Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

Kilka dni później

-Hej wszystkim - krzyknęłam schodząc rano do kuchni i witając się ze wszystkimi prócz Elijah i Klausa, pojechali coś tam załatwić z czarownicami z którymi od zawsze się sprzeczali dosłownie o wszystko
Wszyscy odpowiedzieli mi machnięciem ręki lub skinieniem głowy
-Siadaj, natchnęło mnie dzisiaj na gotowanie - powiedział Kol stojący przy kuchence
-To co tam szef kuchni przygotował? - zapytała Rebekah równie siadając do stołu
-Naleśniki z dodatkami - powiedział kładąc sterte naleśników na stół
-Rób mi codziennie takie śniadania - zaśmiałam się
-Się robi- odpowiedział śmiejąc się
Wzięłam się za zajadanie naleśnikami, były mega dobre miał Kol talent do ich robienia.
Po piątym naleśniku poczułam że coś mi jeździ po żołądku i nagle poczułam że zaraz chyba wszystko zwrócę. Szybko zatkałam ręką buzię i pobiegłam do łazienki. Wyszłam po 10 minutach strasznie źle się czując, położyłam się na sofie w salonie
-Uuu cała blada jesteś kochana, chyba te naleśniki Kola się nie przyjęły - podeszła do mnie Rebekah i położyła dłoń na moim czole
-A były takie dobre - lekko się zaśmiałam
-Przyniose Ci mięty, w porządku? - zaraz po niej przyszedł Kol ze szklanką napoju
-Tak najwidoczniej coś mi zaszkodziło, nic się nie martw będzie dobrze - uspokoiłam chłopaka bo wiedziałam że za to się obwinia

Po chwili do pokoju wleciał Klaus do domu
-Jak ty wyglądasz? Co ci jest? - zapytał lekko zdenerwowany
-Spokojnie chyba coś mi zaszkodziło tylko, nic mi nie jest - próbowałam go uspokoić, bo nawet gdyby mi drzazga do palca weszła to poruszył by cały świat żeby ją wyciągnąć
-Co ci zaszkodziło?
-Coś ze śniadania, ale naprawdę jest już dobrze
-Kol ja cię zamorduje albo nie zasztyletuje jak jeszcze raz zrobisz coś co jej zaszkodzi - odwrócił się do Kola
- Nick przestań to nie jego wina, nikt nie wiedział że tak się skończy to, a zresztą to tylko lekkie zatrucie.... Nie. Umieram spokojnie - objęłam go delikatnie i próbowałam uspokoić
-Nie możesz dramatyzować za każdym razem jak coś nawet tak błachego mi się dzieje
-Martwie się
-Wiem, ale nie jestem dzieckiem
-Dobrze mój mały wilczku, tylko uważaj na siebie - pocałował mnie w czoło
-Będę

Po południu gdy już doszłam do siebie i naprawdę czułam się o niebo lepiej, postanowiłam że pójdę przejść się do Hayley bo od przemiany się nie widziałyśmy. Szłam przez las powolnym spacerem i nagle tak bardzo zabolał mnie brzuch że aż się zgiełam w pół, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Podeszłam do drzewa by się podeprzeć bo z bólu ledwo mogłam ustać na nogach. Nagle poczułam w żołądku to samo co rano i znów zwróciłam. Czułam jak moje nogi robią się jak z waty po chwili upadłam i pamiętam tylko mrok przed oczami.

Dwie godziny później

-Cześć Hayley, mogła byś mi dać do telefonu Alison, dzwoniłem do niej ale chyba padł jej telefon - powiedział Klaus dzwoniąc do Hayley
-Cześć, wiesz co All miała dziś przyjść do mnie, ale nie ma jej. Dzwoniłam do niej ale też nie odbierała telefonu
-To nie ma jej u ciebie? - zapytał już zdenerwowany Klaus
-No nie ma właśnie. Może coś jej wypadło i poszła gdzie indziej
-Wyszła dwie godziny temu i mówiła że idzie do ciebie do cholery - teraz Klaus już krzyczał
-Spokojnie idę jej szukać, wezmę kilka osób ze stada - powiedziała Hayley
-Ja z braćmi i siostrami zacznę poszukiwać w mieście, będziemy w kontakcie
-Dobrze, znajdziemy ją Nick - próbowała uspokoić Nicka

-Wszyscy do salonu już! - wydarł się Klaus
-Włączył ci się stary tryb czy co? - zaśmiał się Kol schodząc ze schodów
Klaus podszedł do niego w wampirzym tępię i przykuł go do ściany
-Nie wasz się śmiać w tak poważnej sprawie - syczał mu prosto w twarz
-Bracie uspokój się, nie próbuj kolejny raz go zabić - wszedł do pokoju Elijah i jak zawsze próbował opanować całą sytuacje
-Allison zniknęła nigdzie jej nie ma- powiedział wkurzony Kkaus
-Ale jak to co się stało? - zapytała zaniepokojona Rebekah
-Miała iść do Hayley wyszła dwie godziny temu, ale nie ma jej u Hayley, czuje że coś złego się stało
-Idę na górę użyć zaklęcia lokalizacyjnego - powiedziała Freya i ruszyła do swojego pokoju w pośpiechu
- Rodzielmy się i jej poszukamy. Ty i Rebekah idziecie razem - wskazał na Kola - A ja pójdę z Niklausem, będziemy w kontakcie - rozkazał Elijah
-Hayley ze stadem szukają w lesie - oznajmił Klaus - Mamy przeszukać każdy centymetr Nowego Orleanu, a każdego podejrzanego torturować póki nic nie powie! - krzyknął Klaus i wszyscy rozeszli się w swoje strony

Pół godziny później

Hayley ze stadem szukała po lesie i mokradłach. Znali te tereny bardzo dobrze.
Hayley odłaczyla się trochę od stada
-Skup się to twoja przyjaciółka - zamknęła oczy i skupiła się by wyostrzyć swój węch i słuch. Po chwili usłyszała ciche wzdychanie i ruszyła w tamtym kierunku

-Jest! - krzyknęła na cały las gdy znalazła Allison leżącą pod drzewem by jej stado skończyło szukać - All słyszysz mnie? Co ci się stało?
-Nie wiem, chyba zemdlałam - powiedziałam ledwo wydając z siebie dźwięk
-Ktoś cię skrzywdził?
na to pokręciłam przecząco głową
-Pamiętam że mocno zaczął boleć mnie brzuch, zwymiotowałam i upadłam
-Dzwonie do Kalusa, wszyscy cię szukają
-Klaus, mam ją wracajcie do domu zaraz tam z nią będę - Haley odłożyła słuchawkę i zawołała kilka osób że swojej watahy by pomogli jej zanieść mnie do domu

************************************

Wena chyba wróciła, mam przynajmniej na kilka rozdziałów pomysł, zobaczymy jak to wyjdzie. Mam mega motywacje żeby pisać, w końcu wróciłam! 💖

Miłego czytania kochani😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro