Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

two


Nowy Orlean, Posiadłość Mikaelsonów, stan Luizjana

-Córciu, możemy porozmawiać?

-Jasne. Kol, ja już kończę, pa. - dziewczyna pomachała do ekranu.

-Pa, jedyna bratanico. - uśmiechnął się Mikaelson i zakończył rozmowę.

-Więc... Jack chce nas zabrać do Nowego-

-Nie.

-Nawet nie dałaś mi dokończyć.

-Jeśli pojedziemy we dwie z tatą, okej, ale z nim nie mam zamiaru nigdzie jechać.

-Kochanie, ja rozumiem, że to twój ojczym, ale to też twój drugi tata. Wiem, zawsze mieszkałam tu, ale teraz ja i Jackson mieszkamy w tamtym mieszkaniu. Też tam mieszkałaś.

-Teraz mieszkam z tatą. A dla mnie drugim tatą jest Alaric. I nie o to chodzi mamo. On wcale nie jest taki idealny. Nie chcę słyszeć o żadnym Jacksonie. Nie wiem po co go przywracałam.

-Hope!

-Co? Jestem tylko szczera.

-To tata, prawda? Klaus przestawił cię przeciwko Jacksonowi? Myślałam, że się zmienił.

-Mamo, tata nie musiał nic robić.

-To czemu go nie lubisz? - Hope tylko machnęła ręką, pokazując jej swoje bolesne wspomnienie.

-Dlatego. I nic nie mówiłam, bo wiem, że go kochasz. - powiedziała Hope i wyszła.

Musiała pozbierać myśli, chciała z kimś porozmawiać. Poszła do pokoju Freyi*, ale tam zastała tylko karteczkę, że jest u Keelin i nie wie, czy wróci na noc.

[*nie wiem czy dobrze odmieniłam]

W jej oczach stanęły łzy.

Pokój Klausa, w tym samym czasie

-Klaus... - pierwotny słysząc załamany głos Hayley, odwrócił się i wampirzym tempem podszedł do niej. Przytulił ją, a ona ufnie się wtuliła. Ufała mu, bo po paru miesiącach mieszkania razem (po rozdzieleniu Pustki) otworzył się przed nią. Ściągnął maskę, a pokazał prawdziwego siebie. Zostali przyjaciółmi.

-Co się stało? - Niklaus wiedział, że musi skrzywdzić tego kto skrzywdził Hayley.

-Jeśli to, co pokazała mi Hope to prawda, to... Jackson mnie zdradza, ona to widziała i on jej groził...

-Zabiję go. - warknęła hybryda.

-Nie. Klaus, najpierw zniszczymy go od środka. Hope powiedziała, że do wszkerzenia kogoś, potrzeba ofiary, więc... Josh ma niedługo urodziny, a Jackson będzie idealną ofiarą, aby wskrzesić Adien'a.

-Myślisz jak ja... I podoba mi się to, mały wilczku - wyszeptał jej pierwotny do ucha.

-Klaus, najpierw trzeba mu pokazać co to znaczy zdrada.

-Masz zamiar z kimś pójść do łóżka? Ja to nagram i mu to wyślemy, tak?

-Wszyscy kochamy twoje poczucie humoru, Klaus. Wystarczy, że się pocałujemy niby dystretnie, podwiniesz moja koszulkę, możemy się nawet rozebrać, to musi wyglądać naturalnie, ale... Wszystko na jego oczach.

-Zaczynam lubić ten plan. Tylko się nie podnieć. - zaśmiał się Klaus i zniknął.

-Pieprzony idiota.

-Słyszałem! - Hayley się tylko uśmiechnęła i zeszła na dół.

-To co... Ja idę po Jack'a, a wy szykujcie kolację. - Marshall przegryzła wargę i spojrzała na Niklausa. Grę czas zacząć.

Chwilę później

Wszyscy siedzieli przy stole. Pierwotny mierzył wzrokiem sylwetkę hybrydy, zatrzymując wzrok na piersiach. Mimo, że była to gra, Hayley była zaskoczona tym co robi Klaus.

-Hayley, pomożesz mi w czymś? - spytał Niklaus. Nie zostawiał Hope z nim samej, bo na szczęście Freya wróciła razem z Keelin.

-Jasne. - uśmiechnęła się do niego wymownie. Byli zdziwieni, że Jackson jeszcze nie wybuchł.

W salonie

-Więc... Zaczynamy? - spytał Klaus, a Hayley złapała w dłonie jego policzki i wpiła się w jego wargi. Zaczęli się całować, wszystko wokół zniknęło. Klaus szybko zdjął koszulkę Hayley.

Młodsza ściągnęła bluzkę Niklausa i pozwoliła mu zjechać na swoją szyję.

-Klaus! - usłyszeli krzyk Jacksona. Szybko się ubrali, a wilkołak rzucił się na pierwotną hybrydę. Niklaus rzucił nim o ścianę.

-Co się rzucasz? Najwidoczniej jestem taki seksowny, że Hayley coraz trudniej się powstrzymuje. Wynoś się.

-Tato, mamo? Co się dzieje? Czy wy...?

-Nie. Chcieliśmy dać Jacksonowi nauczkę za grożenie ci i zdradzenie Hayley. - powiedział Klaus i poszedł do swojego pokoju.

Hope widocznie posmutniała. Zawsze chciała, aby jej rodzice byli razem.

-Co się dzieje, Hope? - spytała Hayley, widząc smutek na twarzy swojej córki.

-Głupia nadzieja, mamo. Tylko tyle. Am... Kiedy mogę wrócić do szkoły?

-Za tydzień. - uśmiechnęła się Hayley.

-Mamo?

-Tak?

-Josh ma niedługo urodziny... Słyszałam waszą rozmowę tylko ten fragment. Mam zaklęcie, wy zbawcie Jacksona, jeśli chcemy zacząć, trzeba się przygotować. Potrzebuje fiolki z krwią jego brata i kogoś bardzo bliskiego. Najlepiej Josha. Ja się zajmę szukaniem jego prochów. W wodzie jest ich mnóstwo. Pamiętasz, gdzie robiliście mu pogrzeb?

-Tak. - Marshall wzięła mapę i zaznaczyła to córce.

-Dziękuję. - Hope przeteleportowała się do tego miejsca. Z dnia na dzień była coraz bardziej potężna, za parę miesięcy dorówna pustkę. Wtedy umieści ją w sobie i będzie z nią walczyć.

Bagna, stan Luizjana.

-Nie. - mruknęła, odkładając kolejne prochy do urn. Podpisała je. To już pięćdziesiąte. Uśmiechnęła się na widok prochów babci Mary. Wsadziła je do kolejnej urny. - Mam cię. - uśmiechnęła się szeroko, schowała je do urny, te niepotrzebne zakopała, wzięła prochy babci, Adiena i wróciła do domu.

Nowy Orlean, Posiadłość Mikaelsonów, stan Luizjana.

-Okej, więc mamy krew jego brata i Josha. - powiedziała Freya.

-Idź proszę po mamę. Potrzebujemy kogoś, komu ufał.

-Jestem. I mam ofiarę. - rzuciła skatowanego Jacksona na podłogę.

-To akurat moje dzieło. - przyznał się stojący obok tata.

-Możemy zaczynać. - Freya i Hope złapały się za ręce, a następnie zaczęły wypowiadać zaklęcie.

-Czemu leci im krew z nosa? - zmartwił się Klaus.

-To wymaga za dużo mocy, prócz zdrady Jackson nie zrobił nic złego. - powiedziała Hayley.

-Musimy im pomóc z naszą energią. - powiedział Mikaelson. Z Hayley rozdzielili ich dłonie i złapali je. Wymagało to naprawdę wielkiej energii, nawet Klaus to poczuł.

-Udało się? - spytał Klaus, widząc kupkę popiołu zamiast Jacksona i Adiena zamiast kupki popiołu.

-Tak. Teraz trzeba czekać aż się obudzi i uświadomić mu, że minęły prawie dwie dekady.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro