Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20.Uciekłem z lekcji.

Wróciłem na górę do swojego pokoju. Zacząłem chodzić w tą i z powrotem. Ręce trzęsły mi się strasznie, a w jednej z nich ściskałem telefon.

Minęło dziesięć minut od wysłania smsa, a Newt milczał.

Mogłem mu tego nie pisać.

Nie wiedziałem co robić. Nadzieja na odpowiedź, gasła z każdą następną, upływającą minutą.

Trzęsąc się ze strachu, wybrałem numer do Jacksona.

Jackson: Hej! Co tam?

Złapałem głęboki oddech i przymknąłem oczy.

- Nie wiem co robić. - wyjąkałem bezradnie - Napisałem Newtowi, że chyba go kocham, ale on milczy. Niepotrzebnie mu to pisałem. Powinienem poczekać na odpowiedni moment i...- przerwał mi głos Jacksona w słuchawce.

Jackson: Spokojnie, okej? Przecież nie pierwszy raz mu powiedziałeś, że go kochasz skoro byliście ze sobą wcześniej. Może nie może odpisać, albo jeszcze tego nie przeczytał. Nie martw się na zapas.

Jego słowa dodały mi otuchy.

- Masz rację. Przepraszam, że zawracam ci głowę. - wyszeptałem.

Jackson: Zawsze możesz się do mnie zwrócić z każdym problemem. Ja będę tak robił.

Zaśmiałem się cicho. Nagle usłyszałem trzaśnięcie drzwiami. Spojrzałem na zegarek przy łóżku. 2:30 pm.

- Mama wróciła. Muszę kończyć. - powiedziałem do telefonu.

Jackson: Okej. Trzymaj się i pamiętaj, będzie dobrze.

- Dzięki. Narazie. - z uśmiechem rozłączyłem połączenie.

Jackson ma rację. Nie ma co się martwić.

Ruszyłem w dół po schodach.

Nie ma co się martwić.

Powtarzałem sobie to w myślach. Ustałem na korytarzu i chciałem już powiedzieć "Hej, mamo", ale słowa uwięzły mi w gardle gdy zobaczyłem ziajanego blondyna.

- C-co tu robisz? - zająkałem się z szoku.

- Uciekłem z lekcji. - wyjaśnił, oddychając ciężko.

Czy on tu biegł? Powaliło go?

- Uciekłeś? - niedowierzałem.

- Gdy odczytałem twoją wiadomość, zerwałem się z miejsca i wybiegłem z klasy, czyli tak, uciekłem. - stwierdził.

Na jego twarzy błąkał się cień uśmiechu. Zaczęliśmy mierzyć się wzrokiem nawzajem.

- Będziesz miał kłopoty. - oznajmiłem.

Powietrze wokół jakby zgęstniało. Całe moje ciało krzyczało abym do niego podszedł.

- Nieważne. - powiedział, po czym pokonał dzielącą nas odległość i wpił się w moje usta.

Natychmiast zamknąłem go w swoich objęciach i przybliżyłem maksymalnie do siebie. Ciepło napłynęło do mnie z każdej strony. Miałem ochotę pogłębić pocałunek i właśnie tak zrobiłem gdy poczułem jak ręce Newtiego suną w górę po moich plecach pod bluzką.

Wsunąłem mu język do ust, szukając jego własnego. Newtie cicho zajęczał, co rozpaliło mnie jeszcze bardziej. Nie panowałem nad tym. Moje dłonie zjechały na jego biodra. Newtie popchnął mnie do tyłu, więc po omacku zacząłem się cofać, nadal żarliwie go całując i nie zmniejszając odległości między nami nawet o milimetr.

Nagle zatrzymałem się, czując przeszkodę za mną. Newt oderwał się od moich ust na co jęknąłem z niezadowoleniem. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się, po czym przytulił mnie, jednocześnie popychając w tył. Straciłem równowagę i opadłem z nim na miękką kanapę w salonie. Zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek, jego usta ponownie odnalazły moje.

Jedną rękę położył na mojej twarzy, a drugą opierał się o mój tors. Tym razem to Newtie pogłębił pocałunek, przez co potraciłem zmysły. Zamruczałem w jego usta, wkładając swoje dłonie pod koszulkę blondyna. Zacząłem od bioder i sunąłem nimi wyżej po jego bokach. Miał taką delikatną skórę. Nagle zapragnąłem jej posmakować. Oderwałem się od jego warg, po czym przyssałem mu się do szyi. Usłyszałem cichy jęk Newtiego. To była muzyka dla moich uszu. Przygryzłem skórę w miejscu łączenia szyi z ramieniem. Poczułem jak ręka Newta, którą trzymał na mojej klatce, zjeżdża w dół, zbliżając się do granicy moich spodni. Zadrżałem na całym ciele, ale nie przerwałem delikatnych skubnięć jego skóry. Chciałem tego. Chciałem poczuć tam jego rękę. Chciałem poznać całe jego ciało. Chciałem jego.

- Thomas?! Wróciłam! - usłyszałem głos mamy z korytarza i to podziałało na mnie jak kubeł zimnej wody i chyba na Newta też, bo oderwał się ode mnie, spadając z kanapy.

Mama weszła do salonu i patrzyła ze zdziwieniem to na mnie, leżącego na kanapie, to na Newta, leżącego...obok kanapy.

- Mam trzy pytania. - zaczęła mama - Po pierwsze. Czemu Newt nie jest jeszcze w szkole? Po drugie, mieliście iść na komisariat, więc czemu was tam jeszcze nie ma i po trzecie, najważniejsze. - jej twarz rozświetlił lekki uśmiech - Możecie się przenieść ze swoimi czułościami na górę? Chcę obejrzeć swój serial. - oznajmiła wesoło.

Poczułem jak płonę rumieńcem. Newtie wstał z podłogi z szerokim uśmiechem.

- Po pierwsze, miałem skrócone lekcję, po drugie, tak, zaraz tam idziemy i po trzecie, jasne, czemu nie? - odpowiedział na pytania mamy, po czym wyciągnął do mnie rękę.

Złapałem ją i podniosłem się z kanapy. Mama pokręciła głową, śmiejąc się serdecznie gdy Newtie pociągnął mnie w stronę schodów na górę.

- Zbierajmy się na ten komisariat zanim twoja mama nas zabije. - powiedział, zatrzymując się przy stopniach, ale nie wszedł na nie - Pójdę do domu się przebrać i zaraz wrócę. - dodał, po czym pochylił się do przodu i krótko pocałował mnie w usta - Mówiłem, że nas ponosi. - wyszeptał cicho.

Uśmiechnąłem się na jego słowa. Uświadomiłem sobie, że bardzo lubię gdy nas ponosi.

- Okej. To ja też pójdę się przebrać. - zdecydowałem.

- Hmm...mogę iść z tobą? - zapytał bardzo, jak dla mnie, seksownym głosem od którego nogi mi zmiękły.

- Nie. Ty masz ciuchy w innym domu. - zaśmiałem się, chociaż tak naprawdę z chęcią powiedziałbym "Tak! Jasne! Chodźmy!".

Newtie przewrócił oczami i uśmiechnął się szeroko.

- W takim razie dokończymy później. - oznajmił, cmoknął mnie w policzek i ruszył w kierunku drzwi.

Serce nie przestawało mi bić w przyspieszonym tempie, nawet gdy już wszedłem na górę i zacząłem wybierać ciuchy. Nawet gdy się już ubrałem. Nawet gdy skończyłem szybką toaletę. Nawet gdy zszedłem na dół i powiedziałem mamie, że wychodzę, informując ją również o wiadomości taty. Nawet gdy otworzyłem drzwi i zacząłem iść w stronę niebieskiego domu. A nawet zaczęło bić mi jeszcze szybciej gdy w progu przywitał mnie sprawca tych palpitacji.

- To co? Idziemy, słodziaku? - spytał wesoło i złapał mnie za rękę.

- Daleko jest ten komisariat? - zastanawiałem się.

- Kilka ulic stąd. - odrzekł, po czym zaczęliśmy iść w lewo, mijając tym samym mój dom.

- Em...- nie wiedziałem jak zacząć - Nic nie powiesz? - spytałem.

- Na temat? - spojrzał na mnie z uśmiechem.

- Na temat mojego smsa. - wyszeptałem niepewnie.

Jego uśmiech od razu się poszerzył.

- Powiem. Jeśli ty mi powiesz czy ten Małpa-Jackson cię nie podrywał. - zarządał.

- Nie. - pokręciłem głową - W sumie to dzięki niemu zrozumiałem, że...- urwałem.

- Że? - spytał Newt.

- Że cię chyba kocham. - wyznałem.

Newtie zatrzymał się, przez co ja także przystanąłem. Objął mnie rękoma za szyję.

- Słowo "chyba" jest tu niepotrzebne, skarbie. - stwierdził - Widzę w twoich oczach ten błysk gdy na mnie patrzysz i to sprawia, że gdybym mógł, oddał bym ci wszystko co posiadam. Oddał bym nawet życie za ciebie. To nigdy się nie zmieni i nic tego nie zmieni, że po prostu kocham cię do szaleństwa. - po swoich słowach, przytulił się do mnie, chowając twarz w zagłębienie mojej szyi.

Nic tego nie zmieni...

Nagle pomyślałem o Angeli. Ona może coś zmienić. Nie znam jej, ale po jej groźbach, jestem niemal pewien iż przynajmniej spróbuję coś popsuć.

- Newtie? Gdy załatwimy sprawę na komisariacie, muszę z tobą porozmawiać. - oznajmiłem.

- Oczywiście, Tommy. Wiesz, że zawsze możesz ze mną porozmawiać o czym tylko chcesz. - powiedział z uśmiechem, po czym wznowił marsz, ciągnąc mnie za rękę za sobą.

NOTKA OD AUTORA
Tak jak chcieliście, jest rozdział wy dusze nieczyste!!! Ale i tak was kocham! 😘❤😍

PS: Kto chce zabić matkę Thomasa za to, że im przerwała?
[*] RIP mamo Thomasa!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro