Rozdział 11
Pierwszy dzień jako hybryda. No nie przypuszczałabym że kilka dni po zostaniu wampirem gdy jeszcze nie do końca się oswoiłam zaraz zostanę hybrydą. Teraz czuję wszytsko chyba z milion razy bardziej, ale jednocześnie boję się co czeka mnie w czasie pełni. Zdaje sobie sprawę że jestem teraz połączeniem wampira i wilkołaka wynaturzeniem jak to ujął by Mikael. Czeka mnie ciężka praca, ale czuje się silniejsza i jestem pewna że będzie dobrze.
-Co tak sama siedzisz? - wyrwał mnie z zamyśleń mój ukochany
-Układam sobie wszystko w głowie i myślę co teraz będzie - wtuliłam się w jego szerokie ramiona tam czułam się bezpiecznie i najlepiej
-Co teraz będzie? Teraz wezmę cię na ręce i zaniosę do sypialni a tam reszty się dowiesz - chwycił mnie i podniósł tak lekko niczym pusty karton i zaniósł mnie do sypialni rzucając mnie na łóżko
-Mógłbyś być bardziej delikatniejszy - zaśmiałam się
-Czy ja kiedykolwiek byłem delikatny? - zironizował
-Zdarzało Ci się
-Nie pamiętam - udawał głupka jak dziecko
-Teraz się tobą zajmę mój wilczku - mówiąc to pocałował mnie w czoło
Miesiąc później
Wszystko się poukładało, Hayley pomogła mi ogarnąć wszystkie rzeczy związane z wilkołactwem, a Klaus pomógł mi przygotować się do przemiany. Co prawda hybrydy nie przemieniają się niekontrolowanie ale jako na wpół wilkołak musiałam wiedzieć jak to wygląda i dziś miałam poczuć to na własnej skórze.
-Gotowa na połamanie kości? - zaśmiała się Haley która zgodziła się mi towarzyszyć razem z Klausem podczas przemiany aczkolwiek nie do końca mogła zostać ponieważ sama się przemieniała w te noc
-Brzmi bardzo pozytywnie - również się zaśmiałam
-Dasz radę jesteś silna wiele bólu przeżyłaś, to będzie pikuś
-Mam nadzieję - odpowiedziałam zgodnie z prawdą
Zaszłyśmy razem na mokradła czyli na teren zamieszkiwany przez stado Hayley, zaraz po nas dołączył do nas Klaus który odrazu przywitał sie7ze mną buziakiem
-Dobra miejmy to za sobą - zaczęłam
- A więc chodźmy - powiedziała Haley
Weszliśmy do starej zbitej dechami szopy, tam było już przygotowane dla mnie misjece, czyli tona łańcuchów którymi miałam być spięta żebym czasami nie zwiała
-Będzie dobrze kochanie cały czas będę przy tobie dasz radę - Klaus mocno mnie przytulił dodając mi otuchy
-Nie martw się dam radę - uspokoiłam go
Usiadłam w wyznaczonym dla mnie miejscu a Haley z Klausem zapieli mnie łańcuchami
-Zmykam mała trzymam kciuki - pocałowała mnie w czoło Haley i poszła
Po 10 minutach zaczęło się, czułam się bardzo dziwnie, rozpalało mnie od środka jak bym miała wysoką gorączkę. Nagle po czułam straszny ból w żebrach i trzask. Nigdy jeszcze nie czułam takiego bólu, na początku byłam pewna że zaraz po porostu zemdlejesz przez ten ból, ale po chwili poczułam przypływ energi i choć bardzo bolało czułam że ten ból przezwyciężę. Zacisłam mocno pięsci a z moich ust samoistnie wydobyło się wycie. Słyszałam co chwilę krzyki Klausa żebym się nie poddawała i walczyłam żebym to ja przejęła kontrolę nad swoim ciałem i umysłem.
Zaczęło wyginać mnie we wszystkie strony, przez chwilę nie miałam władzy nad własnym ciałem. Postanowiłam że skupię się na głosie Klausa, zamknęłam oczy i starałam się głęboko oddychać, powoli czułam jak to ja przejmuje kontrolę nad swoim ciałem i umysłem. Po chili gdy to wszystko się uspokoiło otworzyłam oczy, spojrzałam na swoje ręce a raczej łapy, były one pokryte szarą lśniącą sierścią, spojrzałam się na Klausa który się uśmiechnął, odrazu było widać w jego ochach ulgę i dumę. Poczułam się wolna, pobiegłam ile sił miałam prosto przed siebie, było to cudowne uczucie.
Po godzinie wróciłam do domu gdzie wszyscy na mnie czekali.
-I jak tam wilczku? - zapytał Kol
-Świetnie, cudowne doświadczenie, trochę bolało ale było warto
-Cieszę się że to przetrwałaś, bardzo cie kocham - podszedł od tyłu łapiąc mnie w tali Klaus
-To w dużej mierze twoja zasługa
-Dla ciebie wszytsko mój wilczku
Usiedliśmy wszyscy w salonie i jak zawsze zaczęliśmy świętować, u nas w rodzinie nawet najmniejsza rzecz to okazja do świętowania i picia burbonu.
Bardzo się cieszyłam jak potoczyło się to wszystko, otarłam się już dwa razy o śmierć, ale w końcu wiem co to życie i niezależność, w końcu nie muszę się bać niczego. Aczkolwiek gdzieś głęboko czułam lekki nie pokój który nie wiem czym był spowodowany, narazie nie chciałam z nikim się tym dzielić, ponieważ mogło to być poprostu spowodowane moją przemianą.
************************************
Halo halo, dłuuuugo mnie tu nie było, bardzo długo. Gdy weszłam tu po tak długiej przerwie byłam w totalnym szoku gdy zobaczyłam ponad 5tys wyświetleń i tyle komnatrzy z zapytaniami kiedy next. Myślałam chyba że już nigdy nie zacznę kontynułować tej książki, ale gdy zobaczyłam co tu się stało zmotywowało mnie to do dalszego działania. Nie mam może super weny i też dlatego z tego działu nie jestem zadowolona, ale musiałam coś napisać żeby tu troszkę sobie poukładać. Mam na dalsze rozdziały pomysł, postaram się jak najszybciej dodać kolejny rozdział. Cieszę się że wróciłam do tej książki, pisanie tego rozdziału sprawiło mi dużo radości, pomimo tego że może nie do końca mi on wyszedł.
Życzę miłego czytania 😘
Do zobaczenia niebawem ❤️
Piszcie w komentarzach jakie macie plany na majówkę w tych wyjątkowych czasach 😇😅
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro