Rozdział 7
Secret była z siebie dumna. Mimo iż dużo ludzi i koni powtarzało jej, że ma talent, a gdzieś daleko, podświadomie czuła, że może to być prawda, nie mogła uwierzyć, że wgrała swój debiut. Nie mogła się doczekać kolejnej gonitwy. Jak również nie mogła się doczekać, aż znów zobaczy się z Princess Botanicą.
Ugh, czy Morgan musiał sprzedać Boti, a kupić akurat tę małpę po Californi Chrome?
Koniowóz ostatecznie zaparkował. Dochodziła godzina czternasta. Ostatnią noc siwka spędziła w stajni na torze Del Mar, a powrót do Royal Stable trwał już kilka godzin. Rampa otworzyła się, a w wejściu klacz ujrzała swoją dżokejkę i dżokejkę karuski.
Rachel odwiązała uwiąz siwki i wyprowadziła ją.
Wtem obok niej pojawił się Michael mówiąc:
-Zaprowadź ją na pastwisko.
Na co blondynka skinęła głową i obie ruszyły w kierunku padoków. Będąc niedaleko wejścia Secret omiotła wzrokiem teren, by chwilę potem wypatrzeć trzy aparycję pasące się blisko lasu.
Zielonooka wprowadziła siwą klacz na padok, a tuż po odpięciu uwiązu wnuczka Secretariat'a wystrzeliła jak z procy cwałem. Stawiała długie, pewne i szybkie kroki. W trakcie biegu nie brakowało jej oddechu, ale dopiero po nim.
Kilka chwil potem była już przy klaczach:
-Cześć!- krzyknęła z galopu przechodząc w stęp, po czym się zatrzymała.
-Hej.- odpowiedziały.
-I jak ci poszło?- zapytała zaciekawiona Dayenne.- Które miejsce zajęłaś?
-Całkiem dobrze. Pierwsze.
-Brawo.- odparły zdawkowo, ale z entuzjazmem Rosie i Dayenne, a wnioskując po ich minach, łącznie z Belle, były pod wrażeniem.
-A wam jak minął dzień?- zapytała siwka.
-Dobrze, ale...- zaczęła Rosie, lecz przerwał jej nie kto inny jak nie...
-Heeej.- wtrąciła się Shadow tym swoim wkurzającym głosem, podbiegając do grupki i zatrzymując się tuż obok siwej klaczy.
Secret natychmiast położyła po sobie uszy, szczurząc się lekko. Co jakiś czas zdenerwowana przecinała ogonem powietrze.
-No więc co u was?- kontynuowała.
-Dziewczyny muszę wam coś powiedzieć.- powiedziała z przejęciem Shadow na co Secret przeklęła w myślach.
-No okej. Secret poczekasz tutaj chwilę?- zapytała Rosie.
-Myhym.- zmrużyła oczy.
Czwórka obróciła się i ruszyła stępem przed siebie. Shadow obejrzała się lekko za siebie patrząc na Secret na co ta odpowiedziała jej jeszcze większym zmrużeniem oczu.
O nie, nie ze mną tak. Na następnym treningu policzymy się. Nie dam ci najmniejszych szans choćby miała sobie połamać zęby gryząc wędzidło.
Po raz kolejny przecięła ogonem powietrze i obróciła się. Zarzuciła łbem, po czym potrząsnęła grzywom próbując odgonić od siebie stado natarczywych końskich much.
Bezradnie przeczesała wzrokiem pastwisko. Spojrzała w kierunku przyjaciółek i Shadow, które śmiały się z czegoś do rozpuku.
Obróciła łeb i wtem w oczy rzuciła jej się Rachel przechodząca niedaleko pastwiska. Zastrzygła uszami, zagalopowała, a po dwóch foulee przeszła w cwał. W bardzo krótkim czasie znalazła się przy furtce. Oparła głowę na ogrodzenie i zaczęła co chwilę wdychać i wydychać ciężko, a zarazem głośno co brzmiało jak westchnienie.
Blondynka przechodziła obok z łańcuszkowym uwiązem. Nie zwróciła uwagi na Secret na co ta zdenerwowana położyła uszy po sobie, pociągając ją za stójkę czerwonej koszuli. Gdy dziewczyna obróciła się klacz błyskawicznie przybrała "minę" smutnej i westchnęła najtragiczniej jak mogła.
Dżokejka pokręciła głową, ale podpięła uwiąz do kantara Secret, wyprowadziła ją z pastwiska.
Kilka minut później znalazły się już w stajni, a siwka- we właściwym boksie. Zielonooka zablokowała zasuwę boksu, poklepała klacz po szyi i wyszła.
Siwa klacz była sama w stajni w, której panowała idealna cisza. Oparła głowę o ściankę boksu i przymknęła oczy.
Na prawdę? Czy tak teraz będzie wyglądać moje życie? Od wyścigu do wyścigu, a w między czasie co? Będę stać jak ten kołek, sama na pastwisku nie wiedząc co zrobić ze swoim życiem? A jak przejdę na emeryturę? Shadow będzie mieć jeszcze więcej czasu, aby uprzykrzać mi życie...
Po ganaszu klaczy spłynęła łza, która ostatecznie wylądowała na jej kopycie. Nie przejmowała się Shadow, a jej docinki spływały po niej jak po kaczce, ale czy jej przyjaciółki do końca życia będą się tak słuchać karuski? Musi coś z tym zrobić...
***
646 słów.
Rozdział taki nijaki, po prostu o niczym. Postaram się, aby kolejny był lepszy. A Wy jak tam? Jak oceny? Będzie pasek? Jakieś plany na wakacje?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro