Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11.Ja nigdy nie zapomnę, Newtie.

Newt uparł się, że chce iść do domu. Powiedział, że chce zostać sam. Wcalę mu się nie dziwię, chociaż chciałem aby jeszcze został. Dowiedział się właśnie, że jego chłopaka prawdopodobnie prawie zabił własny ojciec, więc puściłem go z mamą do domu.

Mój tata się wściekł gdy się dowiedział. Potem posmutniał i mówił ze łzami jak bardzo mu jest przykro oraz że żałuje, że wcześniej nie zrobił z tym porządku i nie porozmawiał z Gerard'em, bo tak miał na imię ojciec Newta.

Siedziałem teraz sam w pokoju i nie mogłem zasnąć. Jak poprzedniej nocy, czegoś mi brakowało. Domyślałem się czego. A raczej kogo.

Jeśli spędzałem z Newtem każdą wolną chwilę, no i razem spaliśmy w jednym łóżku, to to jest chyba normalne, że został mi nawyk. Zapewne niedługo minie i nie będę odczuwał już pustki.

Zamknąłem oczy i po około dwóch godzinach kręcenia się z boku na bok, usnąłem.

Newtie siedział na moim łóżku, a ja usadowiłem się pomiędzy jego nogami, opierając plecy o jego tors. Wziąłem do ręki zeszyt i długopis.
- Matematyka. Ehhh...- mruknąłem z niezadowoleniem.
- Wiesz, że mogę odrobić ją za ciebie? Jestem mistrzem. - upomniał wesoło Newtie, przytulając mnie i składając pocałunki na mojej szyi.
- Wtedy niczego się nie nauczę. I przestań, bo chcę się skupić. - zaśmiałem się przez lekkie łaskotanie, wywołane jego ustami.
W odpowiedzi przywarł bardziej wargami do mojej skóry na co jęknąłem niekontrolowanie, a po moim ciele przeszedł dreszcz, rozsyłając falę ciepła.
- Próbuje odrabiać lekcję. - wyszeptałem, podnieconym już głosem.
- Odrobię za ciebie albo później ci pomogę. - zdecydował Newtie, kontynuując zatracające pocałunki na szyi.
Jego ręce znalazły się pod moją koszulką i w jednej chwili zdecydowałem, że mam gdzieś matematykę.
Rzuciłem zeszyt przez pokój, nawet nie patrząc gdzie wylądował. Odwróciłem się i usiadłem na Newtie'm w rozkroku.
Jeszcze zanim nasze usta się spotkały, czułem motyle w brzuchu. Wpiłem się w jego wargi, delektując cudownym smakiem, którego nigdy nie będę mieć dość. Newtie jęknął przeciągle gdy wsunąłem swój język do jego ust. Całowaliśmy się namiętnie, gorąco i to cholernie mnie nakręcało. Nasze ręce nie pozostawały w bezruchu. Te Newtie'go znów znalazły się pod moją bluzką, badając mięśnie i zarys ciała. Ja swoje wolałem umieścić w o wiele lepszym miejscu. Powoli zjechałem rękoma w dół i zacząłem rozpinać mu spodnie.

Zerwałem się z łóżka. Byłem cały spocony, gorący i chyba najgorsze, podniecony.

- O kurwa. - przeklnąłem, bo tylko na tyle było mnie stać w tej chwili.

Usiadłem na łóżku, czekając aż mój puls i oddech się unormują.

Co to do cholery było?!

Po paru minutach się uspokoiłem i zrobiło mi się zimno. Położyłem się, przykrywając ciepłą kołdrą, ale i tak wiedziałem, że nie usnę.

Po głowie wciąż, raz po raz, krążył mi obraz pocałunku i emocje związane z nim.

Nie myśl o tym!

Sięgnąłem po telefon i zapaliłem wyświetlacz.
5:45 am.

Westchnąłem i zamiast skupiać się na śnie, myślałem co porobić aby się nie nudzić.

- Pamiętnik. - powiedziałem, lecz zaraz przypomniało mi się na czym skończyłem go czytać - Albo lepiej nie. - wyszeptałem do siebie.

Chociaż mogę ominąć ten wątek, tak? Wcale nie muszę czytać o tych pocałunkach...
...o gorących rękach pod moją bluzką...
...o tym cudownym uczuciu gdy nasze języki łączą się ze sobą...
...i o tym smaku jego warg gdy...
THOMAS! NIE MYŚL O TYM!

To tylko sen! To tylko sen! Sen! Nic więcej!

Westchnąłem po raz kolejny, zaciskając rękę na swoich włosach.

Okej! Pomyślmy chwilę! Tylko spokojnie, Thomas!

Mam przyjaciela. Zakochuję się w nim. Jestem gejem. Mam wypadek.

Mam amnezję. Mam przyjaciela. Nie jestem gejem. Chcę go pocałować.

Okej! Widzisz? Nie jest...

CO JA CHCĘ ZROBIĆ?!

Odbija mi! Odbija!

Spokojnie! Dziś masz wizytę u lekarza! Powiem żeby załatwił mi psychiatrę!

- Nie mogę tu siedzieć, bo zwariuję. - wyszeptałem i wstałem z łóżka.

Założyłem bluzę, ponieważ było mi strasznie zimno i trząsłem się z nerwów.

Głupi sen!

Zszedłem po cichu na dół. Wszędzie było ciemno. Tata budzi się w pół do siódmej do pracy, a mama wstaje razem z nim, bo szykuje mu śniadanie.

Co mam robić? Po co tu przyszedłem?

Odwróciłem się, chcąc wracać na górę gdy moją uwagę przykuły drzwi od garażu.

Gnany ciekawością, uchyliłem je powoli i delikatnie aby nie zaskrzypiały.

Zobaczyłem zarys trzech małych schodków w dół. Powoli robiło się już widno przez budzące się słońce.

Pokonałem stopnie i wszedłem do sporego pomieszczenia. Było tu okropnie zimno. Otuliłem się ramionami, ruszając przed siebie. Nagle w coś kopnąłem i zasyczałem z bólu.

Przydałoby się światło.

Zacząłem macać ściany w poszukiwaniu włącznika. Dotknąłem nagle czegoś kwadratowego na ścianie. Wyczułem przełącznik i nacisnąłem.

Światło raziło mnie w oczy. Przetarłem je dłonią, przyzwyczajając się powoli do jasności.

Spojrzałem przed siebie.

- O ja...- wyszeptałem, widząc całkowicie rozwalone niebieskie auto.

Podeszłem do niego i przejechałem palcami po wgnieconej masce.

I wtedy znów to się stało.

Wspomnienie.

Siedziałem za kierownicą. Był późny wieczór. Starałem się nie przekraczać dozwolonej prędkości. Światła latarni co chwila rozjaśniały wnętrze samochodu. Poczułem wibracje w kieszeni. Nie spuszczając wzroku z drogi, wyjąłem telefon. Z uśmiechem odczytałem wiadomość od Newtiego.

Od Mój Słodki Skarb:* <3
Tęsknię za Tobą!:( Zimno mi!😭 Wracaj!:*:*:*

PS: Kocham cię na zabój😍

Postanowiłem, że odpiszę mu gdy dotrę na miejsce. Skupiłem się na drodze. Z naprzeciwka jechał samochód. Drań oślepił mnie światłami.
- Wyłącz długie, idioto. - mruknąłem pod nosem.
Nagle auto zmieniło pas i jechało prosto na mnie.
- Cholera! - wykrzyczałem, odbijając w prawo.
Usłyszałem straszny zgrzyt pocierającego się metalu o metal. Uderzyłem głową w kierownicę. Moje auto przewróciło się na dach przy czym znów przywaliłem tyłem głowy, nawet nie wiedząc o co. Przed oczami pojawiły mi się gwiazdy. Nie czułem bólu. Nie czułem niczego. Oprócz znikających w ciemności wspomnień.
Walczyłem z tym jak tylko mogłem.
- Newtie...- wyszeptałem, co było ostatnim słowem z moich ust.
Z myślą "Ja nigdy nie zapomnę, Newtie" straciłem przytomność.

Byłem w szoku. Stałem przed rozbitym autem i nie mogłem się ruszyć.

Rodzice nie mogli zobaczyć mnie tutaj. Nie mogli zobaczyć w jakim stanie jestem.

Zgasiłem światło w garażu, zamknąłem szczelnie drzwi i pobiegłem po schodach na górę, chcąc zakopać się w ciepłej pościeli łóżka i zapomnieć o wszystkim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro