, o co tu w tym wszystkim chodzi. I czy Jin również jest w to wplątany... Oby nie.

Wcześniej, w dormie.

Suga pov.

Ja: Wyszli?

Wychyliłem głowę za framugę drzwi i rozejrzałem się po korytarzu. Było cicho, jak makiem zasiał.

Ja: Na to wygląda. Let's look around pokój Lucy.

Ten mój English. Poszedłem tam i chwilę poszperałem w jej rzeczach. Szukałem czegokolwiek, co mogłoby mi pomóc w ich znalezieniu. Niestety nic. ZERO. Z przemęczenia ległem się na łóżko właścicielki pokoju.

Ja: Wygodne...

Na sekundę przymknąłem oczy, ale coś mnie irytowało.

Ja: Co z tym łóżkiem jest nie tak?!

Wstałem i na początku zrzuciłem kołdrę. Nic. Następnie była poduszka. Tam też nic. Pod prześcieradłem również nic. No rzesz kurde no... Człowiek chce się w spokoju zdrzemnąć, a tu takie utrudnienia! Ułożyłem ponownie się na "gołym" już materacu.

Ja: Teraz nic nie przeszkadza... Problem musi być w pościeli.

Odrzuciłem na bok pościeradło, bo wiedziałem, że tam nic nie znajdę. Na pierwszy ogień poszła kołdra. Zdjąłem poszewkę i porządnie wytrzepałem.

Ja: Nic nie ma, ale przynajmniej jest teraz strzepnięte.

Teraz poduszka. Moja ulubiona część łóżka i nie tylko. Porządnie wymacałem przedmiot. Coś nie gra. Ostrożnie wyjąłem podusie z poszewki. Ku mojemu zdziwieniu z poszwy wypadł kawałek papieru.

Ja: Co to? Liścik miłosny?

Podniosłem owy list. Co prawda nie wypada czytać cudzych listów, ale to była sytuacja bez wyjścia. Jego treść zupełnie zgięła mnie z nóg.

"Lucy! Chcesz uzyskać więcej informacji? Pogadaj z Sugą. Od niego szybciej dowiesz się czegokolwiek niż od Jimina. Jeśli będziesz miała czas i ochotę przyjdź do ButterflyClub i nie mów nic o tym chłopakom."

Ja: ButterflyClub? To tam poszła? Chyba tak... Muszę powiadomić Jimina. Tylko gdzie ja mam telefon.

Nerwowo przeszukiwałem kieszenie w celu znalezienia urządzenia.

Ja: Chyba został w moim pokoju.

Udałem się w stronę drzwi, kiedy zauważyłem w nich znajomą sylwetkę.

Ja: Jin-hyung? Co tu robisz? Myślałem, że poszedłeś z resztą.

Jin: Bo tak było, ale zauważyłem, że brakuje nam jednej osoby więc się wróciłem.

Ja: Ciekawa historyjka. A teraz, jeśli pozwolisz, udam się do swojego pokoju.

Jin: Po co to robisz?

Ja: Nie rozumiem.

Nagle jego ton i sposób bycia zupełnie się zmieniły. Ja wiem, że Hyung potrafi być poważny, ale ta aura, którą było można wyczuć, różniła się znacznie od tych mi znanych.

Jin: Nie rób tego. Lepiej się w to nie mieszaj.

Ja: Skąd możesz wiedzieć, w co jestem zamieszany?

Jin: Bo wiem, OKEJ?! Dla własnego dobra zapomni o tym wszystkim. O liście, o Lucy i innych wspomnieniach z nią związanych.

Ja: Hyung ty niczego nie rozumiesz...

Jin: Rozumiem wszystko! Myślisz, dlaczego tak się o was wszystkich troszczę? Bo wiem, co jest grane. Straciliśmy już Hoseoka i prawdopodobnie Jimina. Nie chcę stracić również ciebie.

Ja: Ale Lucy... Ona i Hoshiki potrzebują naszej pomocy!

Jin: Wiem, ile znaczy dla ciebie ta dziewczyna, ale zapomnij o niej!

Ja: Nie zmusisz mnie!

Próbowałem wyminąć kolegę, ale on złapał mnie za rękę.

Jin: Dobrze się zastanów...

Ja: Już podjąłem decyzje!

Energicznie zabrałem rękę i poszedłem w kierunku swojego pokoju. Gdy już w nim byłem, wziąłem telefon i zadzwoniłem do Parka.

JM: Yoongi-hyung? Coś się stało?

Ja: Jimin, wiesz coś o ButterflyClub?

JM: Coś tam wiem, a co?

Ja: Lucy prawdopodobnie tam jest...

JM: CO? NIE RÓB SE JAJ! Wiesz, że z tym "klubem" zamieszana jest "mafia" zwana, żeby było śmiesznie, Organizacją Butterfly?! Jeśli trafili w ich ręce... trzeba jak najszybciej ich odbić!

Ja: Jeszcze jedna sprawa... Uważaj na Jina-hyunga...

JM: Na Hyunga?? Czemu?

Ja: Mam przeczucie, że jest w to zamieszany.

Podczas rozmowy telefonicznej uważnie obserwowałem drzwi, by mieć pewność, że nie jestem podsłuchiwany.

JM: To ci żart wyszedł. Jin-hyung nawet muchy by nie skrzywdził!

Ja: Mimo wszystko uważaj! Nie tylko na siebie, ale i na resztę.

JM: Dobrze bobrze mamo!

Ja: No dobra, do później.

Odłożyłem telefon i odetchnąłem z ulgą. To nie może się powtórzyć! Wystarczy, że Angele straciliśmy w tak głupi sposób... Podszedłem do komody, na której było kilka ramek ze zdjęciami. Jedna z nich leżała. Wziąłem ją do ręki i zatrzymałem na chwilę wzrok. Na fotografii  była Angela, ze mną w tle.

Ja: Obiecałem, że będę cię chronił... Tym razem nie zawiodę!

Jin: A kto cię ochroni?!

Ja: CO?

Dostałem czymś w głowę, że aż zemdlałem. Nie wiem, jak długo byłem nie przytomny, ale pokój, w którym się obudziłem był bardzo ciemny. Poza łóżkiem znajdowało się jeszcze pianino. Nie wiedząc, co się dzieje, podszedłem do instrumentu i tak, jak gdyby nigdy nic zacząłem grać utwory z naszego najnowszego albumu (The Most Beautiful Moments In Life pt. 2). Tak wyglądały moje najbliższe godziny, dnie. Albo grałem, albo spałem. Do czasu przybycia pewnej osoby do mojej celi.

____________________________________

Esu! Przepraszam za tak długą nie aktywności ze strony Amnezji :( ale wróciłam i mam nadzieję, że będzie git :3
Tak wgl to chciałam życzyć (spóźnione) WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO WSZYSTKIM PANIOM!
Dziś są urodzinki Sugi :3
HBD Yoongi nii-san <3
#HappySugaDay

MIAŁABYM OGROMNĄ DO WAS PROŚBĘ (DO WSZYSTKICH CZYTAJĄCYCH) UDZIELAJCIE SIĘ...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro