Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Pierwsza strona

Ustaliliśmy, że zrobimy to dzisiaj, w piątek. Ashton chciał zadzwonić do mnie od razu, jednak ja nie byłam gotowa. Dlaczego? Chyba nie chciałam się rozczarować. Musiałam przygotować się psychicznie do tego, że wszystko może się okazać zwykłym kłamstwem, a osoba, której zaufałam, okaże się być zwykłym oszustem. Z każdą taką myślą czułam się głupio. Otworzyłam się przed kompletnie obcą osobą, która może wykorzystać te informacje do złych celów. Może zagrozić mnie, albo co gorsza - ciotce. Nie chciałam, by stała jej się jakaś krzywda. Choć nasza relacja nie należała do najlepszych, nie mogłabym znieść myśli, że coś stało jej się tylko i wyłącznie z mojego powodu. Mojej głupoty i nieodpowiedzialności.

Przez cały tydzień unikałam Noah jak ognia. Do szkoły jeździłam wcześniejszym autobusem, aby nie musieć spotkać się z nim w zamkniętej przestrzeni. W szkole zawsze mogłam gdzieś się schować, a w autobusie - niekoniecznie. Po kilku dniach chłopak zrozumiał, że nie chcę mieć z nim do czynienia i przestał na siłę szukać kontaktu.

Z Grace sprawa nie była aż tak skomplikowana. Dziewczyna ślepo podążała za Noah i gdy on zaczął usuwać mi się z drogi, ona robiła dokładnie to samo. Mijając mnie na korytarzu udawała, że nie istnieję. Taka opcja bardzo mi pasowała. Nareszcie miałam święty spokój i nie musiałam przed nikim się tłumaczyć. Pogrążałam się w samotności, która wcale nie działała na mnie negatywnie.

Usiadłam przy biurku, kładąc dłonie na udach i biorąc głębszy wdech. Wcześniej nałożyłam lekki makijaż, związałam włosy i przebrałam swoje dresy, aby osoba, którą zobaczę na ekranie, nie przestraszyła się na mój widok. Lukey chyba zauważył moje zdenerwowanie. Podszedł bliżej, drapiąc łapką moje jeansy. Podniosłam go i położyłam na swoich kolanach. Piesek od razu wtulił się w mój brzuch, wygodnie się układając. Jego obecność nieco dodała mi odwagi.

 

Ashton: Gotowa?

Catherine: Stresuję się

Ashton: Myślisz, że ja nie? Ale... nie mogę się doczekać, kiedy cię zobaczę

Catherine: Zadzwoń

 

Nie minęła chwila, a na ekranie laptopa pojawiła się wiadomość

,, Logan Smith chce nawiązać z tobą video rozmowę ''

Chwilę zwlekałam, by kliknąć w zieloną ikonkę. Stresowałam się. Bałam się, że się rozczaruję. Że piękny sen zamieni się w koszmar i narobi wielkiego syfu w moim życiu. Jeszcze większego, niż dotychczas był.

Wzięłam ostatni głęboki oddech i nacisnęłam zieloną ikonkę. Odsunęłam się od ekranu, opierając plecami o obicie fotela. Objęłam ramionami leżącego na moich kolanach Lukey'ego, wsłuchując się w głośne bicie mojego serca i czekając na przetworzenie przez urządzenie informacji. Zajęło to chwilę, jednak ta chwila trwała dla mnie w nieskończoność.

W końcu na ekranie pojawił się obraz. Ogród skąpany w ciepłych promieniach słonecznych. Jednak to nie on znajdował się w centrum, a chłopak o ciemnych, lekko falowanych włosach i błyszczących oczach. Twarz miał ściągniętą, poważną, jednak taki stan nie utrzymywał się zbyt długo. Po chwili na jego usta wpełznął szeroki uśmiech, nadając mu ciepłego, przyjaznego wyglądu.

- No cześć - odezwała się postać na ekranie - Jejku, ty płaczesz?

- N-nie mogę uwierzyć - wychlipałam, nie zważając na spływający po moich policzkach tusz do rzęs - T-to naprawdę ty

- Nie płacz, Cath - zaśmiał się, a ja od razu rozpoznałam ten charakterystyczny dźwięk. Słyszany w telewizji, na nagraniach.

Osobą na ekranie był prawdziwy Ashton Irwin.

- Przepraszam - wyłkałam, ocierając mokre policzki - Po prostu nie spodziewałam się, że to wszystko jest prawdą. Uważałam, że byłoby to zbyt piękne, żeby było prawdziwe

- A jednak - zaśmiał się, a jego charakterystyczny chichot utwierdził mnie w przekonaniu, że nie jest on tylko wybrykiem mojej wyobraźni.

 

***
 

- Po co ci taki wielki dom, skoro mieszkasz w nim sam?

Z ekranu zniknął widok posiadłości Ashtona, po której mnie oprowadzał, a zamiast niego pojawiła się twarz szatyna.

- Kiedy jeszcze Luke i Mike nie zamieszkali z dziewczynami, mieszkaliśmy tutaj wszyscy razem. Tak się jakoś złożyło, że każdy uwił swoje własne gniazdko, a ja zostałem tu - wyjaśnił - Strasznie przywiązałem się do tego miejsca

- Nie dziwię ci się. Jest pięknie

Posiadłość Irwina przypominała małą willę, wyposażoną po brzegi w sprzęty z najwyższych półek. Ogromne, przestronne pokoje urządzone ze smakiem zapierały mi dech w piersiach. Zaczynałam wstydzić się niewielkiego domu ciotki na obrzeżach miasta i swojego małego, zasyfionego pokoju. Patrząc na kolejne pokazywane przez szatyna pokoje odczuwałam lekką zazdrość. No bo chyba każdy chciałby mieć w swoim domu profesjonalne studio do nagrań, saunę i olbrzymi ogród z basenem? Takie atrakcje są zarezerwowane jednak dla nielicznych, mających pieniądze lub ambicje. Lub najlepiej jedno i drugie.

- Myślałem kiedyś czy by go sprzedać i kupić sobie jakieś mieszkanie w centrum - Ashton odłożył na stolik kawowy niewielki laptop, z którym chodził po całym domu, pokazując mi go i rozsiadł się na białej kanapie, krzyżując nogi - Ale w sumie podoba mi się tutaj. Z podwórka jest niezły widok na centrum nocą

- Na pewno - westchnęłam, podpierając policzek pięścią.

- Teraz pora na ciebie - uśmiechnął się, miętoląc frędzle jednej z poduszek.

- Ciotka jest w domu. Trochę dziwnie bym wyglądała, wchodząc do łazienki z laptopem na rękach. I do tego gadającym laptopem

- Przywitałbym się, zapytał co słychać. Może by mnie nawet polubiła - zachichotał - Nadal czyta te pisemka z dramami?

- Odkąd pamiętam nie przegapiła żadnego wydania - odparłam zgodnie z prawdą. Ciotka uwielbiała sensacje. Czuła się jak ryba w wodzie, wpychając nos do życia sławnych osób.

- Cudownie - klasnął w dłonie - A dzisiejszy numer? Kupiła? Czytała?

- Jezu, nie wiem Ashton! Nie kontroluję tego, co robi - na chwilę zamilkłam, wciągając gwałtownie powietrze do płuc - Co zrobiłeś? - spytałam powoli, przymykając oczy.

- Ja? Nic - odpowiedział z grobową miną, wzruszając ramionami.

- Nie kłam! Czemu cię interesuje to, czy ciotka czytała nowy numer?

- Cath, nie szukaj problemu tam, gdzie go nie ma - przewrócił oczami - Może obejrzymy jakiś film? Dzisiaj pozwolę ci wybrać repertuar

- Nie mydl mi oczu! - syknęłam, podnosząc się z fotela. Lukey już dawno zmienił miejsce swojego odpoczynku, więc nie miałam wyrzutów sumienia, że go obudzę - Zaraz wracam - burknęłam, gwałtownie wychodząc z pokoju. Szybko zbiegłam po schodach, wchodząc do salonu. Tak jak się spodziewałam, ciotka siedziała na kanapie, w jednej ręce trzymając kubek z kawą, a w drugiej jej ulubione pisemko.

- Coś się stało, Catherine? - spytała, wychylając się znad trzymanej na wysokości twarzy gazety - Blado wyglądasz

Wszelkie kolory odpłynęły z mojej twarzy, a wzrok wbił się w znajdującą się na okładce magazynu postać. Tak właściwie to dwie, jednak ta druga nie miała w tej chwili zbyt wielkiego znaczenia.

Ciotka spostrzegała moje skupione spojrzenie i podążyła wzrokiem za obiektem mojego zawieszenia. Obróciła lekko gazetę w swoją stronę, spoglądając na okładkę i czytając na głos napisany wielkimi literami tytuł.

- Luke Hemmings pobity przez Ashtona Irwina. Czy to koniec zespołu?

Skupiła swój wzrok na wklejonym zdjęciu przedstawiającym dwóch mężczyzn. Szatyna i blondyna. Przyjaciela i przyjaciela. Perkusistę i wokalistę.

- Pożyczam - wydukałam, wyrywając ciotce pismo z ręki i biegnąc z nim na górę. Gwałtowne otworzenie drzwi wystraszyło Lukey'ego oraz Ashtona, który wciąż siedział na kanapie, przeglądając coś na telefonie.

- Ashton Irwin pobił Luke'a Hemmingsa?! - wydarłam się, machając czasopismem przed ekranem - I to jeszcze na pierwszej stronie?!

- Wszystko było ustawione, spokojnie - podniósł się lekko na kanapie, zawadiacko się uśmiechając - Luke pomyślał, że chcę po prostu większy rozgłos

- I jeszcze okłamałeś najlepszego przyjaciela! - pisnęłam, a moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu - I fanów! Wszystkich! Ludzie będą teraz myśleć, że naprawdę 5SOS się rozpadnie

- Jutro napiszę na Twitterze, że to było tylko małe nieporozumienie. Że tylko pchnąłem Luke'a dla zabawy, a dziennikarze obrócili to wszystko w złym świetle - odpowiedział, jakby to wszystko było tak łatwe i oczywiste jak śnieg w grudniu - A co twoja ciotka powiedziała o mnie? - zachichotał jak mała dziewczynka.

- Że jesteś zabójczo przystojny i lubi takich bad boy'ów

- Serio?

- Nie, Irwin! - prychnęłam, ciężko opadając na fotel, rzucając czasopismem o blat biurka - Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś

- Ale przynajmniej twoja ciotka już wie, kim jestem

- Tylko to dla ciebie się liczy? Naprawdę? Ashton, obiecałeś mi, że nie zrobisz nic głupiego - jęknęłam, chowając twarz w dłoniach.

- No przepraszam, Cath - usłyszałam jego błagalny głos dobiegający z komputera - Może zachowałem się trochę głupio, ale chciałem, żeby twoja ciotka wiedziała, kim jestem. A to było jedyne wyjście

- Czemu aż tak bardzo ci zależy, żeby cię znała?

- Bo wtedy gdyby przypadkowo nakryła cię kiedyś na rozmowie ze mną, nie martwiłaby się, że jej siostrzenica potajemnie przyjaźni się z jakimś pedofilem - na chwilę zamilkł, a ja mogłam w spokoju wsłuchać się w swój normujący się oddech - Cath, spójrz na mnie

Nie zareagowałam, ciągle chowając twarz w dłoniach.

- Spójrz na mnie - ponowił prośbę.

Odsunęłam dłonie od twarzy, spoglądając prosto w ekran, na którym Ashton nieco przysunął się do kamerki. Mogłam dokładnie przyjrzeć się jego szklistym oczom i delikatnym zmarszczkom wokół nich.

- Nie chciałbym, żeby zabroniła ci się ze mną kontaktować

- Czemu?

- Przywiązałem się do ciebie



x x x x

Koniec mini maratonu ♡

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro