Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#12 Święta

Coraz bliżej święta, coraz bliżej. Przygotowania idą pełną parą. Jungkook razem z Jinem zajęli się kuchnią. J-Hors, Alien i Chimchim zmuszeni zostali do ozdabiania choinki i dekorowania domu. Reszta ekipy się obijała.

Ja: Jutro Wigilia, a nie ma śniegu.

Suga: Czuję twój ból.

RM: Może pojedziemy w góry?

Sasha: Niby kiedy?

RM: Po Wigilii?

V: Na dwa dni!

Sasha: Zajmij się choinką, a nie podsłuchujesz!

V: Przepraszam.

Ja: Tae, lepiej uważaj, bo patelnia pójdzie w ruch.

*heheszki*

Kiedy Jin i Kook skończyli, Sasha i ja zabrałyśmy się za robienie pierników. Cukier z Potworkiem zajęli się sprzątaniem. Po dwóch godzinach pieczenia przyszedł V i Park. Pomogli nam w ozdabianiu pierników. Oczywiście rudzielec smarował wszystko dżemem i mamrotał pod nosem.

JM: I got no jams? I? NO! I got YES jams!

Ja: Jimin, calm down. Ja to wiem, ty to wiesz i oni to wiedzą.

V: Patrzcie! Zrobiłem Grinch'a.

Dekorowanie minęło szybko i przyjemnie. Pod koniec dnia pograliśmy w planszówki. Później poszliśmy spać.

   (╯°□°)╯︵ ┻━┻    

Rano zostało nam przygotować stół i odgrzać jedzenie. Wszyscy ładnie się ubraliśmy i zasiedliśmy do kolacji, kiedy tylko na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka. Gdy skończyliśmy jeść, przyszedł czas na prezenty. Stwierdziliśmy, że trzeba zasłużyć na prezent i trzeba będzie się "podlizać" swojemu Mikołajowi. Na pierwszy ogień poszedł prezent od najmłodszego z chłopaków. Śmiesznie to wyglądało jak Hyung łasi się do maknae. Jego prezentem był różowy ocieplacz na uszy z rogami. Następne była paczka od Jina dla V. On dostał zieloną bluzę kosmity. V robił dla Mona. Mon dla Sashy, a Sasha dla mnie. Dostałam przeuroczego szkieleto-kota, którego nazwałam Kit. Moja paczka dla Sugi zawierała gacie i koszulkę z kumamonem. Jimin otrzymał od Sugi dużą figurkę, sorry OGROMNĄ, słoika dżemu z napisem "Jimin, You always got yes JAMS". Małpiszon z wrażenia rzucił się na Yongiego. Później była paczka dla Konia od Orangutana. Koniu, jak to Koniu dostał konia, a raczej maskę konia i kubek z napisem "I'm J-Horse". Na końcu był upominek dla Ciastka, a co on mógł dostać? TIMBERLAND'Y! Po wszystkim chcieliśmy iść spać, kiedy nagle za oknem zaczął padać śnieg. Normalnie cud świąteczny! Z tej okazji wyszliśmy na spacer. Po powrocie Monster zaproponował alkohol. Hobi z Jiminem pierwsi zmyli się z horyzontu. Chociaż i tak później przyszli i siedzieli z nami.

  (╯°□°)╯︵ ┻━┻

Pierwszy dzień świąt. Poranek był jednym wielkim spontanem. Zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy w góry. Co prawda spadł śnieg, ale było go za mało dla naszej pociechy. Gdy dojechaliśmy na miejsce, podzieliliśmy się na grupki. Oczywiście Mon z Sashą, Jin z Sugą, Hope i Kook. Na mnie przypadli Alien i Orangutan. Z chłopakami poszliśmy najpierw na snowboard, potem na coś ciepłego do picia, a na koniec zaliczyliśmy basen. Wieczorem nie mogłam spać przez pełnię, więc wyszłam się przejść, ale, jak żeby nie inaczej, ktoś musiał mnie śledzić. Nie kto inny jak rudzielec. Pogadaliśmy, porzucaliśmy śnieżkami, nawet bałwana ulepiliśmy. Później złapała nas głupawka i zaczęliśmy tarzać się w śniegu. W pewnym momencie Jimin leżał na mnie, patrzył mi głęboko w oczy, już miało do czegoś dojść, a konkretnie do pocałunku, ale jakiś idiota, to chyba był Suga, zaczął do nas krzyczeć przez okno, że jesteśmy za głośno i w ogóle. Zmieszani wróciliśmy do pokojów. Dalej nie mogłam zasnąć, pochłonięta myślami o tym, do czego mogło dojść między Chimchimem a mną.

   (╯°□°)╯︵ ┻━┻    

Pobudka o poranku. Myślałam, że kogoś zabiję i zjem jego mózg. Wyglądałam jak zombie, cóż nie tylko ja. Najwyraźniej Jimina męczyły te same myśli co mnie. Powrót do dormu odbył się w ciszy i spokoju. Po drodze musieliśmy zawieść lidera do wytwórni. Sasha stwierdziła, że nie chce siedzieć w domu, więc poszłyśmy na miasto. Poprosiłam ją, żebyśmy zaszły w jedno miejsce, mianowicie do tego klubu. Jak wcześniej zauważyłam, budynek był zniszczony i wyglądał na opuszczony. Mimo wszystko drzwi były otwarte. W środku panowała dziwna i napięta atmosfera. Pomijając dużą ilość kurzu i pajęczyn, na półkach znajdowały się słoiki z bardzo dziwną i niezidentyfikowaną zawartością. Nie chciałam w to wciągać Sashy więc zaprzestałam explor i wróciłyśmy do szlajania się po mieście. W domu byłyśmy późno, bardzo późno. Już Monster chciał na nas krzyczeć, kiedy Sasha poszła do kuchni po patelnie. Od razu zamilkł.

____________________________________

Taki krótszy rozdział, bo nie mam weny. Poza tym niedługo koniec pierwszej części tej opowieści. Druga część powinna być krótsza... Znienawidzicie mnie za zakończenie... *STOP SPOILER!*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro