Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział X

W szkole

Kiedy gadałam z Nat pod salą, w pewnej chwili poczułam, że ktoś obejmuje mnie w pasie. Odwróciłam się i zobaczyłam Brada.

- Czy to znaczyć, że jesteśmy oficjalnie parą? - spytałam z delikatnym uśmiechem.

Brad popatrzył na mnie chwilę, ale nie odpowiedział, po prostu pocałował mnie w czoło.

- Zgadnij. - zachichotałam na jego słowa.

- Jesteście uroczy - usłyszałam głos przyjaciółki, a chłopak się roześmiał.

- To do mnie nie podobne - odpowiedział.

- To czemu tak jest? - spytałam, a on nachylił się nad moim uchem.

- Ktoś tak na mnie działa.

Chciałam odpowiedzieć, ale zadzwonił dzwonek.

Po lekcjach

- Hej, Mia. Kończysz już? - spytała Nat.

- Tak, a co?

- To wracasz ze mną - mówiąc to złapała mnie pod ramię.

- Okej - zachichotałam, ale sobie przypomniałam,że miałam umówić się z Bradem - Czekaj, zaraz wracam.

- Okej.

Zobaczyłam Brada wychodzącego ze szkoły. Kiedy mnie zobaczył uśmiechnął się i ruszył w moim kierunku.

- Miałam iść do domu, ale nie ustaliliśmy jeszcze godziny spotkania.

- A, tak. O której możesz?

- Obojętnie.

- Siedemnasta? W parku?

- Okej, mi pasuje. To cześć? - pożegnałam się.

- Pa - odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Mimowolnie się uśmiechnęłam.

Brad poszedł do Nico i Patrica, a ja wróciłam do Nataszy.

- Idziemy?

Przed spotkaniem

Została jakaś godzina do spotkania, więc umyłam włosy i wysuszyłam je. Później wybrałam granatową sukienkę, prawie do kolan, w kwiatki. Na stopy wsunęłam niskie, granatowe trampki, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Następnie zrobiłam lekki makijaż i ruszyłam do auta.

W parku byłam przed 17. Czekałam na Brada 20 minut, ale nie przyszedł. Wybrałam numer i miałam zadzwonić, ale zadzwonił nieznany.

- Tak?

- Mia? Jestem mamą Brada.

- Czy coś się stało?

- Brad zaraz wróci ze szpitala. Mogłabyś przyjechać?

- Zaraz będę.

Szybko wsiadłam do auta i pojechałam do domu chłopaka.

Usiadłam w salonie z herbatą, którą zaproponowała mi jego mama. Niedługo później usłyszałam, że ktoś wychodzi do domu.

Szybko ruszyłam do wiatrołapu, gdzie zastałam chłopaka. Poczułam ulgę, że nim mu nie jest, bo jak się okazało, był  po napadzie. Rzuciłam mu się na szyję, ale nie zareagował. Odsunęłam się od chłopaka i spojrzałam na niego.

- O co chodzi? - spytałam łagodnie - Wszystko okej?

- Tak... - odpowiedział ze spuszczonym wzrokiem.

- Widzę jakieś "ale", o co chodzi Brad?

- Kim ty jesteś? - zapytał cicho, a ja myślałam, że się przesłyszałam.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro