#8 Patelnia
V: To Lucy jest z Polski? A gdzie to jest? I skąd to wiesz?
JK: To chyba jakieś miasto w Rosji.
RM: Nie! Polska to takie zadupie między Niemcami a Rosją. Polacy cebulacy i pijacy.
Ja: Fajnie wiedzieć, że z kraju cebuli pochodzę...
V: No dobra. To już wiem, gdzie znajduje się, a skąd to wiesz?
JM: Lucy, stań koło Sashy.
JK: Widać lekkie podobieństwo w urodzie.
V: Tylko nie mówcie, że Lucy to zaginiona siostra Sashy!
Sasha: Nie głupku!
RM: Sasha jest z Polski. Znaczy się, jej ojciec jest Polakiem, a matka Koreanką.
Sasha: Co nie zmienia faktu, że mam polskie korzenie.
V: No okej, ale mimo wszystko nie można stwierdzić, że ktoś pochodzi z danego kraju, patrząc na urodę, zwłaszcza jeśli chodzi o Europę.
Sasha: Tae, przestań robić z siebie głupka! Dla Europejczyka ciężko jest odróżnić chińczyka od innego chińczyka, nie wspominając już o innych wschodnich krajach.
JK: Sasha, hyungowi chodziło chyba o to, że w Europie ta uroda jest tak różnorodna, że ciężko jest stwierdzić, kto jest z Polski, a kto z Francji. Prawda?
V: Dokładnie!
Sasha: Przestańcie mnie wkurzać, bo ktoś dostanie patelnią!
Ja: Firmy TEFAL?
Sasha: A wiesz, że nie wiem.
Ja: Jeśli tak to walnij Jimina!
JM: Dlaczego akurat mnie??
Ja: Why not?! Wkurzasz mnie i to twoje *parodia Jimina* 'wiem o tobie dużo, ale ci ciula powiem, bo jestem wredną rudą małpą'!
JK: Nazwa zobowiązuje.
JM: I ty, Jeonkook przeciwko mnie?
JK: Sorry hyung, ale Lucy ma rację. Wiesz coś, ale milczysz. W ogóle muszę was przeprosić. Mam coś do załatwienia u siebie w pokoju.
JM: Może mam ku temu powód?!
Ja: Tylko czemu moim kosztem?! Nienawidzę cię!
JM: Znowu?
Ja: TAK! A teraz kurwa, wybaczcie! Idę się wyżyć!
RM: Kolejna oaza spokoju...
Poszłam do "swojego" pokoju. Miałam ochotę wziąć krzesło i zapoznać je z oknem, ale ktoś mi przeszkodził jak zwykle.
JK: Jak chcesz demolować czyjś pokój to idź do Jimina!
Ja: A co właśnie robię?
JK: Trzymasz moje krzesło...
Ja: Twoje? Pomyliłam pokój?
JK: A co właśnie powiedziałem?
Ja: Mogę zostać?
JK: Możesz. Tylko niczego nie psuj i nie przeszkadzaj.
W tym samym czasie w salonie.
JH: Głodny jestem!
JM: Ja też! Monster, idź do kuchni!
RM: Ale tam jest Sasha!
JH: No~ i~??
RM: ŚLEPY KURWA JESTEŚ?! ONA MA PATELNIE! BOJĘ SIĘ JEJ!
JM: Boisz się takiej małej i bezbronne.... *oberwał łyżką* AŁA!
Sasha: To było ostrzeżenie!
JM: Zwracam honor. Też jej się boję.
JH: Ja się tak łatwo nie poddam! JIN-HYUNG! ZROBISZ NALEŚNIKI?!
Jin: Chyba cię pojebało!
Sasha: Suga! V! Do nogi!
Suga, V: T-tak?
Sasha: Muszę zrobić zakupy i macie mi pomóc! Jin!
Jin: Słucham?
Sasha: Masz dopilnować, by nie weszli do kuchni podczas mojej nieobecności! Jeśli się dowiem, że któryś z was *wskazała na Mona, Hopa i Jimina* wszedł do kuchni, to czeka go szybka kastracja!
RM: Wracaj szybko skarbie.
Sasha: Nie wkurwiaj mnie!
I wyszła razem z Sugą i Tae. Pierwsze co zrobili skacowani, to rzucili się na szafkę z lekami.
RM: Kurna! Popsułem szafkę!
JM: Brawo Namjoon!
RM: Przestań mi bić brawo, tylko pomóż to naprawić!
JH: Sasha chyba przewidziała taki scenariusz.
RM: Co masz na myśli?
JH: Zabrała Suge - Złotą Rączkę!
JM: Już ci współczuję Mon.
JH: Dajcie! Postaram się to jakoś naprawić. Niczego nie widziałeś Hyung.
Jin: Nie powiem 'nie'.
JM: Teraz jak jej nie ma zrobisz nam naleśniki Hyung?
Jin: Nie wiem, czy mogę.
RM: Powiedziała, że my nie możemy, o tobie słowa nie wspomniała.
Jin: No okej. KOOK! LUCY! BĘDZIECIE JEŚĆ NALEŚNIKI?
W pokoju Kooka.
Ja: Co robisz?
JK: Próbuję pisać.
Ja: A co konkretnie?
JK: List.
Ja: I jak ci idzie?
JK: Beznadziejne, bo przez ciebie nie mogę się skupić!
Ja: Przepraszam! Już milczę.
Z nudów schowałam się pod łóżkiem. Było tam ciemno, cicho i wygodnie.
Jin: KOOK! LUCY! BĘDZIECIE JEŚĆ NALEŚNIKI?
Ja: JEŚLI BĘDZIESZ ROBIĆ, TO Z CHĘCIĄ!
JK: JASNE!
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
JK: Lucy? Dalej siedzisz pod łóżkiem?
Ja: Tak. Nawet wygodnie ci powiem.
JK: Jesteś na mnie zła?
Ja: Powiedziałabym, że na tego ORANGUTANA, KTÓRY NIE MA SWAGU jestem zła.
JM: SŁYSZAŁEM!
RM: Bo o to chodziło głupku!
Jin: PRZESTAŃCIE SIĘ KŁÓCIĆ! W OGÓLE TO MOŻECIE JUŻ ZEJŚĆ NA ŚNIADANIE.
JK: JASNE! ZARAZ ZEJDZIEMY! Lucy, wiem jak się czujesz, ale też musisz zrozumieć Jimina. Gdyby mógł, to powiedziałby ci.
Ja: Kook, postaw się też na moim miejscu!
JK: Rozumiem to wszystko.
Ja: Nie rozumiesz!
JK: Jedynie, o co cię proszę, to o cierpliwość. Kiedy będzie mógł, to na pewno ci powie. A teraz chodź, naleśniki czekają.
Zeszliśmy razem do jadalni. Jin mył patelnię, a reszta chłopaków pochłaniała naleśniki tak, jakby to był ich ostatni posiłek w życiu.
JM: Hosiki, podasz mi dżem?
RM: Jimin! You got no jams.
JH: OH MY GOD... MY HEART IS... MY HEART... OH GOD!
JK: Hahaha! Ok przestańcie, bo przyjdzie Sasha i po śniadaniu.
Reszta śniadania przebiegła w ciszy i spokoju... Dopóki Sasha nie wróciła. Wtedy znowu zaczęła krzyczeć i grozić patelnią. Koniec końców Monster oberwał i skończyło się tak, że przeleżał na kanapie cały dzień. Orangutan i koń okupowali łazienkę. Biedaki. Suga siedział u siebie i pisał nowe teksty. Kook też zamknął się u siebie. Tylko Jin i Tae byli osiągalni, bo z Sashą nie dało się normalnie rozmawiać. Cały czas chodziła z patelnią przy boku, nawet z nią spała. Stwierdziłam, że powygłupiam się razem z Jinem i Tae. Było tak super fajnie, że skończyło się wizytą w szpitalu, bo Tae wybił palca Jinowi. Pod koniec dnia miałam okazję jeszcze chwilę pogadać z chłopakami ze syndromem "dnia następnego" (kac).
JM: W końcu spokój!
JH: Zapamiętać!! Nigdy więcej nie pić z Lucy!
Ja: Co ja ci poradzę, że masz słabą głowę?
RM: Kac to jeden moich problemów...
JH: Co masz na myśli?
RM: Chce mi się, a Sasha to oaza spokoju z patelnią przy duszy.
Ja: Musisz przejść na ręczny.
JM: I to przez ponad tydzień.
JH: Właśnie jutro chyba jeździe do rodziców prawda?
RM: Tym razem na tydzień. TYDZIEŃ KURWA!
JM: Od jutra tylko i wyłącznie ręczny. Przez tydzień.
RM: Masz ku**a szczęście, że mam kaca! Nie mam ochoty z wami rozmawiać! Idę spać!
Ja: Słodkich snów potworku. Hobi! W ogóle to, czemu śpisz tutaj? Mam na myśli kanapę w salonie.
JH: Bo klucz mi wypadł wczoraj z kieszeni, kiedy byliśmy w bunkrze. A dziś umierałem z powodu kaca i nie mogłem po niego wrócić.
JM: Dodatkowo mamy szlaban więc wątpię by Sasha pozwoliła ci wyjść.
Ja: Będę mogła jutro zajść po niego jak tylko odprowadzę Sashę na busa.
JM: Jeśli będę w stanie, to pójdę z tobą. Bo koniec końców nie powiedziałem tego, co chciałem ci wtedy przekazać.
Ja: Spoko.
JH: To tym razem busem?
RM: Człowieku! Myślisz, że będę jechał z tą oazą spokoju i patelnią nad głową.
JH: Spójrz na to z innej strony. Na zbliżające się święta będziesz mógł kupić jej patelnię.
Ja: Właśnie niedługo święta! Zróbmy losowanie!
RM: Co proszę?
Ja: Każdy niech kupi coś do 50 złotych i później zróbmy losowanie prezentów. Albo zróbmy tak jak w szkołach na mikołajki!
JH: Mamy losować imię osoby, której kupimy prezent?
Ja: Dokładnie! Sorry chłopcy, ale nie mam hajsów, by kupić coś każdemu. W kieszeni znajdzie się co najwyżej pomięte 50 złotych.
RM: W sumie niegłupi pomysł. Jutro jak wrócicie, to zrobimy losowanie.
JM: A co z Sashą?
RM: Wylosuję za nią albo poczekamy, aż wróci. Mamy w sumie jeszcze 2 tygodnie.
JM: Jak wróci, to zostanie tydzień. To za mało!
Ja: W ogóle Mon, nie miałeś spać?
RM: Miałem, ale taki ciekawy temat padł, że nie mogłem się nie przyłączyć do rozmowy.
Ja: Okej. Nie wiem jak wy, ale ja już pójdę się położyć. DOBRANOC!
BTS: KOLOROWYCH!
Ten dzień był pełen wrażeń, a jutrzejszy zapowiadał się jeszcze lepiej.
____________________________________
Oj działo się. RM i Jin mają wybite palce i nie do końca wiadomo jak do tego doszło. I jeszcze ta afera z menedżerem :( Ale jest też plus zajęli 1st miejsce w Music Bank. BRAWO ONI <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro