Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6

rozstanie - oddalenie się od kogoś, zwykle pożegnawszy się z nim


Teraz

Astrid usiadła na wolnym miejscu, przy stole wokół, którego zgromadzili się jej przyjaciele. Przynajmniej kiedyś takim mianem ich nazywała, teraz jednak nie była do końca pewna czy sama zasługuje na bycie czyjąś przyjaciółką. Co prawda Śledzik, Sączysmark i bliźniaki z powrotem przyjęli ją do swojego grona, to czuła się wśród nich obco. Jakby już nigdy miała nie pasować do tej niewielkiej grupki. Z drugiej strony miała świadomość, że spędzanie czasu z nimi zbliżało ją do Czkawki, z którym nie miała ostatnio zbyt dobrych relacji, jakby żyli w dwóch osobnych światach. wiedziała, że go zraniła, ale nie miała pojęcia jak to naprawić, sprostować i jak wrócić do tego, co było kiedyś. O ile była jeszcze taka opcja.

— Słyszeliście, że Czkawka dostał kolejny list? — usłyszała nagle pytanie Sączysmarka i przysłuchała się rozmowie. Śledzik popatrzył na niego zdumiony, ale zaraz potem wrócił do wertowania smoczego podręcznika. Bliźniaki też nie wydawały się być zainteresowane nowym tematem, dotyczącym tym bardziej Czkawki. Astrid za to siedziała cicho od samego przyjścia do twierdzy.

— Jaki list? — zapytała, a wszyscy siedzący przy stole, spojrzeli na nią.

— Kolejna propozycja matrymonialna — wyjaśnił po krótce. — Czkawka zaczął dostawać takie już jakiś czas temu. Zazwyczaj wrzuca je gdzieś w kąt, nie czytając nawet. Stoick doradza mu, żeby rzucił chociaż okiem, ale wtedy on ucina temat i potrafi się do nikogo nie odzywać do końca dnia. Jak na moje okno, on po prostu bardzo za tobą tęskni Astrid i... i nadal strasznie cię kocha — powiedział, a dziewczyna tylko skinęła głową, przełykając zupę, którą zaczęła jeść chwilę wcześniej. Przy stole nagle zaległa cisza, która przerywana byłą tylko przez gromkie śmiechy, dochodzące z różnych stron twierdzy. Astrid rozejrzała się nagle, patrząc czy nikt nie zwraca na nią uwagi i już miała opuścić twierdzę, kiedy w drzwiach pojawił się Czkawka. Dziewczyna wstrzymała oddech i z powrotem usiadła na swoim miejscu, jakby spłoszona jego obecnością. Wiedziała, że on pewnie zaraz tu przyjdzie, ale nie chciała mijać się z nim w drzwiach. Kątem oka obserwowała go. Uśmiechał się do mijających go ludzi, prowadził krótkie rozmowy, z niektórymi z nich. Ona jednak nie miała ochoty na wymianę zdań z wodzem, chciała spędzić trochę czasu z dawnymi przyjaciółmi, nie z wodzem. Czuła się jak zdrajczyni.

— Cześć wszystkim — usłyszała nagle jego głos za plecami. Wywołał u niej dość nieprzyjemny dreszcz, który przeszedł wzdłuż całego jej ciała. Powiedział to tak lekko, tak naturalnie. Zazdrościła mu tego delikatnego, spokojnego tonu, który nie dawał po sobie znać, że tak jak ona czuje się niekomfortowo.

— Możemy porozmawiać? — zwrócił się do niej. Jeźdźcy popatrzyli z zaciekawieniem na Astrid, która odchrząknęła cicho. Po chwili westchnęła, mając wrażenie jakby cała twierdza ją obserwowała. Wiedziała, że ta rozmowa prędzej czy później nadejdzie, choć dziewczynie wydawało się, że nigdy tak naprawdę nie będzie na nią gotowa. Kolejna wymówka nie wchodziła w grę, bowiem przeciągnęła by jeszcze tę całą sytuację, w której zarówno Czkawka jak i Astrid czuli się źle. Jakby byli osaczeni tajemnicą, owiani zobojętnieniem. Wódz uśmiechnął się do niej niepewnie, kiedy skinęła krótko głową. Odeszli kilka kroków od przyjaciół, po czym wspólnie zdecydowali się opuścić twierdzę, by być z dala od wikingów, którzy w każdej sprawie potrafili odnaleźć sensację. A szczególnie gdy owa sprawa dotyczyła młodego wodza.


Wtedy

— A jeśli kiedyś odejdę? — zapytała, wpatrując się w zachodzące za horyzont słońce. Sören popatrzył na nią ze zdziwieniem. Chyba do tej pory nie zdawał sobie tak naprawdę sprawy, że ona chciała wrócić do domu, do tego prawdziwego, za którym tęskniła każdego dnia. — Co wtedy?

— Wtedy się z tobą pożegnam i będę szczęśliwy, bo wreszcie będę miał więcej czasu dla Liv — roześmiał się, a ona uderzyła go delikatnie, jednak zawtórowała mu śmiechem.

— Jesteś okropny — skwitowała, po czym poprawiła swoje futro na plecach. Wieczór był chłodny jednak Astrid czuła w sobie jakąś mocną siłę, która ciągnęła ją na spotkanie z przyjacielem. Ten, pod pretekstem małego treningu, wyszedł z domu, zostawiając Liv z wymyślaniem imion dla ich nienarodzonego jeszcze dziecka.

— Wiesz, zawsze myślałem, że już nas nie opuścisz, no przynajmniej od momentu, kiedy zaczęłaś kumplować się z Liv. Ona jest przy tobie taka szczęśliwa, nigdy nie miała nikogo takiego jak ty. Wprowadziłaś w jej życie tyle szczęścia, jednak nie mam ci za złe, ze pragniesz powrotu. Powinien był przewidzieć, że ten dzień w końcu nadejdzie, a ja nie będę miał wpływu na twoją decyzję. Powinnaś ją przemyśleć, ale wiem, że wybierzesz najlepszą dla siebie opcję. — Powiedział, a Astrid uśmiechnęła się, czując się zrozumiana. Wiedziała, że mężczyzna ją zrozumie. Bała się jednak reakcji jego narzeczonej, którą już zdążyła pokochać jak siostrę. Nie wyobrażała sobie rozstania z tą rodzinką, jednak chciała wrócić do Czkawki. Tęskniła za nim. Bardzo.

— Chciałabym być w dwóch miejscach na raz — westchnęła.

— Ja też — odparł i popatrzył w stronę wioski. — Wracamy? — zapytał, a Astrid przytaknęła i wstała, następnie podając mu dłoń. Wybuchnął śmiechem, ale przyjął pomoc, a następnie razem z przyjaciółką ruszył w stronę domu.



Teraz

Astrid szła zaraz obok Czkawki, choć czuła się tak jakby znajdowała się kilkanaście metrów za nim. Obserwowała go kątem oka, każdy jego ruch, jak gdyby bała się, że zrobi coś, całkowicie ją zaskakując. Wcale by ją to nie zdziwiło.

— Powiesz coś? — zapytał i przystanął, gdy dotarli na jeden z klifów. Słońce powoli schodziło ku horyzontowi, Astrid wiedziała, że w końcu zajdzie, by kolejnego dnia narodzić się na nowo. Wpatrywała się w stronę odległego bezkresu, gdzie woda spotykała się z niebem i dopiero pytanie Czkawki wyrwało ją z rozmyśleń.

— To ty chciałeś porozmawiać — zauważyła, a wódz odchrząknął.

— Istotnie — odparł i popatrzył na nią z powagą. — Ostatnimi dniami myślałem o tobie i o... nas — powiedział cicho, jakby ze smutkiem. Nie zamierzał ukrywać swoich emocji. — Chciałem tylko zapytać, jak ma się sytuacja? Czy nadal pozostajemy w tym dziwnym zawieszeniu, czy mamy jakąkolwiek szansę?

— Czkawka, ja naprawdę chciałabym umieć odpowiedź ci na to pytanie. Nie mogę zaprzeczyć, jest mi ciężko i czuję się bardzo źle z tym wszystkim, jednak nie potrafię się określić. Dwa lata rozstania... one tak wiele zmieniły we mnie i w nas. — Powiedziała z trudem, nagle zdając sobie sprawę, że ta rozmowa na pewni nie sprowadzi ich na żadną właściwą drogę.

— Co się zmieniło, Astrid? — załamał ręce. — Co? Odpowiedz mi! Kiedy wróciłaś zachowywałaś się całkiem normalnie, rozmawialiśmy, spędzaliśmy wspólnie czas, a później nagle odwróciłaś się ode mnie i zerwałaś. Tak po prostu. Jakbyś robiła najzwyklejszą w świecie rzecz. Byliśmy nierozłączni tyle lat, a teraz nawet nie potrafimy się ze sobą przywitać. Co się zmieniło?

— My — odparła krótko. — Ja i ty.

— O co ci chodzi, As? Przecież...

— Jesteś wodzem, Czkawka. wiedziałam, że nim zostaniesz, jednak chyba nigdy to nie mnie tak nie docierało, jak teraz kiedy codziennie widzę cię, gdy lecisz na kolejne spotkanie, naradę, na trening i do pracy. Może i jestem egoistką, jednak nie potrafię odnaleźć w tej postawie tego dawnego Czkawki, tego w którym się zakochałam-

— I tu jest nas dwoje, ja też już nie znam tej Astrid, którą kochałem całym sercem. Ale potrafię, w przeciwieństwem do ciebie, zakochać się w tej nowej. Dlaczego nie potrafisz mnie do siebie dopuścić? To przez tego całego Sörena, tak? — zapytał, a Astrid popatrzyła na niego z zaskoczeniem. Czkawka jednak mówił całkiem poważnie.

— Co? Oskarżasz mnie o zdradę? Przecież wiesz, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, a cała ta sytuacja między nami nie ma żadnego związku z nim. On ma własne życie — odparła, choć nie do końca mówiła prawdę. Starszy przyjaciel nieco otworzył jej oczy. Już nie próbowała się oszukiwać. Rzekome uczucie, które łączyło ją z Czkawką może i było prawdziwe, jednak tak jak zakładał Sören, nie przetrwało bez skaz próbę czasu. I choć Astrid chciała przyznać przed samą sobą całą prawdę, tak zatapiała się w kłamstwie jeszcze bardziej. Gubiąc się powoli, bez możliwości ponownego odnalezienia.

— O nic cię nie oskarżam, ale co pomyślałabyś będąc na moim miejscu?

— Nie jestem na twoim miejscu — mruknęła i objęła się ramionami, a następnie usiadła na skraju klifu. Nie chciała dłużej tutaj być. Wyciągnęła z kieszeni kartkę papieru, po czym położyła ją na ziemi obok i przygniotła niewielkim kamieniem. Czkawka westchnął i zajął miejsce koło niej. Odwróciła wzrok, kiedy sięgnął po zapisaną kartkę. Rozłożył ją, a łzy momentalnie napłynęły mu do oczu, kiedy przeczytał pierwsze kilka zdań.

Kochana Astrid,

Na Berk wszyscy na Ciebie czekamy. Ja sam nie mogę znaleźć sobie miejsca, odkąd napisałaś, że już niedługo dotrzesz z powrotem do domu. Wichura również nie może się doczekać. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak ona za Tobą tęskni. Zresztą podobnie jak całe Berk. Wszystko przygotujemy na Twój powrót. Mam nadzieję, że dotrzesz w jednym kawałku, niezbyt zmęczona i, że będę mógł porwać cię od razu na szalony lot, taki, jaki zapamiętałem...

Dalsza część listu dotyczyła tego, co zawsze. Czkawka pisał o tym jak mija jego życie na Berk i kilkakrotnie powtarzał, że już nie może doczekać się jej powrotu.

Mężczyzna odłożył kartkę na poprzednie miejsce i popatrzył w stronę dziewczyny, która starała się zapanować nad emocjami. Jej pusty wzrok skierowany był w stronę horyzontu, za którym chowało się już słońce. Wstała szybko, jakby chciała skierować się w stronę domu, jednak, gdy tylko usłyszała kroki za sobą zatrzymała się niepewnie.

— Pamiętam tamten dzień, kiedy to pisałem. Dopiero co przyszedł list od ciebie, że wrócisz. Byłem tak bardzo szczęśliwy, a kolejny miesiąc wlókł się niemiłosiernie. Nie mogę się nadziwić, że teraz nasza relacja nie wygląda tak samo, jak wtedy — powiedział cicho, a Astrid jedynie westchnęła.

— Nic już nigdy takie nie będzie Czkawka — wyszeptała ze zrezygnowaniem.

— Dlaczego? — jego ton był niemalże płaczliwy.

— Bo przeszłość nigdy nie wraca. Ponadto słyszałam, że dostajesz listy z propozycją ożenku. I że wszystkie odrzucasz — powiedziała, czując na sobie jego spojrzenie. Westchnął cicho, podchodząc bliżej. Chyba miał ochotę ją objąć, przytulić się do niej, jednak zrezygnował. Jego ramiona zawisły w powietrzu, a następnie opadły.

— Jedyna kobieta, którą chciałbym za żonę stoi tuż przede mną. I nie chce dać mi szansy — szepnął, a Astrid odwróciła się. Patrzyli sobie w oczy przez krótki moment, a następnie Czkawka przerwał dzielącą ich odległość, łącząc ich usta w ciepłym pocałunku. Jego dłoń znalazła się nagle na jej karku, na co spięła się znacznie. Stała jak gdyby nic się właśnie nie działo, nie zareagowała, anie nie odwzajemniła gestu, który kiedyś uważała za przyjemny. Jego usta były ciepłe i delikatne, nie całował jej zachłannie, jakby delektując się nią samą. Ona jednak nie potrafiła dłużej go oszukiwać, ani udawać. Odsunęła się od niego, czując jak po policzkach spływają jej łzy.

— Przepraszam Czkawka, ja... ja nie mogę — szepnęła. Patrzył na nią z niemałym szokiem. Chwilę temu chyba naprawdę wierzył, ze jeden pocałunek ma moc, b y wszystko naprawić. — Przepraszam.

— Proszę, przestań już. Ja się poddaję, Astrid. Myślałem, że zaczniemy jeszcze raz, że mamy szansę by jeszcze raz wszystko poukładać, ale nie wiem, czy jesteśmy w stanie faktycznie to naprawić — powiedział z bólem.

— Strasznie mi przykro. Wybacz mi, proszę — wyszeptała, po czym odwróciła się i odbiegłą, zostawiając go w osłupieniu. Chyba jej nie rozumiał, a być może zawsze tak było. Otarł łzy z policzków i przybrał poważną, wodzowską minę, zakrywają wszystkie swe uczucia maską. Czuł, że jej nie ufa, że nie potrafi jej uwierzyć. W każdej kwestii.

— Zniszczyłaś nas, Astrid — powiedział twardo, spoglądając w górę i dostrzegając rozgwieżdżone milionami gwiazd niebo.

*

Zatrzasnęła za sobą drzwi i oparła się o nie, wreszcie dając upust własnym emocjom. Zmięła kartkę, trzymaną w dłoni i rzuciła ją w kąt, następnie osuwając się, by w końcu upaść na podłogę. Kilka chwil zajęło jej dojście do siebie na tyle by wstać i podejść do stołu. Gdy usiadła przy nim chwyciła kartkę papieru i zaczęła pisać. To miał być całkiem nowy list, już bez żadnych kłamstw, sama prawda.

— Chciałabym zniknąć na zawsze z twojego życia — wyszeptała i zamknęła na moment oczy. Myślała o ucieczce, jednak miała jeszcze nadzieję na to, że jej życie jakoś się ułoży. Chciała powiedzieć o wszystkim Czkawce, dlatego zaczęła pisać o tym w liście. Niewypowiedziane dotąd słowa przelewała na kartkę.

— Czasami nigdy nie chciałabym zacząć cię kochać, nigdy cię nie opuścić, nigdy cię nie stracić, nigdy za tobą nie tęsknić. Jednak wtedy nie mogłabym cię spotkać, a jesteś jedynym, co w moim życiu miało sens. — Powiedziała sama do siebie i ponownie skupiła się na liście, który był zlepkiem pełnym cierpienia, radości, a przede wszystkim prawdy, która wreszcie rozbrzmiała w niemych słowach. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro