13. Nie tylko ty masz przewagę
- Hej!
Podniosłam głowę znad podręcznika, w którego lekturę się wciągnęłam, spoglądając w stronę dobiegającego zza stronic głosu.
- Cześć, Grace - uśmiechnęłam się na widok ciemnowłosej, która odłożyła swoją torbę na ziemię, zajmując miejsce obok mnie na jednym z bibliotecznych foteli - Ciebie bym się tutaj nie spodziewała
- Ja siebie też - zaśmiała się lekko, rozglądając wokół - Ale nie mogłam zdzierżyć już Noah i tych jego przychlastów
- Znów ciągle gadają o meczu? - spytałam, odkładając książkę na blat stolika.
- Teeeż - przeciągnęła słowo - Ale oprócz tego wciąż cię oczernia, a ja już tego dłużej nie mogę słuchać
- Niech robi co chce, mi już nie zależy na tym, by każdy postrzegał mnie jako dobrą osobę. I tak za miesiąc połowy ludzi ze szkoły nie zobaczę już więcej na oczy
- Wyjeżdżasz na studia?
- Tak, do Los Angeles - odparłam szybko. Zdecydowanie zbyt szybko.
Grace gwizdnęła pod nosem z uznaniem.
- To trochę daleko
- Wiem, ale chciałabym się odciąć od tego miejsca i wszystkich związanych z nim wspomnień raz na zawsze - zakończyłam i chcąc zejść z tematu moich studiów, odbiłam piłeczkę - A ty? Gdzie się wybierasz na studia?
- Myślałam o Harvard University w Cambrigde - wzruszyła ramionami - Ale nie mam pojęcia, czy to aby nie za wysokie progi. Ty byś się na pewno dostała, ale ja z moimi ocenami chyba będę musiała szukać czegoś mniej wyrafinowanego
- Niby dlaczego? Przecież dobrze się uczysz, jesteś ambitna, no i próbne egzaminy nie poszły ci najgorzej. A one zawsze wychodzą gorzej, niż te oficjalne
- Tak myślisz? - spytała, a jej oczy delikatnie zabłyszczały. Kiwnęłam twierdząco.
- Na wszelki wypadek możesz też złożyć papiery do jakiś innych uczelni, żeby mieć stabilne podłoże w razie czego
Grace podniosła się lekko z fotela, obejmując mnie swoimi ramionami. Zadrżałam pod wpływem jej dotyku. Nie często ludzie mnie przytulali i za każdym razem czułam się dziwnie, gdy ktoś wobec mnie zastosował ten miły gest.
- Co ty na to, żebyśmy jutro wybrały się na miasto? Na kawę albo na coś słodkiego? Pomożesz mi z napisaniem eseja
- Jutro nie mogę - wydusiłam, gdy dziewczyna wreszcie mnie puściła, wracając na swoje miejsce - Ciotka pewnie znów będzie chciała spędzić ze mną dzień. Zaprosi sąsiadki, kupi tort, szampana
- Czekaj - przerwała mi - Masz jutro urodziny?
- No tak
- Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej! - wyrzuciła ręce w powietrze - Muszę kupić ci jakiś prezent!
- Nie, nie, nie. Nie zrozum mnie źle, Grace, ale nie chcę żadnych prezentów
- Nie przyjmuję żadnych protestów! - machnęła ręką - Przyjdę do ciebie i uratuję cię od ciotki i sąsiadek
- Ale ja naprawdę nie...
- Będzie fajnie, zobaczysz! - podniosła z ziemi torbę, zarzucając ją sobie na ramię - Lecę, może jeszcze zdążę przed dzwonkiem skoczyć poszukać dla ciebie jakiegoś prezentu - ucieszyła się, cmokając mnie lekko w policzek - Do zobaczenia! - pisnęła, znikając za drzwiami biblioteki.
Rozłożyłam ręce, wydając z siebie przeciągły jęk i uderzając czołem o blat stolika.
***
Wszystkie znajdujące się w szafce książki, zsunęłam do plecaka, który mocno przybrał na wadze. Zasunęłam go i dokładnie zamknęłam za sobą szafkę. Chciałam się podnieść, jednak stojący na ziemi plecak wcale nie miał takiego zamiaru.
- Daj, pomogę ci - usłyszałam znajomy głos, na dźwięk którego od razu spięły się moje wszystkie mięśnie.
- Sama dam sobie radę - warknęłam. Stanęłam stabilniej i skupiłam wszystkie swoje siły, by podnieść pogrywający sobie ze mną plecak. W końcu po długich trudach udało mi się go podnieść i zarzucić na plecy, ledwo utrzymując równowagę.
- No proszę jaka siłaczka - zaśmiał się chłopak, który bokiem opierał się o drzwi jednej z szafek.
- Uważaj, bo zaraz ta siłaczka może się stłuc na kwaśne jabłko - rzuciłam ostrzegawczo i chciałam wyminął ciemnowłosego, który jednak w ostatniej chwili złapał mnie za rękaw bluzy, zmuszając do zatrzymania - Puszczaj mnie!
- Co słychać u twojego kolegi pedofila? - spytał z chytrym uśmieszkiem.
- Odczep się ode mnie - syknęłam, próbując wyrwać czarny materiał z jego uścisku.
- A jak nie, to co? Naskarżysz na mnie swojemu gwałcicielowi?
- Nie mów tak o nim! - ryknęłam, mierząc otwartą ręką w jego policzek. Noah od razu puścił moją bluzę i odsunął się, łapiąc za stopniowo czerwieniące miejsce - Myślisz, że oczerniając mnie za moimi plecami i zastraszając coś zyskasz? Już nawet Grace się przekonała, że jesteś zwykłym dupkiem! To kwestia czasu, kiedy zaczną tak o tobie uważasz też inni!
- Za dużo sobie pozwalasz, dziewczynko - syknął, formując dłonie w pięści.
- Nie, Noah - pokręciłam głową, czując przypływającą falę pewności siebie i przewagi nad nim - To ty sobie za dużo pozwalasz. Wiem o tobie więcej, niż ci się wydaje. Myślisz, że skoro twój ojciec cię molestuje, to możesz udawać mocnego poza domem? Może pora umówić się do psychologa?
Chłopak doszedł do mnie, gwałtownie chwytając na ramię. Syknęłam z bólu, gdy bezpardonowo przygwoździł mnie do jednej z szafek, a głośny huk rozszedł się po opustoszałym korytarzu.
- Skąd wiesz? - wysyczał.
- Nie trudno się domyślić - próbowałam nadal brzmieć pewnie, pomimo promieniującego bólu w okolicach barku - Każdy sadysta kryje w głębi duszy jakąś tajemnicę, której nie chce wyjawić. A oprócz tego przypominam ci, że moja ciotka pracuje w sklepie i codziennie wysłuchuje się nowinek z sąsiedztwa. Nie tylko ty masz przewagę, Noah. Chcesz, to opowiadaj sobie o mnie różne bajeczki. Ale wiedź, że mam asa w rękawie i w jednej chwili mogę cię zniszczyć - syknęłam, naszprycowując swoją wypowiedź ogromną ilością jadu - Spróbuj tylko komukolwiek powiedzieć o mnie i Ashtonie, a pożałujesz
Noah powoli zaczął odpuszczać uścisk, a jego poczerniałe tęczówki odzyskiwały dawną barwę. Gwałtownie mnie puścił, przez co z całej siły uderzyłam głową o szafkę. Przez chwilę widziałam przed oczami jedynie czarne plamki i już zaczęłam się bać, że stracę przytomność i w kącie znajdzie mnie jedna ze sprzątaczek, która od razu zrobi szum.
- Suka - warknął chłopak, oddalając się w stronę wyjścia ze szkoły. Kiedy zniknął mi z oczu, podniosłam się i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Upewniłam się, że nikogo nie ma w żadnej z kabin i podeszłam do jednego z zawieszonych na ścianie luster. Opuściłam lekko materiał bluzy, odsłaniając swoje ramię. Było całe sine.
Dotknęłam ręką tyłu swojej głowy, która nadal pulsowała od siły uderzenia. Ujrzałam na opuszkach swoich palców ślady krwi.
***
Ashton: Dlaczego ode mnie nie odbierasz?
Ashton: Cathy, co się dzieje?
Ashton: MARTWIĘ SIĘ CHOLERA
Ashton: Widzę, że jesteś aktywna
Ashton: Błagam cię, nie ignoruj mnie. Oszaleję zaraz!
,,Logan Smith chce nawiązać z tobą video rozmowę''
Odrzuć.
Ashton: Kurwa Cath!
Ashton: Zaraz jak Boga kocham kupuję Last Minute i lecę do ciebie
Ashton: Proszę...
,, Logan Smith chce nawiązać z tobą video rozmowę''
Odbierz.
- Cath... - szatyn na ekranie szybko otarł błyszczące na jego policzkach ślady. Odchrząknął głośno, próbując ukryć załamanie - Co się stało? Czy... czy ty płaczesz? Co ty masz na głowie? Po co ci czapka?
Nie odpowiedziałam. Z mojej piersi wyrwał się tylko głośny szloch. Przez łzy widziałam zamazany obraz Ashtona. Chłopak przybliżył się do ekranu. Był zmartwiony, smutny. Martwił się o mnie.
- Chodź tutaj - poprosił łamliwym głosem, przykładając dłoń do ekranu - Cath, proszę
Zacisnęłam mocniej wargę, sięgając drżącą dłonią do materiału swojej koszulki. Była luźna, więc nie miałam problemu z odsłonięciem ramienia i ukazania przed Ashtonem sino-fioletowego śladu malującego się na mojej bladej skórze.
Szatyn przez chwilę nie wiedział, co powiedzieć. W osłupieniu wpatrywał się we mnie, a do oczu napłynęły mu kolejne łzy. W końcu gwałtownie wstał, znikając mi z pola widzenia. Nie minęła nawet sekunda, gdy usłyszałam głośny huk tłuczonego szkła dobiegający z komputera. Chciałam krzyknąć, zawołać go, jednak nie miałam siły. Jakby ktoś związał mi struny głosowe mocnym sznurem.
- Zabiję go! - ryknął Ashton, a jego wrzask przyprawił mnie o dreszcze. Przerażał mnie - Zabiję skurwysyna!
Później wszystko zadziało się tak szybko, jakby ktoś włączył przyśpieszenie na filmie. Drzwi domu Ashtona gwałtownie się otworzyły. Nic nie widziałam, jednak niepotrzebny był mi obraz, abym dokładnie wiedziała, co się dzieje.
- Jezu, Ashton! - głos Hemmingsa był przerażony. Blondyn zdębiał, widząc swojego najlepszego przyjaciela klęczącego przy potłuczonym wazonie, bijącego zaciśniętymi mocno pięściami w kawałki szkła raniące jego delikatną skórę - Ash, uspokój się! - zabrzmiał pewniej, odciągając szatyna na bok.
W tym czasie drugi przyjaciel Irwina, który razem z Luke'iem przyszedł potowarzyszyć najstarszemu w piątkowy wieczór, zauważył stojący na stoliku w salonie laptop, z którego dochodziły odgłosy szlochu. Zostawił swoich przyjaciół wiedząc, że Hemmingsowi uda się opanować roztrzęsionego szatyna. Skierował się w stronę salonu, powoli podchodząc do kanapy i uważnie przyglądając się znajdującej się na ekranie postaci. Dziewczyna. Nie widział jej twarzy, ponieważ chowała ją w swoich dłoniach. Nie widział włosów schowanych pod szarą beanie. Słyszał tylko jej donośny szloch.
- K-kim jesteś? - spytał drżącym głosem, jednak postać go nie usłyszała.
- Clifford! Cholera, pomóż mi! - usłyszał dobiegający z korytarza głos swojego przyjaciela - Idź znaleźć jakąś apteczkę! Kurwa, Ash, coś ty narobił... - jęknął, przyciągając do siebie szlochającego przyjaciela, który od razu mocno wtulił się w jego pierś - Cichutko, jesteśmy przy tobie - szepnął kojąco, głaszcząc jego roztrzepane włosy.
x x x x
Twitter:
#AloneTogetherFF
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro