#6 "Ma City"
Po śniadaniu poszłam się ubrać... I tu pojawił się kolejny problem...
Ja: Chłopcy! Wiecie, jak bardzo was lubię, kocham, a nawet szanuję?
JK: Czego chcesz?
Ja: Moje ciuchy jeszcze nie wyschły.
Suga: I co w związku z tym?
Ja: To~... Że nie mam w co się ubrać!
JH: Ile masz wzrostu?
Ja: Ślepy jesteś?!
V: Powiedziałbym, że jest niewiele niższa od Jimina.
JK: Postanowione!
Suga, JH, V: He...?
Ja: Co proszę?
JK: Idź do pokoju Jimina i wybierz sobie coś.
Ja: Mogę tak?
JK: Ma tyle tych szmat, że nie zauważy, kiedy zginie mu jedna koszulka i spodnie.
V: Pomogę ci!
Poszliśmy do pokoju. Wyciągnął z szafy wszystkie rzeczy, których Jimin dawno nie miał na sobie.
V: Do wyboru, do koloru!
Ja: Dzięki Tae za pomoc!
Podeszłam do niego i go przytuliłam. On natomiast poczochrał moje włosy.
V: To ubieraj się i wychodzimy.
Ja: Hyung... Mogę mieć jeszcze jedną prośbę?
V: Hyung?? O-okej... Słucham.
Ja: Bo buty również mi nie wyschły...
V: Jaki masz rozmiar?
Ja: 39 albo 6.
Pokiwał głową i wyszedł. Zaczęłam sobie kompletować strój.
V: Który z was ma pożyczyć jakieś buty?
JK: Jakiego rozmiaru szukasz?
V: 39 albo 6.
JH: Chyba coś się znajdzie.
Suga: Czekaj, pójdę sprawdzić.
V: Jak znajdziecie, to dajcie Lucy.
Byłam już ubrana i wróciłam do salonu. Suga rzucił we mnie butami... Miałam szczęście albo raczej refleks, że uniknęłam ciosu.
Suga: Masz! Znalazłem trampki z twoim rozmiarem.
Ja: Nie wiedziałam, że masz tak małą nogę.
Suga: Bo nie mam! Po prostu ktoś pomylił numer przy zakupie. I tak jakoś wyszło, że ich nie wyrzuciłem.
Ja: Spoko. Jaki jest mniej więcej plan wycieczki?
JH: Idziemy kupić ci telefon.
V: Jakieś ciuchy też się przydadzą.
Suga: Nie możemy pominąć naszej ulubionej lodziarni!
JK: A przede wszystkim zobaczysz piękną panoramę miasta.
Ja: Brzmi super! To chodźmy!
Wyszliśmy. Pierwsze co to załatwiliśmy sprawę z telefonem. Ciastek z koniem wypełniali formalność, a reszta ekipy znalazła sobie zajęcie. Dokładniej to braliśmy telefony z wystawy i robiliśmy sobie zdjęcia. Mówiąc prościej, robiliśmy siarę w sklepie. Następnym etapem wycieczki były sklepy z modą. Zdecydowanie nie należę to tego typu dziewczyn, co chodzą po sklepach i kupują multum szmat. Skończyło się na tym, że ja wybrałam sobie dwie rzeczy, a V, Suga i Kook połowę sklepu... Zrobiliśmy przerwę w lodziarni, o której wspominał YoonGi.
Suga: Kto co bierze?
V: Panie mają pierwszeństwo.
Ja: To ja tak skromnie i poproszę dwie gałki, czekoladową i sorbet malinowy.
JK: Ja wezmę truskawkę, śmietanę i miętę.
V: Ja chcę tiramisu i kokos.
Suga: A ty Hosiki?
JH: Pomogę ci i złożę przy kasie zamówienie.
Suga i Hope poszli załatwić swoje, a ja zostałam sama z V i Kookiem.
V: I jak?
Ja: Co jak?
V: Jak ci się podoba?
Ja: Na pewno jest lepiej, niż jak wczoraj sama zwiedzałam. Milej jest spacerować z kimś.
JK: To dobrze. Zjemy, to pójdziemy do miejsca, o którym tylko my wiem...
V: Chyba nie mówisz o "tym"?
JH: O czym kto nie mówi?
Ja: Ciastek chce mi "to" pokazać.
JH: Kook, nie możesz! Ona pewnie jest nieletnia...
Suga: Nie o tym mowa głupku!
JH: Nie? Hehe... Sorry!
Jedliśmy lody, cały czas się śmiejąc. Kiedy skończyliśmy, udaliśmy się do parku, który wczoraj miałam przyjemność odwiedzić. Krążyliśmy tak, aż zrobiło się w miarę pusto w okolicy. Kook z Sugą poszli za skały koło jeziorka. Po jakimś czasie dołączyliśmy do nich. Ku mojemu zdziwieniu między skałami były drzwi a za nimi schody prowadzące w dół. Przeszło mnie déjà vu.
V: Lucy, coś się stało? Jakoś blado wyglądasz.
Ja: Nie, w porządku. Tylko mam wrażenie, że już tu kiedyś byłam.
JH: Lucy! V! Co się tam wleczecie?
V: But mi się rozwiązał!
Ja: Już idziemy!
Zeszliśmy po schodach. Na dole znajdowało się optycznie duże pomieszczenie wyposażone w podstawowe meble.
Suga: Taki tam mały bunkier...
JK: Znaleźliśmy go jeszcze przed debiutem...
JH: I zrobiliśmy se z tego "tajną" bazę.
V: Od czasu do czasu przychodzimy tu się poluzować i takie tam.
Ja: Fajne gniazdko.
Suga: Jeśli będziesz chciała...
Podszedł do mnie i wsadził coś w dłoń.
Suga: Możesz tu przychodzić, kiedy tylko zechcesz.
Ja: Dziękuję...
Czułam, jak po policzkach spływają mi łzy, łzy szczęścia, Suga zaczął mi je wycierać.
Suga: Nie ma co tu płakać.
Ja: Jesteście tacy kochani...
V: Na nas zawsze można liczyć!
Nagle poczułam się gorzej i w głowie zaczęło mi się kręcić. Czułam tylko jak ktoś mnie łapie i głosy chłopaków jak krzyczą moje imię. Kiedy się ocknęłam byłam w białym pokój. To był chyba szpital. Koło mnie siedział Jin.
Jin: Jak się czujesz?
Ja: Trochę głowa mnie boli. Co się stało?
Jin: Zemdlałaś.
Ja: Jak długo tu leżę?
Jin: Niecały dzień. Lekarz mówił, że kiedy się obudzisz, to za dwa dni cię wypuści.
Ja: Co? Mam tu leżeć i kwitnąć przez jeszcze dwa dni?
Jin: Taka wola lekarza.
Do pokoju wszedł Hoseok.
JH: Widzę, że Śpiąca Królewna już nie śpi.
Ja: Hobi!
Rzuciłam mu się na szyję.
JH: Hyung, czy z nią wszystko dobrze?
Ja: *niewinnie* A czemu miałoby nie być dobrze?
Kątem oka mogłam dostrzec, jak Jin próbuje się nie śmiać.
JH: Jesteś dla mnie miła... To dziwne! Nawet bardzo!
Ja: To już nie mogę się przytulić do mojego ulubionego Konika?
JH: Nie no możesz, tylko...
Ja: Jin-hyung! Hobi mnie nie lubi!
Jin: Haha! Zostawię was samych.
Ja: Polazł?
JH: Na to wygląda. A teraz powiesz, o co chodzi?
Ja: Bo mam tu siedzieć jeszcze dwa dni. Nie wytrzymam tyle!
JH: Do sedna proszę.
Ja: Chcę byś pomógł mi stąd uciec.
JH: Czemu Jina o to nie poprosiłaś?
Ja: Serio?!
JH: Fakt, ale jak chcesz to zrobić?
Ja: Eee... Po prostu wyjść? Nie widzę potrzeby, żeby bardziej komplikować sobie ucieczkę ze szpitala.
Po długich namowach udało mi się przekonać Hopa i "uciekliśmy".
JH: Gdzie chcesz teraz iść?
Ja: Jak to gdzie. Do łóżka!
JH: Wyszłaś ze szpitalnego łóżka tylko po to, by pójść do innego łóżka?! Ta logika...
Ja: Po pierwsze tu nie ma logiki. Po drugie szpitalne łóżka są niewygodne. A po trzecie jestem głodna.
JH: Eh... Pójdziemy coś zjeść i się pomyśli co dalej...
Poszliśmy do McDonald's i Hosiki był kochany i kupił mi HappyMeal. Wracając spotkaliśmy Jimina.
JM: Co tu robicie? Nie miałaś być w szpitalu?
Ja: Szpital jest dla słabych!
JM: Hyung, nie mów mi, że cię namówiła do ucieczki?!
JH: Nie, skąd! Myślisz, że byłbym tak nieodpowiedzialny?
JM, ja: *bitch pliz*
Ja: Wiesz Hope. Kocham cię i w ogóle, ale o takie rzeczy bym cię nie oskarżyła.
JH: I ty, Jimin przeciwko mnie?
JM: Sorry stary... Takie życie.
JH: Dzięki! Pójdę się pociąć!
Ja: Mydło w płynie najlepsze ever! Polecam.
JM: Dobra, ale teraz tak na serio! Hyung, mógłbyś zostawić nas samych? Musimy omówić kilka spraw na osobności.
Ja: Mam się bać?
JM: Może. Tylko nic nie mów reszcie!
JH: Spoko. Dam wam 2 godziny.
JM: Będziemy w kryjówce. Do zobaczenia.
JH: Na razie!
____________________________________
Ostatnio tak siedziałam i myślałam nad teoriami spiskowymi co do przeszłości Lucy... Chociaż sama wiem co będzie dalej xD a wy? Macie jakieś teorie na ten temat?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro