Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 10

-Jak to nie ma nigdzie leku? Do jasnej cholery!

-Klaus uspokój się, nerwami nic nie zdziałasz - próbowałam go uspokoić ale mi się to nie udawało. Zresztą sama byłam zaniepokojona. Nikt nie mógł znaleźć leku który Esther obiecała.

-Jak mam się nie denerwować? Ta zdzira nas oszukała, nie ma żadnego leku. Mogłem to przewidzieć. Nie powinniśmy jej zabijać tylko męczyć w torturach- Klaus cały czas krzyczał

-Spokojnie jak nie ma leku to może jest inny sposób. Ja się na razie dobrze czuje

-Jeszcze przez kilkanaście godzin będziesz się dobrze czuć, ale gdy zaklęcie przestanie działać, bardzo szybko tojad się rozejdzie po organiźmie wtedy będziemy mieli bardzo mało czasu - wytłumaczyła Freya

-To może gdy jeszcze All się czuje dobrze powinniśmy się rozdzielić i poszukać jakiegoś rozwiązania - zaproponowała Rebekah

-Świetny pomysł siostro, a więc ja i Elijah idziemy do sklepów czarownic, Haley ty jak możesz razem ze swoją watahą poszukać czegoś się dowiedzieć na temat tojadu w żyłach w końcu jesteście wilkami powinniście dużo wiedzieć na ten temat, ty Rebekah i Kol idźcie do miasta a ty kochanie z Freyą idziecie do domu i odpoczywasz - Klaus na końcu zwrócił się do mnie

-Ja jeszcze się nie wybieram na tamten świat i czuje się bardzo dobrze więc nie będę leżeć w łóżku w czasie gdy w szukacie dla mnie leku

-Kochanie bardzo cię proszę nie sprzeciwiaj się - Klaus chciał mnie już przytulić ale mu nie pozwoliłam

-Żadne kochanie idę z wami i już

-Co raz częściej zdarzają się wam te sprzeczki - zaśmiał się Kol

-Bracie nie prowokuj mnie bym znowu cię zasztyletował. Znudziło ci się w świecie żywych? - ostrzegł Klaus ten tylko podniósł ręce do góry w geście obrony

-Klaus posłuchaj jestem dorosła i jeżeli mówię że czuję się naprawdę dobrze to tak jest. Nie możesz na każdym kroku się mną przejmować i chować mnie przed całym światem w czasie gdy wy ryzykujecie

-Dobrze, przepraszam poprostu się martwię bo cię kocham - chłopak mocno mnie przytulił i pocałował czule - Ale idziesz ze mną i Elijah, chce mieć cię na oku słonko

-No już dobrze, byle tylko nie siedzieć w domu - uśmiechnęłam się

-No dobrze, a więc ruszajmy bo czas nas nagli - zarządził Elijah i tak też zrobiliśmy

Po 10 minutach byliśmy w pierwszym sklepie u czarownicy Sophie, niestety tam nic się nie dowiedzieliśmy. Po godzinie szukania jakiejkolwiek wskazówki, tropu nic nie znaleźliśmy. Powoli traciłam nadzieję. Może tak musiało być. Ja miałam pomóc w starciu z rodzicami Mikalsonów a potem zginąć. Chociaż bardzo nie chce och zostawiać i kończyć swojego życia. Cały czas miałam nadzieję...

Po następnej godzinie wszyscy wrócili do domu, okazało się że niestety nikt niczego się nie dowiedział. Poszłam więc położyć się spać bo byłam wyczerpana po dzisiejszych atrakcjach.

Obudziłam się po kilku a może i kilkunastu godzinach. Sama nie wiem ile spałam ale czułam się wyspana. Postanowiłam zejść na dół do wszystkich i dowiedzieć się czegoś w sprawie mojegi lęku, jeżeli wogóle ist istnieje.

-Ooo All jesteś, jak się czujesz? - zapytała Rebekah

-Dobrze, troszkę się zdrzemłam

-No nie tak troszkę, bo jest następny dzień - zaśmiała się dziewczyna

Wyjrzałam przez okno i faktycznie jest jasno a jak się kładłam było ciemno

-Hej kochanie, jak sie czujesz? - poczułam silne ramiona na mojej talii, Nick mnie mocno przytulił i pocałował po szyi

-Hej, nawet dobrze

-Zjesz coś?

-Nie, nie jestem głodna, ale herbatkę możesz mi zrobić

-Już się robi - Klaus poszedł do kuchni

Ja ruszyłam w stronę sofy aby usiąść i gdy zamierzałam to zrobić poczułam silny ból i pieczenie w klatce piersiowej, nagle poczułam się bardzo osłabiona.

-Klaus! - krzyknęłam resztkami sił.
Nick znalazł się przy mnie w sekundę dosłownie.

-Co się dzieje? - zaczął krzyczeć

-Nie wiem, chyba zaklęcie przestało działać - ledwo mogłam mówić

-Freyaa!! - Klaus zawołał Freye

-Co się dzieje? - Freya zbiegła z góry i gdy tylko mnie zobaczyła odrazu podbiegła do mnie

-Freya pomóż jej, błagam cię - Klaus zaczął panikować

-Spokojnie, połóż ją na sofie i zrób okład na czoło, trzeba ją chłodzić. Tojad wypala ją od środka.

Klaus zrobił tak jak Freya kazała.

-Idę do góry po księgę matki mpże tam coś jest, czemu ja na to wcześniej nie wpadłam - Freya pobiegła do góry

-Kochanie proszę cię oddychaj spokojnie, będzie wszystko dobrze tylko zostań ze mną

-Klaus spokojnie, uspokój się tak jej nie pomożesz - powiedział Elijah, Klaus w przypływie emocji rzucił nim o ścianę i poszedł do niego z zamiarem skręcenia mu karku

-Klaus zostaw go, All! - krzyknęła Rebekah gdy zobaczyła że zemdlałam

-Błagam cię, do cholery nie zostawiaj mnie - Klaus zaczął płakać

Nagle zbiegła Freya

-Jest jedno rozwiązanie. Faktycznie lęku nie ma na tojad w żyłach, nie można go zlikwidować. Można jedynie wstrzyknąć jej krew wilkołaka i zamienić ją w hybrydę. To jedyne rozwiązanie - wytłumaczyła szybko Freya

-Dzwońcie po Haley - zarządził Klaus

-Już dzwonie bracie - oznajmił Elijah

*
-Hallo Elijah

-Haley, z Alison jest źle, tojad ją zabija. Jedynym rozwiązaniem na uratowanie jej jest zamiana ją w hybrydę i potrzeba jest krew wilka. Mogła byś tu szybko przysłać jakiegoś wilka z twojej wtahy?

-Ja zaraz będę

-Haley, nie musisz się poświęć dla nas

-To jest moja przyjaciółka i dla niej zrobie wszytko. Mi nic nie będzie a jej uratuje życie

-Dobrze Haley

*

Po 5 minutach przyszła Haley

-Jestem - oznajmiła dziewczyna

-Super, chodź tutaj i natnij rękę a następnie umieść nad miską żeby tam kapała - wytłumaczyła czarownica

-Jasne już się robi

Po chwili w misce była krew. Freya pobrała strzykawką ją i podeszła do mnie

-Klaus pozwolisz?

-To na pewno zadziała

-Nigdy w taki sposób nie przemieniała wampira w hybrydę. Ale musimy spróbować nie mamy nic do stracenia

-Dobrze

Freya wtrzykneła krew w żyłę

-Oby zadziałało - szepneła

Po pół godziny się obudziłam. Nie wiedziałam co się ze mną stało ale po chwili poczułam że czuje się lepiej ale jakoś inaczej.

-Kochanie, jak się czujesz? - zapytał Nick

-Już koljny raz mi się o to pytasz - zaśmiałam się - Dobrze nawet bardo tylko inaczej

-Najważniejsze że się udało i żyjesz. Boże na co ja cie narażam

-Nick rozmawialiśmy już o tym

-Dobrze przepraszam poprostu cie kocham

-Alison nie było innego wyjścia jak zamienić cie w hybrydę by cię uratować

-Woow, no nowe zdolności się przydadzą - wszyscy się zaśmiali

-Najważniejsze że jesteś z nami

************************************

Jestem, tak wiem miała dodawać co drugi dzień ale ostatnio miałam kilka spraw do załatwienia. Ale jest rozdział 10

Buźki ❤️😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro