Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#10 Shoping Time

Wkurzona poszłam do pokoju Aliena. On oczywiście spał, to żeby mu nie przeszkadzać, wgramoliłam się pod łóżko i tam oczywiście spałam. Rano słyszałam tylko krzyki Orangutana i Aliena.

JM: GDZIE JEST LUCY?

V: NIE DRZYJ SIĘ NA MNIE! SKĄD MAM WIEDZIEĆ?!

JM: Poszła spać do ciebie.

V: Nie widziałem jej. A teraz wybacz! Śpieszę się.

Szczerze nie chciało mi się wychodzić. Niech się męczy... ale sadyzm. Ciekawe czy byłam taka wcześniej? Whatever. I tak trzeba będzie wyjść choćby po głupie śniadanie. A tak na marginesie ciekawe, o co chodziło Yoongiemu.

(╯°□°)╯︵ ┻━┻

JM: GDZIE TY BYŁAŚ?!

Ja: A co cię to!

JM: Bo się martwiłem!

Ja: Niepotrzebnie! Mam to gdzieś!

JM: Czy ty nie rozumiesz, że robię to wszystko dla twojego dobra?

Ja: Mam rozumieć, że okłamywanie mnie jest dla mojego dobra?!

JM: Wcale cię nie okłamuję, tylko nie mówię wszystkiego...

Ja: Idź się leczyć człowieku! Najlepiej do weterynarza! I wiesz co?! Chciałabym zapomnieć, że cię znam!

RM: Ała! Znowu się kłócicie?

JM: Weź skończ. Lucy zaczekaj!

Poszłam ze łzami w oczach do pokoju tej małpy i się w nim zamknęłam.

JM: Lucy otwórz. Pogadajmy jak normalni ludzie.

Ja: Pogadałabym, gdyby tylko był tu ktoś normalny.

RM: 2-0 Przegrywasz Jimin.

JM: Możesz się nie wtrącać hyung? Poza tym ciebie w tym momencie również obraziła.

Ja: Mon??

RM: YEP!

Ja: Powiesz tej małpie, że nie mam ochoty rozmawiać?

RM: Małpo...

JM: Słyszałem! Jak będziesz miała ochotę, to czekam w salonie.

Siedziałam pod drzwiami dłuższą chwilę. Na zewnątrz wiało tak mocno, że aż okno się otworzyło. Do pokoju wleciała jakaś biała kartka. Podeszłam do niej. Był to list. Przeraziłam się lekko, ponieważ był zaadresowany do mnie.

"Lucy! Chcesz uzyskać więcej informacji? Pogadaj z Sugą. Od niego szybciej dowiesz się czegokolwiek niż od Jimina. Jeśli będziesz miała czas i ochotę przyjdź do ButterflyClub i nie mów nic o tym chłopakom."

W środku była jeszcze karta. As trefl, ale zamiast oryginalnego symbolu był motyl. To chyba była przepustka albo coś, bo wątpię, by ktoś dał mi tę kartę dla ozdoby. Tea wrócił.

V: Lucy! Chodź tu na chwilę. Mam coś dla ciebie.

Ja: Jestem w pokoju rudzielca i nie mam ochoty go widzieć...

V: Ok. To przyjdę do ciebie.
.
.
.
V: O co wam znowu poszło?

Ja: B-bo... Bo mam wrażenie, że nikt nie jest ze mną szczery. Na przykład wczorajsze zachowanie Sugi... Coś przed nami ukrywają.

V: Ukrywają? Kto?

Ja: Małpa, Cukier i Koń.

V: Nie wyciągaj pochopnych wniosków i otwórz paczkę.

Podał mi jakąś dużą paczkę.

Ja: A to nie przypadkiem dopiero w czwartek [24 grudnia = czwartek]?

V: *smile* Nie gadaj tyle, tylko otwieraj.

Niepewnie zaczęłam zrywać papier ozdobny. W paczce znajdowała się kurtka, bluza i dużo słodyczy. Najbardziej spodobała mi się bluza. Była to bejsbolówka Bangtanów, a na plecach było moje imię. Aż łezka w oku się zakręciła.

Ja: Jeju V... Nie wiem co powiedzieć.

V: To nie mów. Wystarczy mi twoja reakcja.

Rzuciłam mu się na szyję, wykrzykując, że go bardzo kocham. Chłopak lekko się zarumienił.

V: Starczy tych czułości, bo się jeszcze zakocham...

Ja: Oke! W ogóle V, może miałbyś ochotę pomóc mi w zrobieniu paczki?

V: Jasne! Przy okazji sam też zrobię. Dla kogo robisz? Ja dla Mona.

Ja: Hehe... Dla Sugi.

V: Spoko. To idź się ubierać i idziemy.

Jin: Gdzie idziecie?

Ja: Na zakupy. Chcę sobie kupić pluszaka, bo ostatnio brakuje mi miłości.

Jin: I maskotka ma ci ją dać?

Ja: Przynajmniej będę mogła wytulić ją na śmierć.

Jin: Fajnie. Idę z wami! A raczej was podwiozę.

JK: Gdzie jedziecie?

V: Do sklepu.

JK: Jadę z wami!

Ja: I z wyjścia duetu zrobił się wypad czteroosobowej ekipy.

Jin: To się nazywa kwartet. *smile*

JK: Nie narzekaj! W kupie raźniej.

V: Kupy nikt nie ruszy!

(╯°□°)╯︵ ┻━┻

Dojechaliśmy do sklepu. Początkowo był pomysł. by iść tak jak wcześniej było wspomniane, czyli w kupie, ale Jin nalegał, byśmy dobrali się w pary. Kook z Tae poszli razem szukać działu z maskotkami. Zostałam z Jinem.

Jin: Musisz mi pomóc.

Ja: Co się stało?

Jin: Robię prezent dla V i nie mam pomysłu. Chciałbym mu dać coś z jajem, ale nie jestem w tym dobry.

Ja: Coś dla Tae? Co można dać kosmicie?? Mam!!

Jin: Słucham?

Ja: Alien!

Jin: Co Alien?

Ja: Kup mu jakieś akcesoria aliena, na przykład czapkę albo okulary i dodatkowo dużo słodyczy i T-shirt z nadrukiem...

Jin: W stylu "Aliena"?

Ja: Dokładnie!

V: Lucy! Chodź zobaczyć jakie słodkie maskotki znaleźliśmy.

Kook trzymał maskotkę czarnego kota, która jednocześnie mogła być opaską natomiast Tae miał maskotkę lwa.

Ja: Jakie urocze, ale szukam czegoś innego.

Jin: To może idźcie w trójkę się porozglądać, a ja w tym czasie załatwię swoje sprawy? *puścił mi oczko*

V: Spoko. A gdzie się spotkamy?

JK: Może w tej kawiarni co tu jest za rogiem?

Jin: Mi pasuje. To do później.

JK: Na razie! Lucy, musisz mi pomóc, bo V-hyung jest do niczego.

V: No co? Moim zdaniem dla Jina-hyunga idealnym prezentem byłoby jedzenie i jakieś akcesoria dla biegaczy.

JK: Hyung, nie pogrążaj się!

Ja: Czyli prezent dla Jina... Co lubi albo jakie ma pseudonimy?

V: Lubi kolor różowy. Fanki nazywają go nawet Księżniczką.

JK: Ostatnio zyskał nowy tytuł, mianowicie "mężczyzna, który otworzył drzwi".

Ja: Różowy, księżniczka i drzwi... Może jakąś tiarę i sukienkę? Albo kigurumi różowego jednorożca?

JK: KIGURUMI TO JEST TO! DZIĘKI! Lecę szukać. Jak coś nie czekajcie na mnie.

V: Zostaliśmy sami.

Ja: Pora byśmy i my coś wymyślili dla Potworka i Sugi. Any ideas?

V: Wiesz, że nie znam angielskiego.

Ja: To chyba pora się nauczyć.

V: Jak to możliwe, że pamiętasz, jak się mówi po koreańsku i angielsku.

Ja: Nie mam pojęcia. Powiedz mi, co wiesz o naszej dwójce?

V: Mon jest naszym liderem, Bogiem Destrukcji. Lubi u dziewczyn czerwone, wysokie Converse'y. Lubi się uczyć w sumie to chciałby wrócić do szkoły. Jest bardzo mądry. Suga...

Ja: Poczekaj. Mam wenę. Może... Może by zrobić mu taki zestaw z narzędziami marki Converse? Do tego album ze zdjęciami progresu Bangtanów?

V: Prezent własnej roboty? Nie jestem w tym dobry.

Ja: Wystarczy, że kupimy odpowiednie rzeczy, a reszta już z górki.

Kupiliśmy to, co trzeba i poszliśmy do umówionej kawiarni. Jin już na nas czekał. Siedzieliśmy jeszcze chwilę, na szczęście Kook zdążył do nas dołączyć nim wyszliśmy. Wróciliśmy i udałam się z Tae do jego pokoju unikając kontaktu z Jiminem. Bawiłam się świetnie z V przy robieniu albumu. Pod wieczór, gdy już skończyliśmy, udałam się do kuchni po małe co nieco. Na szczęście nie było na horyzoncie rudzielca, za to spotkałam Suge. Zabawna sprawa... Ja unikam Jimina, a Suga mnie więc wyobraź sobie reakcję Yoongiego, gdy mnie zobaczył. Wyglądał na zestresowanego.

Ja: Suga, możemy pogadać?

Suga: Nie! Znając mnie i ciebie to wyciągniesz ze mnie wszystko. Poza tym Hosiki zabronił mi z tobą gadać.

Ja: Co ma do tego Koń?

Suga: Koniu? Czy ja o nim coś mówiłem?

Ja: Eee... Tak?

Suga: Widzisz?! Jeszcze o nic nie zdążyłaś spytać, a ja już się zdradziłem.

Ja: Suga, jedyne co chcę od ciebie wiedzieć to, co zrobiłeś sobie w rękę. I jeszcze co byś chciał dostać.

Suga: Chyba mogę ci powiedzieć... Ostatnio poginęły mi gacie i pokończyły się zeszyty do komponowania.

Ja: Aha... A coś innego... Bardziej no wiesz...

Suga: Bardzo lubię kumamona... A co do ręki to przewróciłem się mając nóż w ręku.

Ja: Wiem, że kłamiesz...

Suga: Jedyne co mogę ci powiedzieć to to, że musiałem się bronić, ale on miał nóż i tak wyszło...

Ja: Zaraz co? Napadł cię ktoś z nożem i nic nie mówisz??

Suga: Gdybym mógł powiedziałbym...

Ja: Teraz mówisz jak Jimin...

JM: Co ja?

Ja: Wal się! Wychodzę i nie prędko wrócę!

Wyszłam, ale małpiszon musiał za mną pójść.

JM: Lucy! Może teraz pogadamy?

Ja: Jasne! Może przy trzecim podejściu ci się uda cokolwiek powiedzieć na temat!

JM: Tylko zrozum, że nie wszystko mogę ci powiedzieć...

Ja: Ta, ta! Słyszałam to już z milion razy! Konkrety!

JM: To jak już wiesz, jesteś z Polski, a raczej twoi rodzice.

Ja: To jak to się stało, że słowa po polsku nie powiem, a po koreańsku czy angielsku już tak?

JM: Z tego, co mi mówiłaś, to urodziłaś się w Irlandii, a że ojciec miał wpływy w Azji, najbardziej w Korei, to uczyłaś się również tego języka.

Ja: Okej. Skoro ci to mówiłam to my się znaliśmy? Jak się poznaliśmy?

Jimin powiedział to, co mógł. Mało w tym było konkretów. Dalej nie wiem, jak się znalazłam w lesie i co w nim robiłam ani co było w liście. Innymi słowy, nic pożytecznego... Jedyne co było naprawdę ważne, co Rudy powiedział to, że ktoś mnie ściga i jestem w niebezpieczeństwie. Dużo mi to pomogło. Przynajmniej mi powiedział. Nie robiąc więcej scen, wróciliśmy i poszliśmy spać na kanapie. Jaki on jest wygodny!

____________________________________

Jej! Niedługo święta :3 Nie mogę się już doczekać. Co chcielibyście dostać od swoich biasów?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro