Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rycerz Bez Twarzy

Amanda nie odeszła daleko, bo też dokąd miałaby pójść? Edwar odnalazł ją tuż przy jeziorze. Siedziała na zwalonym pniu drzewa, wygrzewającą się w promieniach słońca i wpatrzoną w przeciwległy brzeg. Jej włosy podeschły już lekko, podobnie jak halka. Przystanął na chwilę, żeby się jej przyjrzeć w ciszy. Wyglądała niezwykle pięknie. Miodowe włosy spadały kaskadą na  odkryte ramiona. Edwar poczuł ukłucie w sercu, a w myślach po raz kolejny się skarcił.

Kiedy ponad cztery wiosny temu trafił do gospody Rilli, Amanda była jeszcze dzieckiem, podlotkiem o dziecięcym spojrzeniu i uśmiechu. Jednak bardzo szybko na jego oczach Amanda z dziewczynki przemieniła się w młodą kobietę, piękną, inteligentną i dobrą. Jako jedyna z nielicznych osób nie brzydziła się jego twarzą pokrytą bliznami. Razem z Rillą obdarzyły go zaufaniem, choć wcale go nie znały, a Amanda traktowała Edwara jak przyjaciela. Słuchała z uwagą, gdy opowiadał jej o świecie, kiedy chodzili razem na grzyby lub na ryby. Drewnianymi patykami uczył ją podstaw szermierki. Nie przyznał się nigdy, że jest rycerzem, ale czasami tłumaczył jej na czym polega kodeks rycerski, który sam złamał już wielokrotnie, więc jaki był z niego rycerz? Był Rycerzem Bez Twarzy, pogardzanym przez innych. Mimo to w gospodzie znalazł schronienie, a w okolicy nikt go nie rozpoznawał.

Miał wielkie szczęście, że trafił tamtego wieczoru do gospody Rilli. Kiedy zobaczył dziewczynkę, wiedział, że to królewna, której szukał przez tyle lat. Miała oczy królowej Margot. Nie miał wątpliwości, kim jest Amanda. Zatrudnił się w gospodzie, dzięki temu mógł zaszyć się i przestać pracować jako najemnik, a jednocześnie mógł pilnować królewny.

Dopiero niedawno zrozumiał, że kocha Amandę, ale nie tylko jako królewnę, ale również jako kobietę, która fascynowała go z każdym dniem coraz bardziej. To była miłość zakazana, więc starał się ją ukrywać przed całym światem. Był przecież dwa razy starszy od niej, a ona jeszcze do niedawna była dzieckiem. Poza tym, był tylko rycerzem i to pozbawionym honoru. Nigdy nie powinien zakochiwać się w Amandzie, ale stało się, a jego uczucie sprawiało, że odczuwał jeszcze większą potrzebę chronienia jej przed całym światem, przede wszystkim przed elfami. Teraz, kiedy dowiedział się, że bariera może zniknąć, odczuwał przerażenie. Wszystko wyglądało na to, że jednak Amanda nie ucieknie od swojego przeznaczenia, ale jeśli będzie trzeba, odda za nią życie.

– Królewno. – Na dźwięk jego głosu Amanda drgnęła. 

– To dlatego tak do mnie mówiłeś? – spytała, nie odwracając się w stronę mężczyzny. – Myślałam, że mówisz do mnie królewno, bo mnie lubisz, a nie dlatego, że faktycznie nią jestem.

Edwar uśmiechnął się pod nosem i podszedł bliżej. Amanda spojrzała na niego, a na widok niebieskich oczu mężczyzny, po jej plecach przebiegł dreszcz. Myślała, że dobrze go zna, tymczasem wszystko okazało się kłamstwem. Edwar wyciągnął z tobołka swoją brązową pelerynę i okrył nią nagie ramiona dziewczyny. Przysiadł obok niej na pniu, poprawiając przy tym swój miecz zawieszony u pasa. Oparł się przedramionami o kolana i spojrzał na tafle jeziora, na której drobne fale załamywały promienie słońca.

– Nie ważne są powody, zawsze będziesz dla mnie Królewną – powiedział i przeczesał dłonią włosy. – Amando...

– Dlaczego?... – powiedzieli równocześnie. Amanda uśmiechnęła się delikatnie. – Wiedziałeś od początku? – spytała pierwsza. – Wiedziałeś, kim jestem? – Zmrużyła oczy.

Edwar przytaknął.

– Twoje oczy... - zawahał się – masz je po matce, nikt inny nie ma takich oczu.

– Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – westchnęła.

– Bo nie chciałem, żebyś się dowiedziała.

Zerknęła na niego zaskoczona. 

– Po pierwsze, bałem się, że znienawidzisz Rillę za to, że nie wyjawiła ci prawdy, a po drugie nie chciałem, żebyś wyruszyła do Królestwa. Nie obchodzi mnie twoje przeznaczenie, liczy się tylko, żebyś była bezpieczna i szczęśliwa, a taka byłaś w gospodzie. Królestwo jest stracone i według mnie to jest samobójcza misja. Zostawiłem was na kilka dni i wyruszyłem nad Wielką Rzekę. To ja zniszczyłem Smoczy Most – wskazał głową skarpę po drugiej stronie jeziora – i nie tylko tę drogę, prowadzącą do Królestwa. Nie spodziewałem się natomiast, że przybędzie po ciebie anioł. Nie dziwota, że pokonaliście rzekę.

– Darius nie ma skrzydeł.

– Słucham? – Teraz to Edwara zdziwiły słowa Amandy.

– Powiedział, że elfy odcięły mu skrzydła.

– To jak pokonaliście rzekę?

– Skoczyliśmy ze skarpy. – Amanda uśmiechnęła się lekko, a Edwar wyprostował plecy. Ledwie uwierzył jej słowom. – Zupełnie, jak razem z tobą skakałam do rzeki nieopodal gospody, tylko tym razem było wyżej.

Edwar skrzywił się i zacisnął pięści. Jak ten głupi anioł mógł pozwolić Amandzie na taką lekkomyślność?

– Nie było mnie kilka dni, a ty już robisz same głupoty – powiedział żartobliwe, na co Amanda uśmiechnęła się nieco szerzej. Miała piękny uśmiech. Zawsze jej to powtarzał, choć ona traktowała jego słowa z przymrużeniem oka. – Wybaczysz mi, że nie powiedziałem ci prawdy?

Amanda milczała przez chwilę wpatrzona gdzieś w dal. Nie potrafiła długo chować w sobie złości, wiec to oczywiste było, że mu wybaczy.

– Skoro pochodzisz z królestwa, to znałeś moich rodziców? – spytała cicho. – Byłeś tam, kiedy elfy zaatakowały?

– Tak – przyznał ze smutkiem w głosie. – Byłem wtedy młody, niewiele starszy od ciebie. Dopiero co pasowali mnie na rycerza. Byłem z siebie dumny i puszyłem się jak paw, a jednocześnie wściekałem się na dowódcę straży, ponieważ przydzielił mi banalne zadanie, a ja chciałem brać udział w turniejach, ruszyć na misje. Tymczasem kazano mi pilnować komnaty królewskiego dziecka. Upokarzające zajęcie dla chłopca, któremu wydaje się, że już jest wielkim rycerzem – prychnął. Edwar oddałby wiele, żeby cofnąć czas i żeby jedynie takie problemy zaprzątały mu głowę. Miał dość tułaczki, pragnął wrócić do domu, oczyścić imię i zajmować się błahymi zadaniami. Wiedział jednak, że to niemożliwe, jedynie gospoda Rilli dała mu namiastkę poczucia przynależności. – Jednak przełknąłem dumę i wykonywałem swoje obowiązki, jak najlepiej potrafiłem, ponieważ jak wszyscy uwielbiałem króla i królową oraz ich córkę. Niestety, nie zdołałem cię ochronić, a teraz jestem jedynie Rycerzem Bez Twarzy.

Edwar westchnął ciężko. Amanda położyła dłoń na ramieniu mężczyzny.

– W porządku. To nie twoja wina.

– Wrócimy do ogniska – powiedział cicho. – Ogrzejesz się, a ja opowiem ci resztę historii. Darius chyba również musi nam co nieco wyjaśnić.

Amanda napięła się słysząc imię anioła.

– Więc jednak mu ufasz?

Edwar westchnął po raz kolejny. Bał się, że to wszystko go przerasta.

– Wiem, że to on stał nad twoim łóżeczkiem z elficką kobietą u boku. Jestem pewien, jego oczu również nie da się zapomnieć. Jednak prawdą jest też to, że widziałem go walczącego u boku twojego ojca, jak zabijał elfa za elfem. Widziałem go w akcji, z rozpiętymi skrzydłami, wyglądał niesamowicie. Wydaje mi się, że nasze historie są podobne, a prawda leży gdzieś pośrodku.

– I pozwolisz mi ruszyć do Królestwa?

Edwar przetarł dłonią twarz.

– Darius powiedział coś, o czym nie wiedziałem wcześniej, że bariera słabnie, a kiedy jej zabraknie elfy zniszczą cały nasz świat. Wtedy nie uchronię cię przed nimi. Wiem o tym. Może ten durny anioł ma jakiś plan, o którym nie wiem. Dlatego decyzję zostawiam tobie. Jeśli postanowisz tam iść, uszanuję to. Wyruszę z tobą. Nie pozwolę ci iść tam samej. Będę cię chronił do ostatniej kropli krwi.

Nagle Edwar zerwał się na równe nogi. Wyjął miecz z pochwy i uklęknął przed Amandą, wbijając ostrze w ziemię obok jej nóg. Amanda nawet nie zdążyła zareagować, zauważyła jedynie, że miecz Edwara był niemalże identyczny z mieczem Dariusa. Zapewne również pochodził z Królestwa. Z dłonią na sercu, Edwar zaczął recytować:

– Amando, córko króla Adama i królowej Margot, ja, syn Gowana Wiernego przysięgam ci wierność i rycerskie oddanie, przyrzekam walczyć w obronie twojej i twojego imienia, aż do ostatniego tchnienia. Oddaję w twoje ręce mój miecz i moje serce.

W oczach Amandy zatańczyły wesołe iskry. Mimo wieku, kilku siwych włosów i blizn, Edwar miał w sobie wciąż chłopięcy urok. Zupełnie przeciwnie niż w przypadku Dariusa, w którego oczach człowiek mógł dostrzec mądrość całego świata.

Amanda podniosła się. Chwyciła obiema rękami rękojeść miecza i go uniosła. Był ciężki. Wypolerowana stal pobłyskiwała w promieniach słońca. Przypomniała sobie historie Edwara o rycerzach, kodeksie i pasowaniu. Oparła głowinę płaską stroną na ramieniu mężczyzny.

– Powstań Edwarze, synu Gowana Wiernego. Dziś odzyskałeś swoje imię i honor, nie jesteś już Rycerzem Bez Twarzy.

Edwar podniósł się, a ona podała mu miecz. Rycerz złapał w dłoń rękojeść swojej broni i uśmiechnął się szeroko, patrząc ciągle w chabrowe oczy swojej królewny.    

***

Media: Hammerfall "Always will be" 

Co myślicie o Edwarze? Skradł czyjeś serce?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro