Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział Dwudziesty Pierwszy

Wszedłem niepewnie do salonu, a wtedy moim oczom ukazała się osoba której zupełnie nie spodziewałem się tutaj i w tej chwili zobaczyć. Tak naprawdę nigdy. Nie wiedziałem jak to możliwe, że on tutaj jest.

Uśmiechnąłem się momentalnie przez łzy i zachichotałem jednocześnie szlochając.

— Tata — pociągnąłem głośno nosem, podchodząc do niego powoli. Mężczyzna także ze zaszklonymi oczami stał jak kołek przez najbliższe sekundy jakby nie wiedząc, że naprawdę tu jestem, potem jednak ocknął się i podchodząc migiem, wziął mnie w ramiona. Zapłakaliśmy w tym samym czasie, tuląc się mocno.

— Znalazłeś się, Niall. To naprawdę ty — wymamrotał w moje włosy. Jego głos łamał się przy tym zdaniu, ale nie mogłem być zdziwiony — Dzięki Bogu.

— J-jak to się stało? — wyszeptałem. Nie dochodził do mnie fakt, że naprawdę zostałem znaleziony.

— Co, synu? — odsunął się, patrząc mi w oczy ze smutkiem.

— Jak mnie znalazłeś? Nie rozumiem — odetchnąłem głęboko.

— Niejaki pan Malik zdołał znaleźć trop, prowadzący do mnie. Przyjechał i zwyczajnie mi powiedział o tobie — uśmiechnął się ciepło.

— Z-Zayn? — spytałem zaskoczony. To było możliwe, żeby to zrobił? Żeby pomógł mnie i mojej rodzinie? Nie mogłem w to uwierzyć, dlatego pytałem.

— Być może — zaczął taksować moją twarz i kiedy spojrzał na moją bliznę na twarzy i szyi, zacisnął usta w cienką linię, a ja odwróciłem głowę, jak było to w przypadku Harrego — Co oni z tobą robili? — spytał wściekły, ale wiedziałem, że jest tym wszystkim przygnębiony.

— To nieważne, tato. To przeszłość, która już się skończyła i nigdy nie wróci. Tak mi obiecano.

— Jestem pewien, że dotrzymają tej obietnicy. Nie zasługujesz na nic złego, tak mi przykro.

— Nie powinno, to nie jest twoją winą — powiedziałem z przekonaniem. Nie chciałem, by tata się zadręczał tym, co się stało.

— Ale gdybym...

— Nie — syknąłem — Przestań. Proszę, po prostu przestań.

Tata otworzył usta, by się odezwać, jednak nim zdążył powiedzieć cokolwiek, drzwi wejściowe zostały otwarte, w których pojawił się Zayn w bluzie i jej kapturem na głowie. Uniósł spojrzenie, a to padło od razu na mnie. Widziałem jak zaciąga się powietrzem i patrzy na mojego ojca i znów na mnie. Jego twarz nagle zdobi czuły i skruszony uśmiech.

A potem po prostu mija nas, nic nie mówiąc i nawet nie ściągając kaptura z głowy.

— Zayn — odzywam się nagle, co powoduje, że mulat zatrzymuje się w pół kroku. Stoi przez dłuższą chwilę w bezruchu, a kiedy w końcu odwraca się do mnie przodem, czeka cierpliwie na to, co chcę powiedzieć.

Westchnąłem cicho i pobiegłem do niego, wtulając się w mocno w jego ciało.

— Dziękuję. Tak bardzo ci dziękuję — wyszeptałem ze łzami w oczach. Byłem niesamowicie wdzięczny za to, że znalazł mojego ojca, mimo że wcześniej mnie zostawił na pastwę Owena.

Malik westchnął cicho, schował twarz w moich włosach i odwzajemnił uścisk.

Od autorki: Zaskoczeni? 😂

Idk, ale podoba mi się ten rozdział.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro