Zazdrość
Edwar rozumiał, że Amanda była wyczerpana walką, zresztą nie tylko tym, ale i całą tą wyprawą. Wiedział dobrze, że odkąd wyruszyła w drogę, żyła w ciągłym stresie, ponieważ na jej barkach spoczywała ogromna odpowiedzialność. Jednak martwił się o nią. Ostatnio dużo spała, do tego była w nowym miejscu, które choć było jej domem, jeszcze przedwczoraj było w rękach elfów. Wciąż w powietrzu dało się wyczuć ich złą energię. Dlatego, gdy tylko upewnił się, że każdy z mieszkańców wie, co zostało mu przydzielone do zrobienia, postanowił sprawdzić, jak miewa się jego królewna.
Widok wypoczętej i uśmiechniętej Amandy przyniósł mu ogromną ulgę. Gdy tylko stanęła w drzwiach i posłała mu ten swój piękny uśmiech, jego serce wywinęło w piersi fikołka. Czuł się jak młodzik, który pierwszy raz się zakochał. Miał ochotę wziąć Amandę w ramiona. Był tak szczęśliwy, że wreszcie wrócił do domu, pokonali elfy, znów mógł stać u boku ojca, a nawet być mu równym. Chciał tę radość dzielić z Amandą. Móc jej służyć, nawet jeśli nigdy królewna nie odwzajemni jego uczuć. Nie śmiał nawet tego oczekiwać, jednak ciągle tliła się w nim nadzieja.
Dobry nastrój Edwara niestety szybko się ulotnił, a jego dłonie same zacisnęły się w pięści, gdy tylko zobaczył postać Dariusa za plecami Amandy. Bezczelny anioł stał sobie spokojnie z założonymi rękami w komnacie królewny. Jego królewny.
Właściwie nie powinno było go to dziwić, od jakiegoś czasu, gdziekolwiek się zatrzymywali, Darius czuwał przy Amandzie w czasie snu. Edwar domyślał się, że może to być jakiś związek z jego anielskimi mocami, że są w jakiś sposób ze sobą związani, choć każda ich bliskość drażniła go coraz bardziej. Mimo to nie wtrącał się.
Jednak dzisiaj... Dzisiaj było jakoś inaczej.
Było w nich coś takiego, coś... Postawa Dariusa, spojrzenie jakim go obdarował, gdy Amanda uchyliła drzwi. To jak szybko uciekł wzrokiem i unikał wszelkiego kontaktu. Z kolei królewna wręcz emanowała blaskiem. Chciałby to bardzo zrzucić na magię krążącą w jej ciele, ale dobrze czuł, że tym razem nie miała ona z tym nic wspólnego. Winnym był Darius.
Wszystko w Edwarze krzyczało, że między Amandą a Dariusem zaszło coś, co nie powinno. Że Darius posunął się za daleko. Dlatego krew w nim zawrzała. Przed wybuchem powstrzymywała go jedynie obecność królewny.
Z tego też powodu szli teraz przez zamkowe korytarze w zupełnej ciszy. Odprowadzali Amandę do komnat, gdzie przygotowano dla niej kąpiel, i gdzie mogła się odświeżyć i przygotować na spotkanie z mieszkańcami Królestwa. Amanda od czasu do czasu zerkała na nich przez ramię, podczas gdy obaj kroczyli tuż za nią, trzymając się na dystans.
– Działo się coś ciekawego? – pierwsza odezwała się Amanda, nie mogąc dłużej znieść milczenia swoich towarzyszy.
– Nie – odpowiedział Edwar nieco zachrypniętym głosem. Przyspieszył kroku, żeby zrównać się z dziewczyną, zostawiając anioła w tyle. – Wilkory opuściły zamek i wróciły w góry, żeby połączyć się z tymi, którzy zostali po drugiej stronie bariery, gdy ona tylko opadnie.
– Już opadła – wtrąciła. – Nic już nas nie dzieli od pozostałych krain.
– Naprawdę?
Przytaknęła.
– Posłaliśmy też ludzi po Rillę – dodał rycerz, akurat gdy zatrzymali się przy komnatach, do których zmierzali.
Amanda spojrzała na niego wielkimi oczami.
– Mówisz poważnie?
– Tak. – Uśmiechnął się nieznacznie. – Skoro w Królestwie jest już bezpiecznie, można ją tu sprowadzić. Uznałem, że będziesz chciała mieć Rillę blisko siebie.
– Tak, Edwarze. – Amanda objęła rycerza w pasie i mocno go przytuliła. – Dziękuję.
Edwar oddał uścisk po chwili wahania, zerkając na Dariusa, który stał ze wzrokiem utkwionym w kamienną podłogę.
Kiedy tylko Amanda zniknęła za drzwiami, Darius bez słowa wyminął rycerza, kierując się w stronę sali tronowej.
– Co ty wyprawiasz? – Edwar przyspieszył kroku, żeby go dogonić.
– Idę sprawdzić, jak sytuacja w zamku... – rzucił przez ramię Darius, z nutą niepewności w głosie.
– Dobrze wiesz, o czym mówię. – Edwar złapał anioła za ramię, zmuszając go tym samym do zatrzymania się. – Doszło między wami do czegoś. Spróbuj zaprzeczyć. Nie miałeś prawa... – przerwał na widok dwóch starszych kobiet, niosących kosze z praniem.
Spojrzały na nich z niepokojem, przechodząc obok. Dopiero, gdy zniknęły zza zakrętem, Darius wyrwał ramię z uścisku Edwara i warknął:
– Nie twoja sprawa.
– Ja to nie moja?! Jestem jej rycerzem. Mam bronić jej honoru, a ty ją właśnie zhańbiłeś
Tym razem Edwar przesadził, choć ani przez chwilę nie żałował swoich słów. Jednak dla Dariusa to było zdecydowanie za wiele. Złapał rycerza za koszulę i przyciągnął do siebie.
– Powiedziałem, że to nie twoja sprawa. Nie zrobiłem nic wbrew woli Amandy i nigdy bym jej nie skrzywdził – wycedził, a następnie z lekkością pchnął Edwara, który wpadł na drewniane drzwi prowadzące do jadalni.
Pod naporem jego ciała niedomknięte drzwi uchyliły się bardziej i rycerz wpadł do środka omal nie przewracając się.
– Nigdy nie podważaj moich intencji wobec Amandy. – Darius wkroczył do jadalni za Edwarem, wbijając w niego gniewne spojrzenie.
W pomieszczeniu znajdowało się kilka osób, które na widok rozgniewanych mężczyzn szybko czmychnęły z sali przez kuchnię. Gdy tylko Edwar złapał równowagę, zamachnął się chcąc przywalić pięścią Darius w twarz, ale anioł uchylił się i kolejnym sprawnym ruchem popchnął Edwara na długi dębowy stół, robiąc przy tym nieco hałasu. Rycerz bardzo żałował, że nie wziął ze sobą miecza. Gdyby go teraz miał przy sobie, z pewnością polałaby się krew.
– Uspokój się lepiej, bo może się to dla ciebie źle skończyć – rzucił anioł, gdy Edwar odepchnął się od stołu.
– I co teraz zamierzasz? – spytał gniewnie rycerz, ignorują ostrzeżenie.
– Co masz na myśli. – Głos Dariusa o dziwo był spokojny.
– Ożenisz się z nią? Spłodzisz jej dzieci? Wy aniołowie w ogóle możecie mieć dzieci?
Na słowa Edwara, Darius lekko się wzdrygnął. Miał jednak nadzieję, że rycerz tego nie zauważył. W końcu anioł sam nie znał na to odpowiedzi.
– Ona potrzebuje odpowiedniego kandydata na męża. Kogoś kto stanie u jej boku, kto zapewni przedłużenie królewskiego rodu, a nie jakiegoś upadłego anioła, który zapewne zaraz zniknie z jej życia.
– I pewnie ty jesteś takim odpowiednim kandydatem? – Darius założył ręce na piersi i posłał Edwarowi kpiący uśmieszek.
– Ja jestem dla niej za stary. – Edwar uciekł wzrokiem przed spojrzeniem anioła, wbijając palce w drewno na oparciu krzesła. Po chwili jednak zerknął na niego, mówiąc: – Ale na pewno lepiej nadaję się do tej roli niż ty.
Darius zrobił krok w jego stronę, przez co Edwar wyprostował się, przybierając obronną postawę.
– Nie mam zamiaru tłumaczyć ci się ze swoich uczuć do Amandy – powiedział spokojnie. – Wiem, że ją kochasz. Widzę, jak na nią patrzysz. Jednak decyzja nie należy do ciebie, ani do mnie, tylko do niej. Może też pora, żebyś wyjaśnił jej, co do niej czujesz.
Ledwie anioł skończył mówić, do jadalni wpadł jak burza Gowan.
– Co wy wyprawiacie? – rzucił stary rycerz. – Ludzie skarżą się, że chcecie roznieść zamek.
– Wszystko w porządku, Gowanie. – Darius podszedł do ojca Edwara i położył mu dłoń na ramieniu. – Mieliśmy z twoim synem pewne kwestie do wyjaśnienia – dodał, posyłając znad ramienia smutne spojrzenie Edwarowi, a następnie wyszedł z jadalni.
Edwar przetarł dłońmi twarz. Czuł się zmęczony i przegrany. Zrozumiał, że Amanda już wybrała, nawet jeśli ten wybór wcale mu się nie podobał. Spojrzał jeszcze wymownie na ojca i rzucił przez zaciśnięte zęby:
– Zapomniałem zabrać z komnaty swój miecz.
***
Media: HAMMERFALL - Hammer Of Dawn (nie wiem, czy pasuje do rozdziału, ale to zupełnie nowiutki świeżutki kawałek tego zespołu).
Wiem, że nie było mnie bardzo długo! Przepraszam! Życie znów mnie przerasta. Rozdział, który wstawiłam jest dość krótki, a to dlatego, że napisałam nieco więcej tekstu, a potem zdecydowałam się go podzielić, żeby ładniej wyglądała zmiana perspektywy w narracji ;) Pocieszające jest to, że kolejny wpadnie na pewno w przyszłym tygodniu, ale jak szybko stworze kolejne - nie wiem. Ta książka to jakieś fatum. Do końca tak niewiele, a ja wciąż nie potrafię jej zakończyć.
Dajcie mi znać, jak się podobało i zostawcie po sobie ślad, zmotywujcie mnie do pracy :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro