Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pożegnanie

Królowa elfów nie żyła. Jej martwe ciało leżało na bruku w kałuży krwi, a puste oczy patrzyły wprost na Amandę, która nie mogła znieść tego widoku.

Dziewczyna zacisnęła powieki i odwróciła się gwałtownie. Dookoła panowało poruszenie. Nawet nie zauważyła, gdy tuż przy jej boku stanął Edwar i objął ją ramieniem.

– Chodź. Odprowadzę cię do komnaty – powiedział. – Ktoś zajmie się ciałem. Pochowamy ją jak człowieka, choć na to nie zasługiwała.

Amanda zacisnęła pięści, gdy ruszyli przed siebie. Nawet nie zauważyła kiedy opuścili dziedziniec i weszli do zamku. Kierując się w stronę komnaty Amandy, przemierzali zamkowe korytarze, opustoszałe jako że wszyscy zebrali się żeby zobaczyć wygnanie elfów. Dodatkowo załapali się na egzekucję, bo jak inaczej mogła nazwać to, co uczynił Darius.

Szok i niedowierzanie powoli ustępowały miejsca gniewowi. Owszem, Darius zabił złą Eirini, która zapewne zasłużyła na śmierć. Jednak ta decyzja nie należała do niego. Znów sprzeciwił się jej rozkazom, podważył jej autorytet. Nie chciała zabijać Eirini, uważała, że dla elfki życie z poczuciem porażki byłoby wystarczającą karą. Tymczasem Darius jak zwykle musiał postawić na swoim.

Najpierw przepadł jak kamień w wodę. Przez kilka dni nie pojawiał się i nikt nie miał pomysłu, gdzie mógł się podziać. Amanda zaczęła się martwić. Wyczekiwała go każdej nocy. Obawiała się nie tyle, że spotkało go coś złego, ile bardziej, że odszedł bez pożegnania. Wolała nie dopuszczać do siebie tej myśli.

– Nie zadręczaj się – usłyszała głos Edwara. – Wyszło jak wyszło. Choć szanowałem twoją decyzję, uważam, że Eirini zasługiwała na śmierć. Zbyt wiele zła wyrządziła.

Amanda nie odpowiedziała. Wiedziała, że oni wszyscy mają rację, ale nie chciała w ten sposób rozwiązywać tej sprawy. Nie chciała przelewać więcej krwi.

Kiedy stanęli przed drzwiami komnaty Amandy, Edwar delikatnie ścisnął jej ramię, zmuszając ją żeby spojrzała na niego.

– Powinnaś odpocząć. Otwarcie portalu i późniejsze wydarzenie pewnie cię zmęczyły. Jeśli chcesz, mogę z tobą zostać.

Amanda westchnęła. Przyjrzała się zatroskanej twarzy przyjaciela. Lekki zarost zdobił jego dobrze zbudowaną linię szczęki oraz policzki. Choć drobne zmarszczki zdobiły kąciki jego oczu, to spojrzenie miał młodzieńca, pełnego energii, chęci do działania i nadziei.

Czy to był właśnie ten moment? Chwila, kiedy Amanda powinna mu wyjaśnić, że choć jest jej bardzo bliski, to nigdy nie poczuje do niego nic więcej poza przyjaźnią? Była pewna, że mężczyzna taki jak on, wojownik, przystojny, doświadczony, prędko znajdzie sobie kobietę, która go pokocha całym sercem. Dlaczego więc musiał obdarzyć akurat ją uczuciem? Nigdy nie oczekiwał od niej niczego więcej, ale Amanda wiedziała, że Darius miał rację. Edwar ją kochał, mimo różnicy wieku i wbrew zdrowemu rozsądkowi.

– Nie – pokręciła głową – poradzę sobie. Położę się już. Masz rację, jestem zmęczona tym dniem. Dziękuję Edwarze.

Rycerz uniósł brew, gdy Amanda zrobiła krok w jego stronę, a następnie mocno go objęła. Odwzajemnił uścisk, oplatając ją ramionami.

– Dziękuję, że zawsze mogę na ciebie liczyć – kontynuowała. – Że zawsze jesteś przy mnie. Wiesz, że kocham cię... – zawahała się. – Kocham cię jak brata. Nie mogłabym sobie wyobrazić lepszego.

Poczuła, jak Edwar zamiera, jakby na moment zapomniał, jak się oddycha.

– Hm, chyba tak właściwie mógłbym być twoim ojcem – rzucił z udawana lekkością i odsunął Amandę na bezpieczną odległość wciąż trzymając ją za ramiona.

– Nie przesadzaj, nie jesteś aż tak stary – próbowała zażartować. Poczuła pod powiekami łzy na widok sztucznego uśmiechu mężczyzny.

– Wiesze, że ja... – zaczął, ale Amanda szubko mu przerwała łapiąc jego dłonie, gdy tylko ją puścił.

– Proszę, nie psujmy naszej przyjaźni wyznaniami... – Wbiła wzrok w podłogę. – Wiesz, że mnie i Dariusa coś łączy. Kocham go, choć nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens – dodała smutno. – Ale wiem, że nigdy nie pokocham nikogo tak, jak jego.

Uniosła wzrok. Edwar kiwał głową z mocno zaciśniętą szczęką. Wyglądał jak ktoś, kto ledwo się powstrzymuje przed wybuchem i rozwalenie wszystkiego dookoła. Tak mocno ściskał jej dłonie. Jednak w końcu uśmiechnął się i powiedział:

– Mam nadzieję, że wiesz co robisz, księżniczko. – Nachylił się, żeby pocałować ją w czoło, a następnie dodał: – Odpocznij. Niebawem powinna przybyć tu Rilla.

Amanda przytaknęła.

– Dobranoc – szepnęła.

Weszła do komnaty jeszcze nim Edwar zniknął za zakrętem. Oparła się o drewnianą powierzchnię drzwi i westchnęła. Miała wrażenie, że rycerz wcale nie powiedział tego, co naprawdę miał na myśli. Była pewna, że na jego usta cisnęło się, że popełnia błąd, że ona i Darius to absurd nie mający prawa bytu. Że to tylko chwilowe uniesienie, które skończy się złamanym sercem i płaczem. Co, jeśli miałby rację?

– Amando.

Wzdrygnęła się. Ponieważ w pokoju panowała już szarówka i oświetlały go jedynie nikłe promienie zachodzącego słońca, musiała wytężyć wzrok, żeby dostrzec ruch w przeciwległym kącie komnaty. Po chwili na tle okna pojawiła się postać, w której Amanda rozpoznała Darius.

Poczuła jednocześnie ulgę i gniew. Zacisnęła dłonie w pięści i odepchnąwszy się od drzwi, ruszyła w jego stronę.

– Jak mogłeś to zrobić! – rzuciła gniewnie. – Wiedziałeś dobrze, że nie chcę więcej rozlewu krwi. Nie taka była moja decyzja, ale ty musiałeś to zrobić po swojemu!

Dopiero gdy Amanda podeszła bliżej, twarz Dariusa stała się wyraźna. Jego mina była poważna, a spojrzenie bez wyrazu, jakby obecność Amandy była mu zupełnie obojętna. Poczuła dziwne ukłucie w sercu, a jej gniew od razu zmalał.

– Eirini musiała umrzeć – odpowiedział spokojnie.

Jego głos był niski i lekko zachrypnięty. Po ciele Amandy rozlało się przyjemne ciepło, pomimo tematu, jakiego dotyczyła ta rozmowa. Tak bardzo brakowało jej tego głosu.

– Dlaczego? – Uniosła dumnie głowę. – Dla dobra królestwa, czy z powodu twoich osobistych porachunków?

Dopiero teraz na twarzy Darius drgnął mięsień. Założył ręce na piersi, ale nie dał się sprowokować słowom królewny.

– Nie przyszedłem się kłócić – jego spojrzenie złagodniało – tylko pożegnać.

To jedno zdanie sprawiło, że Amanda zupełnie zapomniała, o co tak właściwie gniewa się na anioła. Zabił złą królową elfów, która na pewno na tę śmierć zasłużyła. Zrobił to, na co ona nie miała odwagi, nawet mimo tego że nie musiałaby dokonać tego własnymi rękami.

Może o to chodzi? Może uznał, że jest słaba. Nie godna miłości potężnego anioła.

Poczuła jak ramiona i hardo uniesiona głowa opadają. Niewidzialna gula zaczęła rosnąć w jej gardle, a wszystkie jej lęki, które skrywała w sobie przez ostatnie dni, nabierać realnej formy.

Czy to naprawdę miał być koniec?

– Jak to pożegnać? – wyszeptała słabo.

– Przeznaczenie się wypełniło, wykonałaś swoją misję. – Darius zrobił krok w jej stronę. – Nie potrzebujesz już anioła stróża, przynajmniej nie na ziemi. Nawet nie wiem, czy wciąż nim będę. Pora, żebym rozliczył się z wszystkiego, co uczyniłem. Zostałem wezwany.

– Wezwany? Gdzie? Przez kogo?

Nie odpowiedział. Popatrzył tylko gdzieś przed siebie, jakby coś usłyszał. W końcu znów spojrzał w jej oczy.

– Dobrze zrobiłaś. – Położył dłoń na jej policzku, a ona się w nią wtuliła, próbując powstrzymać łzy. – Postąpiłaś słusznie odsyłając elfy. Miłosierdzie, to dobra cecha u przyszłej królowej. Ale nie mogłem pozwolić odejść Eirini. Ją czekało inne przeznaczenie.

Amanda zaczęła kręcić głową, odsuwając twarz od jego dłoni.

– Nie może odejść teraz. Tak po prostu. Jesteś moim aniołem stróżem, miałeś przy mnie trwać, strzec mnie. Nie poradzę sobie bez ciebie. Jak mam zostać królową bez ciebie u mego boku? – Dziewczyna poczuła jak łzy zbierają się pod jej powiekami. Nie chciała płakać, ale jej głos załamał się i stał się bardziej piskliwy.

Darius wsunął dłoń w luźno splątane włosy Amandy i delikatnie zacisną palce na miodowych pasmach.

– Poradzisz sobie. Będziesz wspaniała królową.

– Nie możesz mnie zostawić, po tym co między nami zaszło! Mówiłeś, że mnie kochasz.

– Oczywiście, że cię kocham, Amando, ale muszę. Są siły wyższe, o których wy ludzie nie macie pojęcia i których rozkazów nie mogę zignorować.

Amanda nie była wstanie już dłużej powstrzymać łez, które zaczęły spływać po jasnych policzkach. Na ich widok Darius wykrzywił twarz w bólu. Wreszcie okazał jakieś emocje. Przyciągną Amandę bliżej i mocno przycisnął swoje wargi do jej mokrych ust. Jednak to nie powstrzymało szlochu, który wstrząsną jej ciałem. Zacisnęła palce na lnianej koszuli anioła i odsuwając się od niego, dodała:

– Nie pozwalam, rozumiesz? Nie zgadzam się! – Miała ochotę tupnąć nogą.

Nie odpowiedział, jedynie zamknął Amandę w uścisku i pozwolił jej szlochać w swoją koszulę. Ten moment zdawał się jej wiecznością, ale nawet wieczność kiedyś się kończy.

– Przepraszam – powiedział cicho, muskając ustami jej włosy.

W końcu ujął Amandę za ramiona i delikatnie, ale stanowczo odsunął się od niej, a następnie podszedł do okna. Uchylił szklane drzwi prowadzące na balkon. Jeszcze na chwilę zatrzymał się w progu, zaciskając palce na krawędzi szkła, jednak nie odwrócił się już w jej stronę. Wyszedł na balkon, rozpostarł śnieżnobiałe skrzydła i wzbił się w powietrze.

Amanda przyglądała się jak odchodzi nie mogąc się ruszyć, jakby jej nogi wrosły do podłogi komnaty. Gdy wreszcie udało jej się krok, a potem kolejny, wyszła za Dariusem na balkon. Wieczorny wiatr owiał jej mokre policzki. Spojrzała w niebo rozświetlone ostatnimi promieniami słońca, które przed momentem zaszło za horyzontem. Po aniele nie było ani śladu. Objęła się ramionami. Jednak nic nie było w stanie ogrzać pustki, która zapanowała w jej sercu.

– Też cię kocham – powiedziała w otaczającą ją przestrzeń.

Darius odszedł. Jej anioł stróż. Ukochany.

***

Media: Hammerfall - Glory To The Brave

Przepraszam Was, że tyle musieliście czekać. Niestety wena nie była dla mnie ostatnio łaskawa. I tak cud, że udało się mi napisać ten, ostatni już rozdział. Będzie jeszcze epilog, ale niestety też trochę potrwa napisanie go. Póki co moje myśli pochłonięte są przez premierę "Nie będę twoim bohaterem", która już jutro! Książkę można już zamawiać w księgarniach ;) 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro