Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

Od pamiętnego treningu Secret minęło kilka dni. W międzyczasie miała codzienne, rutynowe treningi w pojedynkę. Black Shadow ignorowała Secret. Oczywiście z wzajemnością. Sunshine, Belle i Dayenne, czego można się domyślić, nie rozmawiały z siwką, a jej słowa chyba chociaż trochę dały im do myślenia, bo nawet gdy karej nie było z nimi nie biegały za nią specjalnie tylko pasły się w swoim towarzystwie.

Jak na początek sierpnia pogoda nie dopisywała- wiał nieprzyjemny zimny wiatr, a słońce schowało się za szarymi chmurami, które oznajmiały, że za niedługo lunie deszcz.

American Secret galopowała wzdłuż płotu, biegnąc pod wiatr, który kłuł ją w oczy oraz rozwiewał grzywę i ogon. Przystanęła na końcu pastwiska, po czym opuściła łeb i dmuchnęła ciepłym powietrzem z chrap w ziemię.

Powoli zaczęła się przyzwyczajać do samotności i do tego, że już chyba nigdy nie odzyska przyjaciółek.

Westchnęła ciężko i gorzko na samo wspomnienie. Z nudów zabrała się za skubanie trawy, ale chwilę potem zastrzygła uszami. Niedaleko pastwisk usytuowany był parking na, który podjechał czerwony, terenowy Land Rover z granatowo- srebrną bukmanką.  Z samochodu wyskoczył trzydziestoletni mężczyzna, a ze stajni obok- Morgan.

Zaciekawiona Secret podbiegła spokojnym kłusem do ogrodzenia nadstawiając uszu.

Mężczyźni podali sobie ręce na powitanie. Porozmawiali dłuższą chwilę, a siwka myślała, że nigdy nie skończą. Jej właściciel coś podpisał i wręczył obcemu mężczyźnie plik banknotów, a ten podał mu jakieś papiery. Podeszli do bukmanki. Rampa opadła i wyprowadzili z niej wysoką kasztankę o jednej skarpetce na prawej, przedniej nodze i latarni na pysku. Zaciekawiona rozglądała się po otoczeniu strzygąc uszami, co jakiś czas parskając.

Podali sobie dłonie w geście pożegnania, a brunet wskoczył za kierownicę i odjechał. Morgan natomiast wprowadził kasztanowatą klacz na pastwisko i odpiął uwiąz.

-Cześć.- zaczęła Secret podchodząc do klaczy.- Jestem American Secret, po American Pharoah i Lady's Secret, a ty?

-Witaj. Jestem Cold Coffee. Zaraz, jesteś po American Pharoah?

Siwka kiwnęła głową.

-American Pharoah to mój brat. Tyle, że on jest po Pioneerof the Nile i Littleprincessemma, a ja po Pioneerof the Nile i Irish Coffee. Więc, witaj bratanico!

-Ciocia!- obie klacze się zaśmiały- Opowiedz coś o sobie. Ile masz lat? Kariera?

-No dobrze. Moje pochodzenie już znasz. Mam pięć lat i jestem już na emeryturze. Dwa lata temu wygrała Triple Tiarę, a kariera to 20 : 15 - 4 - 0. Teraz ty opowiedz coś o sobie.

-Mam dwa lata i póki co jestem niepokonana na jeden wyścig. Może przedstawię cię innym emerytowanym klaczom?

-Pewnie!- po czym ruszyły razem kłusem.

Biegły od kilku minut, gdyż większość emerytowanych klaczy pasła się pod lasem.

-Miałaś już źrebaki?- zapytała z ciekawości Secret.

-Nie, chociaż podobno niedługo mam zostać zaźrebiona.

Niestety, przebiegły niedaleko Rosie, Dayenne, Belle i Shadow. Wszystkie oprócz karuski popatrzyły się zdziwione na Secret i Coffee, tylko Shadow położyła uszy po sobie, a siwka odpowiedziała jej tym samym.

-Nie lubicie się? A w ogóle masz tutaj jakieś przyjaciółki?- dopytywała Coffee, a siwa od razu posmutniała.

-Przyjaźniłam się z Rosie Sunshine, Balancing Belle i Dayenne, ale gdy Morgan kupił tą Żmiję Black Shadow... wszystko się zmieniło... O! Już jesteśmy!- zmieniła szybko temat, gdy podbiegły do sporej grupki klaczy- Cześć. Przedstawiam wam Cold Coffee, moją ciotkę.

***

500 słów.

Dobra, z tego rozdziału jestem mega niezadowolona ;_;

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro