Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 18

Gdy tylko nacisk uwiązu ustąpił, Secret wystrzeliła galopem przed siebie. Mimo zmęczenia, które postanowiła zignorować, gnała w kierunku kilkunastu dobrze jej znanych aparycji. Wiatr smagał jej grzywę i ogon.

Cold Coffee dojrzała ją, gdy ta była dopiero w połowie pastwiska. Oderwała się od skubania trawy, stawiając uszy na sztorc i czekając na bratanicę.

-Hej!- krzyknęła, gdy siwka do niej podbiegła.- I jak ci poszło? Które miejsce?

-Pierwsze. Z przewagą czternastu długości!- pochwaliła się podekscytowana i dumna z siebie Secret, po czym radośnie zarzuciła łbem oraz strzeliła z zadu.

-Gratuluję! Jaki kolejny start?

-Champagne Stakes, a dalsze plany na sezon dwuletni Morgan ma ogłosić, po tej gonitwie. A u was co tam?

-Przed południem Aria pojechała do zaźrebienia. I w sumie nic nowego.- po czym wróciła do skubania trawy, a Secret również się za to zabrała. Dopiero teraz poczuła lekkie zmęczenie.

-Wiesz, myślałam, że ta przyjaźń coś dla ciebie znaczy! Szkoda by było ją stracić...- siwka oderwała się od swojego zajęcia, podnosząc głowę i strzygąc uszami. Krzyki należały do Lemon Scent- rocznej klaczki, która przyjaciółką brata Rosie oraz jej samej.

-Nom, szkoda.- odparła oschle Sunshine z poważną miną. Gniada klaczka obróciła się na pęcinie i pogalopowała w przeciwnym kierunku.

Bułanka chwilę stała z niewzruszoną miną, ale siwa wiedziała, że na pewno ją to zabolało. Zanim pojawiła się Shadow, Rosie bardzo przyjaźniła się z Lemon oraz Raspberry Tea. Tak mocno, że czasami bywała zazdrosna, gdy ktoś inny z nimi rozmawiał.

Dwulatka również się obróciła i powróciła do rozmowy z Shadow, Dayenne i Belle.

Natomiast gniada pędziła galopem w kierunku lasu.

-Lemon, proszę zatrzymaj się!- prosiła ją roczna, kasztanowata Tea.

-Nie, Raspberry! Idź sobie!- w oczach kasztanki zebrały się łzy, którym szybko dała upust. Scent przyśpieszyła, ale na drodze stało ogrodzenie. Zawahała się, ale ostatecznie skoczyła uderzając lekko kopytami o płot.

Zszokowana Secret otworzyła szeroko usta i niewiele myśląc zerwała się do biegu.

Przecież Lemon Scent nie poradzi sobie sama w lesie! Jeszcze się gdzieś zgubi, coś jej się stanie, ktoś ją porwie lub zaatakują ją jakieś zwierzęta!

-Secret, gdzie idziesz?- zapytała ją ciotka. Siwka zatrzymała się na chwilę.

-Zaraz wrócę. Zajmij się Raspberry.- wskazała pyskiem na płaczącą kasztankę. Coffee skinęła głową i poderwała się do kłusa. Siwka ponownie zagalopowała i przeskoczyła ogrodzenie z dużym zapasem.

-Secret!- siwka zastrzygła uszami na głos Tea. Ciotka już do niej podbiegła.

-Znajdziesz Lemon? Obiecujesz?

-Obiecuję.- odpowiedziała pewnie.

-Uważaj na siebie!- krzyknęła za nią pięciolatka, ale dwulatka nie usłyszała tego, bo gnała między drzewami i zaroślami.

***

390 słów.

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro