Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#13 Spotkanie po latach

Urzędowałam do późna. Będąc w swoim pokoju siedziałam na parapecie i wpatrywałam się w piękny księżyc. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi.

Ja: Proszę!

Suga: Cześć. Nie przeszkadzam?

Ja: Nie! Wejdź, usiądź. What's matter?

Suga: A tak se przyszedłem posiedzieć, pogadać.

Ja: Miałeś mi pokazać filmik z Hopem.

Suga: Faktycznie! Chodź tu bliżej!

Przysunęłam się jak najbliżej, a i tak dla niego było "za daleko". Skończyło się tak, że wylądowałam w jego ramionach. W trakcie oglądania kątem oka dostrzegłam ruch z oknem.

Ja: Suga widzisz to?

Suga: Co mam widzieć?

Ja: Te dwie czarne sylwetki pod naszą bramą.

Suga: Ej! Przypadkiem nie jest to Jungkook z jakąś dziewczyną?!

Ja: Idziemy go przyłapać i narobić mu siary?

Suga: Dawaj!

Zbiegliśmy po cichaczu na dół. Pozostali domownicy byli w swoich pokojach więc można powiedzieć, że salon należy do nas.

JungKook pov.

Pożegnałem się i udałem w kierunku drzwi. W środku było ciemno więc mogłem odetchnąć z ulgą, że nikt się nie dowie o moim wyjściu. Zacząłem się rozbierać kiedy nagle zapaliła się lampa w salonie, a do moich uszu dotarł dźwięk obracającego się fotela.

JK: *szept* Halo?

Suga: No, no, no...

Ja: Gdzie to się nasze dziecko szlajało?

JK: Wolno mi. Jestem pełnoletni.

Suga: Nie tym tonem do matki młody człowieku!

Ja: A teraz powiedz nam kim była ta DZIEWCZYNA?!

JK: Ciszej zanim reszta usłyszy...

Nim się obejrzeliśmy wszyscy byli w salonie.

RM: Czy ja dobrze słyszałem?

JH: Nasz maknae ma dziewczynę?

JM: To nie fair!

V: Właśnie!

Jin: O co wam chodzi?

JM, V: O nic...

Usiedli na kanapie obrażeni. Reszta dalej męczyła najmłodszego pytaniami.

JK: JEŚLI DACIE DOJŚĆ MI DO SŁOWA TO WSZYSTKO WAM POWIEM!

Grzecznie usiedliśmy po turecku w kółeczku i wpatrywaliśmy się w niego z uwagą.

JK: To tak, mam dziewczynę...

JH: *podniósł rękę* Mam pytanie!

JK: *zażenowany* Słucham.

JH: Długo już jesteście ze sobą?

JK: Nie dłużej jak znam Lucy.

RM: Przedstawisz nam ją?

JK: Jeśli tak wam bardzo na tym zależy, to mogę ją jutro przyprowadzić...

Ja: Jak się nazywa?

JK: Elisabeth, ale woli by mówić na nią Eli. Pochodzi z Japonii, a do Korei przyleciała studiować. To tak w skrócie...

Chłopcy męczyli młodego, a ja w tym czasie dosiadłam się do fosiastych.

Ja: Co się stało? Czemu tak posmutnieliście?

V: No bo... Niedługo moje 21*. urodziny, a ja dalej jestem singlem...

Ja: To nie jest powód do smutku! Spójrz na Jina-hyunga, ma 23 lata i dalej jest sam.

Jin: Uznam to za komplement.

Ja: Cichaj tam! No już Tae, uśmiechnij się!

V: Chodź tu!

Złapał mnie i zaczął mnie czochrać i łaskotać. Jimin próbował się nie śmiać, ale przeprowadziliśmy zgrany atak z Alienem na niego. Później dołączyła do nas reszta i przerodziło się to w jedną wielką bitwę na poduszki. W końcu przyszła Sasha i zaczęła ganiać nas do łóżek.

(╯°□°)╯︵ ┻━┻

Miałam problemy ze snem... ZNOWU! Podniosłam się z łóżka i rozejrzałam po ciemnym pokoju. W pewnym momencie dostrzegłam ruch. Wyciągnęłam telefon, włączyłam latarkę i poświeciłam w miejsce, w którym dostrzegłam owe zjawisko. To było krzesło obrotowe... Nagle za sobą mogłam usłyszeć szepty. Zimny pot mnie przeleciał. Szybko się obróciłam, ale niczego tam nie było. Dźwięki ucichły. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam do poprzedniej pozycji. Przede mną znajdowała się czarna plama**, która po chwili ruszyła w moją stronę.

Gwałtownie wstałam z łóżka. To był sen. Po kilku sekundach zauważyłam, że pokój wypełniony jest wodą. Poziom cieczy z każdą chwilą wzrastał. Ruszyłam w stronę drzwi, ani drgną. Następne były okna. Też nic, nawet nie dało się zbić szyb. W końcu całe pomieszczenie było pod wodą, a mi brakowało powietrza.

Ponownie nerwowo się poderwałam z łóżka, tylko tym razem towarzyszyły mi trudności z oddychaniem. Kiedy się uspokoiłam ktoś albo raczej coś złapało mnie za rękę. To "coś" nie miało jakiejkolwiek postury. Wyglądało jak małe, latające światełko. Co jakiś czas do moich uszu docierał głos małej dziewczynki, który wszeptywał 'cam closer'. Po chwili światełko "stało" koło drzwi. Wyglądało tak jakby wskazywało mi drogę. Nic nie myśląc poszłam w jej kierunku. Z każdym krokiem coraz bardziej korytarz nie przypominał tego, który znam z dormu chłopców. Schodząc ze schodów dostrzegłam znajome pomieszczenie, a konkretnie wnętrze ButterflyClub. Tym razem wyglądało trochę inaczej, na bardziej zadbane. Światełko zatrzymało się nad kasą fiskalną. Podeszłam bliżej, istota się rozmyła pozostawiając po sobie notkę na blacie:
"DON'T TRUST ANYONE!"

Ponownie gdy otworzyłam oczy byłam w swoim pokoju. Tym razem dla pewności, że nie śpię uszczypnęłam się...

Ja: AŁA! Tak, to nie sen.

Za bardzo się bałam by iść spać... Sama... W ciemnym pokoju na poddaszu... Chwyciłam pod pachę Kita, moją maskotkę i zeszłam na dół. Weszłam do pierwszego lepszego pokoju. Podeszłam do łóżka. To był chyba pokój najstarszego z chłopaków.

Ja: Hyung? Nie śpisz?
.
.
.
Ja: Hyung! *zaczęła go szturchać*

Jin: Co jest?

Ja: Hyung miałam koszmary i nie mogę teraz zasnąć...

Jin: Biedactwo. Właź pod kołdrę!

Odkrył się bym mogła wejść pod kołdrę i ułożyć wygodnie obok niego. Schowałam twarz w jego ramionach. On natomiast złapał mnie za brodę, lekko uniósł twarz i pocałował w czoło.

Jin: To powinno odstraszyć koszmary. *smile* Śpi dobrze.

Ja: Dobranoc.

Rano było dość głośno. Może dlatego, że Ciastek przyprowadził swoją dziewczynę. Byłam na tyle zmęczona, że nie miałam zamiaru ruszyć się z łóżka gdyby nie hyung.

Ja: Tak mi się nie chce. To łóżko mnie kocha.

Jin: Wybacz, ale muszę ci przerwać romans z moim łóżkiem.

Wziął mnie na ręce i zniósł do salonu. Ledwo zeszliśmy ze schodów kiedy ktoś zaczął piszczeć.

Eli: OMO! ALOIIIZ! TO TY!

Wszyscy zrobili tępe miny.

Eli: Nie poznajesz mnie? To ja!

V: Wybacz, ale do kogo mówisz?

Eli: Do Aloiza... A no tak przepraszam... Chodziło mi o Lucy!

Ja: O mnie?

Eli: Tak! Nie pamiętasz już swojego pikachu?

Ja: Wybacz ale nie.

Kook zaczął jej coś szeptać na ucho.

Eli: Serio?! Jejciu przepraszam... Teraz mi trochę głupio.

JK: Nie twoja wina.
.
.
.
V: WAIT! Muszę to sobie poukładać! Lucy ma rodziców polskiego pochodzenia, ale wychowała się w Irlandii...

JM: Yep!

Suga: Jej rodzice, a dokładniej ojciec często jeździł do Korei. Stąd zna koreański...

Ja: Na to wychodzi.

JH: Ty Eli natomiast jesteś z Japonii i przyjechałaś tu się uczyć.

Eli: Ta!

RM: Jak do ku** nędzy się poznałyście?

Eli: To długa i skomplikowana historia...

Ja: Z chęcią posłucham!

Eli: Dowiesz się w swoim czasie.

Sasha, Mon, Kook i Eli zaczęli dyskutować między sobą o "związkach". Jin poszedł nagrywać "EatJin". Suga, Hobi i Park udali się na siłkę. Tylko ja i Alien nie mieliśmy nic ciekawego do roboty.

V: Lucy?

Ja: Hym?

V: Może chcesz gdzie ze mną wyjść?

Ja: Jasne! Byle jak najdalej od gołąbków.

Śniegu już prawie w ogóle nie było, a temperatura była powyżej zera.

Ja: To gdzie idziemy?

V: Pokażę ci coś czego nigdy nie widziałaś!

Ja: Serio Tae... Serio?!

V: Oj nie marudź już i chodź.

Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić tylko jemu znanym kierunku. Miło było widzieć uśmiechniętego Taetae. Z bananem mu do twarzy. W końcu dotarliśmy do celu.

V: TAAA DAAA!

Ja: Gdzie jesteśmy?

V: Zabrałem cię w MAGICZNE miejsce...

Ja: A jednorożce też będą?

V: Widzę, że się wczułaś. To dobrze!

V szedł przodem. Szliśmy jakąś boczną alejką. Na jej końcu znajdowało się wejście na zaplecze do "MAGICZNEJ KRAINY". Dosłownie! Weszliśmy do środka, a moim oczom ukazał się bajeczny widok. Wszędzie były tęczę, żelki, cukierki, czekolada i inne słodkości. Krajobraz rodem Charlie i Fabryka Czekolady.

V: Dam se głowę uciąć, że nigdy czegoś takiego nie widziałaś.

Ja: Przez ciebie będę gruba!

*heheszki*

Było dużo atrakcji. Od robienia własnej czekolady po dmuchane zamki i trampoliny. Poczułam się jak dziecko. W czasie drogi powrotnej natknęliśmy się na Jimina.

JM: Nie mówcie mi ,że wy również...

Ja: Zazdrosny?

JM: Nie... Ja tylko...

V: Wiesz, że jesteś cały czerwony?

JM: Zamknij się!

Wróciliśmy w ciszy. Po powrocie V został odesłany, a raczej wyrzucony i zabunkrowany do mojego pokoju. A dlaczego mojego?! Bo był najdalej...

RM: To jak to jutro robimy?

JH: Weźmiemy mu zawiążemy oczy jak będzie spać...

Sasha: I przy okazji zakneblujmy go!

JM: Dobre Sasha!

Sasha: Dziękuję.

RM: Ludzie na serio pytam!

Suga: Zrobimy tak jak mówi Hope. Zasłoni się mu oczy i wrzucimy do samochodu...

JK: Mogę iść już spać?

RM: A idź! Nie potrzebny nam tu jesteś.

Ja: MON! RELAX! Przeżywasz to jak mrówka okres.

RM: Sorry, ale zależy mi by to wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Sasha: Też idź lepiej się położyć. My tu omówimy resztę.

Skończyło się tak, że zrobimy "porwanie" Aliena. Nie mogę się doczekać rana. Poszłam do siebie. Było dość cicho... Dlatego, że Tae już spał. Delikatne położyłam się obok niego.

____________________________________

*w Korei inaczej liczą wiek.
** ludzie cienie atakują (xD).
#Happy'V'irthday

BOSZ! ALE JA MAM OPÓŹNIENIA... What ever... Mam nadzieję, że się podobało. Powoli pracuję nad drugą częścią... I ten tego... Do napisania! :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro