10. Wieczny sen
- A więc to jest ten twój kuzynek? - Noah wbił paznokcie w oparcie fotela i napiął wszystkie mięśnie - Nie wspominałaś, że jest nim kurwa ten perkusista!
- Nie krzycz Noah - wyłkałam, czując napływające do oczu łzy. Nie tylko Lukey bał się podniesionych głosów - Ashton, rozłącz się. Proszę - spojrzałam na ekran laptopa. Znajdujący się na nim szatyn mocno zapierał się rękami o krawędź kanapy, na której siedział.
- Nie ma mowy - powiedział pewnie, pożerając Noah wzrokiem - Nie ufam mu
- Nikt się nie pytał ciebie o zdanie! - ryknął, nie obdarzając szatyna żadnym spojrzeniem. Ciągle wpatrywał się we mnie, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie - Czego on od ciebie chce?
- Przyjaźnimy się - wydukałam, cofając się na zamknięte drzwi.
- Przyjaźnicie?! Cath, to jest niemożliwe! On cię chce wykorzystać! Takie gwiazdeczki są najgorsze! Może on cię chce zaciągnąć do łóżka?! Albo uprowadzić i przetrzymywać gdzieś w piwnicy?! Nie wiadomo co takiemu do łba strzeli!
- Nie mów tak o nim! - pisnęłam, uderzając plecami o drzwi.
- Nie broń go! - ryknął dwa razy głośniej.
- Nie krzycz na nią, skurwysynie! - z laptopa wydobył się podniesiony, pewny siebie głos.
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić! - krzyknął, odrywając się od oparcia krzesła. Zrobił krok w moją stronę, zaciskając dłonie w pięści. Skuliłam się, napierając na drewniane drzwi. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Tylko ją tknij, a zadzwonię do kogo trzeba i osobiście dopilnuję, żebyś zdechł w pierdlu!
Wtuliłam się w paczkę rodzynek, którą wciąż mocno przytulałam do swojej piersi. Podniosłam lekko głowę, by zobaczyć, co zrobi Noah.
Chłopak zatrzymał się i spojrzał na znajdującego się na ekranie Irwina. Szczękę miał mocno zaciśniętą, a na czole pojawiła mu się niewielka żyłka.
- Na razie tylko ostrzegam - syknął Ashton - Mam z Cath stały kontakt i jeśli kiedykolwiek usłyszę, że jeszcze raz sprawiłeś jej przykrość, nie ręczę za siebie
Noah parsknął śmiechem, opierając się jedną dłonią o krawędź biurka. Przez chwilę z uśmieszkiem na twarzy spoglądał to na mnie, to na Ashtona.
- Twoja ciocia wie o waszej znajomości?
- Nie twój interes - Ashton wyprzedził mnie w odpowiedzi.
- W takim razie może się zaraz dowiedzieć - pochylił się, opierając swój ciężar o krawędź biurka i przysuwając się nieco do znajdującego się na ekranie Irwina - I wtedy to ty zdechniesz w pierdlu posądzony o molestowanie. Nie tylko ty masz znajomości, kochaniutki
- Noah...
Ciemnowłosy odwrócił się, patrząc w moją stronę. Podniosłam na niego zapłakane oczy, powoli podnosząc się do pionu.
- Wyjdź z mojego domu - syknęłam, próbując opanować drżenie głosu - I nie pokazuj mi się więcej na oczy
Chłopak zaśmiał się cicho, kręcąc głową. Spojrzał na mnie z politowaniem, marszcząc brwi.
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. A przyjaciół się nie wyprasza z domu
- Nie, Noah - zaczęłam łamliwym głosem - Nie jesteśmy przyjaciółmi. Jeździmy razem autobusem do szkoły i czasem siedzimy razem na lekcjach. Nie na tym polega przyjaźń
- Cath...
- Nie przerywaj mi! - syknęłam, a chłopak w momencie zamilkł - Chcesz zbliżyć się do mnie poprzez zastraszanie? Doprowadzanie do łez? Taka jest twoja definicja przyjaźni?
- Nie o to chodziło. Ja się po prostu o ciebie martwię
- Nie potrzebuję twojej zasranej empatii. Nie potrzebuję, byś udawał mojego najlepszego przyjaciela, gdy jedyne co robisz, to mnie krzywdzisz! - pisnęłam - Psychicznie, a gdyby nie Ashton, to pewnie i fizycznie! No bo powiedź, nie byłoby tak?
- Źle mnie zrozumiałaś. Nie chciałem cię uderzyć. Nawet mi to przez myśl nie przeszło
- Ale tak zrozumiałam! A nie powinnam nawet tak pomyśleć, bo prawdziwy przyjaciel nigdy nie podniósłby na najbliższych ręki!
Na chwilę zamilkłam. Odłożyłam paczkę rodzynek na łóżko i rękawem zaczęłam ocierać mokrą od łez twarz.
- Cath, ja cię tak bardzo przepraszam - Noah ruszył w moim kierunku z rozpostartymi ramionami.
- Nie zbliżaj się do niej - syknął z ekranu Ashton, który nadal przysłuchiwał się naszej rozmowie. Ciemnowłosy chłopak zatrzymał się w pół kroku, opuszczając ramiona.
- Wyjdź stąd i więcej się do mnie nie zbliżaj - wyminęłam go, zajmując miejsce na fotelu. Oparłam łokcie o blat biurka, chowając między nimi głowę.
- Cath... przepra...
- Wyjdź! - krzyknęłam, mocniej ściskając głowę dłońmi. Poczułam, jak świeże łzy napływają mi do oczu.
Chwilę potem usłyszałam trzask zamykanych drzwi i stłumiony odgłos schodzenia po schodach. Nadal siedziałam w tej samej pozycji, próbując opanować drżenie całego ciała.
- Cath - do moich uszu dotarł łagodny ton głosu Ashtona - Cathy, spójrz na mnie
Nie odpowiedziałam. Mocniej zacisnęłam usta w cienką linię, tłumiąc próbujący wyrwać się z mojej piersi szloch.
- Błagam cię, nie płacz, bo serce rozrywa mi się na kawałki
Już nie mogłam dłużej się powstrzymywać. Zaczęłam cicho szlochać, a po policzkach popłynęły mi słone łzy. To wszystko mnie przerosło. Nigdy nie byłam z Noah blisko, jednak nadal bolało mnie to, że zastraszał mnie i Ashtona. Sprawiał mi ból i próbował podnieść na mnie rękę. Nie chciałam mieć już z nim nic do czynienia.
- Cath, spójrz na mnie, bo zaraz oszaleję
Podniosłam lekko głowę, napotykając się z zatroskanym spojrzeniem Irwina. Chłopak przygryzł wewnętrzną część swojego policzka i przyłożył swoją prawą dłoń do ekranu.
- Chodź tutaj - wyszeptał. Spełniłam jego prośbę, przykładając swoją dłoń do jego wypikselowanej - Pamiętaj, że nie pozwolę na to, by cię jeszcze kiedykolwiek skrzywdził. Gdyby tak się stało, powiedź mi od razu, a ja się już nim osobiście zajmę - mówił szeptem, co spotęgowało ilość wypłakiwanych z moich oczu łez - Nie chcę, żeby jakiś palant cię krzywdził. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie, a już w szczególności ty - nie byłam w stanie mu odpowiedzieć. Jedynie przytakiwałam głową, zaciskając mocno usta - Pamiętaj, że zawsze jestem przy tobie. Okej?
- Okej - zdołałam wydusić z siebie pomiędzy kolejną falą szlochu.
- Chcesz, żebym zostawił cię samą? - spytał nieśmiało, ciągle trzymając swoją dłoń na ekranie.
- Nie - wyrzuciłam od razu - Zostań ze mną. Opowiedz mi coś dobrego. Albo nie! Zaśpiewaj mi coś
- Chcesz usłyszeć moje fałszowanie? Nie pękną ci bębenki? - uśmiechnął się lekko, co wywołało uśmiech również i na mojej twarzy.
- Nie pękną
- Ale jeśli, to zapomnij, że zapłacę za leczenie. Ja cię ostrzegałem, sama chciałaś
- W porządku - jednocześnie oderwaliśmy dłonie od ekranu. Ashton oparł się o tył swojej kanapy, a ja - swojego fotela. Oparłam głowę o miękki materiał, przymykając oczy. Po chwili do moich uszu dotarł cichy śpiew szatyna.
- Don't talk
Let me think it over
How we gonna fix this?
How we gonna undo all the pain?
Tell me
Is it even worth it?
Looking for a straight line
Taking back the time we can't replace
All the crossed wires
Just making us tired
Is it too late to bring us back to life?
When I close my eyes and try to sleep
I fall apart and find it hard to breathe
You're the reason, the only reason
Even though my dizzy head is numb
I swear my heart is never giving up
You're the reason, the only reason*
Kiedy jego głos umilkł, podniosłam lekko powieki. Spojrzałam w przestrzeń, czując na sobie uważny i opiekuńczy wzrok Irwina.
- Jeśli to wszystko - zaczęłam - Cała nasza znajomość, jest tylko zwykłym snem, to chciałabym, żeby ten sen trwał wiecznie - ucięłam na chwilę, przygryzając wnętrze swoich policzków - Tak cholernie nie chciałabym się z tego obudzić i zdać sobie sprawę, że to wszystko nie działo się naprawdę
- Ja również - westchnął chłopak - Zanim cię poznałem, czułem się samotny. Oczywiście, byli chłopaki z zespołu, fani, znajomi, ale brakowało mi kogoś, kto naprawdę by mnie rozumiał. Nawet nie wiesz, ile zmieniłaś w moim życiu. Przez te kilka tygodni stałem się zupełnie kimś innym. Nie snuję się jak zombie, bo wiem, że gdy wrócę do domu, ktoś będzie na mnie czekał. Mam dla kogo tam wracać
Spojrzałam na niego, a nasze spojrzenia się skrzyżowały.
- Dziękuję - powiedzieliśmy równocześnie, obdarzając się nieśmiałymi uśmiechami.
*piosenka akurat ta, ponieważ na początku to opowiadanie miało mieć tytuł 'The Only Reason'
x x x x
Niestety nie udało wam się wbić 10 gwiazdek pod ostatnim rozdziałem, więc dziś pojawi się tylko jeden rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro