Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XIX

Po chwili usłyszeliśmy jak ratownicy otwierają drzwi do busa i szukają nas.

-W kuchni! -krzyknęłam i po chwili byli już w pomieszczeniu. Kazali nam się odsunąć. Położyli obok niego łoże(?) (Nwm jak to się nazywa ale mam nadzieje że wiecie o co chodzi xd 😂) i położyli go na nim. Po chwili już ich nie było. Znowu było słychać dźwięk karetki. Byliśmy cali zapłakani. Niestety zapomnieliśmy zadzwonić do pani Vicotri. Weszła do kuchni i popatrzyła się na nas.

-Dzieci co się stało? -podeszła do nas. Objęła mnie ramieniem.

-Ciociu.... To wszystko moja wina... Przepraszam. -powiedział i pobiegł na górę cały zapłakany.

-Sophie wytłumaczysz mi o co chodzi?! I czemu karetka zabierała Leo?!

-No bo ja z Leo zaczęliśmy żartować z Am i Charliego, on się zdenerwował na Leo i rzucił się na niego. Amanda chciała ich rozdzielić ale Charlie też uderzył i oboje byli nieprzytomni.

-A gdzie jest Amanda?

-Charlie zaniósł na górę. Proszę pani ja się strasznie boje o Leo....

-Okej zostawmy ich może jej już nic nie zrobi. Też się o niego martwie, zaraz do niego pojedziemy. A i mam jeszcze jedną prośbę żebyś nie mówiła do mnie pani bo czuje się wtedy tak staro... Mów mi ciociu. -powiedziała i przytuliła mnie do siebie.

-Dobrze ciociu. -postanowiłam, że pójdę zobaczyć jak tam z Amandą. Zapukałam do pokoju.

-Kto tam? -odezwał się zapłakany Charlie.

-Sophie. Mogę wejść?

-Tak drzwi otwarte...

-Jak tam?

-Źle.... Jeśli jemu coś się stanie to sobie tego nigdy nie wybaczę.... A jeśli Am ze mną zerwie to się załamie.... -zaczął płakać i przytulać nie przytomną Amandę. Ja naprawdę kocham. Nie uderzyłem jej specjalnie. Nigdy bym jej nie uderzył..... To był impuls....

-Charlie ja ci wierze że ty jej specjalnie nie uderzyłeś ale wątpie żeby chciała być z tobą.... Przepraszam ale dobrze o tym wiesz... A jeśli chodzi o Leo to mam nadzieje, że to przeżyje. Może zawieziemy do szpitala? Nich sprawdza co z nią. Bo trochę się o nią martwie.

-Ja o tym wiem.... Niestety co się stało to się nie od stanie. Możemy zawieźć ale pytanie co z trasą?

-To chodźmy do cioci Victori bo miałyśmy jechać do Leo to przy okazji zawieziemy . A trasę można przełożyć. Zaraz zadzwonie do waszego menadżera i powiem mu wszystko.

-Jejku tak ci dziękuje... W sumie nie wiem czemu po tym wszystkim się do mnie odzywasz? Że mnie pocieszasz...

-To wy mnie tego nauczyliście. Jak wybaczać ludziom... Nawet jeśli to nasz największy wróg to powinno się go wspierać w trudnych chwilach... Nawet jeśli jakaś osoba tobie lub komuś bliskiemu tobie coś zrobi to nie odwracać się od niej bo może akurat w tym momencie potrzebuje pomocy, wsparcia... Ponieważ to wy zawsze mi pomagaliście to ja teraz wam pomogę... -Charlie do końca się poryczał gdy usłyszał moje słowa. Ja w sumie sama nie wierzyłam w to co przed chwilą powiedziałam. Ale to chyba prawda bo to dzięki nim jeszcze żyje i funkcjonuje jak kolwiek. Charlie wziął ja na ręce i zniósł na dół. Powiedziałam cioci Victori żeby zawiozła też Am bo się o nią martwimy. Gdy oni już wsiadali do samochodu powiedziałam że zadzwonie tylko do menadżera i zaraz przyjdę. Ciocia powiedziała że nie możemy czekać i pogadam z nim w aucie. Tak też zrobiłam. Zadzwoniłam i wyjaśniłam wszystko. Gdy skonczyłam rozmawiać usłyszałam w radiu piosenke był akurat refren, zaczęłam płakać.




Hejka dzisiaj także krótki rozdział. Mam nadzieję że wam się spodoba. Wiem że tak strasznie w tym rozdziale przynudzałam ale może niedługo coś się wydarzy, coś co zmieni kompletnie moją koncepcje ale dobra 😂😂. A i dziękuje wam za ponad 1tyś wyświetleń pod pierwszym rozdziałem! Nie wiem kiedy pojawi się następny rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro