Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#3 Wieśniak

W nocy prawie w ogóle nie mogłam spać, bo kiedy tylko mi się przysnęło, miałam wrażenie, że się topię... A w tle krzyk tej kobiety. Wyszłam z namiotu, by się trochę przewietrzyć. Usiadłam przy ognisku i wpatrywałam się w niedopałki. Wzięłam patyk i zaczęłam grzebać w palenisku w nadziei, że uda mi się wywołać ogień. Poczułam cudzą rękę na ramieniu. To był Tae.

V: Nie możesz spać, co?

Ja: Aż tak hałasuję? Przepraszam.

V: Nie masz za co. Słyszałem od Jeongiego... Że ty... Jakie to uczucie?

Ja: Dziwne. Nie mogę przestać o tym myśleć. To tak jakby ktoś zabrał ci cząstkę siebie.

Zabawa patykiem poskutkowała. Z paleniska zaczął tlić się ogień, V dołożył ze dwa pieńki.

Ja: Jakby tego było mało... Ehh... Never mind...

V: Hej! Żadne "never mind". Co cię trapi?

Ja: Nie chcę cię obciążać moimi problemami.

V: Lucy, musisz zapamiętać jedno, jeśli chodzi o mnie! Mianowicie jestem jak barman, dobry rozmówca, jeszcze lepszy słuchacz. Na mnie można liczyć zawsze w takich sprawach.

Ja: Tae... Mogę cię przytulić?

Nim usłyszałam odpowiedź, znalazłam się w jego ramionach. To było miłe i przyjemne. Odgłos bijącego serca był taki uspokajający. Zaczęłam odpływać do krainy Morfeusza.

V: Zawsze!

(╯°□°)╯︵ ┻━┻

Gdy się obudziłam, byliśmy w drodze powrotnej do Seulu. Oczywiście dalej byłam wtulona w Taehyunga.

JK: Ej ludzie! Patrzcie! Nasza księżniczka w końcu się obudziła.

V: Jak się spało?

Czułam, jak moja twarz powoli robi się czerwona więc nałożyłam koszulkę na nos, dodatkowo zasłaniając ją ręką.

JH: Patrzcie, jak ona uroczo wygląda! Jakbym widział swoją sis!

Jin: Hosiki skup się na jednym! Jak przegapię zjazd, to będzie twoja wina.

Ja: Myślałam, że kierowca zna dobrze drogę powrotną.

JH: Bo zna, ale musimy coś jeszcze załatwić, zanim wrócimy.

Ja: A dokładnie?

JK: Jedziemy cię sprzedać.

Ja: Haha bardzo śmieszne. Uśmiałam się po sam pas jak norka.

Suga: Ciekawie czy dalej będziesz taka odważna, kiedy oddamy cię w ręce mafii...

V: Przestańcie! Yoongi-hyung, jeszcze wczoraj tak dobrze się dogadywaliście obrażając Hopa-hyunga. Bez obrazy Hyung.

Suga: Przecież wiesz, że lubię się droczyć i podpuszczać innych. Poza tym to Kook zaczął.

JH: Ogarnijcie się! Normalnie gorzej niż dzieci w przedszkolu..

Ja: To dowiem się gdzie lub po co jedziemy?

Jin: Mon poprosił, żebyśmy po drodze zgarnęli jego dziewczynę od rodziców.

JH: To ten zjazd. Skręcaj.

Wjechaliśmy na posesję rodziców dziewczyny lidera. Fajny, swojski klimat. Mają dużo zwierzątek: krowy, świnie, kury i... KONIE! Chłopcy to się ze mnie śmiali, że jestem jakimś magnesem na zwierzęta, bo ledwo wyszłam z auta, a wokół mnie zbiegły się wszystkie psy z posesji. Mieliśmy chwilę, więc pozwolili mi na integrację ze zwierzętami. Oczywiście pierwsze co, to poleciałam przywitać się z koniem, który stał samotnie na uboczu. Na horyzoncie pojawiła się Sasha, dziewczyna Namjoona. W błyskawicznym tempie podeszła do mnie, była bardzo zdziwiona.

Sasha: Jak to możliwe, że Siwek nie uciekł?

Ja: Co masz na myśli?

Sasha: To, że ten koń nie należy do towarzyskich i nie przepada za obcymi.

Ja: Mnie jakoś polubił jak zresztą inne zwierzęta w okolicy. *smile* W ogóle to Lucy jestem.

Sasha: Lucy? Ładne imię. Sasha. To~, który jest twój?

Ja: Proszę?

Sasha: Na fankę to mi nie wyglądasz. A pierwszej lepszej nie wzięliby ze sobą.

Ja: Wieeesz... To długa i skomplikowana historia.

Jakiś czas później... Byliśmy z powrotem w trasie. Wraz z Sashą zacieśniałyśmy więzi.

Sasha: Hahaha! To jeszcze nic! Poczekaj, aż poznasz Monstera. Ten to ma szczęście. Mój słodki Bóg Destrukcji.

Ja: Każdy Bóg natrafi kiedyś na swojego wieśniaka.

*heheszki*

Sasha: Wieśniak... Jak ty to uroczo wymawiasz!

Złapała nas głupawka. Śmiałyśmy się ze wszystkiego. Szczególnie z motywu, że Sasha jest wieśniakiem, a ja włóczykijem. Chłopakom również udzielił się nastrój i całą szóstką prowadziliśmy wesoły autobus. Po długiej i przyjemnej podróży dojechaliśmy do stolicy. Ogromne miasto, aż dech zapiera. Suga z Tae obiecali mi, że mnie jutro oprowadzą po mieście. Zanim wróciliśmy do dormu, chłopcy musieli zameldować się w wytwórni. Wraz z Sashą zaczęłyśmy zwiedzać budynek, a dokładniej szukać Mona. Znalazła go, był z jakimś rudzielcem, który krzywo na mnie patrzył.

Sasha: MONSTER! Jak ja za tobą tęskniłam! W ogóle to się poznajcie. Mon, Jimin to jest...

JM: Co ty tutaj robisz...?!

Ja: To my się znamy?

____________________________________

Jakoś się nie popisałam w tym rozdziale.

Mój kochany wieśniaku! Nie mogło cię tu zabraknąć ;) Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz i takie tam :P

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro