Rozdział 10
Od pamiętnego treningu Secret minęło kilka dni. W międzyczasie miała codzienne, rutynowe treningi w pojedynkę. Black Shadow ignorowała Secret. Oczywiście z wzajemnością. Sunshine, Belle i Dayenne, czego można się domyślić, nie rozmawiały z siwką, a jej słowa chyba chociaż trochę dały im do myślenia, bo nawet gdy karej nie było z nimi nie biegały za nią specjalnie tylko pasły się w swoim towarzystwie.
Jak na początek sierpnia pogoda nie dopisywała- wiał nieprzyjemny zimny wiatr, a słońce schowało się za szarymi chmurami, które oznajmiały, że za niedługo lunie deszcz.
American Secret galopowała wzdłuż płotu, biegnąc pod wiatr, który kłuł ją w oczy oraz rozwiewał grzywę i ogon. Przystanęła na końcu pastwiska, po czym opuściła łeb i dmuchnęła ciepłym powietrzem z chrap w ziemię.
Powoli zaczęła się przyzwyczajać do samotności i do tego, że już chyba nigdy nie odzyska przyjaciółek.
Westchnęła ciężko i gorzko na samo wspomnienie. Z nudów zabrała się za skubanie trawy, ale chwilę potem zastrzygła uszami. Niedaleko pastwisk usytuowany był parking na, który podjechał czerwony, terenowy Land Rover z granatowo- srebrną bukmanką. Z samochodu wyskoczył trzydziestoletni mężczyzna, a ze stajni obok- Morgan.
Zaciekawiona Secret podbiegła spokojnym kłusem do ogrodzenia nadstawiając uszu.
Mężczyźni podali sobie ręce na powitanie. Porozmawiali dłuższą chwilę, a siwka myślała, że nigdy nie skończą. Jej właściciel coś podpisał i wręczył obcemu mężczyźnie plik banknotów, a ten podał mu jakieś papiery. Podeszli do bukmanki. Rampa opadła i wyprowadzili z niej wysoką kasztankę o jednej skarpetce na prawej, przedniej nodze i latarni na pysku. Zaciekawiona rozglądała się po otoczeniu strzygąc uszami, co jakiś czas parskając.
Podali sobie dłonie w geście pożegnania, a brunet wskoczył za kierownicę i odjechał. Morgan natomiast wprowadził kasztanowatą klacz na pastwisko i odpiął uwiąz.
-Cześć.- zaczęła Secret podchodząc do klaczy.- Jestem American Secret, po American Pharoah i Lady's Secret, a ty?
-Witaj. Jestem Cold Coffee. Zaraz, jesteś po American Pharoah?
Siwka kiwnęła głową.
-American Pharoah to mój brat. Tyle, że on jest po Pioneerof the Nile i Littleprincessemma, a ja po Pioneerof the Nile i Irish Coffee. Więc, witaj bratanico!
-Ciocia!- obie klacze się zaśmiały- Opowiedz coś o sobie. Ile masz lat? Kariera?
-No dobrze. Moje pochodzenie już znasz. Mam pięć lat i jestem już na emeryturze. Dwa lata temu wygrała Triple Tiarę, a kariera to 20 : 15 - 4 - 0. Teraz ty opowiedz coś o sobie.
-Mam dwa lata i póki co jestem niepokonana na jeden wyścig. Może przedstawię cię innym emerytowanym klaczom?
-Pewnie!- po czym ruszyły razem kłusem.
Biegły od kilku minut, gdyż większość emerytowanych klaczy pasła się pod lasem.
-Miałaś już źrebaki?- zapytała z ciekawości Secret.
-Nie, chociaż podobno niedługo mam zostać zaźrebiona.
Niestety, przebiegły niedaleko Rosie, Dayenne, Belle i Shadow. Wszystkie oprócz karuski popatrzyły się zdziwione na Secret i Coffee, tylko Shadow położyła uszy po sobie, a siwka odpowiedziała jej tym samym.
-Nie lubicie się? A w ogóle masz tutaj jakieś przyjaciółki?- dopytywała Coffee, a siwa od razu posmutniała.
-Przyjaźniłam się z Rosie Sunshine, Balancing Belle i Dayenne, ale gdy Morgan kupił tą Żmiję Black Shadow... wszystko się zmieniło... O! Już jesteśmy!- zmieniła szybko temat, gdy podbiegły do sporej grupki klaczy- Cześć. Przedstawiam wam Cold Coffee, moją ciotkę.
***
500 słów.
Dobra, z tego rozdziału jestem mega niezadowolona ;_;
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro