Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9

Obudziłam się w jakimś dużym pokoju bez okien, siedziałam na krześle a ręce i nogi miałam przywiązane jakimiś sznurkami, strasznie piekła mnie od nich skóra więc musiały być nasączone werbeną.
Strasznie bolała mnie głowa.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu i próbowałam rozerwać sznurki z rąk i nóg lecz moje starania poszły na nic, dziwne bo przecież wampirowi takie sznurki nie stanowią żadnego problemu. W tym samym momencie olśniło mnie że muszą być zaczarowanane żeby nie móc ich rozerwać, czyli mam doczynienia z czarownicą.

Nagle na przeciwko mnie otworzyły się drzwi z których wyszedł mężczyzna i kobieta.
Mężczyzne rozpoznałam odrazu, był to Mikael ojciec pierwotnych. Klaus wiele razy pokazywał mi zdjęcia jego.
Za nim stanęła kobieta, jej nie rozpoznałam ale podejrzewałam że jest to matka Mikealsonów, ponieważ była czarownicą w dodatku najpotężniejszą mogła wchodzić w inne ciała, była mistrzynią opętania. Zrozumiałam że na pewno opętała tą kobietę, która przede mną stoi bo jeszcze wczoraj Elijah z Klausem byli zobaczyć czy jej zwłoki są nadal na miejscu.

-Witaj, jak się spało? - odezwał się Mikael z chytrym uśmieszkiem

-W tej chwili mnie uwolnij - krzyknełam

-Widzę że nikt nie nauczył cię manier dziewucho - również krzyknął

-I tak już się zdążyliśmy sie domyśleć że ta przepowiednia to wasza sprawka. Myślicie że tym razem wam się uda zniszczyć wszystkich, niestety się mylicie - wykrzyczałam mu w twarz z ogromną złością

-Myślę że to jednak wy się mylicie. Tym razem przychodzimy potężniejsi niż kiedykolwiek

-Czego wy wogóle chcecie? Sprawia wam to przyjemność gdy ciągle trujecie im życie. Pogódźcie się z tym że już dawno nie powinno was tu być

-Droga Allison pozwól że ja ci to wyjaśnię - odezwała się Esther - Jak dobrze wiesz w przepowiedni jest pokazany rozlew krwi, koniec Nowego Orleanu i koniec was. Możecie jednak zmienić bieg wydarzeń i uratować miasto a także zapobiec rozlewu krwi. Wystarczy że Klaus z resztą rodzeństwa oddadzą się w nasze ręce. Pewnie wiesz że to moja sprawka że są wampirami, bardzo ich kocham dlatego chcę ulżyć ich cierpieniu i ściągnąć z nich klątwę a potem pozwolić im umrzeć jako ludzie

-Dodatkowo pomożemy naturze gdy pozbędziemy się Klausa, pierwotnej hybrydy czyli wynaturzenia, wtedy wszyscy będziemy mogli cieszyć się lepszym światem w zaświatach - wtrącił Mikael

-Po moim trupie, nie pozwolę żeby wszyscy oddali się w wasze ręce byście ich zabili. Znajdziemy rozwiązanie i pozbędziemy się was. Minęło ponad 1000 lat oni nauczyli się żyć ze swoją naturą, zaczęli układać sobie życie, Klaus nauczył się kochać a wy to wszystko chcecie im odebrać żeby tylko zrobić porządek w naturze. Apropo Klausa, to nie jego wina że  jest jaki jest, jak byś się nie puściła Estcher z wilkiem to byś temu mogła zapobiec. A teraz udajesz dobrą mamusie i pod pretekstem odkupienia win chcesz pozbawić ich życia. Nie pozwolę na to - wykrzyczałam, byłam pełna złości i nienawiści

-Na to liczyliśmy że będziesz się stawiać. Otóż kochana w przepowiedni pokazane jest że ty odegrasz tu nie małą rolę. - powiedziała Estcher i w tym samym momencie wstrzykneła mi coś strzykawką
-Wstrzyknełam tojad, czyli za kilka godzin umrzesz. Mam odtrutkę na to, jeżeli będą chcieli cie uratować będą musieli tu przyjść. I to właśnie jest twoja rola, jesteś kartą przetargową albo cie poświęcą albo będą o ciebie walczyć i przyjdą po lekarstwo a wtedy wpadną w nasze sidła

-Jesteś chora, gdy tylko będę mogła znajdę sposób aby się was pozbyć raz na zawsze - wysyczałam

-Oczywiście chyba że prędzej umrzesz, a teraz proszę droga wolna - powiedział Mikael a następnie Estcher wypowiedziała jakieś zaklęcie i sznury które trzymały moje nogi i ręce puściły

Wyszłam z tamtąd jak najprędzej. Do domu doszłam po kilku godzinach bo trochę błądziłam.

-Jezu, gdzieś ty była wszyscy cię szukają. - wykrzyczała Rebekah  gdy mnie zobaczyła - Poczekaj zaraz mi wyjaśnisz tylko zadzwonię do Klausa żeby wrócili

Usiadłam na kanapie bo już zaczełam czuć osłabienie spowodowane tojadem.

-A więc sucham, masz 5 minut żeby się wytłumaczyć i to sensownie - wróciła Rebekah

-Poczekajmy jak wszyscy wrócą bo mam coś ważnego do powiedzenia

Po 5 minutach wszyscy wrócili. Klaus odrazu znalazł się przy mnie. Mocno mnie przytulił i pocałował w czoło , było po nim widać że się martwił.

-Gdzieś ty była? - zapytał Klaus

Wszystko im opowiedziałam ze wszystkimi szczegółami

-Gdy tylko ich znajdę zabije ich bez mrugnięcia okiem - Klaus wstał z kanapy i zaczął nerwowo chodzić po pokoju
-Elijah, Kol idziemy, musimy zdobyć lek- zarządził Klaus

-Nie Klaus to jest pułapka, nie zdradzili mi jaką mają broń, nie wiemy z czym mamy do czynienia, nie pozwolę żeby ktokolwiek z was tam poszedł - zabroniłam

-Mam pozwolić ci umrzeć? Nigdy w życiu rozumiesz - Klaus poprostu prawie eksplodował ze złości

-Tego nie powiedziałam, może jest coś innego co mnie uleczy lub spowolni działanie tojadu

-Jeżeli matka ci wstrzykneła tojad dobrze wie że nie ma innego leku oprócz tego co ona posiada - powiedział Klaus

-Chyba jednak przeoczyła to że posiadamy jej księgę zaklęć - powiedziała Freya - Tam może nie ma zaklęcia lub przepisu na lek ale na pewno coś się znajdzie co spowolni proces działania tojadu. Pujde na strych i postaram się jak najszybciej znaleźć to zaklęcie - oznajmiła Freya i znikneła

-Dobrze a więc mamy więcej czasu i możemy zastanowić się jak zniszczyć rodziców - powiedział Elijah

-Mamy kołek z białego dębu, więc mamy broń dla ojca. Jeżeli ja, Elijah i Kol połączymy siły tak jak zawsze damy radę pozbyć się ojca - zaczął planować Klaus

-All czy nasza matka była w swoim ciele czy w innym - zapytała Rebekah

-Była w ciele jakiejś młodej kobiety - odpowiedziałam zgodnie z prawdą

-Czyli nie ma pełnej mocy, bo już sporą jej część straciła na opętanie kobiety. Więc wystarczą na nią kajdany dla czarownic. - stwierdziła Rebekah

Z góry zbiegła Freya

-Mam zaklęcie, All połóż się - Freya podeszła do mnie i wypowiedziała kilka słów w nieznanym mi języku.
Po chwili poczułam się o niebo lepiej

-Czuje się o wiele lepiej

-Bardzo dobrze, zaklęcie działa 24 godziny po tym czasie znowu zaczniesz słabnąć. Więc dobrze by było do tego czasu zdobyć lek od matki

-Źle się z tym czuje że musicie się narażać by mnie ratować

-Kochanie należysz do tej rodziny - podszedł do mnie Klaus - my poprostu nie pozwolimy ci umrzeć przez kolejne urojenia naszych rodziców. Zresztą nawet gdybyś zginęła oni i tak by nie spoczęli i tak by nas ścigali. Teraz mamy szansę ich pokonać - powiedział i mnie przytulił

-Jest tylko jedno pytanie - odezwała się Freya - Kto wskrzesił matkę? Ona jest osłabiona a ojciec nas sam wszystkich nie zabije, nia są w stanie sami nam dać rady, więc na pewno ta osoba która  wskrzesiła rodziców im pomaga i ma na tyle mocy żeby pozbawić nas wampiryzmu a potem zabić jako ludzi według planu matki

-Właśnie mnie olśniło - wstał z kanapy Kol - Bracie pamiętasz jak byliśmy u naszej ciotki Veronici? - Kol zwrócił się do Elijah - Wtedy szukaliśmy ostatniego kołka z białego dębu i znaleźliśmy go u niej. Pamiętam jak odchodziliśmy powiedziała że to i tak nam nie pomoże przed zemstą jej i rodziców. Wtedy te słowa nie wywarły na mnie większego wrażenia, ale teraz mają one chyba duże znaczenie

-Masz rację, ona ma kontakt z przodkami tak mogła  kontaktować się z matką. Matka pewnie obiecała jej ogromną moc w zamian za wskrzeszenie ich. Veronica przyjęła propozycje i teraz ma ogromną moc która może nas na tyle osłabić by matka dała sobie z nami radę - Rebekah przyznała rację Kolowi

-A więc musimy ją jak najszybciej odszukać - teraz głos zabrał Klaus

-Pewnie nie jest razem z rodzicami bo to by było zbyt oczywiste. Freya myślę że na strychu będzie jakaś rzecz należąca do niej, mogła byś zlokalizować ją - Elijah zwrócił się do siostry

-Oczywiście, daj mi 10 minut - Freya znowu znikneła

-Freya wróciła w odpowednim momencie, rodzice nie podejrzewają raczej że wróciła więc nie mają pojęcia że mamy także swoją broń w postaci czarownicy i to jeszcze jak potężnej - Klaus uśmiechnął się

-Na pewno nie mają pojęcia, nic o niej nie wspominali gdy tam byłam więc mamy asa w rękawie - zapewniłam wszystkich

Po kilku minutach Freya wróciła

-Na szczęście ciotka nie rzuciła zaklęcia kryjącego więc bez problemu mogłam ją zlokalizować. Wyczułam także że ma sporo mocy ale nie ma pełnej mocy by pokonać mnie - powiedziała ucieszona Freya - Ciotka okazuje się jest w swoim starym sklepie

-Wspaniale, a więc plan jest taki - zaczął Klaus, uwielbiał przewodzić różnymi akcjami, w końcu był w połowie wilkiem więc gdzieś w jego żyłach płynął gen alfy
-Odwiedzamy ciotkę i Freya ją osłabia a my zakładamy jej kajdany by nie mogła czarować, następnie odwiedzamy ojca z Elijah i Kolem i używamy naszego kołka a na koniec zajmiemy się matką którą Freya także osłabi a potem zabijemy ciotke i matkę

-Plan brzmi świetnie, tylko gdzie jestem w nim ja- wtrąciła się Rebekah

-I ja - uniosłam ręke

-A ty kotku zostaniesz z Rebekhą i będziecie tu na nas grzecznie czekać - zwrócił się do mnie Klaus

-Oo nie, na pewno nie. Po moim trupie nikt nie będzie mnie niańczył kiedy wy będziecie walczyć. Idziemy wszyscy, jesteśmy wszyscy rodziną i walczymy o rodzinę wszyscy - krzyknęłam

-Niestety ty jesteś niedyspozycyjna - Klaus złapał mnie za rękę lecz ja ją wyrwałam, oho nasza pierwsza sprzeczka

-Na 24 godziny jestem w pełni zdrowa i to ja decyduje co będę robić, więc idę z wami- Klaus tylko westchnął bo dobrze wiedział że on zawsze wygra ze wszystkimi w dyskusji ale ze mną nie zawsze

-No i to mi się podoba, babki trzymają się razem - powiedziała Rebekah i razem z nią i Freyą przybiłyśmy sobie piątki i założyłyśmy ręce na piersi

-Z kobietami - zaśmiał się Kol

-Dobrze to jeszcze tak wrazie czego rzucę na nas wszystkich zaklęcie ochronne gdyby ciotka lub matka chciały użyć magi i zrobić nam krzywdę. Ustawcie się w kółku i złapmy się wszyscy za ręce - zarządziła Freya

Kobieta wypowiedziała zaklęcie i po chwili mogliśmy wszyscy wyjść na akcje pod tytułem "ratujemy rodzinkę". Po drodze zadzwoniłam po Haley która miała do nas w drodze dołączyć ze stadem. Stado wilków także się przyda, to nasz kolejny as w rękawie, nasi wrogowie nie spodziewali się że z nimi współpracujemy. Po drodze Elijah dyskutował z Haley że nie powinna ryzykować życia dla nas lecz jak przystało na twardą babkę dziewczyna olała jego zrzędzenie. Pomiędzy nimi coraz bardziej wzrastało uczucie.

-All - zawołał mnie Klaus bym do niego doszła

-Tak? - podeszłam do niego a on złapał mnie za rękę

-Obiecaj że nie będziesz się narażać

-Kochanie, dla was jestem w stanie umrzeć zwłaszcza dla ciebie, bo wiem że każdy z was byłby w stanie to samo zrobić dla siebie nawzajem. Jesteśmy rodziną i zrobię wszystko żeby nas ocalić - pocałowałam go

-Dobrze, poprostu się martwie

-Nie możesz się martwić idąc na wojne to cie tylko zbije z tropu. Wszystko się uda obiecuje

-Wiem to, kocham cię All - ostani raz się pocałowaliśmy i szliśmy dalej

Po 15 minutach byliśmy na miejscu pod sklepem w którym znajdowała się Veronica

Pierwszy wszedł Klaus i Elijah

-Pokaż się zdrajczyni, wiem że tu jesteś. Lepiej dobrze się zastanów jakie będą twoje ostanie słowa - krzyknął Klaus na cały sklep, to typowe dla niego zachowanie

-Mieliście odwagę tu przyjść. Głupcy nawet nie wiecie jaką mocą dysponuje - kobieta wyszła z zaciemnionego kąta

-Oni może nie wiedzą ale ja tak, lecz muszę cię zasmucić że mojej mocy nie dorównasz - Freya wyszła zza mężczyzn i patrząc po minie Veronici bardzo ją zaskoczyła.
-Witaj ciociu, dawno się nie widziałyśmy - powiedziała Freya z kpiącym uśmiechem i po chwili wypowiedziała zaklęcie które powaliło kobietę na kolana
-Widać twoja nauka zaklęć nie poszła na marne - zaśmiała się Freya

-Pożałujesz gówniaro - krzyknęła kobieta która próbowała wstać lecz nie pozwolił jej na to Klaus który wampirzym tępem znalazł się koło niej z kajdanami które po chwili założył jej na ręce

-A teraz odwiedzimy rodziców - powiedział Klaus wyprowadzający kobietę ze sklepu

Ruszyliśmy razem w miejsce w którym byłam kilka godzin temu.
Po chwili znaleźliśmy się pod starym opuszczonym domem w którym byłam uwięziona przez parę godzin.
Po kolei weszliśmy ostrożnie do domu i znaleźliśmy się w wielkim pokoju który był podobny to tamtego w którym byłam lecz ten był większy.
Nagle usłyszeliśmy jak ktoś klaskał w dłonie.

-Brawo Alison, zrobiłaś to co chcieliśmy. Witajcie dzieci - z jednych z drzwi weszli do pomieszczenia rodzice Mikealsonów

-Proszę bez zbędnych uprzejmości - odezwał się Klaus

-A więc nadszedł ten dzień w którym mogę odkupić swoje winy i zwrócić balans naturze - powiedziała Estcher

-A ja mogę zabić w końcu bękarta którego ścigałem setki lat - odezwał się Mikael, który w dłoni trzymał długi kij

-Tym chcesz mnie zabić? - Klaus wskazał na kij który trzymał jego ojciec i go wyśmiał

-Oczywiście, może teraz cie to nie zabije ale gdy tylko matka pozbędzie się twojej klątwy i staniesz się człowiekiem z wielką przyjemnością wbije ci ten kij, albo najpierw cię troche potorturuje

-Mikale, nie tak ostro to jednak twój syn - zaśmiała się Estcher

-Jesteś zwykłą suką - krzyknęłam do niej bo nie mogłam tego słuchać - Oboje jesteście siebie warci

-Jak na świeżego wampira dobrze się trzymasz po tojadzie - zdziwiła się Estcher

-Chyba za słaby tej twój tojad - zadrwiłam z niej

Kobieta najwyraźniej się wkurzyła bo chciała rzucić na mnie jakieś zaklęcie niestety jej się nie udało przez to że Freya wcześniej rzuciła na nas zaklęcie ochronne, Freya to ma jednak głowę. Nie wiem czy nie ucierpiała bym bez tego zaklęcia.

Po chwili Freya która cały czas chowała się za Elijahą wyszła zza niego. Mina Estcher i Mikaela na widok Freyi była bezcenna

-Witajcie, nie sądziłam że po waszej śmierci was jeszcze zobaczę. Muszę przyznać potraficie zaskoczyć - Freya powiedziała to z ogromnym sarkazmem. Było widać że jest to jedna z Mikealsonów oni są mistrzami sarkazmu

-Ciebie się tu nie spodziewałam. Nie jesteś wampirem więc daruje ci, możesz mi jednak pomóc przy swoim rodzeństwie wtedy odwdzięczę się dając ci ogromną moc - zaczęła proponować jej Esther

-Hmmm kusząca propozycja, ale czy nie to samo powiedziałaś Veronice - w tym samym czasie Kol przyprowadził zakutą w kajdanki ciotke

Rodzice Mikelsonów byli chyba zbici z tropu więc postanowili działać bo Esther próbowała użyć na nas jakiegoś zaklęcia. Niestety nie udało jej sie poraz kolejny ponieważ ja z Rebekhą podeszłyśmy do niej wampirzym tępem i założyłyśmy jej kajdanki

Gdy Mikael to zobaczył rzucił się na Klausa. Zaczeli się szarpać i nawzajem sobą rzucać lecz w pewnym momencie Mikael wbił kij w Klausa który padł na kolana.

-Nie spodziewałeś się że kij jest nasączony werbeną - zaśmiał się Mikael

-Punkt dla ciebie, albo nie punkt dla mnie. - po tych słowach Klaus ukazał oblicze hybrydy i wbił kołek w serce Mikaela

-Tego tatusiu też się nie spodziewałeś - zaśmiał się Klaus

Teraz zostały nam tylko Estcher i Veronice. Veronice zabił Elijah. Freya natomiast rzuciła na Estcher zaklęcie by po zabiciu ciała kobiety w której była nie mogła się przenieść w inne ciało.

-Gotowe - Freya zwróciła się do Klausa

-Tym razem zniszczymy was na wieki. Freya po zabiciu cię, rzuci na cmentarzu zaklęcie zrywające kontakt z przodkami i naszym światem

-Jesteś potworem - powiedziała Estcher

-Dzięki tobie - Klaus miał już skręcić jej kark lecz mu przeszkodziłam

-Ja chce to zrobić jeżeli pozwolicie. - zwróciłam się do rodziny - Chcę się na niej zemścić za to ile bólu przez te wszystkie lata wam zadała.
Wszyscy kiwneli głowami za znak że się zgadzają.

-Taka byłaś pewna że uda ci się nas zniszczyć, ale los czasem lubi robić niespodzianki. Miałaś rację można zmienić bieg przepowiedni i właśnie go zrobiliśmy. Uratowaliśmy miasto i naszą rodzinę - powiedziałam patrząc jej prosto w oczy z samą nienawiścią i po tym skręciłam jej kark. Poczułam niesamowitą ulgę

-Już po wszystkim - podszedł do mnie Klaus i mnie mocno przytulił

-No nie wiem czy po wszystkim, nie ma jeszcze leku dla All - wtrąciła się Rebekah

Klaus momentalnie się spiął

-Niech każdy zacznie szukać, musimy przeszukać cały dom - zarządził Klaus

Po godzinie szukania nikt nic nie znalazł. Zdałam sobie sprawę że Esther kłamała, nie było żadnego leku...

************************************

Heja wracam do was. Mam nadzieję że rozdział wam się spodobał i nowa okładka też. Jestem zadowolona z tego rozdziału. Potrzebne było mi kilka dni żebym mogła zastanowić się co chce dalej pisać. Teraz postaram się co dwa dni regularnie wstawiać nowe rozdziały.

Czekajcie na następny który pojawi się niebawem.... Ciekawi jesteście czy znajdzie się lek dla Allison a może niestety nie będzie dla niej już ratunku.... Tego wszystkiego dowiecie się w następnym rozdziale

Buziaki ❤️😘

ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY, WIĘC ZA WSZYSTKE BŁĘDY PRZEPRASZAM 🙏

Edit:
Rozdział został dzisiaj sprawdzony tak jak pozostałe rozdziały. Ja sprawdzałam rozdziały i korygowałam błędy więc jak jakieś jeszcze ominełam dajcie znać.
Bardzo was przepraszam za te wszystkie błędy, na pewno gorzej wam się czytało. Teraz będę przed każdą publikacją je sprawdzać.











Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro