Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Smoczy Most

Wędrowali tak długo, jak pozwalały im na to siły, a właściwie dopóki Amanda nie poczuła zmęczenia. Nie przeszkadzała im nawet nadchodząca noc. Słońce w prawdzie już zaszło, ale ścieżkę doskonale oświetlał księżyc, będący w pełni.

Tego dnia, nie zamienili już zbyt dużo słów podczas marszu. Darius nie należał do osób gadatliwych, a Amanda pogrążona była w myślach, w których powracała do pożegnania z matką.

– Uważaj na siebie – powiedziała Rilla. – Nie ufaj temu całemu Dariusowi do końca. Wygląda zbyt młodo, jak na kogoś kto walczył w obronie królestwa. Ufaj tylko sobie dziecko. – Rilla pogłaskała twarz dziewczyny. – Tylko sobie. 

Amanda przytaknęła. 

– Może powinnam zostawić to wszystko i wyruszyć z tobą?

– Nie, mamo. Poradzę sobie. Jesteś potrzebna tutaj. Zadbaj o to miejsce, żebym miała gdzie wrócić, kiedy już wypędzimy elfy.

– Wrócić? – Rilla zaśmiała się cicho. – Dziecko, ty masz zostać królową, a nie dziewczyną z gospody.

– Ja? Królową? – Amanda zrobiła wielkie oczy, jakoś wcześniej nie docierał do niej ten fakt. – Nie sądzę, żebym się do tego nadawała.

– Chyba nie będziesz miała wyboru.

Amanda nie wiedziała co na to odpowiedzieć, więc dodała tylko:

– Ucałuj ode mnie Edwara, gdy już wróci.

– Kocham cię, córeczko. Zawsze będziesz moim dzieckiem. – Po policzkach Rilli spłynęły łzy, które dziewczyna wytarła szybkim ruchem dłoni i przytuliła matkę na pożegnanie.

Była ciekawa, czy Edwar wrócił już ze swojej wyprawy. Zatrudniły tego mężczyznę po śmierci męża Rilli. Pomagał im przy gospodzie w zamian za wikt i opierunek. Amanda zaprzyjaźniła się z Edwardem, choć był od niej starszy o niemalże dwadzieścia lat. Był przystojnym, wysokim i barczystym mężczyzną. Na jego blond włosach widniały pierwsze oznaki siwizny. Zawsze traktował Amandę dobrze. Nazywał ją Królewną i zawsze powtarzał, że ma najpiękniejszy uśmiech na całym świecie, przez co Amanda obdarowywała go jeszcze szerszym uśmiechem. Dziewczyna poczuła, że będzie tęsknić za Edwarem.

Kiedy Amanda stwierdziła, że jej nogi odmawiają posłuszeństwa i nie zrobi już ani kroku, zatrzymali się na niewielkiej polanie. Darius rozpalił małe ognisko, przygotował posłanie dla dziewczyny. Sam przysiadł na trawie i oparł się o pień jednego z drzew.

Mimo dużej ilości informacji i wrażeń, Amandzie udało się usnąć szybko i spała wyjątkowo spokojnie. Darius przyglądał się ślicznemu obliczu dziewczyny. Temu, jak jej pierś równomiernie opada i podnosi się przy każdym oddechu. Była niezwykła pod każdym względem. Myślał, że podczas drogi zasypie go pytaniami, ona jednak szła w ciszy. Sprawiała wrażenie, że musi sobie wszystko poukładać w głowie i zadać właściwe pytania. Nie narzekała na trudy podróży, ból nóg, nocny chłód czy niewygodne posłanie, na którym przyszło jej spać dzisiejszej nocy.

Darius znów poczuł ukłucie w sercu, a blizny na plecach przypomniały o swoim istnieniu. Miał ochotę przerwać ich misję. Zawrócić. Ukryć Amandę pod swoimi skrzydłami i chronić przed całym światem. Tyle, że on już nie miał skrzydeł, a Amanda nie ucieknie przed swoim przeznaczeniem.

Powrócił wspomnieniami do nocy, kiedy zakradał się do sypialni maleńkiej Amandy i przyglądał się jej. Dbał, żeby nie miała żadnych koszmarów. Była spokojnym niemowlakiem. Nie sprawiała  problemów. Dzięki jego obecności przesypiała całe noce. Zaledwie kilka razy zdarzyło się, że przebudziła się w nocy. Patrzyła wówczas na niego tymi swoimi wielkimi, chabrowymi oczętami, w pełni świadoma bliskości swojego opiekuna. Wystarczyło zaledwie kilka słów wyszeptanych przez niego w pustym pokoju i mała dziewczynka zasypiała z powrotem. Wszystko układało się wręcz sielankowo, aż do tamtej pamiętnej nocy. Nocy, kiedy przyszło mu zapłacić za popełniony grzech i chwilę nieuwagi. Kiedy zupełnie nieświadomy, sprowadził do pokoju dziecka kobietę, która okazała się być elfem. Potem wszystko potoczyło się szybko, większość wspomnień osnutych było zasłoną czerwoną, jak przelana krew niewinnych ludzi.

Darius zamknął powieki i odegnał myśli. Skupił się na odgłosach nocy. Nie spodziewał się, że ktoś ich napadnie. Nie bał się dzikich zwierząt ani rozbójników, natomiast elfy nie mogły przedostać się przez barierę, a były zbyt głupie, żeby wysłać poza nią człowieka w poszukiwaniu Amandy albo Dariusa. Wystarczyłoby, żeby zagrozili takiemu wybrańcowi, że zranią jego rodzinę, żeby mieć pewność, że wróci. Poza tym, elfy wymordowały większość mężczyzn zdolnych do walki z nimi, a kolejne pokolenia wychowywane w niewoli wydawały się nie stanowić dla nich żadnego zagrożenia. Jednak się myliły, ponieważ mieszkańcy Królestwa, z roku na rok stawali się silniejsi. Rosła w nich nadzieja, że królewna żyje i przybędzie ich wyzwolić. Oby ich nie zawiedli.

W dalszą drogę wyruszyli bladym świtem, kiedy słońce ledwie wychylało się zza horyzontu. Zjedli kilka kęsów suszonego mięsa oraz kilka owoców, które przygotowała im Rilla. Nie wzięli dużo zapasów, żeby się nie obciążać. Darius zapewniał, że w każdej chwili jest w stanie upolować zająca lub inne leśne zwierzę.

Amanda zachwycała się świeżością porannego powietrza oraz śpiewem ptaków witających nowy dzień. A kiedy zobaczyła na horyzoncie pierwsze szczyty skalistych gór, poczuła, jak zapiera jej dech w piersi. Dużo podróżowała z Rillą, ale nigdy nie zapuściły się w te strony. Amanda pierwszy raz widziała takie góry.

– Niebawem dotrzemy do Smoczego Mostu. Potem dwa dni drogi do gór, za którymi znajduje się Królestwo. – Głos Dariusa zakłócił ciszę panującą miedzy nimi.

Królestwo. Amanda była tak blisko rodzinnych stron, ale nie była tego świadoma. Miejsce, gdzie się urodziła i gdzie straciła wszystkich najbliższych, choć ich nie pamiętała.

– Jak tam jest? – Zerknęła na Dariusa. – Jakie jest Królestwo?

– Kiedyś było wspaniałe. – Darius patrzył przed siebie. Skupił wzrok na jakimś odległym punkcie. – Kraina niesamowitych barw i magicznych stworzeń. To kolebka wszelkiej magii. Jednak elfy zniszczyły ją, tak jak wszystko na swojej drodze.

– Wciąż nie mogę uwierzyć, że elfy istnieją. Jak wyglądają? Są małe i mają skrzydła oraz spiczaste uszy?

– Nie. – Darius uśmiechnął się pod nosem. – Są wysokie, smukłe i piękne.

– Piękne? – Amanda była zaskoczona. 

Darius przytaknął.

– Tak. Zarówno kobiety jak i mężczyźni. Fakt, mają lekko spiczaste uszy, ale nie posiadają skrzydeł. Potrafią za to wpływać na ludzki umysł, przez co wydają się jeszcze piękniejsze. Tworzą iluzje i mamią najsłabsze jednostki. Są równie piękne, co okrutne.

– To prawda, że porywają małe dzieci?

– Też słyszałem takie historie. Wychowują je na swoich niewolników. 

– Nie rozumiem – Amanda pokręciła głową – skąd tam się wzięły elfy. Przecież poza Królestwem nikt ich nigdy nie widział. Historiami o nich straszy się tylko małe dzieci.

Darius westchnął. Amanda miała wrażenie, że jest zmęczony jej pytaniami albo traci do niej cierpliwość, a ona przecież miała jeszcze tyle pytań, na które potrzebowała odpowiedzi.

– Elfy pochodzą z innego, równoległego świata – powiedział bardzo spokojnie. – Czasem udaje im się przedostać do naszego świata przez szczeliny między wymiarami, stąd plotki o porwaniach dzieci i tym podobne historie. Prawdopodobnie podczas twoich narodzin doszło do tak wielkiego zachwiania równowagi we wszechświecie, że między naszymi światami otworzyła się szczelina na tyle duża, że mogły przejść przez nią hordy elfów. Elfy to magiczne stworzenia, ale jedynie królowa potrafi władać magią, pozostałe potrzebują jej do życia i kradną magię z innych światów. Wyssali już niemal całą magię z Królestwa i tylko czekają, aż bariera padnie, żeby zaatakować resztę świata. – Darius umilkł. Próbował pozbierać myśli. – Ich nadejście przepowiadało wielu proroków, ale nikt nie powiedział, kiedy przybędą. Przepowiednia mówi jedynie, że Wybrana pokona elfy przy użyciu magicznego kostura, gdy ukończy osiemnaście wiosen. Twoje narodziny, były wielkim wydarzeniem. Do Królestwa zwołano magów z całego świata. Najlepsi mieli uczyć cię czarów, żebyś mogła w przyszłości pokonać elfy, jednak nie zdążyli. Elfy zaatakowały dużo wcześniej.

– Skąd wiadomo, że to ja jestem tą całą Wybraną?

– Córka Króla i Czarownicy. Już ci to przecież mówiłem.

– Och. – Amanda zawstydziła się. Ciężko było jej uwierzyć w tę historię.

– Przepraszam. – Darius zreflektował się, że użył ostrzejszego tonu i speszył dziewczynę. – Pewnie opowiadam zbyt chaotycznie, ale mamy mało czasu, a o wielu rzeczach można opowiadać godzinami. Jednak pytaj, o co tylko chcesz. Postaram się odpowiedzieć na wszystko. Może w ten sposób powoli poukładasz sobie wszystko w całość.

Zerknął na Amandę, która teraz zagryzała dolną wargę. Spojrzała na niego, skinęła głową i uśmiechnęła się nieśmiało, ale przez następny odcinek drogi milczała. Darius nie chciał być dla niej szorstki. Bał się, że zacznie zadawać trudne pytania, na które będzie mu ciężko odpowiedzieć, albo na które odpowiedź sprawi, że przestanie mu ufać.

– Powiedz mi jeszcze coś o mojej mamie – powiedziała wreszcie. – Jaka była? W ogóle jej nie pamiętam.

– Była potężna, odważna i piękna. Kochali ją wszyscy w Królestwie i poza nim. Z jej potęgą i zdaniem liczyli się najwięksi magowie tego świata. Razem z Królem Adamem stanowili piękną parę. Była też dobra i uczynna. Pod tym względem jesteś bardzo do niej podobna. Poświęciła wszystko. – Darius zacisnął mocno szczękę.

– Dla mnie? – spytała cicho.

– Dla ciebie i dla reszty świata – dodał szybko.

– Jak to możliwe, że byłeś świadkiem tego wszystkiego, że walczyłeś u boku moich rodziców. Nie wyglądasz na wiele starszego ode mnie – wyrzuciła to wreszcie z siebie. Wątpliwości Rilli opanowały również i jej umysł, choć serce podpowiadało jej, że dobrze zna Dariusa i może mu ufać. Jednak rozsądek dziewczyny wziął górę nad uczuciami.

Darius przystanął gwałtownie, co spowodowało, że również Amanda zatrzymała się. Zaskoczona, obróciła się w stronę mężczyzny. Przez chwile przyglądali się sobie w milczeniu.

– Jestem starszy niż ci się wydaje – powiedział cicho, patrząc cały czas Amandzie prosto w oczy. Przez jej plecy przeszedł dreszcz. Była to niemalże magiczna chwila. Jego oczy były niezwykłe. Czasem bała się w nie spoglądać, żeby się nie zatracić w otchłani. Darius odwrócił wreszcie wzrok i skinął głową w kierunku, w którym zmierzali. – Smoczy Most. – W jego głosie zabrzmiała nutka wściekłości.

Amanda odwróciła się w stronę, którą wskazywał jej towarzysz. Podeszli jeszcze kilka metrów do skarpy. Teraz dopiero do uszu Amandy dotarł odgłos wodospadu. Stali nad przepaścią, do której wpadała rzeka płynąca z północy. W dole było widać taflę wody odbijającą promienie słońca. Było to jezioro utworzone przez wodospad, które następnie przechodziło z powrotem w rzekę, ciągnąca się dalej na południe.

Jednak mostu nie było.

– Nie rozumiem. Co się stało z mostem? – spytała Amanda, a Darius znów w milczeniu wskazał na przeciwległą stronę przepaści, gdzie na dwóch drewnianych palach zwisały resztki sznurów i drewnianych belek. – Och. – Z ust Amandy wydostało cię ciche westchnienie.

– Ktoś musiał go zniszczyć.

– Jak my teraz przedostaniemy się na drugą stronę? Przez rzekę?

– Jest za głęboka. – Darius zacisnął pięści. – Do kolejnych mostów jest znów po dwa dni drogi w każdą stronę. Niech to diabli – warknął.

Darius odsunął się od przepaści. Zaczął chodzić w kółko, przeczesując nerwowo włosy. Amanda spojrzała jeszcze raz w dół i przyjrzała się uważnie jeziorze, a następnie przeciwległemu brzegowi. Z tamtej strony, skarpa opadała dość gwałtownie w dół i w miejscu, w którym jezioro przekształcało się w rzekę, można było już swobodnie wyjść z wody na brzeg. Z kolei wysokość na jakiej się znajdowali w stosunku do tafli jeziora, nie była znowu aż tak przerażająca.

– Myślisz, ze to jezioro jest głębokie?

– Słucham? – Darius zatrzymał się słysząc słowa Amandy. – Tak. Jest dość głębokie.

– Umiesz pływać? – spytała, uśmiechając się do niego szeroko. Podeszła do Dariusa i stanęła tuż obok.

– Słucham? – powtórzył głupio i bardziej do siebie.

– Zawsze możemy zrobić tak.

Nie czekając na reakcję mężczyzny, Amanda zerwała się z miejsca. Wzięła rozbieg, odbiła się od krawędzi i skoczyła nogami w dół, prosto do jeziora. 

***


AMORPHIS "Silent Waters" - jeden z najlepszych męskich wokali


Łapki w górę, kto ma już urlop i korzysta z pięknej pogody, a kto jak ja kisi się w robocie? No i koniecznie dajcie znać, co sądzicie o rozdziale. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro