1. "Zostaw go"
Jacob
Biegłem ile sił w łapach, aby jak najszybciej dobiec do domu i poinformować watahę, iż znalazłem swoją Lunę mimo wielu lat poszukiwań. Z czasem zacząłem tracić nadzieję, że będę szczęśliwy. Nie poddawałem się, ale gdy w ostatniej chwili miałem poddać się ostatecznie, los uśmiechnął się do mnie i sprawił mi niespotykaną niespodziankę. Cieszyłem się jak głupi, że miłość mojego życia mieszka w tym samym mieście co ja, a może nawet bliżej niż myślę. Mój wilk chce ją przytulić, pocałować, czuć jej zapach, czuć jej smak ust...
Dobiegając przed bramę willi watahy, przemieniłem się z powrotem w człowieka i uradowany z wielkim bananem na twarzy wkroczyłem na posesję. Wszyscy siedzieli w ogrodzie. Jedni pływali w basenie, drudzy grali w karty siedząc pod altanką.
-Wszyscy tu są? - krzyknąłem tak, aby zwrócili na mnie uwagę. Każdy zaprzestał swoich czynności i patrzył na mnie.
-Twojej siostry nie ma - odezwał się Michael.
-Gdzie jest? - zapytałem spokojnie. Wszystkich to chyba dziwi, bo zawsze jak kogoś nie ma w chwili, gdy potrzebuję wszystkich z watahy, jestem agresywny.
-Poszła gdzieś z twoją mamą alpho - spuścił wzrok aby nie patrzeć w moje oczy.
-W sumie, to lepiej, ze ich nie ma. Powiem im sam na sam, a wy macie nikomu nie mówić to, co teraz usłyszycie, ro... - nie zdążyłem dokończyć, bo usłyszałem ten cudowny ryk wilka. To moja wilczyca. Ten dźwięk jest mi już bardzo dobrze znany. Uśmiechnąłem się, co nie uszło uwadze wszystkim.
Mój wilk wrzał, chciał stać na przeciw tej pięknej śnieżnobiałej wilczycy i móc mówić jej jak bardzo jej pragnie. Usłyszałem szmery, a nimi były szepty wszystkich obecnych w ogrodzie. Nikt nie wiedział o co chodzi. Każdy wiedział, że nie dawałem rady odnaleźć swojej mate, Luny swojego stada. Moje oczy zaczęły świecić tym samym blaskiem, którym patrzyłem na wilczycę. Muszę dowiedzieć się kim ona jest. Nie mogę żyć w niepewności, kiedy wiem, iż moja mate jest blisko mnie.
Powiesz im, że znalazłeś swoją mate? ~ usłyszałem ten sam głos, za pomocą którego kontaktowała się ze mną wilczyca.
Tak, powiem im. Tyle czasu cię szukałem, nareszcie cię znalazłem ~ uśmiechnąłem się delikatnie, lecz ona i tak nie mogła tego zauważyć.
Tak myślisz? Odwróć się ~ gdy tylko to usłyszałem, odwróciłem się tak, jak kazała. W oddali, przy bramie widziałem moją białą wilczycę. Rozpromieniony stałem wpatrując się w jej przepełnione przeznaczeniem oczy.
Jak masz na imię? ~ zapytałem. Mimo, że jest moim przeznaczeniem, nie znam jej imienia.
Jestem Vanessa ~ jej wzrok był przepełniony blaskiem przeznaczenia i wpojenia.
Ja jestem Jacob, miło cię poznać skarbie ~ już miałem do niej ruszyć, ale przypomniałem sobie, jak zareagowała, gdy chciałem się do niej zbliżyć.
To twoja wataha? ~ już taka ciekawa? Powiem jej wszystko, ale w swoim czasie.
Wejdziesz? ~ zapytałem z nadzieją, że będę mógł ją dotknąć i zaspokoić choć na chwilę swojego wilka.
Nie zostanę zaatakowana przez twoich? ~ jej zaniepokojenie jest słodkie, bo nawet jako wilk marszczy nos, a jej oczy pięknie lśnią.
Nie pozwolę na to. Gdy będę podchodził, nie uciekaj, proszę ~ zrobiłem oczy kota ze Shreka (od autorki: musiałam haha).
-Wpuszczę tutaj kogoś, a wy nie macie prawa cokolwiek zrobić jej - warknąłem na wszystkich głosem alphy, przez co wszyscy spuścili wzrok i pokiwali głowami na znak, że rozumieją.
Nie robiąc gwałtownych ruchów, powoli sunąłem w stronę bramy, gdzie stoi moja wilczyca. Wszyscy przyglądali się zaistniałej sytuacji. Otwierając bramę, poczułem, jak coś ciepłego rozlewa mi się w podbrzuszu.
Vanessa
Jacob otwierając bramę, wysyłał mi krótkie spojrzenia przepełnione cudownym uczuciem, który widzę tylko ja. Niepewnie spoglądałam na innych, którzy patrzyli na mnie jak na ciekawe zjawisko, a wiadome jest to, iż każdy z nich jest taki sam. W pewnym momencie stanęłam jak wryta w ziemię. Niedaleko mnie stał Michael - wilk i mój były w jednym.
-Vanessa? - zapytał niepewnie. Patrzyłam na niego z obrzydzeniem w oczach. Był dla mnie kimś ważnym, ale teraz jest nikim. Zniszczył mnie, ale również dzięki niemu stałam się silniejsza. Zaczęłam warczeć na niego, pokazując uzębienie swojego wilka. Samo jego istnienie mnie irytuje, a to, że jest w tym samym miejscu co ja, podbudza mnie do tego, aby rzucić się na niego.
Zostaw go ~ usłyszałam warczenie alphy w swojej głowie. Jacob próbuje zapanować nad sytuacją.
Zamknęłam oczy próbując się uspokoić.
___________________
Zostawiajcie po sobie ślad, nawet nie wiecie ile daje to motywacji, no i oczywiście miło się parzy, jak dajecie gwiazdki i piszecie komentarze <3
-WaszaCaroline <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro