#9 Suga?
Z rana było bardzo zimno. Aż nie chciało się wychodzić spod ciepłej Jiminowej kołderki. Po krótkiej walce z łóżkiem schowałam się w szafie. Zaczęłam szukać jakiś ciepłych ubrań. Niestety, chłopcy byli tacy kochany, że kupili mi jedynie letnie ciuchy. Kto normalny nosi letnie ciuchy w zimie?? Jedyne co miałam z cieplejszych ubrań to bluza od nieznajomego z parku. Gdy już się w miarę ogarnęłam, zeszłam na dół. Było bardzo wcześnie. Między czwartą a piątą więc całe towarzystwo spało. Już miałam budzić Jimina, ale kiedy weszłam do salonu i ujrzałam jak oni słodko i uroczo śpią, stwierdziłam, że grzechem będzie ich obudzić. Po cichu udałam się do kuchni. Był tam Suga, robił gofry.
Suga: *szepcze* Hej młoda. Chcesz gofra?
Ja: *szepcze* Jasne. Jeśli można to poproszę trzy.
Suga: *szepcze* Co tak wcześnie wstałaś?
Ja: *szepcze* Idę odprowadzić Sashę na busa. Miałam obudzić Jimina, ale...
Suga: *szepcze* Mogę iść z tobą i Sashą. Jeśli wam to nie przeszkadza.
Ja: *szepcze* Mi na pewno nie będzie przeszkadzało. Trzeba się tylko Sashy zapytać.
Sasha: *szepcze* Zapytać o co? I czemu tak szepczecie?
Ja: *szepcze* Czy Suga może iść z nami?
Sasha: A to przypadkiem Jimin nie miał iść?
Ja: Ciii! *szepcze* Bo jeszcze ich obudzisz!
Suga: *szepcze* Lucy nie chce ich budzić, a ja nic ciekawego nie mam do roboty.
Sasha: *szepcze* Czy mi to zrobi różnicę, czy pójdę z Wiewiórką, czy z Cukrem?
Zjedliśmy gofry, włożyliśmy buty i ubraliśmy kurtki, poza mną, bo jej nie miałam i wyszliśmy. Na dworzec dotarliśmy w max 20 minut. Na autokar czekaliśmy około pięciu minut. Pożegnałam się z Sashą i zaczęliśmy z Sugą wracać.
Suga: Lucy, a może pójdziemy na boisko pograć w kosza?
Lucy: A masz piłkę? Poza tym nie umiem grać... Chyba.
Suga: O nic się nie martw, bo największa problema to ta, której nie ma. *smile*
Ja: Okej! To prowadź!
Poszliśmy na boisko koło jakieś szkoły.
Ja: Dziwne... To miejsce wygląda znajomo.
Suga: Orient!
Ja: Co?
Suga: Lucy! Skup się, bo jak tak dalej pójdzie, to dostaniesz piłką w twarz.
Ja: Wybacz. Zamyśliłam się. Może krótka przerwa?
Suga: Spoko!
Usiadł koło mnie i podał mi wodę.
Suga: Coś cię trapi?
Ja: Nie! Tylko to dziwne uczucie, kiedy jest środek tygodnia, a szkoła jest opuszczona.
Suga: Bo to jeszcze nie ta godzina. *smile* Właśnie! Wypadałoby wracać.
Gdy wracaliśmy, miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje.
Ja: Może to moja wyobraźnia?
Suga: Lucy, słuchaj. Możesz sama wrócić? Muszę coś jeszcze załatwić.
Ja: Jasne, spoko!
Suga: Dzięki! Do później!
Ja: Pa!
Na szczęście za rogiem był dorm Bangtanów. Byłam mega zmęczona. Weszłam i pierwsze co to rzuciłam się na kanapę. Usłyszałam jakiś jęk, ale się nie przejęłam. Później ktoś zaczął dźgać mnie w żebra i dmuchać w uszy, szyję. Machałam tylko ręką, by przegonić tego kogoś. Po chwili usłyszałam znajomy głos.
JM: Psst! *szepcze* Lucy! Pst!
Ja: *umierająco* Czego?
JM: Możesz się na chwilę podnieść?
Ja: Po co?
JM: Bo wbijasz mi kolana i łokcie tu i ówdzie!
Ja: He...?
Podniosłam głowę i otworzyłam oczy. Pode mną leżał Jimin.
JM: Nie przeszkadza mi to, że na mnie leżysz, ale możesz położyć się inaczej?
Zrobiłam to, o co poprosił. Wtuliłam się w niego. Przez chwilę mogłam posłuchać jego bijącego serca, potem to film mi się urwał i zasnęłam. Przez sen słyszałam urywki rozmów chłopaków.
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
JH: Jak oni słodko śpią! Tylko zdjęcia mi robić.
RM: Żadnych zdjęć! Człowiek wstał do łazienki, a ktoś zajął jego miejsce na kanapie!
JH: Ciii! Nie krzycz tak.
RM: Sorry, ale niewyspany Monster to zły Monster.
JH: Sashy już nie ma. Możesz iść do siebie...
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
V: To co? Budzimy ich?
JK: Wypadałoby. Dochodzi dwunasta.
JH: Mogę ich oblać wodą?
RM: Nie!
Jin: Zrobię coś do jedzenia. To zawsze działa.
Po chwili można było wyczuć słodki aromat w powietrzu.
Ja: Jin! Co dobrego robisz?
Jin: Jak wstaniesz, to się dowiesz!
Ja: Nie bądź wredny!
Poczułam jak ktoś [czyt. Jimin] klepie mnie po plecach. Orangutan zaczął powoli się podnosić.
JM: Okej Lucy! Pora wstawać.
Ja: Ale je nie chcę!
Jeszcze mocniej go objęłam. Czułam jak rudzielec próbuje się uwolnić z mojego uścisku, przy tym słyszałam śmiech chłopaków. Nagle podszedł Kook i zaczął mnie łaskotać. Myślałam, że go zabiję. Goniłam go, ale debil zamkną się w łazience.
Ja: Wyłaź!
JK: Nie!
Ja: Dlaczego?
JK: Bo chcesz mnie zabić!
Ja: Nieprawda! Ja tylko... MUSZĘ SKORZYSTAĆ Z ŁAZIENKI!
JK: To idź do drugiej!
Ja: A może ja wolę tą, co?
Jin: Lucy zostaw go i chodź na sernik.
Ja: Słyszałeś?! Jin-hyung zrobił sernik.
V do RM: Co ona ma z tym 'hyungiem'?
RM: *wzruszył ramionami* Nie mam zielonego pojęcia.
JK: *dalej w łazience* ZOSTAWCIE MI KAWAŁEK!
JH: SPOKO!
Ja: NIE ZGADZAM SIĘ! JEŚLI TERAZ NIE WYJDZIE, ZJEM JEGO KAWAŁEK!
JK: HYUNG! POWSTRZYMAJ JĄ!
JH: Znalazłaś klucz?
Ja: Wybacz Hobi. Poszłam z Sugą, a on potem zaproponował kosza i tak jakoś zapomniałam. Przepraszam.
JH: Nic się nie stało.
JM: Właśnie, gdzie Suga?
Ja: To jeszcze nie wrócił?
RM: Przyszłaś tylko ty i nikt poza tym.
Ja: Widocznie jeszcze nie skończył załatwiać swoich spraw.
JM: Kończ ten sernik i się ubieraj!
Ja: Nie pośpieszaj mnie! To jest ambrozja! Trza się tym delektować! Poza tym, gdzie idziemy?
JM: Po klucz J-Hopa i przy okazji pogadać.
V: My w tym czasie zrobimy losy!
Nie tracąc chwili, wzięłam ciasto w rękę i skierowałam się do wyjścia.
Jin: A kurtka?
Ja: Nie kupiliście mi.
V: Będzie trzeba to nadrobić!
JK: TRZEBA! ALE TO PÓŹNIEJ!
Ja: MÓGŁBYŚ JUŻ WYJŚĆ Z TEJ ŁAZIENKI!
JM: Ale wy się kochacie! WYCHODZIMY! NIEDŁUGO WRÓCIMY.
BTS: BAY BAY!
Było zimno w ciulów sto. W końcu mamy grudzień więc nie mogę narzekać... Chociaż nie..! Mogę, bo te głupki... Ech... ale wina leży również po mojej stronie... Trudno. Przynajmniej w bunkrze jest ciepło. Dotarliśmy do kryjówki.
Ja: Znajdźmy jak najszybciej ten klucz i wracajmy!
JM: Gdzie się tak śpieszysz? Nie podoba ci się moje towarzystwo?
Ja: Lubię cię, ale bardziej lubię twoją kołdrę. W ogóle miałeś mi coś powiedzieć.
JM: Ta~... Bo widzisz...
Coś nam nagle przerwało, a raczej KTOŚ, a dokładnie Suga. Wyglądał na rannego.
Ja: Suga! Co tu robisz? I co się stało?
Suga: To tylko draśnięcie.
JM: Nie powiedziałbym, żeby rana, głęboka rana, na pół dłoni była tylko draśnięciem!
Suga: Spójrz na to z drugiej strony. Jest to lewa ręka, więc za dużych strat nie ma.
Ja: Optymizm w tym momencie nie jest wskazany. Jimin nie macie tu jakichś bandaży lub innych opatrunków?
JM: Zaraz przyniosę!
Gdy już miałam potrzebne przedmioty, opatrzyłam Yoongieg. Jimin w tym czasie znalazł klucz.
JM: To teraz idziemy do szpitala.
Suga: Ocipiałeś! Nigdzie nie idę!
Ja: Suga, nie wiem, jak to zrobiłeś i chyba nie chcę wiedzieć, ale jeśli nic nie zrobimy, to może wdać się zakażenie i będzie gorzej!
Suga: Zawsze potrafiłaś mnie przekonać...
Ja: Jak to zawsze? Jimin?!
JM: Na mnie nie patrz! Ja nic nie wiem!
Ja: Nie udawaj Greka! Czemu mam wrażenie, że nikt z was nie jest ze mną szczery?
JM: To nie tak...
Ja: A jak? Gdyby nie to, że musimy odprowadzić Suge do lekarza dawno bym wyszła!
Suga: Jimin, ona chyba jest już gotowa.
JM: NIE JEST! NIE TERAZ! Później... ale nie teraz...
Ja: I nawet nie chcę wiedzieć!
W napiętej atmosferze poszliśmy z Sugą do lekarza. Na szczęście nie trzeba było szyć. Miał szczęście, ale teraz wiem, że nie tylko Jimin, ale i Suga wiedzą co,ś czego nie mogą albo nie chcą powiedzieć... Nie będę naciskać. Niedługo święta i chciałabym spędzić je w przyjemniej atmosferze. Kiedy wróciliśmy Suga dostał niezły opiernicz od Mona. Później, tak jak było to wcześniej ustalone, odbyło się losowanie. Trafił mi się Kook. Podszedł do mnie Hope. Dlaczego akurat on?
JH: Możemy pogadać?
Ja: Skoro musisz, to chodźmy. A właśnie to twój klucz.
JH: Ooo! Dobrze. To chodźmy do mnie.
Ja: O czym chcesz gadać?
.
.
.
Ja: Hobi?
JH: Masz! Wypij do dna.
Ja: Co to?
JH: Szklanka z wodą? W ogóle kogo masz?
Ja: Ciastka, a ty?
JH: Suge. Może chcesz się zamienić?
Ja: Jasne. Czemu nie? Pewnie nie o tym chciałeś gadać.
JH: Tu mnie masz. Chcę, żebyś zapomniała o tym, co się dzisiaj stało w bunkrze.
Ja: Skąd ty...
Nagle w głowie zaczęło mi się kręcić i zemdlałam. Kiedy otworzyłam oczy, byłam w salonie, a nad sobą widziałam wszystkich poza koniem i orangutanem.
RM: Patrzcie! Na szczęście nic jej nie jest!
Ja: Co się stało?
JK: Spadłaś ze schodów.
RM: Już myśleliśmy, że coś się stało poważne...
Jin: Tak jakby zlecenie ze schodów nie było poważne.
RM: Nie to miałem na myśl...
Suga: Nic ci nie jest?
Ja: Nie, tylko głowa mnie trochę boli. Suga, co ci się stało w rękę?
Suga: Nie pamiętasz? Przecież jeszcze szliśmy razem do lekarza.
Ja: Nie kojarzę.
Suga: Nie rozśmieszaj mnie!
Ja: Ale ja mówię poważnie! Pamiętam tylko, że poszłam z Jiminem do bunkra po klucz i wróciliśmy, a ciebie spotkaliśmy przed bramą i weszliśmy razem.
Suga: *zmieszany* Masz rację. Nie wiem, co sobie wkręciłem. *ziew* Która to już... Tak późno? Ja pójdę się już położyć! Dobranoc.
RM: Ale jest dopiero 21.
V: Czy ktoś może mi powiedzieć, co się właśnie stało?
JK: Sam nie ogarniam.
Jin: Może zrobimy tak jak Suga i pójdziemy spać?
RM: Jestem za! Wczoraj to był pikuś w porównaniu do dzisiaj.
Jin, RM: Kolorowych!
Zostałam sama z Ciastkiem i Alienem.
Ja: Mogę mieć do was prośbę?
JK: Zależy jaką.
Ja: Mam ochotę wyjść na spacer, ale trochę się boję sama wychodzić.
V: Poszedłbym, gdyby nie fakt, że rano wcześnie wstaję. Do jutra.
Ja: Do jutra. A ty Ciastek?
JK: Niech stracę, co mi tam.
Pochodziliśmy sobie po okolicy tak gdzieś z około półtorej godziny. Gdy wróciliśmy, w salonie czekał na nas Orangutan.
JM: Gdzie to się było o tak później porze?
JK: Księżniczka chciała wyjść na spacer, więc ją wyprowadziłem.
Ja: Ej! Nie traktuj mnie jak psa!
JK: Mogę iść już do siebie? Tak? Nie słyszę sprzeciwu! Do rana.
Ja: A ty co masz na swoją obronę?
JM: Co masz na myśli?
Ja: Ty być moim ojcem, że mnie kontrolujesz?
JM: *zmarszczył brwi* Jakbyś zapomniała, śpię na kanapie i po prostu byłem ciekaw, gdzie byliście.
Ja: Piękna gra słów! To miłe z twojej strony...
JM: Co? Nie! Przepraszam! Nie to miałem na myśli.
Ja: Daruj sobie! I nie myśl sobie, że nie widzę...
JM: Czego?
Ja: Twojego spisku z Koniem... Dziś możesz iść spać do swojego pokoju.
JM: A ty?
Ja: Pójdę spać do Tae. Jemu mogę przynajmniej zaufać! Branoc!
____________________________________
Przepraszam, że tak późno dodaję ten rozdział, ale w międzyczasie pisałam pracę na konkurs i takie tam.
Małą mam aktywność z waszej strony :( Ale i tak zadam to pytanie "Z kim szipujecie Lucy?".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro