Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

PA vol.1 - Podróżować to żyć, ale to co się tu stało to już totalne przegięcie.


Wydarzenia tutaj opisane nie wpływają i nie są częścią fabuł książek: "Dwie Iskry | Transformers", "Zafira | Transformers", "Anioł o srebrnej zbroi".


*Tina Prime Pov*

- Jasna rdza! Więcej was matka nie miała?!

Pozwoliłam sobie na słabe uniesienie kącika ust, gdy autobocki szpieg o czerwonym lakierze zaczął kląć widząc, że kolejne klony Lorda Szare Wiaderko zaczęły się wylewać z wszystkich najbliżej znajdujących się śluz prowadzących do różnych pomieszczeń, ale Vehicony napływały, jednocześnie blokując korytarze, przez co cała nasza trójka stykała się plecami. Potężny zbrojmistrz był prawdziwym niszczycielskim żywiołem, gdy zabijał wrogie Transformery za pomocą swoich dwóch naramiennych dział, którymi za cholerę bym nie chciała oberwać. Wystarczyło zobaczyć co się działo z Decepticonem, który oberwał pociskiem z jednego z jego zabawek. Kurwa, z takiego nieszczęśnika to nawet nie ma co złomować, czy przetapiać.

Wyszarpałam z martwego decepticońskiego truchła jeden z moich sztyletów, który tak samo jak ostrza u Mirage'a, był przytwierdzony do moich przedramion, ale w przeciwieństwie do niego, mogłam je chować i wysuwać.

- Ja pierdole! - krzyknęłam zła, gdy jeden z tych marnych sług mojego najstarszego brata zadrapał mnie, tak, że z nacięcia pociekło kilka kropel energonu.

- Nie pierdol Tina, bo z tego co wiem nie chcesz mieć żadnych pisklaków.

Gdyby nie to, że nie była to najlepsza sytuacja to prawdopodobnie posłałabym go na ziemię... Lub przynajmniej bym próbowała.

Te głupie trepy o tak małych procesorach, że jakby wrzucić je do główki od szpilki to można by było zrobić grzechotkę, coraz bardziej napierały na nas. Nawet nasz niszczycielski żywioł nie wyrabiał z mordowaniem Vehiconów. Zalewały nas jak fala tsunami!

- Chyba nie damy rady! - próbował przekrzyczeć hałas strzelających blasterów Dino.

- Nie kracz! - warknął Ironhide. - Piętnaście metrów przede mną są drzwi. Moglibyśmy się do nich dostać.

- A co potem?! - wrzasnął czerwony półgłówek, który niczego nie potrafił się domyślić.

- To może masz lepszy plan?! Lepsze to, niż nic! - krzyknęłam. - Co mamy robić? - zapytałam zastępcę mojego brata.

- Dino - zabezpieczaj tyły, Tina - musisz mi pomóc. Wyciągaj blaster.

- Się robi. - powiedziałam i wykonałam obrót o sto osiemdziesiąt stopni transformując prawą rękę w pistolet plazmowy. Wymierzyłam i wraz z wiceliderem strzelaliśmy do Decepticonów jak leci. Roboty padały jak muchy odsłaniając kolejne warstwy ich szeregów, które były coraz bardziej oddalone od nas. Natomiast za nami, wroga przybywało. Mirage nie dawał odpocząć swojej snajperce, nawet wtedy, gdy jakiś cwel przedarł się przez fale latających pocisków i musiał go zabić ręcznie. Krok po kroku zbliżaliśmy się do śluzy, a kiedy mieliśmy do niej zaledwie cztery metry, Ironhide kazał mi do nich podbiec i otworzyć. Nie ma problemu, tylko Vehicony mi prawie tylny zderzak przypaliły. Drzwi wymagały kodu, co mnie prawie wyprowadziło z równowagi.

- Nic na siłę! - krzyknął czarny Autobot. - Tylko gnatem!

Nic więcej mi nie było mi potrzebne. Wymierzyłam krótką bronią palną w panel i strzeliłam. Snop iskier wystrzelił w powietrze, a po chwili drzwi się otworzyły. Na wezwanie topkicka, farrari wycofał się i wszedł razem ze mną do pomieszczenia, a zbrojmistrz zabijając jeszcze kilka trepów dołączył do nas chwilę później, a wtedy wcisnęłam przy panelu w pomieszczeniu zamykając śluzę. Pogrążyła nas całkowita ciemność, było widać jedynie nasze niebieskie oczy. Milczeliśmy, słuchając odgłosów na korytarzu. Z każdą chwilą panująca cisza stawała się coraz bardziej niezręczna i chyba tylko Ironhide nie odczuwał tego.

- Jakieś światło by się przydało. - powiedział Dino zacząwszy się rozglądać. Widziałam, jak Ironhide spojrzał na niego po czym włączył swoje reflektory niszcząc przy tym wszystkie systemy w procesorze snajpera. Uśmiechnęłam się wrednie i zrobiłam jak zastępca Prime'a idąc za nim w głąb pokoju.

- No tak. Tak też można... - burknął zażenowany Mirage i po chwili sam włączył swoje lampy ruszając za nami.

W pomieszczeniu było mnóstwo gratów, których nie byłam w stanie nazwać. Wyglądało to na jakiś magazyn, ewentualnie rupieciarnię. Jednak nie to było ważne, ważne było wyjście, którego pod żadną postacią nie było. Nie podobało mi się to.

- No i co dalej? - zapytał zirytowany ferrari.

- Zamkniesz w końcu jadaczkę? - zapytał obojętnie wicelider. - Jojczysz jak Ratchet.

- No wiesz?! Dzięki... - fuknął oparłszy się o coś, co za moment zabuczało, zatrzeszczało i rozbłysło. Wystraszony Autobot odskoczył od urządzenia. Nie mogłam się powstrzymać od wywrócenia oczami, a Ironhide od zirytowanego warknięcia.

- Spuścić cię z oka to jak dać Terrorystom puszkę farby - zawsze coś zmalują. - powiedział GMC, na co Mirage zaśmiał się sztucznie.

- Bardzo śmieszne...

- Obraź się może jeszcze. - zasugerowałam złośliwie.

- Uważaj, bo tak zrobię. A mój foch jest gorszy niż babski.

- To już jest obraza majestatu, mam rozumieć. - śmiałam się. - Sunstreakera nie przebijesz...

- Zamknijcie się w końcu. - burknął spec od broni. Ponownie wywróciłam oczami, ale już się nie odezwałam. Skupiłam się na dziwnej, świecącej elipsie unoszącej się w powietrzu przed maszyną. Wyglądała jako lustro, w którym mieszały się kolory: srebrzysto-biały, błękitny, jaśniutki miętowy i żółtawy. Wokół unosiła się biaława mgiełka w której co chwilę coś pobłyskiwało. Wyglądało to na prawdę niezwykle, ale co z tego, skoro nie wiedziałam co to, do czego służy i czy w ogóle może posłużyć do ucieczki.

- Co to kur...

- Nie kończ. - warknęłam na Dino. - Jakbyśmy wiedzieli, to byśmy z tym coś zrobili, tak? Zamiast gadać, zajmijcie się szukaniem wyjścia! - zawołałam chcąc zabrać się do roboty, ale przerwał mi potężny huk dochodzący zza drzwi. Jeszcze jeden, następny i kolejny.

- Mamy mało czasu. - poinformował Ironhide.

- Trzeba było zostać na korytarzu. Teraz jesteśmy w pułapce. - burknął ferrari.

- A tam w pułapce nie byliśmy? - zagrzmiał czarny Autobot. - Wcześniej czy później zacząłbyś się męczyć, a i amunicja by ci się skończyła. - wyjaśnił, a Dino wywrócił oczami zakładając ręce na piersi. Wicelider chciał coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy znowu rozległ się huk, a po nim dało się usłyszeć zgrzyt - śluza zaczynała puszczać.

- Radzę wam ruszyć zderzaki, bo zginiemy tutaj. - powiedziałam.

- Ale co my możemy? Tu nawet nie ma wentylacji, a gdyby była, Hide ze swoim ciężkim zadem by się nie przecisnął.

- Jeszcze słowo. - warknął GMC mierząc w przyjaciela z prawego działka. Zaśmiałam się pod nosem.

- Nie moja wina, że taka prawda! - wrzasnął snajper, a zaraz potem rozległy się kolejne uderzenia.

- Skąd wiesz, że tu nie ma wentylacji? - zapytałam, a czerwony Autobot spojrzał na mnie z politowaniem.

- Gadasz ze szpiegiem. - powiedział, jakby to było oczywiste, a ja westchnęłam ciężko. Brakowało mi już na niego słów. W tym czasie, Mirage zaczął chodzić w pobliżu włączonego urządzenia i przerzucał jakieś małe części.

- Co robisz? - zapytałam.

- Działam, myślę... próbuję uciec. - odpowiedział, a wtedy trzymając coś w ręku, stanął przed świetlistym lustrem i rzucił tym czymś w to coś. Przedmiot wpadł w elipsę, ale z niego nie wypadł. Zniknął. Spojrzeliśmy z Ironhide'em po sobie zszokowani. Vehicony po raz kolejny podjęły próbę wyważenia drzwi, co szło im całkiem efektywnie - właz odkształcił się i powstała szczelina. - Nie wiem jak wam, ale mi się łączyć z Wszechiskrą nie widzi. - powiedział szpieg odchodząc od lustra, po czym ruszył w jego kierunku.

- Dino! - wrzasnęliśmy razem z wiceliderem, ale jego już nie było. Popatrzyłam na zbrojmistrza, na lustro i znowu na niego i dałam mu do zrozumienia, że zrobię to samo. Rozpędziłam się i wskoczyłam jak na główkę do wody.

Wewnątrz światło oślepiało niemiłosiernie, widziałam kolorowe wstęgi świateł, a wszystko wokół pędziło do tyły, albo to ja tak szybko spadałam, leciałam, Primus wie co. Słyszałam swój pisk, ale jakby zza jakiejś ściany. Na końcu zobaczyłam biało-jasnożółty koniec, który stawał się coraz bardziej srebrzysty, coraz bardziej przypominał lustro. Ale zamiast siebie, widziałam coś zielonego i czerwonego. Leciałam tak szybko, że nawet nie zauważyłam momentu, kiedy wypadłam z dziwnego tunelu. Jednak bardzo dobrze poczułam moje uderzenie w grunt.

- Ku*wa... - jęknęłam.

- Gdzie? - usłyszałam obok siebie rozbawiony głos Mirage'a.

- Obok mnie. - powiedziałam prawie dając ujście łzom, które świadczyły o tym, jak bardzo mocno zabolało. Chwilę leżałam nieruchomo, słysząc za sobą jakiś dziwny szum, który stał się coraz głośniejszy. Nim w ogóle w jakiś sposób zareagowałam, wrzasnęłam z kolejnej fali bólu, o jaki przyprawiły mnie wielkie opony Ironhide'a. Zjechał ze mnie i ferrari, a następnie przetransformował. Bolało jak diabli, ale przeżyłam. Przeżyłam! Leżałam próbując się zmobilizować do wstania, co nastąpiło po jakimś czasie. Ciężko było, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że leżę na trawie i słyszę jakieś inne głosy, przyspieszyłam swoje ruchy.

Wstałam, a wraz ze mną Dino. Pomyślałabym, że to był jakiś teleporter - byliśmy na ziemi, wokół rosły drzewa, a i stało przed nami kilka znajomych twarzyczek i nie byłoby w tym nic wyjątkowego, gdyby dwóch Ironhide'ów do siebie nie mierzyło! A i dwóch Dinonów by się sobie nie przyglądało!

- Do co...?! - pisnełam.

- Nie kończ. - urwał mi szpieg.

- O to samo mogę spytać! - zawołał drugi, stojący naprzeciwko nas.

- Kim jesteście? - zapytał groźnie drugi, czarny Autobot.

- Raczej kim wy jesteście? - zapytał nasz wicelider nie spuszczając wzroku i broni ze swojego identycznego przeciwnika. Szybko spojrzałam po przeciwnym nam Autobotach: Bee, Jazz oraz... jakiś srebrny na kółeczkach i granatowa femme chowająca się za Bumblebee. W dodatku drugi Ironhide i Dino...

- Ty kretynie! - wrzasnęłam na naszego ferrari, na co podskoczył w miejscu wystraszony, a cała reszta spojrzała w naszym kierunku.

- Co?!

- Przeniosłeś nas do innego wymiaru!

- Skąd mogłem wiedzieć?! Mieliśmy znaleźć drogę ucieczki to znalazłem! Żyjesz?! Żyjesz! To się ciesz!

- Z czego?! Nie mamy jak wrócić!

- Tina, skończ histeryzować. - odezwał się nasz GMC, chowając broń. - Znajdzie się rozwiązanie. Jak zawsze.

- Coś ty taki spokojny?! Przed tobą stoi twoje odbicie! - krzyknęłam rozwścieczona. Nasz Ironhide spojrzał po drugim, a kiedy znowu skierował spojrzenie w moją stronę, wzruszył ramionami. Z frustracji zawarczałam chowając twarz za dłonią.

- Ty sobie na to pozwalasz? - usłyszałam głos wicelidera. Spojrzałam na nich i domyśliłam się, że pytanie zadał bywalec tego wymiaru. Nasz topkick spojrzał na sobowtóra i rozłożył ręce.

- Co poradzę? Siostra Prime'a. Hierarchia i inne takie, czasem sie nawet odezwać nie mogę...

- Nie ró...! - chciałam go opieprzyć za robienie z siebie ofiary.

- Co?! - wrzasnął Jazz. - Jak to siostra?!

- No normalnie... - odezwał się nasz Dino. - W dodatku ich bratem jest Megatron. Co w tym dziwnego? U was tak nie ma?

- O to chodzi, że nie... - burknął ich zbrojmistrz. - W każdym razie, nie rozumiem, jak dałeś się zdominować rozwydrzonej nastolatce.

- Rozwydrzonej?! Jak śmiesz mnie tak nazywać?! - krzyknęłam, ale nikt na mnie nie zwrócił większej uwagi, co było niewyobrażalnie irytujące.

- Trzeba było od pisklaka cisnąć do podłogi. Jak popuściłem Bumblebee, tak teraz nie chce się słuchać. - mówił obcy Ironhide.

- Hej! - oburzył się wspomniany Autobot.

- Nie moja broszka, tylko rodziców, a w jej przypadku Optimusa.

- Rodziców? - zdziwił się drugi Hide.

- No tak. Co w tym dziwnego?

- No nie mówcie, że... no nie wiem... wychodzicie z probówek. - palnął Mirage.

- Z Wszechiskry... - powiedział Bumblebee.

- Najpierw jesteśmy larwami, po wykluci do pierwszej transformacji pisklętami. - wyjaśnił Jazz. - W skrócie mówiąc.

- No myślałem, że bardziej popie*dolony być nie mogę! - zaśmiał się nasz Dino.

- Tobie nie trzeba dziwnego rozrodu, żeby stwierdzić, że jesteś poje*usem! Powinni cię wsadzić na oddział zamknięty!

- Skąd ta agresja? Crosshairasa nie ma, to na mnie się wyzywasz, a nic nie zrobiłem.

- Wystarczy, że jesteś... - burknęłam. - A teraz jest jeszcze was dwóch. Świat mnie dzisiaj nienawidzi...

- Wy jesteście razem? - zapytał srebrny pontiac wskazując na mnie i na Mirage'a. - Szczerze mówiąc, kłócicie się jak stare małżeństwo, stąd pytam.

- Co?! - oburzyłam się. - Ja z nim?! Śmieszne!

- Brałbym, ale ten charakter mi nie pasuje. - powiedział za mną stojący Dino. Odwróciłam się i gdyby wzrokiem dało się zabijać, Autobot byłby już kupką popiołów. Oczywiście on uśmiechnął się zawadiacko i puścił mi oczko. Już miałam się rzucić na niego, ale usłyszałam drugiego Dinona.

- To samo miałem na myśli. - powiedział, a wtedy mój wzrok padł na niego. Mało powiedziane, że chciałam ich zabić, ja bym ich wypatroszyła żywcem, a gdyby padli, wskrzesiłabym i powtarzała ten proces kilkadziesiąt razy i przypuszczam, że nie wiele by ich to nauczyło. No bo w końcu te ćwoki, które, mimo posiadania maksimum połowy procesora i tak myślą jajami i nie potrafią wyciągać wniosków! - Zderzaki przednie i tylne ma na prawdę sexy - kontynuował, a słysząc słowo "sexy" Jazz zaczął chichotać - ale strasznie pyskata.

- No ale zbyt uległa też nie jest jakaś super. - powiedział Mirage z naszego wymiaru.

- No tak tu masz rację. Gdyby nasza Kropeczka była maciupkę bardziej pewna siebie, już bym nie był taki na rękę Sideswipe'owi.

- Dino! - wrzasnęła granatowa wychodząc zza pleców Bumblebee, na co ferrari nieco się zgarbił chcąc uniknąć możliwego oberwania w ten durny łeb, szczerząc się głupio.

- Zacznijmy od tego, że jej nie rezerwowałem! - zawołał Srebrzynek z tyłu, podchodząc bliżej czerwonego. - Tyś coś sobie ubzdurał...

- Co nie zmienia faktu, że ci się podoba.

- Skończ!

- Nie zaprzeczył, ani nie potwierdził. - powiedział do botki. - Dobra twoja.

Sideswipe, który o moje zdziwienie w tym wymiarze był srebrny, co mi do niego w ogóle nie pasowało, wyglądał na konkretnie speszonego i zażenowanego. Granatowa machnęła mu ręką, aby się nie przejmował tym, co mówi ferrari.

- Widzę, że tak samo upierdliwy. - powiedziałam w stronę srebrnego Autobota.

- Nie upierdliwy... tylko mówi co myśli, co mi się nie zawsze podoba. - ostatnie słowa wysyczał w stronę snajpera.

- Jeszcze mi za to podziękujesz. - uśmiechnął się czerwony zakładając ręce na piersi.

- Dzieci... - skwitował nasz Ironhide, za co spojrzałam na niego wzrokiem mordercy. Skrzyżowałam ręce na piersi, podczas czego poczułam jak mi się łożyska ręki ścierają. Hide musiał mi coś uszkodzić, kiedy na mnie spadł.

- Nie chcę narzekać, ale chyba przydałby mi się medyk. - odezwałam się. Optyki zebranych skierowały się w moją stronę, ale nikt nic nie powiedział. Jedynie drugi zbrojmistrz przestąpił z nogi na nogę, a po chwili ruszył się z miejsca.

- Idziecie? - zapytał odwracając się w naszą stronę. Bez słowa poszliśmy za nim.

- Chyba trzeba będzie tamtych uprzedzić, co nie? - zapytał Sideswipe. - Zwłaszcza Ratcha.

Wicelider spojrzał na niego i kiwnął dłonią, na co chevrolet przetransformował i odjechał, płosząc rykiem silnika ptaki z pobliskich drzew. No właśnie, drzew, których było tu całkiem sporo, zwłaszcza tych z białymi pniami. Po jednej stronie, nad ich koronami widziałam budynki, wyglądały mi na bloki mieszkalne. Gdy byliśmy bliżej, wyraźnie było widać, jak bardzo są zniszczone. Gdzie my się znaleźliśmy? Wygląda mi to na całkowite odludzie, teren po jakiejś klęsce. Niedługo potem zobaczyliśmy po prawej zniszczony, ogromny budynek, a przed nami znacznie niższy, długi, wyglądający mi na jakiś mały hangar. Myślałam, że Ironhide, któremu ma krok nie odstępował nasz Hide, prowadzi właśnie do tego małego budynku, a tym czasem pokazał nam jakiś wjazd prowadzący pod ziemię. Czy tylko mnie to zdziwiło? Owszem. Ci dwaj kretyni byli zbyt pochłonięci swoimi sobowtórami. Nie ma to jak cieszyć się z towarzystwa samego siebie. A myślałam, że to Knockout lub Starscream jest egoistą. Widząc jak snajperzy świetnie się ze sobą dogadują, zanim przetransformowałam i wjechałam do tunelu, zerwałam długi liść trawy - trzeba jakoś oznaczyć czerwonego debilka z mojego wymiaru.

Jechałam tuż za naszym zbrojmistrzem, co nie było czymś miłym, przyjemnym i bezpiecznym, ponieważ nie widziałam nic, poza jego wielkimi, tylnymi kołami oraz szeroką i wysoką klapą zamykającą jego naczepę. Nie było szans, żebym zauważyła, że przed nami jest zakręt, na którym prawie wjechałam w ścianę. Kiedy w końcu wyjechaliśmy z klaustrofobicznego tunelu, ukazało mi się duże pomieszczenie. Byli tam Sideswipe, Ratchet i Optimus, a na zniszczonym samochodzie siedział Crosshairs. Optyki zebranych skierowały się w naszą stronę. Optimus jak i Ratchet byli na prawdę zdziwieni widząc dwóch Ironhide'ów i Dinonów. Ledwo przetransformowaliśmy, a do sali weszli Hound i Leadfoot. Wielkiemu Wreckerowi aż rozgrzana łuska wypadła z ust. Patrzył wielkimi oczami na dwóch czarnych Autobotów.

- No wiedziałem, ze jak poniedziałek dobrze się zacznie, to zło pier*olnie znienacka! - krzyknął zrywając z głowy hełm i rzucając nim o podłogę. Odwrócił się na pięcie wrócił do korytarza z którego wyszedł. Leadfoot po chwili wgapiania się w wiceliderów, podniósł hełm z podłogi i ruszył za Houndem uprzednio jeszcze raz zerkając na chevrolety.

Ironhide'owie spojrzeli po sobie, a po chwili tutejszy zaczął się cicho śmiać. Nasz patrzył na niego zdziwiony, ale wkrótce do niego dołączył. O co chodziło, wiedzieli chyba tylko oni. Byłam zdziwiona zachowaniem naszego zbrojmistrza, ale to, że przybili tak zwanego żółwika, było porządnym szokiem.

- Przydałbyś mi się. - powiedział tutejszy.

- I wzajemnie. - wydusił nasz, próbując wstrzymać śmiech. W tym czasie jego sobowtór odwrócił się do Prime'a i jasnożółtego medyka.

- Hound ma wyjątkowo rację. - powiedział Ratchet, a za sobą usłyszałam przeciągnięte "u" obu Dinonów i Jazza. - Świat nas dzisiaj chce dobić. - dodał, na co dwa topkicki zawarczały.

- Są z innego wymiaru, jak twierdzą. - powiedział tutejszy ignorując słowa medyka. - Jedyne kogo trzeba wam przedstawić to Tinę. Podobno twoja siostra, Prime.

- Sama mogłabym się przedstawić, wiesz? - warknęłam, a on spojrzał na mnie wzrokiem, którym można by zabić. - I nie podobno, tylko jestem. - dodałam dumnie, a w odpowiedzi usłyszałam warkot.

- Ostra. - zaśmiał się Cross, którego aktualnie miałam głęboko w poważaniu.

- Ratchet, potrzebuję twojej pomocy. Kiedy wypadłam z portalu, na mnie spadł Ironhide i coś mi trze w łożyskach ręki. Pomożesz?

- To mój obowiązek. - powiedział. - Zapraszam. - powiedział wskazując wejście za sobą.

- Tylko jedna rzecz. - powiedziałam i podeszłam do snajperów. - Który mój?

- O! Już jesteś jej! - zaśmiał się jeden z nich. Wywróciłam oczami. O nic nie prosząc, wzięłam dłoń tego drugiego i zawiązałam na jego palcu liść trawy.

- Na co to? - zapytał.

- Żeby was rozróżniać?

- A co z nimi? - zapytał tutejszy wskazując na pickupy. Spojrzałam na niego jak na totalnego idiotę.

- Przecież oni to Ironhide. Problemów robić nie będą.

- Jesteś pewna? - usłyszałam za sobą dwa identyczne, grube głosy. "Zabić - to mało" - pomyślałam. Odwróciłam się i spiorunowałam ich wzrokiem. Obaj stali z założonymi rękami dumni z siebie. Warknęłam wściekła, kończąc wiązać trawę.

- Jak z nimi wytrzymujesz? - zapytałam granatowej botki, która stała za dwoma ferrari.

- Gdyby nie tych dwóch - wskazała na Jazza i Bee szczerząc się do mnie jak głupi do energonu. - byłoby ciężko. Trzeba mieć swoich ochroniarzy.

- Zafira! - zawołał Cross. - I tak jesteś lalką od nas wszystkich! - zaśmiał się wrednie. Dino z tego wymiaru podszedł do zielonego bota, a ten, widząc to, wstał i obaj stanęli naprzeciw siebie. Warczeli na siebie, Dino zaczął coś mówić, ale nie słuchałam.

- Ja tam wolę zadbać sama o moje siedzenie. - mruknęłam, pozwalając sobie przyjrzeć się jej. Duży biust i tyłek, słodki uśmieszek i głosik, dwaj ochroniarze-wazeliniarze obok niej - typowa małolata, laleczka w męskich rękach, której w dodatku się to podoba.

Poszłam za Ratchetem i usiadłam na stole jak mnie poprosił. Wziął swoje narzędzia i stanął za mną, po drugiej stronie. Ledwo zaczął coś robić, a do pomieszczenia, innym wejściem wszedł czerwony robot.

- No nie! - wrzasnęłam, a zdziwiony Knockout spojrzał na mnie, a następnie na medyka. - Jego też tu macie?!

- Coś nie tak, Iskiereczko? - zapytał stając się nagle "uwodzicielem".

- Tak! Jesteś tu!

- Ratchet, kto to jest? - zapytał ignorując mnie.

- Tina Prime. Z tego co wiem, jest z innego wymiaru... cokolwiek to znaczy. - wymamrotał jasnożółty.

- Co się dzieje? - zapytał Dino z trawą na palcu, a zaraz potem wszedł drugi Dino i któryś Hide. Nic nie odpowiedziałam, tylko westchnęłam z frustracji.

- Wymiaru...? - usłyszałam Decepticona.

- Świat też nie dzisiaj nienawidzi... - westchnęłam chowając twarz w dłoniach.

- No... - któryś Mirage się odezwał. - No i tak jakby, przydałoby się znaleźć urządzenie otwierające portal... Do domu trzeba wrócić.

- Ale skoro wrzuciło was do nas... To może istnieją inne wymiary?

- To się przejdzie tyle światów ile będzie trzeba. - sapnęłam. Byłam zmęczona ich obecnością.

- Ratchet! Ratchet! - usłyszałam z zewnątrz, a po chwili do laboratorium wpadł Jolt. Trzymał w ręku jakiś pojemnik. - Muszę coś pożyczyć! - zawołał jakbyśmy byli głusi. Podbiegł do blatu na którym była masa pojemników, które zaczął przekładać i sprawdzać.

- Jolt! Zostaw to! - warknął jasnożółty. - Znowu bałagan mi robisz!

- Posprzątam! O! Jest! - zawołał podnosząc jakieś naczynie jak trofeum, a wtedy jego wzrok padł na nas. Opuścił rękę i zaczął się nam podejrzliwie przyglądać. Podniósł pod nos naczynie które przyniósł i powąchał.

- Albo to od uderzenia w drążek, albo coś źle namieszałem i się spizgałem. Ratchet, widzę dwóch Mirage'ów, na korytarzu minąłem się z Ironhide'em, a tu widzę drugiego. W dodatku naprawiasz żeńskiego, filetowego Bumblebee... - powiedział zachowując spokój. Panowała głęboka cisza, aż nagle wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Niebieski medyk również zaczął się słabo śmiać, aż nagle padł na ziemię jak długi i w jednej chwili spoważnieliśmy, z wyjątkiem snajperów.

- Knockout, przynieś proszę sole trzeźwiące. Te z amoniakiem. - powiedział Ratchet, a czerwony zrobił jak powiedział. - Gotowe. - Powiedział pomagając mi zejść.

- Dzięki.

- Señorita gotowa? - zapytał Dino, który miał na palcu trawę. Zmarszczyłam brwi i szybkim krokiem podeszłam do drugiego i z całej siły uderzyłam go w twarz. Już mnie od dłuższego czasu ręka swędziała, a teraz dał mi powód żeby się odegrać. Uderzenie było tak mocne, że przekręcił głowę w lewo i jęknął. Następnie spojrzał na mnie przerażony, ale nie zdążył nic powiedzieć. Dopadłam jego rękę i czubkiem ostrza go oznaczyłam. A ponieważ chciałam wyrzucić z siebie przynajmniej część negatywnych emocji, na jego ręce pojawił się owłosiony, ludzki ku*as.

- A trawę możesz zatrzymać! - krzyknęłam w stronę tutejszego Dino. Wściekła wyszłam z laboratorium, oparłam się o ścianę i spuściłam ciężko powietrze. Potrzebowałam choć jednej dobrej wiadomości.

- Wreckerzy znaleźli jakieś urządzenie. To chyba wasz portal. - usłyszałam Ironhide'a, a z laboratorium wyszli moi i ten cholerny drugi Mirage.

- Zaprowadź nas tam... - westchnęłam zrezygnowana.

Poszliśmy za nim, a za nami Zafira i jej ochroniarze, jak rzepy. Urządzenie jakimś cudem znalazło się w hangarze, gdzie Autoboty naprawiały jakiś statek. Miałam ochotę paść i oddać temu pokłon. Podbiegłam do maszyny i odruchowo wcisnęłam najbardziej widoczny przycisk. Ponownie pojawiło się świetliste, elipsoidalne lustro.

- Autoboty, raz, raz! - zawołałam.

- Idź, dołączymy do ciebie. - powiedział Dino.

- Natychmiast! - wrzasnęłam.

- Dobra, dobra... chwila. Daj się pożegnać. - powiedział i zaczął gadać ze swoim sobowtórem. Hide również.

- Trzymaj się. I nie daj się zdominować. - powiedział drugi Ironhide.

- Problem w tym, że chyba już jestem zdominowany. - zaśmiał się nasz. - Też... Trzymaj się. - powiedział, po czym nastąpił męski uścisk i tak oto wiceliderowie się w końcu rozeszli. Ironhide stanął przed portalem, obrzucił jeszcze tutejsze Autoboty spojrzeniem i wszedł do portalu. Po chwili podobnie zrobił Dino, który niechętnie rozstał się z drugim sobą. Popatrzyłam po reszcie i rzuciłam krótkie "cześć", a następnie weszłam w tunel. Ponownie świetlisty tunel, w którym pędziłam na złamanie karku. Przede mną majaczył rozmazany kształt Dino, a Hide już jakiś czas zniknął mi z pola widzenia. Lustro było coraz bliżej i stawało sie coraz większe i wyraźniejsze. Przygotowywałam się na kolejne mocne uderzenie o ziemię i dałam radę w miarę możliwości zamortyzować upadek. Wylądowałam na jakiejś czerwonawej, ubitej ziemi, gdzieś przed sobą słyszałam pojękiwania Dinona i Ironhide'a, a także kogoś jeszcze, a wokół słyszałam wrzaski ludzi. Chciałam sprawdzić co się dzieje, ale wtedy usłyszałam za sobą znajome krzyki i nim się odwróciłam, coś na mnie spadło. Potem drugie coś spadło i trzecie! Na szczęście już nie na mnie. Próbowałam się podnieść, ale zbyt wielki był ciężar, który na mnie wylądował. Jęknęłam bardziej z frustracji niż z bólu, a zaraz za mną osobnik na mnie.

- Jazz, ty debilu. - usłyszałam głos Bumblebee.

- Po co zrobiliście, debile? - warknęłam próbując się wygramolić spod Zafiry.

- To był Jazz, wepchnął nas. - odezwała się małolata, po czym zwaliła się ze mnie i znowu zajęczała.

- Po co? - usłyszałam Dino.

- Nie wiem! - pisnął pontiac. - U nas nudno, chciałbym się w końcu rozerwać.

- To był zły pomysł, Jazzy. Bardzo zły. - sapnęła granatowa.

- Złe pomysły są najlepsze. - powiedział srebrny i dałabym sobie rękę uciąć, że uśmiechnął się.

Podniosłam się na łokciach i rozejrzałam się. Byliśmy w jakimś starym budynku na planie koła, w którym były jakieś trybuny, na których panikowali ludzie, którzy prawdopodobnie nie mogli uciec, bo wyjście zostało zabarykadowane przez rozwalony samochód. Ironhide rozwalił się na innym samochodzie, znowu na nim, nogami do góry zaczepionymi o ramiona zastępcy mojego brata leżał czy wisiał Mirage. Po mojej prawej leżała Zafira, a dalej na barierkach Bumblebee, znowu po lewej leżał Jazz, który ładnie zaorał głową w ziemi. Powiedziałabym, że miejsce w którym się znajdowaliśmy było prawie normalne, ale widok centralnie przede mną rozbijał tą normalność w drobny mak. Na środku areny, na której i my się znajdowaliśmy, leżał srebrny Transformer skuty grubymi łańcuchami. Nie widziałam jego twarzy, ale poznałam go po kołach, które zastępowały stopy - Sideswipe, prawdopodobnie identyczny z tym z wymiaru Czarnobylskiej Bandy. Autobot nie ruszał się, jedyne, co robił to oddychał.

- Ironhide! - zawołałam powoli wstając. W tym czasie zbrojmistrz złapał szpiega za nogę i ściągnął go z siebie odrzucając gdzieś na bok. Zwlekł się z czarnego pickupa i tak jak ja, zbliżył się do Srebrzynka. Był cały poobijany, choć to mało powiedziane. Na zbroi miał namalowane czerwoną farbą jakieś koła, farbę miał nawet na głowie. GMC złapał go za kark i ramię, nachylił się zapewne po to, aby sprawdzić jego stan.

- Sideswipe? - zapytał lekko potrząsając. Kilka razy powtórzył czynność, przy czym zauważył, że Autobot próbuje otworzyć oczy. Po chwili cicho jęknął, choć może próbował coś powiedzieć, ale najwyraźniej był zbyt słaby.

- Hide, musimy go stąd zabrać. - powiedziałam zaniepokojona. Czarny Autobot nawet na mnie nie spojrzał, ale sięgnął do łańcucha zapiętego na szyi chevroleta. Ledwo dotknął, kiedy usłyszałam trzask, pod dłońmi Hide'a rozbłysnęły iskry, a oba Transformery wygięły się do tyłu na kilka sekund nieruchomiejąc, aż nagle zbrojmistrz puścił robota i odskoczył, próbując złapać oddech. Sekundę potem i Sideswipe jakby się rozluźnił, zwiesił głowę żałośnie jęcząc z bólu, jego ciałem szarpnęły trzy silne skurcze po których wygiął się i zwymiotował.

- Wszechiskro... - usłyszałam obok siebie Zafirę. Szczerze mówiąc, wyjęła mi to z ust. Sideswipe w tym czasie opadł ładując twarz prosto w swoje wymiociny. Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Ironhide zaczął się podnosić, Dino wstał i zaczął patrzeć po ludziach, którzy jeden po drugim uciekali z budynku przez wąską szparę powstałą przez uchylone drzwi, które blokował zniszczony samochód. Chciałam sprawdzić co z srebrnym chevroletem, ale Hide zakazał mi go dotykać dodając, że ma on założony paralizator. Tylko skończył, a uwięziony wrzasnął spinając się ponownie od przepływającego przez jego ciało prądu. Iskry raz po raz strzelały na jego szyi jak i miedzy jego wysoko podniesionymi drzwiami. Kiedy tylko paralizator przestał działać Autobot, wyjąc cicho zwiesił głowę, powoli opadając całym ciałem na ziemię.

- Gdzie jest ten mądrala?! - wrzasnął nagle Dino do ludzi. Odbezpieczył swoje sztylety i zaczął straszyć węglowców, szukając kogoś między nimi. Ironhide zbliżył się do Sideswipe'a i zaczął się przyglądać zapięciom na jego szyi. Jazz również przysiadł przy Srebrzynku, tylko on bardziej przyglądał się łańcuchom. Zafira chyba płakała, a Bee próbował ją uspokoić. A ja? Siedziałam tam i patrzyłam, nie mając bladego pojęcia, co mogłabym zrobić.

Zbrojmistrz próbował coś zrobić przy zapiętym łańcuchu, trzymał go już w obu dłoniach, kiedy ktoś znowu uruchomił paralizator. Ciała Autobotów znieruchomiały. Na dłoniach Ironhide'a strzelały ogromne iskry. Nie mógł puścić zapięcia łańcucha. Nim wpadłam na jakikolwiek pomysł, Jazz odskoczył od Sideswipe, ruszył wzdłuż łańcucha. Wyciągnął karabin i wycelował gdzieś za murek oddzielający trybuny od areny, a po chwili otworzył ogień. Nagle paralizator przestał działać, całe napięcie trzymające Hide'a w pionie puściło i gdybym się w końcu nie ruszyła i nie pchnęła zbrojmistrza, ten zwaliłby się na Sideswipe'a.

- Gdzie ten kat?! - wykrzyknął Dino, wracając do uganiania się za przerażonymi ludźmi. Uklękłam przy korwecie i przyjrzałam się zapięciom, a w zasadzie temu, co znajdowało sie pod nią.

- Hide chyba powinien zainwestować w okulary... - mruknęłam pod nosem zrywając kabel z wystającymi z niego drucikami. To musiał być ten paralizator. Złapałam za obrożę i próbowałam ją rozerwać, ale nie miałam wystarczająco dużo siły, żeby go jeszcze przy tym nie przydusić. Na szczęście załatwił to za mnie Bumblebee. Rozerwał wszystkie krępujące Transformera łańcuchy. W tym czasie Mirage znalazł winowajców: starszego mężczyznę w garniturze i młodego chłopaka z tatuażami, których wypchnął na arenę.

Wraz z Zafirą i Bumblebee przekręciliśmy Autobota na plecy. Był przytomny, wodził za nami oczami, gdy tylko miał je otwarte. Wydawało mi się, że będzie on jak szmaciana lalka, a tym czasem był spięty, miał sztywne kończyny i plecy. Po niecałej minucie przebywania w innej pozycji zaczął robić głębsze wdechy, co chwilę dało się usłyszeć, jak w nim strzelają części, a kręgosłup wygina się dając mu usiąść. Był cały brudny z pyłu i własnych płynów, a tam, gdzie znajdował się paralizator, części miał czarne, przypalone.

Jazzowi udało się ocucić wicelidera trzaśnięciem z otwartej dłoni w twarz. GMC wstał prawie natychmiast i wraz z pontiaciem podeszli do poszkodowanego, przy okazji obrzucając dwójkę insektów pogardliwymi spojrzeniami. Ironhide stanął nad Sideswipe'em, a jego twarz złagodniała. Srebrzynek znowu uchylił powieki, a spojrzenie zatrzymał na czarnym Autobocie, chwilę potem z jego oczu pociekły łzy. Zafira z trudem wstrzymała płacz i przeciągnęła chevroleta bardziej do siebie, a za ogólne jej zachowanie mazgaja spiorunowałam ją wzrokiem, czego nawet nie zauważyła.

- Ironhide? - zapytał cicho jakby z niedowierzaniem. Topkick ruchem ręki kazał mi się odsunąć, a sam przejął ode mnie robota. Nagle Sides złapał dłoń specjalisty od broni i przycisnął do siebie, co zaskoczyło nas dwoje. Czarny nie wiedział co zrobić, a srebrny stawał się coraz bardziej ruchliwy, jakby domagając się jakiegoś bliższego kontaktu z Autobotem. Ruchem rąk podpowiedziałam Hide'owi, aby go przytulił. Gdy to zrobił, poszkodowany natychmiast się uspokoił, jednak dalej kurczowo trzymał się ręki i zbroi wicelidera, a nawet co chwilę wypowiadał jego imię. Na jakiś czas uspokoił się, po czym rozejrzał nieco zdezorientowany, jakby dopiero teraz zauważył, że coś jest nie tak.

- Jazz? - zapytał szeroko otwierając oczy, a wspomniany robot uśmiechnął się i pomachał do niego. - Mirage? - spojrzał na czerwonego, a ten tylko podniósł brew. - Zgasłem? - zapytał spojrzawszy na GMC.

- Nie. - mruknął Hide.

- Pff! Jakbyś zgasł, to by tak nie bolało. - powiedział Dino.

- Dino? - zaczęłam.

- Co?

- Nico. Nie odzywaj się lepiej.

- Ale wy nie żyjecie. - powiedział Sideswipe. - Przynajmniej ty - Ironhide i Jazz.

- Ale my nie jesteśmy stąd. - powiedziałam. - Jesteśmy z innego wymiaru.

- Pewnie nie zauważyłeś takiego świecącego portalu, co nie? - odezwał się znowu Dino, za co spojrzałam na niego z chęcią mordu, do którego pewnie dojdzie jeśli szybko nie znajdziemy się w domu. Irytował mnie już samym istnieniem.

- Porta... co? Nie... Na pewno zemdlałem i mam jakieś zwidy.

- Tu cię zaskoczę, nie masz zwidów. - powiedział Jazz. - My serio jesteśmy z innych wymiarów. I powiem Ci, że tak, zdechłem, ale w moim wymiarze mnie odbudowali.

- To na pewno sen...

- Dobra... dajmy mu spokój. - powiedział Ironhide. - Dotrze to do niego. Zafira, Bee, Jazz, pomóżcie mi z nim.

- A my? - zapytałam lekko zdenerwowana myślą, ze mam zostać z tym półgłówkiem.

- No zakładam, że Dino na damo nie uganiał się za ludźmi. Zróbcie z nimi porządek też w moim imieniu. - powiedział i zajął się wynoszeniem korwety z budynku. Spojrzeliśmy z Dino po sobie, na naszych twarzach wykwitły diaboliczne uśmieszki - jak raz mogliśmy się ze sobą zgodzić.

- Hmmm... To co z nimi robimy Tina? - zapytał Mirage opierając podbródek na palcach.

- Nie wiem... Paralizator jest kuszący... - powiedziałam biorąc do ręki kabel z drucikami. Młodszy insekt cofnął się, natomiast starszy patrzył na nas przerażony. Zapewne strach go sparaliżował. - Co? Teraz się boisz?

- A co miał powiedzieć nasz kolega?

- Bo... Bo! - starszy próbował się tłumaczyć. - Mordercy!

- Och... Jak miło usłyszeć komplement. - powiedziałam na wpół ironicznie.

- Mordercy? Proszę Cię... Jedynym mordercą w tej sali to Tina... - założę się, że w duchu się zaśmiał. - Sideswipe przy niej jest święty. Tina, wiesz już co? Bo mam taki trochę wstrętny, mokry plan.

Popatrzyłam po nim i chwilę się zastanowiłam, ale nic na szybko nie wymyśliłam. Machnęłam ręką, pozwalając mu działać. No i w sumie nie wiem, czy to był dobry, czy zły pomysł. Dino nie zwracał uwagi na wykonanie, tylko na efekt, który był... całkiem interesujący. Jednak narzędzie którego użył snajper nie było już tak bardzo interesujące, a przynajmniej mnie nie interesowało.

Dino otworzył panel w kroczu, wysunął swoje prącie i wycelował nim w ludzi, którzy patrzyli na niego z przerażeniem i czystą pogardą. Autobot uśmiechnął się niczym zboczeniec (którym musiał być w rzeczywistości, tylko to sprawnie ukrywał) i puścił jakąś poje*aną piosenkę, która brzmiała jakoś tak: "jo lo lo lo lo..."

https://youtu.be/oavMtUWDBTM

A po chwili z jego naturalnego karabinu wytrysnął jasnożółty płyn, którym sprawnie polewał insekty jak rośliny wodą. Bezcennym było widzieć, jak ludzie próbują się zasłonić przed strumieniem złotego deszczu i ten błogi uśmieszek na twarzy Autobota.

- Musiałeś długo to trzymać. - powiedziałam.

- Ta... Szósty miesiąc. Wszystko po to, aby odegrać się na Crosshairsie... Ale to dla słusznej sprawy.

- Dla słusznej sprawy pozbywasz się swojego sześciomiesięcznego, płynnego złota... - westchnęłam. No nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać z jego "słusznej sprawy" albo czystej głupoty i upośledzenia procesorowego. - Długo jeszcze? Nie uśmiecha mi się patrzeć na twoje przyrodzenie.

- Chwila... Po za tym, nikt ci patrzeć nie każe. - mruknął nie odrywając wzroku od młodego chłopaka, który próbował złapać powietrze po zadławieniu się śmierdzącym płynem. Normalnie, to bym może współczuła, ale takim szumowinom nie należy współczucie. Wkrótce Dino skończył i schował swój sprzęt. Stary węglowiec siedział zrezygnowany na ziemi i z niepokojem patrzył jak kręcę kabel w rękach. Uśmiechnęłam się pogardliwie, zamachnęłam, a kabel trzasnął tuż obok jego rąk.

- Zaboli... - szepnęłam przykucając. Patrzyłam na młodego, zamachnęłam znowu, ale uderzyłam paralizatorem starego w plecy, na co ten wrzasnął. Bardzo dobrze... Sides też krzyczał. Uderzyłam go jeszcze kilka razy, a przed każdym uderzeniem on bronił i osłaniał się jak mógł. Potem dałam kabel Dino, który zafundował drugiemu insektowi jeszcze większą chłostę. Ja tym czasem podnosiłam insekta i kazałam mu uciekać, a po kilku krokach przewracałam go i tak długo to robiłam, dopóki mężczyzna nie mógł się podnieść się z ziemi. Dla mnie to było mało, z chęcią bym go żywcem rozszarpała, ale wiedziałam, że nie mogę. Dlatego, gdy mężczyzna ledwo zipał, leżał na ziemi umorusany pyłem, wzięłam go z lekkim obrzydzeniem i kilka razy trzasnęłam nim o murek przed trybunami. W końcu wyciągnęłam swoje ostrze i żeby nie został bez pamiątki ode mnie, przebiłam jego nogę na wylot. Krzyk był jak najpiękniejsza muzyka. Wyciągnęłam powoli ostrze delektując się ostatnimi wrzaskami, a potem strzepnęłam czerwony, gęsty płyn i schowałam broń. Dino też już skończył, na odchodne strasząc jeszcze ludzi, że ich powybija jak robactwo.

Wyszliśmy drugim, większym wyjściem. Na zewnątrz Ironhide, Zafira i Bee kończyli doprowadzać Sideswipe'a do porządku. Umyty wyglądał o wiele lepiej i zakładam, że tak samo się czuł, choć przypuszczam, że z ogólnym samopoczuciem dalej było tragicznie.

- Gdzie Jazz? - zapytał Mirage.

- Poszedł rozejrzeć się za portalem. Mam nadzieję, że szybko go znajdzie, bo jak Sides przypuszcza, za chwilę zjedzie się banda mundurowych. - wyjaśnił zbrojmistrz, który podtrzymywał ociekającego wodą chevroleta. No i właśnie przez tą wodę, trzymał go jak coś, co miałoby go zaraz zabić. Nie dziwiłam się, rdza to nic przyjemnego, a Hide jest wyjątkowo słabo na nią odporny. Wtem przybiegł Jazz.

- Ruszajta sie... Psy jadą. - powiedział lekko zziajany.

- A portal? - zapytał Bee.

- Za... Za dwoma budynkami.

- To prowadź. - powiedział Hide biorąc Srebrzynka na ręce.

- Bierzemy go? - zapytałam zdziwiona. - Nie lepiej żebyśmy go zostawili w jego wymiarze, tylko wcześniej gdzieś ukryli.

- Nie ma na to czasu. - powiedział pontiac.

- Ale nie wiadomo ile będziemy musieli przejść portali, żeby trafić do siebie. Taka podróż może go wykończyć. - argumentowałam.

- Przynajmniej.... - zaczął srebrny. - Nie będę sam. Tutaj, nie mam już nikogo.

- Przekonałeś mnie. - powiedział Dino, za co spiorunowałam go wzrokiem.

Jazz zaprowadził nas do urządzenia i uruchomił je, aprzed nami pojawił się portal. W oddali było słychać już silniki wielusamochodów. Ironhide postawił korwetę na ziemi i po tym, jak Zafira i Beewskoczyli do portalu, kazał mu zrobić to samo. Z trudem ale udało mu się.Przepuściłam chłopaków, nie uśmiechało mi się, aby ktoś znowu na mnie spadł.Kiedy stanęłam przed świetlistym lustrem zobaczyłam kątem oka zbliżające sięświatła samochodów. Uśmiechnęłam się i szybko wyciągnęłam blaster. Strzeliła wkierunku aut, niszcząc zapewne trzy i wskoczyłam do portalu.


CIĄG DALSZY NASTĄPI...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro