Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#8 Patelnia

V: To Lucy jest z Polski? A gdzie to jest? I skąd to wiesz?

JK: To chyba jakieś miasto w Rosji.

RM: Nie! Polska to takie zadupie między Niemcami a Rosją. Polacy cebulacy i pijacy.

Ja: Fajnie wiedzieć, że z kraju cebuli pochodzę...

V: No dobra. To już wiem, gdzie znajduje się, a skąd to wiesz?

JM: Lucy, stań koło Sashy.

JK: Widać lekkie podobieństwo w urodzie.

V: Tylko nie mówcie, że Lucy to zaginiona siostra Sashy!

Sasha: Nie głupku!

RM: Sasha jest z Polski. Znaczy się, jej ojciec jest Polakiem, a matka Koreanką.

Sasha: Co nie zmienia faktu, że mam polskie korzenie.

V: No okej, ale mimo wszystko nie można stwierdzić, że ktoś pochodzi z danego kraju, patrząc na urodę, zwłaszcza jeśli chodzi o Europę.

Sasha: Tae, przestań robić z siebie głupka! Dla Europejczyka ciężko jest odróżnić chińczyka od innego chińczyka, nie wspominając już o innych wschodnich krajach.

JK: Sasha, hyungowi chodziło chyba o to, że w Europie ta uroda jest tak różnorodna, że ciężko jest stwierdzić, kto jest z Polski, a kto z Francji. Prawda?

V: Dokładnie!

Sasha: Przestańcie mnie wkurzać, bo ktoś dostanie patelnią!

Ja: Firmy TEFAL?

Sasha: A wiesz, że nie wiem.

Ja: Jeśli tak to walnij Jimina!

JM: Dlaczego akurat mnie??

Ja: Why not?! Wkurzasz mnie i to twoje *parodia Jimina* 'wiem o tobie dużo, ale ci ciula powiem, bo jestem wredną rudą małpą'!

JK: Nazwa zobowiązuje.

JM: I ty, Jeonkook przeciwko mnie?

JK: Sorry hyung, ale Lucy ma rację. Wiesz coś, ale milczysz. W ogóle muszę was przeprosić. Mam coś do załatwienia u siebie w pokoju.

JM: Może mam ku temu powód?!

Ja: Tylko czemu moim kosztem?! Nienawidzę cię!

JM: Znowu?

Ja: TAK! A teraz kurwa, wybaczcie! Idę się wyżyć!

RM: Kolejna oaza spokoju...

Poszłam do "swojego" pokoju. Miałam ochotę wziąć krzesło i zapoznać je z oknem, ale ktoś mi przeszkodził jak zwykle.

JK: Jak chcesz demolować czyjś pokój to idź do Jimina!

Ja: A co właśnie robię?

JK: Trzymasz moje krzesło...

Ja: Twoje? Pomyliłam pokój?

JK: A co właśnie powiedziałem?

Ja: Mogę zostać?

JK: Możesz. Tylko niczego nie psuj i nie przeszkadzaj.

W tym samym czasie w salonie.

JH: Głodny jestem!

JM: Ja też! Monster, idź do kuchni!

RM: Ale tam jest Sasha!

JH: No~ i~??

RM: ŚLEPY KURWA JESTEŚ?! ONA MA PATELNIE! BOJĘ SIĘ JEJ!

JM: Boisz się takiej małej i bezbronne.... *oberwał łyżką* AŁA!

Sasha: To było ostrzeżenie!

JM: Zwracam honor. Też jej się boję.

JH: Ja się tak łatwo nie poddam! JIN-HYUNG! ZROBISZ NALEŚNIKI?!

Jin: Chyba cię pojebało!

Sasha: Suga! V! Do nogi!

Suga, V: T-tak?

Sasha: Muszę zrobić zakupy i macie mi pomóc! Jin!

Jin: Słucham?

Sasha: Masz dopilnować, by nie weszli do kuchni podczas mojej nieobecności! Jeśli się dowiem, że któryś z was *wskazała na Mona, Hopa i Jimina* wszedł do kuchni, to czeka go szybka kastracja!

RM: Wracaj szybko skarbie.

Sasha: Nie wkurwiaj mnie!

I wyszła razem z Sugą i Tae. Pierwsze co zrobili skacowani, to rzucili się na szafkę z lekami.

RM: Kurna! Popsułem szafkę!

JM: Brawo Namjoon!

RM: Przestań mi bić brawo, tylko pomóż to naprawić!

JH: Sasha chyba przewidziała taki scenariusz.

RM: Co masz na myśli?

JH: Zabrała Suge - Złotą Rączkę!

JM: Już ci współczuję Mon.

JH: Dajcie! Postaram się to jakoś naprawić. Niczego nie widziałeś Hyung.

Jin: Nie powiem 'nie'.

JM: Teraz jak jej nie ma zrobisz nam naleśniki Hyung?

Jin: Nie wiem, czy mogę.

RM: Powiedziała, że my nie możemy, o tobie słowa nie wspomniała.

Jin: No okej. KOOK! LUCY! BĘDZIECIE JEŚĆ NALEŚNIKI?

W pokoju Kooka.

Ja: Co robisz?

JK: Próbuję pisać.

Ja: A co konkretnie?

JK: List.

Ja: I jak ci idzie?

JK: Beznadziejne, bo przez ciebie nie mogę się skupić!

Ja: Przepraszam! Już milczę.

Z nudów schowałam się pod łóżkiem. Było tam ciemno, cicho i wygodnie.

Jin: KOOK! LUCY! BĘDZIECIE JEŚĆ NALEŚNIKI?

Ja: JEŚLI BĘDZIESZ ROBIĆ, TO Z CHĘCIĄ!

JK: JASNE!

(╯°□°)╯︵ ┻━┻

JK: Lucy? Dalej siedzisz pod łóżkiem?

Ja: Tak. Nawet wygodnie ci powiem.

JK: Jesteś na mnie zła?

Ja: Powiedziałabym, że na tego ORANGUTANA, KTÓRY NIE MA SWAGU jestem zła.

JM: SŁYSZAŁEM!

RM: Bo o to chodziło głupku!

Jin: PRZESTAŃCIE SIĘ KŁÓCIĆ! W OGÓLE TO MOŻECIE JUŻ ZEJŚĆ NA ŚNIADANIE.

JK: JASNE! ZARAZ ZEJDZIEMY! Lucy, wiem jak się czujesz, ale też musisz zrozumieć Jimina. Gdyby mógł, to powiedziałby ci.

Ja: Kook, postaw się też na moim miejscu!

JK: Rozumiem to wszystko.

Ja: Nie rozumiesz!

JK: Jedynie, o co cię proszę, to o cierpliwość. Kiedy będzie mógł, to na pewno ci powie. A teraz chodź, naleśniki czekają.

Zeszliśmy razem do jadalni. Jin mył patelnię, a reszta chłopaków pochłaniała naleśniki tak, jakby to był ich ostatni posiłek w życiu.

JM: Hosiki, podasz mi dżem?

RM: Jimin! You got no jams.

JH: OH MY GOD... MY HEART IS... MY HEART... OH GOD!

JK: Hahaha! Ok przestańcie, bo przyjdzie Sasha i po śniadaniu.

Reszta śniadania przebiegła w ciszy i spokoju... Dopóki Sasha nie wróciła. Wtedy znowu zaczęła krzyczeć i grozić patelnią. Koniec końców Monster oberwał i skończyło się tak, że przeleżał na kanapie cały dzień. Orangutan i koń okupowali łazienkę. Biedaki. Suga siedział u siebie i pisał nowe teksty. Kook też zamknął się u siebie. Tylko Jin i Tae byli osiągalni, bo z Sashą nie dało się normalnie rozmawiać. Cały czas chodziła z patelnią przy boku, nawet z nią spała. Stwierdziłam, że powygłupiam się razem z Jinem i Tae. Było tak super fajnie, że skończyło się wizytą w szpitalu, bo Tae wybił palca Jinowi. Pod koniec dnia miałam okazję jeszcze chwilę pogadać z chłopakami ze syndromem "dnia następnego" (kac).

JM: W końcu spokój!

JH: Zapamiętać!! Nigdy więcej nie pić z Lucy!

Ja: Co ja ci poradzę, że masz słabą głowę?

RM: Kac to jeden moich problemów...

JH: Co masz na myśli?

RM: Chce mi się, a Sasha to oaza spokoju z patelnią przy duszy.

Ja: Musisz przejść na ręczny.

JM: I to przez ponad tydzień.

JH: Właśnie jutro chyba jeździe do rodziców prawda?

RM: Tym razem na tydzień. TYDZIEŃ KURWA!

JM: Od jutra tylko i wyłącznie ręczny. Przez tydzień.

RM: Masz ku**a szczęście, że mam kaca! Nie mam ochoty z wami rozmawiać! Idę spać!

Ja: Słodkich snów potworku. Hobi! W ogóle to, czemu śpisz tutaj? Mam na myśli kanapę w salonie.

JH: Bo klucz mi wypadł wczoraj z kieszeni, kiedy byliśmy w bunkrze. A dziś umierałem z powodu kaca i nie mogłem po niego wrócić.

JM: Dodatkowo mamy szlaban więc wątpię by Sasha pozwoliła ci wyjść.

Ja: Będę mogła jutro zajść po niego jak tylko odprowadzę Sashę na busa.

JM: Jeśli będę w stanie, to pójdę z tobą. Bo koniec końców nie powiedziałem tego, co chciałem ci wtedy przekazać.

Ja: Spoko.

JH: To tym razem busem?

RM: Człowieku! Myślisz, że będę jechał z tą oazą spokoju i patelnią nad głową.

JH: Spójrz na to z innej strony. Na zbliżające się święta będziesz mógł kupić jej patelnię.

Ja: Właśnie niedługo święta! Zróbmy losowanie!

RM: Co proszę?

Ja: Każdy niech kupi coś do 50 złotych i później zróbmy losowanie prezentów. Albo zróbmy tak jak w szkołach na mikołajki!

JH: Mamy losować imię osoby, której kupimy prezent?

Ja: Dokładnie! Sorry chłopcy, ale nie mam hajsów, by kupić coś każdemu. W kieszeni znajdzie się co najwyżej pomięte 50 złotych.

RM: W sumie niegłupi pomysł. Jutro jak wrócicie, to zrobimy losowanie.

JM: A co z Sashą?

RM: Wylosuję za nią albo poczekamy, aż wróci. Mamy w sumie jeszcze 2 tygodnie.

JM: Jak wróci, to zostanie tydzień. To za mało!

Ja: W ogóle Mon, nie miałeś spać?

RM: Miałem, ale taki ciekawy temat padł, że nie mogłem się nie przyłączyć do rozmowy.

Ja: Okej. Nie wiem jak wy, ale ja już pójdę się położyć. DOBRANOC!

BTS: KOLOROWYCH!

Ten dzień był pełen wrażeń, a jutrzejszy zapowiadał się jeszcze lepiej.

____________________________________

Oj działo się. RM i Jin mają wybite palce i nie do końca wiadomo jak do tego doszło. I jeszcze ta afera z menedżerem :( Ale jest też plus zajęli 1st miejsce w Music Bank. BRAWO ONI <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro