Rozdział 9
Rachel szybko i sprawnie osiodłała klacz i wskoczyła na siodło podczas, gdy Lauren męczyła się z ogłowiem, gdyż Shadow zadzierała łeb.
Hm. Boi się porażki, więc nie chce chwycić wędzidła i iść na trening.
Blondynka spięła siwkę łydkami na co ta ruszyła stępem, wyszły ze stajni i skierowały się ku torowi treningowemu.
***
Będąc w połowie rozgrzewki na trybunach pojawił się trener.
-Gdzie Lauren? Powinna już tu być i rozgrzewać Black Shadow.- zapytał opierając się o barierkę. Przy sobie miał standardowo notatnik, stoper i długopis.
-Kara nie chce przyjąć wędzidła. Niech się trochę pomęczy. Chociaż raz coś nie idzie po jej myśli lub ktoś nie robi czegoś za nią.
-Rachel.- skarcił ją mężczyzna.
-No co? Taka prawda!- zielonooka spięła klacz łydkami na co ta ruszyła kłusem.
Rachel i Lauren się nie cierpią? Ciekawe...
Wtem na piasek wyszła Black Shadow, z dżokejką na grzbiecie, prowadzona przez Morgana.
Blondynka wywróciła oczyma. Lauren znów ktoś wyręczył.
***
Rozgrzane klacze weszły do startboksów. Secret skupiła się tylko na jednym- pokonać Shadow w pięknym stylu.
-Siedem furlongów, niech biegną jak chcą!- krzyknął trener.
Bramki otworzyły się z charakterystycznym trzaskiem. Siwka wyskoczyła z maszyny startowej robiąc potężnego susa, i miękko lądując na piasku. Wystrzeliła jak z procy, nadając mordercze tempo. Rachel już od początku dała jej luźne wodze.
Szybko oddaliła się od Shadow, która biegła już osiem długości za nią, poganiana batem przez Lauren.
Prosta szybko się skończyła. Secret wbiegła w pierwszy zakręt, który skończył się tak samo szybko. Biegnąc po przeciwległej prostej zdziwiła się, a zarazem ucieszyła, widząc, że Shadow dopiero wbiega w pierwszy zakręt. Prychnęła i wydłużyła krok. Co chwilę przyśpieszała powiększając swoją przewagę.
Wybiegając na ostatnią prostą córka Iron Lady jeszcze bardziej dorzuciła do pieca, a klepnięcie batem na łopatce zmotywowało ją. Wkładała w bieg całe serce, a złość i gniew sprawiało, że jeszcze szybciej przebierała nogami.
Wpadła na celownik z ogromną prędkością. Paręnaście metrów później przeszła w galop, ale niestety podczas biegu nie wyżyła się całkowicie, więc wściekle oraz z frustracją wierzgnęła jak najwyżej się dało.
-Ho! Spokojnie!- krzyknęła Rachel, która nieprzygotowana na to ledwo utrzymała się w siodle.
-Widocznie dystans był dla niej za krótki. Ma w sobie jeszcze dużo energii.- zaśmiał się trener.
Podjechały kłusem do mężczyzn.
-I jaki czas?- zapytała zielonooka zatrzymując siwkę.
-01.15.00. Wspaniale. Do tego z przewagą ponad trzydziestu pięciu długości.- uśmiechnął się zapisując czas w notatniku.
-Kiedy ponownie wystartuje?- dopytał Michael.
-Del Mar Debutante Stakes na torze Del Mar, piątego sierpnia.- właściciel skinął głową, a pięćdziesięciolatek dopisał to.
Chwilę potem na celownik wpadła zdyszana i cała zlana potem Shadow. Od razu przeszła do galopu i również podjechała do barierki kłusem.
-I?- zapytała zdawkowo, ale wyniośle również zdyszana Lauren.
-01.28.08.
-Kiedy wystartuje?- ponownie zapytał właściciel oraz czarnowłosa w tym samym czasie.
-Jeszcze nie wiem. Zastanowię się.- mruknął zamykając notatnik.- Rozstępujcie je.
Na tor wkroczyły Balancing Belle, Rosie Sunshine i Dayenne, z jeźdźcami na grzbiecie, stępując po piasku.
-No dobrze.- zaczął trener.- Zobaczymy, która z nich pobiegnie razem z American Secret.
***
Wattpad usunął mi cały rozdział i musiałam go pisać od nowa. Były 503 słowa, a teraz jest 481. Masakra ;_;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro