Rozdział 12
Kilka dni później
-Hej wszystkim - krzyknęłam schodząc rano do kuchni i witając się ze wszystkimi prócz Elijah i Klausa, pojechali coś tam załatwić z czarownicami z którymi od zawsze się sprzeczali dosłownie o wszystko
Wszyscy odpowiedzieli mi machnięciem ręki lub skinieniem głowy
-Siadaj, natchnęło mnie dzisiaj na gotowanie - powiedział Kol stojący przy kuchence
-To co tam szef kuchni przygotował? - zapytała Rebekah równie siadając do stołu
-Naleśniki z dodatkami - powiedział kładąc sterte naleśników na stół
-Rób mi codziennie takie śniadania - zaśmiałam się
-Się robi- odpowiedział śmiejąc się
Wzięłam się za zajadanie naleśnikami, były mega dobre miał Kol talent do ich robienia.
Po piątym naleśniku poczułam że coś mi jeździ po żołądku i nagle poczułam że zaraz chyba wszystko zwrócę. Szybko zatkałam ręką buzię i pobiegłam do łazienki. Wyszłam po 10 minutach strasznie źle się czując, położyłam się na sofie w salonie
-Uuu cała blada jesteś kochana, chyba te naleśniki Kola się nie przyjęły - podeszła do mnie Rebekah i położyła dłoń na moim czole
-A były takie dobre - lekko się zaśmiałam
-Przyniose Ci mięty, w porządku? - zaraz po niej przyszedł Kol ze szklanką napoju
-Tak najwidoczniej coś mi zaszkodziło, nic się nie martw będzie dobrze - uspokoiłam chłopaka bo wiedziałam że za to się obwinia
Po chwili do pokoju wleciał Klaus do domu
-Jak ty wyglądasz? Co ci jest? - zapytał lekko zdenerwowany
-Spokojnie chyba coś mi zaszkodziło tylko, nic mi nie jest - próbowałam go uspokoić, bo nawet gdyby mi drzazga do palca weszła to poruszył by cały świat żeby ją wyciągnąć
-Co ci zaszkodziło?
-Coś ze śniadania, ale naprawdę jest już dobrze
-Kol ja cię zamorduje albo nie zasztyletuje jak jeszcze raz zrobisz coś co jej zaszkodzi - odwrócił się do Kola
- Nick przestań to nie jego wina, nikt nie wiedział że tak się skończy to, a zresztą to tylko lekkie zatrucie.... Nie. Umieram spokojnie - objęłam go delikatnie i próbowałam uspokoić
-Nie możesz dramatyzować za każdym razem jak coś nawet tak błachego mi się dzieje
-Martwie się
-Wiem, ale nie jestem dzieckiem
-Dobrze mój mały wilczku, tylko uważaj na siebie - pocałował mnie w czoło
-Będę
Po południu gdy już doszłam do siebie i naprawdę czułam się o niebo lepiej, postanowiłam że pójdę przejść się do Hayley bo od przemiany się nie widziałyśmy. Szłam przez las powolnym spacerem i nagle tak bardzo zabolał mnie brzuch że aż się zgiełam w pół, nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Podeszłam do drzewa by się podeprzeć bo z bólu ledwo mogłam ustać na nogach. Nagle poczułam w żołądku to samo co rano i znów zwróciłam. Czułam jak moje nogi robią się jak z waty po chwili upadłam i pamiętam tylko mrok przed oczami.
Dwie godziny później
-Cześć Hayley, mogła byś mi dać do telefonu Alison, dzwoniłem do niej ale chyba padł jej telefon - powiedział Klaus dzwoniąc do Hayley
-Cześć, wiesz co All miała dziś przyjść do mnie, ale nie ma jej. Dzwoniłam do niej ale też nie odbierała telefonu
-To nie ma jej u ciebie? - zapytał już zdenerwowany Klaus
-No nie ma właśnie. Może coś jej wypadło i poszła gdzie indziej
-Wyszła dwie godziny temu i mówiła że idzie do ciebie do cholery - teraz Klaus już krzyczał
-Spokojnie idę jej szukać, wezmę kilka osób ze stada - powiedziała Hayley
-Ja z braćmi i siostrami zacznę poszukiwać w mieście, będziemy w kontakcie
-Dobrze, znajdziemy ją Nick - próbowała uspokoić Nicka
-Wszyscy do salonu już! - wydarł się Klaus
-Włączył ci się stary tryb czy co? - zaśmiał się Kol schodząc ze schodów
Klaus podszedł do niego w wampirzym tępię i przykuł go do ściany
-Nie wasz się śmiać w tak poważnej sprawie - syczał mu prosto w twarz
-Bracie uspokój się, nie próbuj kolejny raz go zabić - wszedł do pokoju Elijah i jak zawsze próbował opanować całą sytuacje
-Allison zniknęła nigdzie jej nie ma- powiedział wkurzony Kkaus
-Ale jak to co się stało? - zapytała zaniepokojona Rebekah
-Miała iść do Hayley wyszła dwie godziny temu, ale nie ma jej u Hayley, czuje że coś złego się stało
-Idę na górę użyć zaklęcia lokalizacyjnego - powiedziała Freya i ruszyła do swojego pokoju w pośpiechu
- Rodzielmy się i jej poszukamy. Ty i Rebekah idziecie razem - wskazał na Kola - A ja pójdę z Niklausem, będziemy w kontakcie - rozkazał Elijah
-Hayley ze stadem szukają w lesie - oznajmił Klaus - Mamy przeszukać każdy centymetr Nowego Orleanu, a każdego podejrzanego torturować póki nic nie powie! - krzyknął Klaus i wszyscy rozeszli się w swoje strony
Pół godziny później
Hayley ze stadem szukała po lesie i mokradłach. Znali te tereny bardzo dobrze.
Hayley odłaczyla się trochę od stada
-Skup się to twoja przyjaciółka - zamknęła oczy i skupiła się by wyostrzyć swój węch i słuch. Po chwili usłyszała ciche wzdychanie i ruszyła w tamtym kierunku
-Jest! - krzyknęła na cały las gdy znalazła Allison leżącą pod drzewem by jej stado skończyło szukać - All słyszysz mnie? Co ci się stało?
-Nie wiem, chyba zemdlałam - powiedziałam ledwo wydając z siebie dźwięk
-Ktoś cię skrzywdził?
na to pokręciłam przecząco głową
-Pamiętam że mocno zaczął boleć mnie brzuch, zwymiotowałam i upadłam
-Dzwonie do Kalusa, wszyscy cię szukają
-Klaus, mam ją wracajcie do domu zaraz tam z nią będę - Haley odłożyła słuchawkę i zawołała kilka osób że swojej watahy by pomogli jej zanieść mnie do domu
************************************
Wena chyba wróciła, mam przynajmniej na kilka rozdziałów pomysł, zobaczymy jak to wyjdzie. Mam mega motywacje żeby pisać, w końcu wróciłam! 💖
Miłego czytania kochani😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro