#7 Oaza Spokoju
Ja: Czyli mamy 2 godziny dla siebie... Co chcesz robić?
JM: Muszę ci coś powiedzieć, ale nie tutaj! Tu jest za dużo świadków!
Ja: N-no okej. To chodźmy do tego bunkra. Akurat mam klucze na wierzchu.
JM: Skąd ty...
Ja: Dostałam. Gdybyś był w dormie, a nie szlajał się, gdzieś po nocach to byś wiedział...
JM: Nie pyskuj mi tu!
Ja: Dobra!
Szczerze to nie wiem, czemu jestem taka wredna i pyskata wobec Jimina. Lubię go, ale irytuje mnie fakt, że coś przede mną ukrywa.
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Doszliśmy do bunkra. Naburmuszona usiadłam na kanapie. Atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem.
Ja: To, co chciałeś mi powiedzieć?!
JM: Najpierw to się uspokój.
Ja: Przecież jestem spokojna! Nie widać?! Istna oaza spokoju!
JM: Ta... A ja to Statua Wolności.
Ja: Widać!
JM: Może dla rozluźnienia tej napiętej sytuacji wypijemy sobie po kieliszku?
Ja: To jest tu lodówka? I wódka?
JM: Wiesz, Suga to nasza złota rączka, a o alko nie pytaj.
Ja: Już go kocham!
JM: Ej! Bo będę zazdrosny.
Ja: No co? Polewaj, a nie się obijasz!
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Kilka kieliszków później...
Nie powiem, byliśmy nieźle wstawieni.
Ja: Jimin!
JM: Ta~?
Ja: Coś jest nie tak...
JM: Czemu?
Ja: Bo mnie już nie irytuje twoje towarzystwo.
JM: Dziękuję? A ty chyba masz moje spodnie.
Ja: Co? Zdaje ci się. W ogóle to która godzina? Niedługo chyba przyjdzie Hobi... A mi jeszcze nie powiedziałeś...
JH: WASSUP! Żyjecie?
Ja: I wykrakałam! GAD DEMYT!
JM: Eee... Można tak powiedzieć...
JH: Co zro...biliście...? DEBILE!! MON WAS ZABIJE, JAK SIĘ DOWIE, ŻE PILIŚCIE JEGO WÓDKĘ!
Ja: Dlatego gęba na kłódkę! A teraz chodź i wypij z nami kieliszka.
JH: Nie! Dzwonię po Mona!
JM: Z nami nie wypijesz?
Ja: Boisz się, że nie dasz rady?
JH: Ja nie dam rady?! JA? PODAJ MI FLASZKĘ!
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Kilkanaście kieliszków później...
Duuuużo tego było. Z półtora litra poszło... Faza totalna. Już widzę tego kaca.
Ja: Chłopaki.
JH, JM: Co?
Ja: Jesteście na fazie?
JH: Co masz na myśli?
Ja: Czy wy też widzicie te smerfy tańczące na suficie?
JH: Nie.
JM: Właśnie. Chodź tańczyć.
Ja: W takim stanie nie wymagaj ode mnie za wiele.
JM: Nie daj się prosić.
JH: Lucy! Lucy!
JM: Lucy!
RM: Lucy!
Ja: Okej. Okej. Tylko pomóż mi wstać... Cześć Potworek.
.
.
.
JH, JM: POTWOREK?!
RM: Tu kurwa jesteście! A my was, kurwa, szukamy po całym mieście! Szczególnie naszej uciekinierki!
Ja: Nie narzekaj. Jak widzisz, jestem cała i zdrowa.
RM: I PIJANA!
Ja: Taki tam szczegół.
RM: Ile wypiliście?
JH: Razem półtora litra.
RM: Czyli pół litra na łebka? Zgłupieliście czy jak?!
JM: Nie, nie tak. Lucy wypiła gdzieś z połowę tego...
RM: I JESZCZE STOI?
Ja: Jakby nie patrzeć to jestem najbardziej trzeźwa z tego towarzystwa... Haha!
JH: Chciałabyś!
Ja: To co? Może jeszcze jedną kolejkę?
JH: SPOKO!
JM: Dawaj Namjoon-hyung!
RM: NIE! Ja tu robię za abstynenta!
JM: No dawaj! Chyba, że się boisz?
RM: Bardziej boję się Sashy...
Ja: Ale jej tu nie ma...
JH: A czego oczy nie widzą...
JM: Tego sercu nie żal...
Ja: Nie daj się prosić!
RM: NIE! W ogóle co wy tak dokończacie po sobie zdania?!
Ja: Magia wódki sztywniaku!
RM: Trochę szacunku do lidera!
Ja: Taki z ciebie lider, że nawet kolejki z nami nie wypijesz?!
RM: KURWA! KTÓRY POLEWA?!
JH: Chyba ja.
RM: TO LEJ! WSZYSTKIM!
(╯°□°)╯︵ ┻━┻
Kilka kolejnych kieliszków...
Ja: Hobi! Przepraszam cię mój Koniu... Za wszystko zwłaszcza za to, że sprzedałam twojego konia...
JH: Ale ja nie mam i nie miałem konia...
Ja: Nie? To nawet lepiej... Kto mnie ukocha? Brakuje mi ciepła... I miłości!
JM: Chodź tu gówniarzu! *hug* Kocham cię!
Ja: Ja ciebie też!
Sasha: CO SIĘ TUTAJ, KURWA, DZIEJE?
JH: Chyba wyznają sobie miłość i się przytulają...
Sasha: NIE O TO PYTAM! GDZIE MONSTER?
JM: Pod stołem. Wypił dwa kieliszki i padł.
Ja: Jesteś na nas zła?
Sasha: NIE KURWA! JESTEM, KURWA OAZĄ SPOKOJU! MONSTER!
RM: AAA! Słucham!
Sasha: Macie góra 5 minut na pozbieranie się do pionu i powrót do dormu. Jeśli spóźnicie się choćby o minutę... Ręka, noga, mózg na ścianie...
Ja: Jest zła? Bo już zgłupiałam.
RM: Nie... To była oaza spokoju... Nie chcesz jej zobaczyć, kiedy jest zła.
JH: Ona na serio z tym powrotem?
RM: NIE KURWA, DLA JAJ! ZBIERAĆ TYŁKI! NIE CHCĘ MIEĆ PRZEZ WAS PRZESRANE!
Ja: Kto będzie miał przesrane, ten będzie miał. Haha.
Hobi i Mon biegli jak poparzeni do samochodu, a ja z Jiminem... Powiedziałabym, że ładnie, prosto do dormu szliśmy... Ale to chyba nie do końca było prosto. Wypić prawie litr wódki i iść na spacer. To dopiero doświadczenie. O dziwo byliśmy szybciej niż Sasha z chłopakami. W salonie czekała nas jeszcze większa zjebka...
Sasha: Macie zakaz zbliżania się do bunkra przez miesiąc!
RM: AL...
Sasha: Trzy miesiące?
RM: Milczę.
Sasha: I śpisz w salonie do końca tygodnia. Co do was! Hobi, za pomoc w ucieczce i przemilczenie całej sprawy, skazuję cię na miesiąc prac domowych.
JM: Haha... Ciota...
Sasha: Ty się nie śmiej! Przez miesiąc śpisz na kanapie!
JM: Dlaczego?
Sasha: Lucy nie ma gdzie spać. Macie miesiąc na załatwienie dla Lucy własnego pokoju! A ty droga panno masz wybór. Sama chciałaś pić czy cię zmu...
Lucy: Oczywiście, że mnie zmusili! Zwłaszcza Jimin! To on zaczął!
Sasha: Good choose.
JM: Ty zdrajco!
Ja: I tak wiem, że mnie kochasz.
Sasha: A teraz marsz się ogarnąć i do spania.
JH: Chyba zostawiłem klucz od pokoju w bunkrze.
Sasha: Trudno! Śpicie w trójkę na kanapie.
Trochę było mi ich szkoda. Kiedy miałam 100% pewność, że Sasha śpi, wymknęłam się do chłopaków do salonu. Początkowo chciałam spać z nim, ale po namyśle zaprosiłam ich do "siebie". Ułożyliśmy się w stosik i zasnęliśmy. Rano obudził nas dźwięk walenia w patelnię.
RM: Bosz! Kobieto, zlituj się!
JH: Kac morderca atakuje!
Ja: Ona chyba robi to specjalnie...
Sasha: Zapomniałam wczoraj wam wspomnieć, że dziś nie możecie skorzystać z kuchni.
JM: Ale tam są leki i jedzenie, i miski, i... i...
RM: Nie wysilaj się... To nic nie da.
Ja: Chociaż zrób nam śniadanie.
Sasha: Lucy, lubię cię i przymykam oko na większość twoich występków, ale w tym przypadku ci nie odpuszczę.
JH: Błagam! Zlituj się i podaj leki przeciwbólowe!
Ja: Co cię boli Hobi?
JH: Jak to co?
RM: To ty nie masz kaca?
Ja: Nie. Lekko brzuch mnie boli, ale to bardziej z głodu.
RM, JH: JAK TO?!
JM: Polacy tak już mają...
Ja: Polacy?
V: To Lucy jest z Polski? A gdzie to jest? I skąd to wiesz?
____________________________________
Wypadałoby w końcu napisać coś o przeszłości Lucy :P
Taki tam rozdział z jajem >ω<
Z dedykacją dla Wieśniaka <3 natchnęłaś mnie :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro