Rozdział Dziewiąty
Patrzyłem na mulata z szeroko otwartymi oczami, kiedy ten odwracał się do mnie powoli, przechylając głowę na bok z głupim uśmiechem. Jęknąłem cicho i otarłem się o krzesło, nie potrafiąc wytrzymać uczucia, które zbierało się w moim ciele.
— Zayn — wymamrotałem płaczliwie, zaciskając dłonie na obramowaniu krzesła. Mulat jedynie obserwował mnie z bezpiecznej odległości, nie próbując jej nawet naruszyć.
— Tak, omego? — wychrypiał, a ja zamknąłem oczy przez jego głos, który dodatkowo sprawiał, że szalałem bardziej. Westchnąłem głośno.
— J-ja — zamilkłem i przełknąłem ciężko ślinę. Zabrałem ręce z krzesła, po czym szybkim krokiem ruszyłem do swojego pokoju. Miałem wchodzić na górę po schodach, lecz przed nimi zatrzymał mnie Zayn, łapiąc za nadgarstek. Zostałem w mgnieniu oka przyparty siłą do ściany, przy której zacząłem się wpatrywać w czerwone oczy Zayna. Przygryzłem wargę do krwi w duchu prosząc by coś zrobił. Coś by to uczucie zniknęło z mojego ciała.
— Ile masz lat? — mruknął, taksując wzrokiem moją zaczerwienioną twarz.
— O-osiemnaście — wyjąkałem.
— Osiemnaście — powtórzył sobie jakby chciał się upewnić — W takim razie to twoja pierwsza gorączka, huh? — przyjrzał mi się spod byka. Pokręciłem głową, patrząc aktualnie wszędzie byle nie na niego.
— Druga — szepnąłem.
— Jak sobie z nią poradziłeś? — spytał z zaciekawieniem. Wciąż czułem jak wpatrywał się we mnie. Miałem wrażenie, że zaraz wypali mi dziurę w skórze.
— Nijak. Nic nie robiłem. Nie mogłem — odetchnąłem głęboko i dopiero po chwili, gdy miałem odwagę, spojrzałem na Zayna, który oblizywał właśnie usta, które następnie wygiął w nikłym uśmiechu. Pochylił się i kiedy jego wargi dotykały mojego ucha, zadrżałem nieznacznie, przymykajac powieki z szybszym oddechem.
— Cieszę, że nikt nie dotykał Cię przede mną — wsunął swoje zimne dłonie pod moją koszulkę po czym zaczął nimi jeździć po mojej ciepłej skórze na brzuchu i torsie. Jęknąłem głośno, nie potrafiąc się powstrzymać — Podoba mi się w jakim jesteś stanie w tym momencie — zaśmiał się cicho i nisko, wywołując kolejne drżenie mojego ciała — W końcu mnie nie odpychasz, huh.
— Proszę — szepnąłem — Zrób coś. N-nie wytrzymam już dłużej. To tak bar — przerywałem, gdy Zayn zderzył ze sobą nasze biodra. Jęknąłem głośno, wypychając swoje i ocierając się o jego twarde krocze. Mulat zamruczał cicho i wpił się w moje usta w momencie, kiedy przekręciłem głowę. Poruszał powoli ustami, ale robił to mocno, co podniecało mnie jeszcze bardziej. Westchnąłem głośno, zarzucając ręce na jego szyję i przyciągając go bliżej siebie. Złapał mnie za tyłek i podniósł, więc ja oplotłem nogami jego pas.
— Nie mógłbym zostawić omegi w potrzebie — sapnął, przerywając na chwilę pocałunek. Wycofał się ze schodów i skręcił w lewo w jakiś korytarz, gdzie w końcu otowrzył drzwi, prowadzące do jakiegoś pomieszczenia. Ruszył przed siebie i nagle rzucił mnie na coś miękkiego. Rozejrzałem się szybko i stwierdziłem, że to musiała być jego sypialnia, a ja leżałem na łóżku. Wróciłem spojrzeniem do Zayna, który właśnie zdejmował swoją koszulkę, ukazując mnóstwo tatuaży na torsie i ramionach. Zakładam, że miał je także na plecach.
— I-i co teraz?
— Jak to co? — uśmiechnął się pod nosem — Wypieprze Cię.
Od autorki: Jest mi tak cholernie przykro. Wciąż nie docierają do mnie wczorajsze wieści ze świata 😥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro