Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#7 Oaza Spokoju

Ja: Czyli mamy 2 godziny dla siebie... Co chcesz robić?

JM: Muszę ci coś powiedzieć, ale nie tutaj! Tu jest za dużo świadków!

Ja: N-no okej. To chodźmy do tego bunkra. Akurat mam klucze na wierzchu.

JM: Skąd ty...

Ja: Dostałam. Gdybyś był w dormie, a nie szlajał się, gdzieś po nocach to byś wiedział...

JM: Nie pyskuj mi tu!

Ja: Dobra!

Szczerze to nie wiem, czemu jestem taka wredna i pyskata wobec Jimina. Lubię go, ale irytuje mnie fakt, że coś przede mną ukrywa. 

(╯°□°)╯︵ ┻━┻

Doszliśmy do bunkra. Naburmuszona usiadłam na kanapie. Atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem.

Ja: To, co chciałeś mi powiedzieć?!

JM: Najpierw to się uspokój.

Ja: Przecież jestem spokojna! Nie widać?! Istna oaza spokoju!

JM: Ta... A ja to Statua Wolności.

Ja: Widać!

JM: Może dla rozluźnienia tej napiętej sytuacji wypijemy sobie po kieliszku?

Ja: To jest tu lodówka? I wódka?

JM: Wiesz, Suga to nasza złota rączka, a o alko nie pytaj.

Ja: Już go kocham!

JM: Ej! Bo będę zazdrosny.

Ja: No co? Polewaj, a nie się obijasz!

(╯°□°)╯︵ ┻━┻

Kilka kieliszków później...

Nie powiem, byliśmy nieźle wstawieni.

Ja: Jimin!

JM: Ta~?

Ja: Coś jest nie tak...

JM: Czemu?

Ja: Bo mnie już nie irytuje twoje towarzystwo.

JM: Dziękuję? A ty chyba masz moje spodnie.

Ja: Co? Zdaje ci się. W ogóle to która godzina? Niedługo chyba przyjdzie Hobi... A mi jeszcze nie powiedziałeś...

JH: WASSUP! Żyjecie?

Ja: I wykrakałam! GAD DEMYT!

JM: Eee... Można tak powiedzieć...

JH: Co zro...biliście...? DEBILE!! MON WAS ZABIJE, JAK SIĘ DOWIE, ŻE PILIŚCIE JEGO WÓDKĘ!

Ja: Dlatego gęba na kłódkę! A teraz chodź i wypij z nami kieliszka.

JH: Nie! Dzwonię po Mona!

JM: Z nami nie wypijesz?

Ja: Boisz się, że nie dasz rady?

JH: Ja nie dam rady?! JA? PODAJ MI FLASZKĘ!

(╯°□°)╯︵ ┻━┻

Kilkanaście kieliszków później...

Duuuużo tego było. Z półtora litra poszło... Faza totalna. Już widzę tego kaca.

Ja: Chłopaki.

JH, JM: Co?

Ja: Jesteście na fazie?

JH: Co masz na myśli?

Ja: Czy wy też widzicie te smerfy tańczące na suficie?

JH: Nie.

JM: Właśnie. Chodź tańczyć.

Ja: W takim stanie nie wymagaj ode mnie za wiele.

JM: Nie daj się prosić.

JH: Lucy! Lucy!

JM: Lucy!

RM: Lucy!

Ja: Okej. Okej. Tylko pomóż mi wstać... Cześć Potworek.
.
.
.
JH, JM: POTWOREK?!

RM: Tu kurwa jesteście! A my was, kurwa, szukamy po całym mieście! Szczególnie naszej uciekinierki!

Ja: Nie narzekaj. Jak widzisz, jestem cała i zdrowa.

RM: I PIJANA!

Ja: Taki tam szczegół.

RM: Ile wypiliście?

JH: Razem półtora litra.

RM: Czyli pół litra na łebka? Zgłupieliście czy jak?!

JM: Nie, nie tak. Lucy wypiła gdzieś z połowę tego...

RM: I JESZCZE STOI?

Ja: Jakby nie patrzeć to jestem najbardziej trzeźwa z tego towarzystwa... Haha!

JH: Chciałabyś!

Ja: To co? Może jeszcze jedną kolejkę?

JH: SPOKO!

JM: Dawaj Namjoon-hyung!

RM: NIE! Ja tu robię za abstynenta!

JM: No dawaj! Chyba, że się boisz?

RM: Bardziej boję się Sashy...

Ja: Ale jej tu nie ma...

JH: A czego oczy nie widzą...

JM: Tego sercu nie żal...

Ja: Nie daj się prosić!

RM: NIE! W ogóle co wy tak dokończacie po sobie zdania?!

Ja: Magia wódki sztywniaku!

RM: Trochę szacunku do lidera!

Ja: Taki z ciebie lider, że nawet kolejki z nami nie wypijesz?!

RM: KURWA! KTÓRY POLEWA?!

JH: Chyba ja.

RM: TO LEJ! WSZYSTKIM!

(╯°□°)╯︵ ┻━┻

Kilka kolejnych kieliszków...

Ja: Hobi! Przepraszam cię mój Koniu... Za wszystko zwłaszcza za to, że sprzedałam twojego konia...

JH: Ale ja nie mam i nie miałem konia...

Ja: Nie? To nawet lepiej... Kto mnie ukocha? Brakuje mi ciepła... I miłości!

JM: Chodź tu gówniarzu! *hug* Kocham cię!

Ja: Ja ciebie też!

Sasha: CO SIĘ TUTAJ, KURWA, DZIEJE?

JH: Chyba wyznają sobie miłość i się przytulają...

Sasha: NIE O TO PYTAM! GDZIE MONSTER?

JM: Pod stołem. Wypił dwa kieliszki i padł.

Ja: Jesteś na nas zła?

Sasha: NIE KURWA! JESTEM, KURWA OAZĄ SPOKOJU! MONSTER!

RM: AAA! Słucham!

Sasha: Macie góra 5 minut na pozbieranie się do pionu i powrót do dormu. Jeśli spóźnicie się choćby o minutę... Ręka, noga, mózg na ścianie...

Ja: Jest zła? Bo już zgłupiałam.

RM: Nie... To była oaza spokoju... Nie chcesz jej zobaczyć, kiedy jest zła.

JH: Ona na serio z tym powrotem?

RM: NIE KURWA, DLA JAJ! ZBIERAĆ TYŁKI! NIE CHCĘ MIEĆ PRZEZ WAS PRZESRANE!

Ja: Kto będzie miał przesrane, ten będzie miał. Haha.

Hobi i Mon biegli jak poparzeni do samochodu, a ja z Jiminem... Powiedziałabym, że ładnie, prosto do dormu szliśmy... Ale to chyba nie do końca było prosto. Wypić prawie litr wódki i iść na spacer. To dopiero doświadczenie. O dziwo byliśmy szybciej niż Sasha z chłopakami. W salonie czekała nas jeszcze większa zjebka...

Sasha: Macie zakaz zbliżania się do bunkra przez miesiąc!

RM: AL...

Sasha: Trzy miesiące?

RM: Milczę.

Sasha: I śpisz w salonie do końca tygodnia. Co do was! Hobi, za pomoc w ucieczce i przemilczenie całej sprawy, skazuję cię na miesiąc prac domowych.

JM: Haha... Ciota...

Sasha: Ty się nie śmiej! Przez miesiąc śpisz na kanapie!

JM: Dlaczego?

Sasha: Lucy nie ma gdzie spać. Macie miesiąc na załatwienie dla Lucy własnego pokoju! A ty droga panno masz wybór. Sama chciałaś pić czy cię zmu...

Lucy: Oczywiście, że mnie zmusili! Zwłaszcza Jimin! To on zaczął!

Sasha: Good choose.

JM: Ty zdrajco!

Ja: I tak wiem, że mnie kochasz.

Sasha: A teraz marsz się ogarnąć i do spania.

JH: Chyba zostawiłem klucz od pokoju w bunkrze.

Sasha: Trudno! Śpicie w trójkę na kanapie.

Trochę było mi ich szkoda. Kiedy miałam 100% pewność, że Sasha śpi, wymknęłam się do chłopaków do salonu. Początkowo chciałam spać z nim, ale po namyśle zaprosiłam ich do "siebie". Ułożyliśmy się w stosik i zasnęliśmy. Rano obudził nas dźwięk walenia w patelnię.

RM: Bosz! Kobieto, zlituj się!

JH: Kac morderca atakuje!

Ja: Ona chyba robi to specjalnie...

Sasha: Zapomniałam wczoraj wam wspomnieć, że dziś nie możecie skorzystać z kuchni.

JM: Ale tam są leki i jedzenie, i miski, i... i...

RM: Nie wysilaj się... To nic nie da.

Ja: Chociaż zrób nam śniadanie.

Sasha: Lucy, lubię cię i przymykam oko na większość twoich występków, ale w tym przypadku ci nie odpuszczę.

JH: Błagam! Zlituj się i podaj leki przeciwbólowe!

Ja: Co cię boli Hobi?

JH: Jak to co?

RM: To ty nie masz kaca?

Ja: Nie. Lekko brzuch mnie boli, ale to bardziej z głodu.

RM, JH: JAK TO?!

JM: Polacy tak już mają...

Ja: Polacy?

V: To Lucy jest z Polski? A gdzie to jest? I skąd to wiesz?

____________________________________

Wypadałoby w końcu napisać coś o przeszłości Lucy :P
Taki tam rozdział z jajem >ω<
Z dedykacją dla Wieśniaka <3 natchnęłaś mnie :*


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro