Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

Przez resztę tygodnia żyłam jak normalny człowiek zajęty pracą i nauką.... no prawie.

Chodziłam do pracy i na uczelnie. Wiedziałam że długo nie będę czekać na przemianę w krwiożerczą bestie, więc chciałam wykorzystać w stu procentach czas jeszcze jako człowiek. Oczywiście oprócz pracy i uczelni rodzinka Mikealsonów codziennie praktycznie zabierała mnie do siebie i uczyła podstawowych informacji na temat wampiryzmu, żebym po przemianie spokojnie i szybko sobie poradziła.

A więc uczyli mnie co to persfazja i jak jej używać, jak używać prędkości wampira, siły, wchodzić w umysł kogoś innego i jak kontrolować swój głód bo na początku będzie ciężko. Wszystko to opierało się w większości na teorii, dopiero po przemianie będę mogła poćwiczyć praktykę.

Elijah uważał że mogę być wyjątkową wampirzycą, ponieważ gdy dowiedział się że też nie mam kolorowej przeszłości, zaczął uważać że w środku siedzi we mnie dużo gniewu i żalu plus niepokoiły go moje napady paniki. Po przemianie wszystkie zmysły i emocje się wyostrzą i właśnie te negatywne emocje mogą się we mnie obudzić i zrobić ze mnie bezwzględną bestie. Wtedy trzeba będzie na demną sporo popracować. Miałam jednak nadzieję że tak się nie stanie, nie chciała bym zabijać niewinnych ludzi, chociaż uprzedzali mnie że w tej wojnie która ma nadejść poleje się krew niewinnych.

Po prawie dwóch tygodniach przygotowywania mnie i wogóle, wszyscy razem stwierdzili że jestem gotowa na przemianę. Wiązało się to z tym że na jakiś czas musiałam przeprowadzić się do nich, przecież nie mogłam zostać w domu z Cami, narażało by to ją bardzo. W końcu nikt nie wiedział jaka będę po przemianie. Musiałam też opuścić na jakiś czas pracę i uczelnie. Tym miał zająć się Kol

W południe wpadł do mnie Kol i razem mieliśmy udać się do mojej pracy i uczelni aby Kol mógł użyć persfazji na moich nauczycielach i moim szefie, myślę że to było lepsze rozwiązanie niż rzucenie szkoły i pracy.

-Siemka, to jak idziemy? - zapytał Kol gdy otworzyłam mu drzwi od mieszkania. Na początku Kol mnie denerwował bo był bardzo natarczywy wobec mnie, podrywał mnie i wogóle ale gdy Klaus raz i porządnie dał mu do zrozumienia że ma to skończyć tak też się stało, teraz spoko się dogadujemy.

-Tak, tylko wezmę kluczyki- odpowiedziałam, po czym wyszliśmy z mieszkania

-To jak tam się czuje nasza przyła Pani wampirzyca? - zaśmiał się chłopak

-Wiesz wizja że jutro mam na chwilkę umrzeć nie wprawia mnie w optymistyczne nastawienie

-Nie będzie tak źle, Elijah postara się to zrobić jak najbardziej delikatnie - powiedział z troską.
Ustaliliśmy że Elijah jest najstarszy więc to on mi skręci kark. Zresztą ufałam mu jak i całej rodzinie. Przywiązałam się do nich przez te dwa tygodnie, zaprzyjaźniłam się z każdym z nich. Bardzo się cieszyłam że są tu, nigdy jeszcze nie spotkałam w swoim życiu tylu wspaniałych ludzi no może oprócz Cami. Są może  wampirami i w swoim życiu zrobili wiele złych żeczy ale rozumiałam to ponieważ są do tego stworzeni i tyle, zresztą musiałam to zrozumieć i zaakceptować ponieważ zaraz miałam być taka sama jak oni.

-Halo, ziemia do Allison - pomachał mi przed twarzą Kol

-Sorki, zamyśliłam się. Jesteśmy na miejscu- powiedziałam gdy staliśmy przed moją uczelnią. Weszliśmy do środka i ruszyliśmy w strone gabinetu dyrektora.

-Wejdź ze mną, zobaczysz jak perswazja działa - pociągnął mnie za sobą Kol gdy wchodził do środka

-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - zapytał dyrektor

-Witam nazywam się Kol - i tu chłopak spojrzał się głęboko w oczy dyrektorowi a jego źrenice się powiększyły - Jestem bratem Allison, niestety wzywają nas do innego miasta poważne sprawy rodzinne i musimy wyjechać na jakiś czas. Pan to oczywiście zrozumie i wypisze Allison usprawiedliwienie z wszystkich zajęć dopóki nie wróci, a rok zaliczy.

-Oczywiście rozumiem, wypisze Allison usprawiedliwienie a rok będzie miała zaliczony - powiedział jak zahipnotyzowany

-Super bardzo się cieszę i dziękuję za wyrozumiałość, w takim razie dowidzenia i miłego dnia- odrzekł Kol i razem wyszliśmy z gabinetu.

-Kurde jeszcze nie jestem wampirem a już mi się to wszystko zaczyna podobać, super jest ta perswazja, dosłownie człowiek zrobi dla ciebie wszystko - powiedziałam lekko podekscytowana

-Nawet się zabije - odpowiedział Kol jak gdyby nigdy nic

-No to jeszcze bar i załatwione - ruszyliśmy w strone mojej pracy

Tam też wszystko poszło po naszej myśli. Więc na spokojnie wróciliśmy do domu. Tam niespodziewanie zastałam Klausa pakującego moje rzeczy do walizki.

-Dobra to ja się zmywam, trzeba wsunąć jakąś kolacje - powiedział Kol z zadziornym uśmieszkiem i wyszedł wampirzym tępem

-Co ty tu robisz, jak tu weszłeś? - zapytałam Klausa lekko zaskoczona tą sytuacją

-Spodziewałem się lepszego powitania słonko - nie dziwiło mnie aż tak bardzo to że tu się dostał w końcu jestem wampirem, ale bardziej dziwił mnie jego dobry humor. Od naszego ostatniego i w sumie pierwszego pocałunku owszem widzieliśmy się codziennie bo też mnie uczył i wogóle ale czułam z jego strony taki dystans wobec mnie, unikał mojego wzroku i zostania ze mną sam na sam,  rozmawialiśmy praktycznie tylko na temat mojej przemiany.
Dobrze wiedziałam czym spowodowane było to nagłe zdystansowanie się do mojej osoby. Po pierwsze wiedziałam że jest przytłoczony tym że zaczął darzyć kogoś z poza swojej rodziny prawdziwym uczuciem, bał się poprostu że zrobi coś źle i straci mnie. Czułam że chodzi o to i też tak samo mówiła mi Rebekah z którą dużo rozmawiałam.
Po drugie wiedziałam też że Klaus obwinia się za to że muszę przejść przemianę, uważał że gdybym go nie spotkała nie musiała bym przechodzić tego piekła. Wiele razy mu tłumaczyłam że to jest mój wybór, jeżeli bym nie chciała to nie zgodziła bym się. Nikt mnie nie zmusił do tego, oni dali mi wybór. Zresztą nie uważałam że przemiana zamieni moje życie w piekło. Owszem wiedziałam że nie będzie kolorowo i nie będą latać motylki, ale poprostu wiedziałam że od moich narodzin było mi pisane poznać go i całą rodzinę i zostać wampirem.

-Widzę że w końcu dobry humor ci powrocił- powiedziałam uśmiechając się

-Tak, chyba czas się z tym wszystkim pogodzić i zamiast użalać się to pomogę ci jak tylko będę mógł i będę cały czas przy tobie złotko - powiedział a mnie przeszedł dreszcz po plecach

Podszedł do mnie i tak poprostu mnie pocałował. Bardzo mi tego brakowało, jego czułości, ust i zapachu. Wtuliłam się w niego bo najbardziej tego potrzebowałam

-I właśnie takiego ciebie chce, żebyś poprostu przy mnie był a ja przy tobie. Nick ja Cię kocham i pamiętaj to wszystko robie z własnego wyboru i choćby nie wiem co się działo masz nigdy się nie obwiniać

-Pierwszy raz od setek lat usłyszałem od kobiety że mnie kocha - powiedział ze łzami w oczach i znowu wpił się w moje usta. Teraz wiedziałam że znam go całego i jego zalety i wady i bardzo dobrze się z tym czułam

-Podobno po przemianie zmysły się wyostrzają - zaśmiałam się

-To będzie pierwsza żecz jaką razem sprawdzimy - puścił mi oczko zalotnie i objoł mnie ramionami

-Tak wogóle skąd wiedziałeś które to moje rzeczy? - zapytałam

-Złotko jestem w połowie także wilkołakiem i mój zmysł węchu nigdy mnie nie zawodzi

-A o tym nie pomyślałam - zaśmiałam się

I tak razem przez dwie godziny uporaliśmy się z moimi rzeczami.
Więc mogłam się spokojnie wyprowadzić. Jeżeli chodzi o Cami powiedziałam jej że chce na poważnie spróbować z Klausem i się do niego wprowadzam i obiecałam jej że będę co jakiś czas ją odwiedzać i że będziemy w stałym kontakcie. Nie chciałam żeby któryś z wampirów używał na niej perswazji i mącił jej w głowie. Wolałam ją okłamać, niż grzebać jej w głowie. Zależało mi na niej, była moją rodziną i za żadne skarby nie chciałam jej skrzywdzić.

Wzięliśmy moje dwie walizki i wyszliśmy z domu. Po wyjściu poczułam że właśnie od teraz zaczyna się nowy etap w moim życiu.
Włożyliśmy walizki do auta Nicka i ruszyliśmy w strone domu Mikealsonów.

-No witamy, witamy w naszych skromnych progach- wampirzym tępem przyszła Rebekach

-Nie powiedziała bym że takich skromnych - zaśmiałam się

-To co jakaś mała imprezka pożegnalna dla Allison i jednocześnie powitalna by się przydała - zaśmiała się

-Jestem za - znienacka pojawił się Kol

-Ostatnio burbon piłem cztery godziny temu, stanowczo za długa przerwa, też jestem za - powiedział Elijah. Tu mnie zaskoczył, najbardziej poukładany z rodziny, chodzący większość swojego życia w garniaku jednak potrafi się wyluzować.

-Elijah nie poznaje cię - zaśmiałam się

-Spokojnie będziesz miała całą wieczność żeby jeszcze mnie lepiej poznać, a ja jeszcze wiele razy cię zaskoczę - zaśmiał się Elijah ściągając jednocześnie marynarke od garnituru

-To ja zaniose walizki do twojej sypialni i zaraz wracam - powiedział Klaus i poszedł odnieść moje rzeczy

Wszyscy poszliśmy razem do salonu i wygodnie rozsiedliśmy się na kanapach. Każdy z nas miał szklankę z alkoholem. W tym domu nigdy alkoholu nie brakuje a zwłaszcza burbonu.

Siedzieliśmy bardzo długo, rodzina wspominała stare czasy a ja co chwilę wybuchałam śmiechem gdy opowiadali śmieszne historie ze swojego życia. Zresztą w sumie po kilku godzinach to ja już się ze wszystkiego śmiałam, alkohol w moim organiźmie robił swoje.

-Proszę, proszę ja tutaj zamartwiam się o moje rodzeństwo a oni jak zwykle w obliczu śmierci i kataklizmu bawią się w najlepsze. Nie da się ukryć że wyróżniam się z was nie tylko że jestem czarownicą ale także zachowaniem. - powiedziała kobieta która w sumie wzieła się znikąd. Była bardzo ładna, wysoka blondynka o szczupłej figurze. Po wyglądzie i po tym co powiedziała dobrze wiedziałam że to jest Freya "zaginiona siostra" która po kilkuset latach się odnalazła.

-Freya!? Co ty tutaj robisz? - Rebekach wstała ze swojego miejsca

-No świetne powitanie po kilku latach rozłąki - zaśmiała się kobieta

Wszyscy do niej podeszli i po kolei się z nią witali, było widać że są wszyscy ze sobą bardzo związani.

-Dowiedziałam się z mojej wizji, co czeka Nowy Orlean i naszą rodzinę i nie jest to nic dobrego tak jak już zresztą wiecie. Chociaż jakiś plus w tym wszystkim jest - powiedziała i spojrzała się na mnie - To ty jesteś tą dziewczyną do której serce Klausa szybciej zabiło? - zapytała przyglądając mi się

-Tak to ja, jestem Allison Jordan - podeszłam i chciałam podać rękę, lecz ona mnie uścisneła

-No w wizji nie widziałam jak ta dziewczyna wygląda, ale nie dziwie się że zawróciłaś Klausowi w głowie.- Freya spojrzała się na Nicka a ten tylko przyjął buraka na twarzy a wzrok wbił w ziemie. Jeszcze trochę mu to zajmie, w końcu dla niego to nowa sytuacja

-Dziękuję bardzo, jesteś bardzo miła - uśmiechnełam się do niej

Freya dosiadła się do nas i zaczęliśmy rozmawiać razem. Zadawała mi dużo pytań lecz ja jej nie pozostawałam dużna. Po godzinie rozmowy wiedziałyśmy o sobie sporo.

-No dobrze rodzinko, jest bardzo przyjemnie ale niestety trzeba wrócić do rzeczywistości - powiedziała Freya - A więc jaki plan mamy?

-Jutro nasza Allison stanie się jednym z nas - powiedział Elijah - To pierwszy krok, następnie będziemy musieli bacznie wszystko obserwować, każdego człowieka który pojawi się blisko nas, każde zjawisko. W przepowiedni nie zostało ukazane co lub kto ma spowodować ten kataklizm. Musimy być gotowi na wszystko. Nie możemy nikomu ufać oprócz sobie nawzajem. Nie wiemy kto jest teraz naszym przyjacielem a kto wrogiem.
Cieszę się że przybyłaś, oprócz wampirów przyda się czarownica a ty jesteś jedną z najpotężniejszych czarownic.

-Oprócz mnie do pomocy w każdej chwili może przybyć kilka naszych zaprzyjaźnionych czarownic- powiedziała Freya - Przydało by się też kilka wilczków i tak się składa że znalazłam jednego po drodze, jeśli chcecie poznać wilka który chce nam pomóc mogę w każdej chwili zadzwonić

-Każda pomoc i każdy sprzymierzeniec się przyda, ale na pewno ten wilk ma jakiś interes jeżeli zaoferował pomoc - odezwał się Nick

-Zadzwonię i jak przyjedzie wszystkiego się dowiecie

Po 20 minutach ktoś zapukał do drzwi. Freya pobiegła je otworzyć. Do salonu po chwili razem w Freyą weszła piękna wysoka, brązowo włosa kobieta

-No tak zapomniałam dodać że to wilczyca - powiedziała Freya

-Witam mam na imię Haley, jestem alfą stada wilkołaków. Nie dawno przybyliśmy tu na mokradła i chcieli byśmy tu zostać na stałe. Dowiedziałam się od Freyi że grozi niebezpieczeństwo wam i Nowemu Orleanowi, czyli najprawdopodobniej nas też to dotknie. Chciałam bym zawiązać sojusz. Moja propozycja jest taka. Jeżeli zgodzicie się żyć w zgodzie z nami nie wchodząc nam w drogę i nie zagrażając żadnemu wilkowi z mojego stada jesteśmy gotowi aby się z wami sprzymierzyć i pomóc w walce. Każda nadprzyrodzona istota zna was, wiem że macie mnóstwo wrogów i w tej wojnie może to być wykorzystane przeciwko wam. Wiem też że jesteście lojalni i umiecie dotrzymać słowa więc nie boje się wiązać z wami sojuszu - powiedziała szatynka. Było widać że jest stworzona do dowodzenia grupą

-Co wy na to? - zapytała Freya

Po chwili namysłu odezwał się Elijah. Od samego początku gdy Haley tu weszła Elijah był zapatrzony w nią jak w obrazek. Znałam go już trochę i widziałam że go zachwyciła, a jego trudno zaskoczyć i zauroczyć.

-Zgadzamy się, wy nie wchodzicie w drogę nam, a my wam. Zostajemy w stosunkach pokojowych. Nic nie mamy do wilkołaków. Jesteśmy zaszczyceni że możemy zawiązać z wami sojusz - podał kobiecie ręke a ta ją uścisneła i spojrzeli sobie głęboko w oczy

Po chwili brunetka opuściła dom a ja
podeszłam do Elijah

-Ktoś zakręcił Panu w głowie - szturchnęłam go lekko

-Jest piękna i ma w sobie coś co przyciąga - odpowiedział z uśmiechem

-Coś o tym wiem bracie - Nick podszedł od tyłu do mnie i mnie przytulił

-No nic ja będę kłaść się spać. Jeszcze jestem człowiekiem i potrzebuje troszkę odpocząć. Zresztą kocham spać - zaśmiałam się i pożegnałam wszystkich odchodząc do swojej sypialni

Weszłam do sypialni i wziełam swoje walizki na łóżko. Porozkładałam ubrania do szafy i zamierzałam iść do łazienki ale ktoś zapukał w moje drzwi

-Proszę - krzyknełam

-Chciałem tylko życzyć ci miłej nocy - w progu stnął Klaus - Myślałem że lepiej się pożegnasz niż tylko machnięciem ręki

-Ojej przepraszam, już się poprawiam- podeszłam do niego i namiętnie go pocałowałam

-I to rozumiem - odwzajemnił pocałunek - Dobranoc słońce - przytulił mnie i pocałował w czoło

-Dobranoc Nick

Poszłam do łazienki cała w skowronkach. Szybko się wykąpałam i położyłam się do łóżka. Nie wiem dlaczego ale nie stresowałam się jak narazie tą przemianą. Byłam bardziej podekscytowana że całą wieczność będę mogła spędzić z tą rodziną i Nickiem u boku. Bardzo go kochałam. Chociaż znamy się około miesiąca poprostu bardzo dobrze go poznałam i wiedziałam że to jest ta osoba z którą chcę spędzić tą wieczność. Na pewno nie raz będą nam rzucane kłody pod nogi, ale czuje że przezwyciężymy wszystko.

I tak przy moich rozmyślaniach zasnęłam.

************************************

Kolejny rozdział wleciał. Jak myślicie, jakie zagrożenie spadnie na rodzinę pierwotnych? Jaką wampirzycą będzie Allison? Piszcie koniecznie w komentarzach

Buziaki 😘❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro