#3 Wieśniak
W nocy prawie w ogóle nie mogłam spać, bo kiedy tylko mi się przysnęło, miałam wrażenie, że się topię... A w tle krzyk tej kobiety. Wyszłam z namiotu, by się trochę przewietrzyć. Usiadłam przy ognisku i wpatrywałam się w niedopałki. Wzięłam patyk i zaczęłam grzebać w palenisku w nadziei, że uda mi się wywołać ogień. Poczułam cudzą rękę na ramieniu. To był Tae.
V: Nie możesz spać, co?
Ja: Aż tak hałasuję? Przepraszam.
V: Nie masz za co. Słyszałem od Jeongiego... Że ty... Jakie to uczucie?
Ja: Dziwne. Nie mogę przestać o tym myśleć. To tak jakby ktoś zabrał ci cząstkę siebie.
Zabawa patykiem poskutkowała. Z paleniska zaczął tlić się ogień, V dołożył ze dwa pieńki.
Ja: Jakby tego było mało... Ehh... Never mind...
V: Hej! Żadne "never mind". Co cię trapi?
Ja: Nie chcę cię obciążać moimi problemami.
V: Lucy, musisz zapamiętać jedno, jeśli chodzi o mnie! Mianowicie jestem jak barman, dobry rozmówca, jeszcze lepszy słuchacz. Na mnie można liczyć zawsze w takich sprawach.
Ja: Tae... Mogę cię przytulić?
Nim usłyszałam odpowiedź, znalazłam się w jego ramionach. To było miłe i przyjemne. Odgłos bijącego serca był taki uspokajający. Zaczęłam odpływać do krainy Morfeusza.
V: Zawsze!
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Gdy się obudziłam, byliśmy w drodze powrotnej do Seulu. Oczywiście dalej byłam wtulona w Taehyunga.
JK: Ej ludzie! Patrzcie! Nasza księżniczka w końcu się obudziła.
V: Jak się spało?
Czułam, jak moja twarz powoli robi się czerwona więc nałożyłam koszulkę na nos, dodatkowo zasłaniając ją ręką.
JH: Patrzcie, jak ona uroczo wygląda! Jakbym widział swoją sis!
Jin: Hosiki skup się na jednym! Jak przegapię zjazd, to będzie twoja wina.
Ja: Myślałam, że kierowca zna dobrze drogę powrotną.
JH: Bo zna, ale musimy coś jeszcze załatwić, zanim wrócimy.
Ja: A dokładnie?
JK: Jedziemy cię sprzedać.
Ja: Haha bardzo śmieszne. Uśmiałam się po sam pas jak norka.
Suga: Ciekawie czy dalej będziesz taka odważna, kiedy oddamy cię w ręce mafii...
V: Przestańcie! Yoongi-hyung, jeszcze wczoraj tak dobrze się dogadywaliście obrażając Hopa-hyunga. Bez obrazy Hyung.
Suga: Przecież wiesz, że lubię się droczyć i podpuszczać innych. Poza tym to Kook zaczął.
JH: Ogarnijcie się! Normalnie gorzej niż dzieci w przedszkolu..
Ja: To dowiem się gdzie lub po co jedziemy?
Jin: Mon poprosił, żebyśmy po drodze zgarnęli jego dziewczynę od rodziców.
JH: To ten zjazd. Skręcaj.
Wjechaliśmy na posesję rodziców dziewczyny lidera. Fajny, swojski klimat. Mają dużo zwierzątek: krowy, świnie, kury i... KONIE! Chłopcy to się ze mnie śmiali, że jestem jakimś magnesem na zwierzęta, bo ledwo wyszłam z auta, a wokół mnie zbiegły się wszystkie psy z posesji. Mieliśmy chwilę, więc pozwolili mi na integrację ze zwierzętami. Oczywiście pierwsze co, to poleciałam przywitać się z koniem, który stał samotnie na uboczu. Na horyzoncie pojawiła się Sasha, dziewczyna Namjoona. W błyskawicznym tempie podeszła do mnie, była bardzo zdziwiona.
Sasha: Jak to możliwe, że Siwek nie uciekł?
Ja: Co masz na myśli?
Sasha: To, że ten koń nie należy do towarzyskich i nie przepada za obcymi.
Ja: Mnie jakoś polubił jak zresztą inne zwierzęta w okolicy. *smile* W ogóle to Lucy jestem.
Sasha: Lucy? Ładne imię. Sasha. To~, który jest twój?
Ja: Proszę?
Sasha: Na fankę to mi nie wyglądasz. A pierwszej lepszej nie wzięliby ze sobą.
Ja: Wieeesz... To długa i skomplikowana historia.
Jakiś czas później... Byliśmy z powrotem w trasie. Wraz z Sashą zacieśniałyśmy więzi.
Sasha: Hahaha! To jeszcze nic! Poczekaj, aż poznasz Monstera. Ten to ma szczęście. Mój słodki Bóg Destrukcji.
Ja: Każdy Bóg natrafi kiedyś na swojego wieśniaka.
*heheszki*
Sasha: Wieśniak... Jak ty to uroczo wymawiasz!
Złapała nas głupawka. Śmiałyśmy się ze wszystkiego. Szczególnie z motywu, że Sasha jest wieśniakiem, a ja włóczykijem. Chłopakom również udzielił się nastrój i całą szóstką prowadziliśmy wesoły autobus. Po długiej i przyjemnej podróży dojechaliśmy do stolicy. Ogromne miasto, aż dech zapiera. Suga z Tae obiecali mi, że mnie jutro oprowadzą po mieście. Zanim wróciliśmy do dormu, chłopcy musieli zameldować się w wytwórni. Wraz z Sashą zaczęłyśmy zwiedzać budynek, a dokładniej szukać Mona. Znalazła go, był z jakimś rudzielcem, który krzywo na mnie patrzył.
Sasha: MONSTER! Jak ja za tobą tęskniłam! W ogóle to się poznajcie. Mon, Jimin to jest...
JM: Co ty tutaj robisz...?!
Ja: To my się znamy?
____________________________________
Jakoś się nie popisałam w tym rozdziale.
Mój kochany wieśniaku! Nie mogło cię tu zabraknąć ;) Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz i takie tam :P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro