Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#11 Ostatnie przygotowania

RM: Pst! Psssst!

Ja: Zamilcz!

RM: *szept* Ciszej!

Ja: Która godzina?

JK: Pierwsza albo druga.

Ja: Po południu?

RM: W nocy.

W tym momencie się podniosłam i otworzyłam oczy. W salonie byli wszyscy poza Tae. Jimin spał jak zabity.

JH: Obudź go ktoś, bo jak ja się za to wezmę, to nie będzie już tak cicho.

Ja: O co wam chodzi?

Jin: Zauważyliście, że mówimy coraz głośniej?

RM: Bo jak wiesz niedługo nasz Alien ma urodziny.

JK: I jak na dobrych hyungów przystało, chcemy mu coś kupić.

Ja: A przypadkiem Kook nie jest najmłodszy? Nie licząc mnie oczywiście.

Jin: Jesteś młodsza od naszego maknae?

Suga: To chyba nie pora o tym rozmawiać.

RM: Fakt! Co w tym roku robimy dla V?

Ja: Autobus nie wystarczy?

JH: Nie wystarczy.

Ja: To idźcie gdzie indziej o tym gadać.

Suga: Ale potrzebny nam Jimin.

Ja: Chimchim, oni coś chcą od ciebie. Chociaż daj znać, że nie śpisz i słuchasz.

JM: Ale ja nie chcę!

Suga: Chce czy nie, masz słuchać.

JH: Co robimy dla Aliena na urodziny?

JM: Dajcie mu autobus.

RM: A coś poza tym?

JK: Pójdźmy gdzieś.

JH: Może do lunaparku?

ALL: Tylko nie park!

Suga: Nie obraź się, ale wiesz jak to wygląda w twoim wykonaniu..?

Ja: Ja nie wiem!

Suga: Rano ci pokaże kilka filmików.

JH: Ok, nie park. Masz lepszy pomysł?

Ja: Przecież to kosmita! Zabierzcie go na plan filmowy sci-fi lub coś w tym klimacie. Będzie czuł się jak w domu.

RM: Lucy, to nie pora... Czekaj...

Jin: Niegłupi pomysł.

Ja: Podoba się? To do spania! Chimchim, zanieś mnie do łóżka!

JM: Muszę? *zaczęłam go dźgać* AŁA! NO OKEJ! OKEJ...

JK: Musicie być tak głośno?

RM: Kook, to się nazywa miłość.

JM, ja: NIEPRAWDA! *oboje spaliliśmy buraka*

RM: Widzisz.

Jin: Lucy, jak chceszm mogę cię zanieść.

Ja: Z przyjemnością. Widzisz małpo, też mógłbyś być taki!

JH: Patrz i po miłość.

Już miałam wejść Jinowi na plecy, kiedy coś rudego złapało mnie w pasie i przerzuciło przez ramię.

JM: Idziesz ze mną Księżniczko.

Ja: To, czemu złapałeś mnie, a nie Jina-hyunga?

JM: Bo~... *rumieni się* Jesteś moją Księżniczką. Poza tym idziemy do tego samego łóżka.

JK: Hyung, wiesz jak to zabrzmiało..?

Suga: Kook, nie przeszkadzaj im w ich godach.

JM: Nie mieliście iść spać?!

Jin: Zostaw to mnie.

Suga, JK: Hai, hai!

Jin złapał ich za uszy i zaprowadził do pokojów. Mon z Hopem zostali w kuchni, a ja i małpa zostaliśmy sami. Nasze wchodzenie po schodach było piękne.

Ja: Min pośpiesz się! Wleczesz się jak żółw!

JM: Wybacz, ale moja skorupa jest za ciężka.

Ja: Sugerujesz coś?

JM: Skąd.

Ja: Jak chcesz, mogę zaraz zrzucić 70 kilo...

JM: Byłoby miło.

Ja: ... Ze schodów!

JM: Już milczę.

Weszliśmy do pokoju. Tu zaczęła się kolejna przepychanka w stylu "kto pierwszy". Że my nie obudziliśmy reszty lokatorów. Po długich wygłupach usnęliśmy. 

  (╯°□°)╯︵ ┻━┻  

Gdy się obudziłam, byłam sama w łóżku, a na szafce nocnej karteczka.

"Koło biurka leżą ciuchy dla ciebie. Ubierz się, zjedź szybkie śniadanie i udaj się w stronę dworca."

Ja: Dworca? Po co mam iść na dworzec?

Wyszłam z pokoju. Było cicho jak na pogrzebie ani jednej dusz.

Ja: To moja szansa! Walić dworzec, idę do ButterflyClub!

Wychodząc z domu, uświadomiłam sobie, że nie wiem, gdzie jest ten klub. Zrezygnowana poszłam tam gdzie mi kazano. Na dworcu był Mon.

RM: Dobre masz tempo.

Ja: Po co miałam tu przyjść?

RM: Czekamy na Sashe, a potem pójdziemy na zakupy świąteczne.

Ja: Bardzo jestem ci potrzebna?

RM: Tak! Chcę kupić buty dla Sashy, ale ona ma o tym nie wiedzieć. Jesteś mi do tego potrzebna, a raczej twoja stopa.

Ja: Nie tylko butami się żyje. Dorzuć coś do tego.

RM: Co proponujesz?

Ja: Sasha lubi skittlesy, tak? To wypełni buty nimi i będzie git.

Sasha: POTWOREK! WŁÓCZYKIJ!

Ja: WIEŚNIAK!

Sasha: Działo się coś ciekawego, gdy mnie nie było?

RM, ja: Nie, skądże!

Sasha: I tak się dowiem. *smile* A teraz chodźmy na zakupy.

  (╯°□°)╯︵ ┻━┻  

W sklepie czekał na nas najstarszy z ekipy. Jin i Sasha poszli po zakupy świąteczne takie jak jedzenie, ozdoby, etc. Potworek i ja poszliśmy po buty. Oczywiście musiały to być czerwone, wysokie Converse. Przy okazji poprosiłam Mona o pomoc przy wyborze męskiej bielizny. Po zakupach udaliśmy się do kawiarni. W niej spotkaliśmy Ciastka i Aliena. Można powiedzieć, że zostałam sprzedana przez zakochanych. Zostaliśmy chwilę na małe co nieco, a potem poszliśmy do siłowni. Po drodze minęliśmy ButterflyClub. Budynek wyglądał na opuszczony i zaniedbany. Kiedy byliśmy na miejscu przejęli mnie Hosiki z Jiminem. Kazali mi przez dwie godziny biegać albo podnosić ciężary. No dobra pół godziny, ale to trwało wieczność! Po długim wysiłku fizycznym kupił mnie Suga. Zaoferował mi spa. Spędziłam tam ze dwie, tak to były dwie godziny. Gdy wróciliśmy do domu, było grubo po szesnastej. Reszta grupy, w tym Sasha, stała w salonie. Wyglądało to podejrzanie.

Ja: Okej! Dowiem się, o co chodzi?

Sasha: Bo jak wiesz, zanim pojechałam do rodziców, powiedziałam chłopakom, by załatwili dla ciebie pokój.

RM: Nie było łatwo, ale w końcu nam się udało.

JK: I wyremontowaliśmy specjalnie dla ciebie pomieszczenie na poddaszu.

JH: Masz tam nawet łazienkę.

V: Tu masz kluczyki.

Ja: Jej to miłe z waszej strony. Tylko po co była ta dzisiejsza "wycieczka"?

JH: Sasha chciała uczestniczyć w pracach wykończeniowych, by w razie czego wprowadzić małe poprawki.

JM: Szkoda, bo już nie będziemy spać razem.

Ja: Będę cię odwiedzać.

Mam już własny pokój. Prezent dla Sugi również. Zostało kilka dni do świąt. Nie mogę się doczekać.

____________________________________

Myślałam, że uda mi się szybciej dodać ten rozdział... No cóż... Życzę wam wesołych i radosnych świąt oraz bogatego Gwiazdora!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro