31. Friends
Ale kiedy przekroczymy granicę, nie będę mógł ci odmówić i nigdy nie będę mógł się odwrócić.
Sala balowa prezentowała się idealnie. Należała ona do jednego z najbardziej ekskluzywnych hoteli w Seulu. Na co dzień chłodna i minimalistyczna, teraz błyszczała od świątecznych dekoracji. Kryształowe żyrandole rzucały ciepłe światło na eleganckie stoły, a w tle cicho rozbrzmiewała nastrojowa muzyka.
Dział HR dobrze się spisał, pomyślała Jungmi, stojąc w progu. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Pracownicy firmy, którzy już zdążyli się rozsiąść, rozmawiali przy lampkach wina, śmiejąc się i delektując wytwornymi przekąskami. Atmosfera była luźna, choć wyczuwalne było pewne napięcie. Jakby wszyscy spodziewali się, że tego wieczoru wydarzy się coś wyjątkowego.
Kim ubrała się w zakupioną wcześniej granatową, dopasowaną suknię. W końcu ruszyła przez salę z lekkim uśmiechem na twarzy. Czuła na sobie spojrzenia, ale jeden wzrok szczególnie przykuł jej uwagę. Jimin.
Prezes Park stał obecnie nieco na uboczu, sącząc whisky i obserwując ją z intensywnością, której nie mogła zignorować. W jego piwnych oczach było coś, co sprawiało, że serce momentalnie jej przyspieszyło. Nigdy wcześniej nie widziała go z takim wyrazem twarzy. Był jak zawsze pewny siebie, ale teraz wydawał jej się na granicy pożądania.
Zajęła miejsce, które Jiwoo wcześniej dla nich zajęła. Znajdowało się oczywiście w bliskim otoczeniu zarządu. Kiedy Kim podeszła do stołu, uśmiechnięty Taehyung wstał i odsunął dla niej krzesło.
— Wreszcie pojawiła się moja ulubiona pracownica — wypalił uśmiechnięty, na co został zganiony wzrokiem przez Namjoona. — No co?
— Nic — odparł sztywno Kim. — Po prostu zabrzmiało to bardzo... Nieprofesjonalnie.
— Bo nie jesteśmy w biurze, a na imprezie świątecznej. Mógłbyś trochę wyluzować, Joonie.
Jungmi zachichotała słysząc ich wymianę zdań. Rzeczywiście Kim Taehyung był zazwyczaj wyluzowany, pewny siebie i radosny. Nawet w biurze. Choć tam nie przekroczył granicy zawodowej. Dzisiaj wydawało się, że zamierza dobrze się bawić.
— Utrapienie — westchnął Jeongguk, który zajmował miejsce między Namjoonem a Taehyungiem. — Jak ci się podoba, Jungmi? — skierował tym razem pytanie do asystentki. — To twoja pierwsza impreza w Magnate.
— Jest przepięknie — powiedziała zgodnie z prawdą. — Dział HR musiał się postarać. Sala wygląda jak z bajki.
— To prawda.
Jungmi rozmawiała z Gukiem, a potem i Jiwoo. Kilka razy zaśmiała się z Taehyungiem i obserwowała ukradkiem, jak Jimin podchodzi do stołu i zajmuje miejsce dla niego przygotowane. W dodatku na wprost niej. Było jej z tego powodu smutno? Oczywiście, że nie. Choć od ostatniej rozmowy w restauracji często myślała, co tak naprawdę między nimi się wytworzyło. Czy była to tylko relacja służbowa? A może w końcu osiągnęli wyższy level i teraz byli znajomymi?
Nie chciała nad tym rozmyślać, więc ponownie wciągnęła się w rozmowę z Jiwoo. Jimin natomiast wraz z resztą zarządu, musieli wygłosić oficjalne przemówienie. Choć Park wyraźnie komunikował V, że nie chce nic mówić.
— Jesteś pierwszy raz! — skarcił go Kim. — Miałeś wiele czasu na przygotowania. Pracownicy muszą cię poznać!
Prezes wywrócił oczami, a potem wszedł na scenę. Jungmi zrozumiała, że był zestresowany, choć nie dał tego po sobie poznać. Najwidoczniej lata nauki nie poszły w las. Park podziękował za ciężką pracę, a potem oddał głos Namjoonowi, który miał opowiedzieć o celach na przyszły rok.
— Jaki on przystojny — rozmarzyła się Jiwoo. — Dlaczego przez tyle lat tego nie zauważyłam?
— Jeon, czy Park?
— Jeden i drugi.
Jungmi napiła się ze swojego kieliszka i postanowiła nie komentować reszty. Koleżanka najwidoczniej też nie chciała ciągnąć tego tematu, bo zawstydzona odwróciła wzrok.
✯
Kilka chwil później, gdy zakończono oficjalną część spotkania, wszyscy zaczęli się dobrze bawić. Przez salę przechodziły odgłosy rozmów i muzyki. Kim Taehyung kilka razy wyciągnął Jungmi na parkiet, śmiejąc się i wygłupiając. Natomiast, gdy rozpoczęła się wolniejsza melodia, to Jimin podszedł do niej i wyciągnął dłoń.
— Zatańczysz? — zapytał głębokim głosem.
Nie miała powodu odmówić, choć poczuła pewne zmieszanie. Ujęła podaną rękę i dała się poprowadzić na parkiet. Jego dotyk był ciepły, a dłoń pewnie spoczywała na jej talii, gdy zaczęli się poruszać w rytm spokojnej melodii. Kim poczuła ciepło jego ciała, zapach drogiej wody kolońskiej i pewien niewypowiedziany ciężar tej chwili. Tańczyli w ciszy, a świat wokół nich zdawał się znikać. Przez moment poczuła, że nic innego nie ma znaczenia, tylko ich dwoje w blasku świątecznych świateł.
Jednak nagle coś przykuło jej uwagę. Przez ramię Jimina dostrzegła znajomą sylwetkę. Stał przy barze, w eleganckim garniturze, jakby należał do tego miejsca, choć wiedziała, że nie powinno go tu być.
— Jonghyun — wyszeptała w niedowierzaniu.
— Coś się stało? — zapytał Park, a w jego głosie usłyszała nutkę zaskoczenia. Jakby doskonale usłyszał, co powiedziała. — Jungmi?
— Nie — odrzekła od razu, tym razem pewniej. — Po prostu chyba muszę wyjść... Tak, do toalety.
Przeprosiła prezesa, który wydawał się zaskoczony. Niemniej pozwolił jej odejść. Od razu ruszyła pędem, aby być jak najdalej od tego miejsca. Poczuła, jak serce zaciska się w jej piersi. Nie widziała go od miesięcy, a teraz pojawił się tutaj, na imprezie firmowej, do której nie miał dostępu. Jakim cudem się tu znalazł? Czy ktoś go zaprosił? A może przyszedł specjalnie dla niej? Tysiące pytań zaczęło kłębić się w jej głowie, a spokój, który czuła jeszcze chwilę temu w ramionach Jimina, uleciał.
— Jungmi? — zatrzymał ją głos Taehyunga, który spojrzał na nią pytająco, wyczuwając pewnego rodzaju napięcie. Następnie złapał ją za rękę.
— Przepraszam — wyszeptała, odsuwając się od niego. — Źle się czuje. Muszę... Chyba wrócę do domu.
Nie czekała na jego reakcję. Wyswobodziła się delikatnie z jego uścisku i ruszyła w stronę wyjścia. Czuła, jak serce bije jej w piersi, a dłonie lekko drżą. Nie chciała, by Jonghyun znów zakłócał jej życie. Nie teraz, gdy wreszcie poczuła się silniejsza. Nie w momencie, gdy odzyskała kontrolę nad swoim życiem. Musiała wyjść, zanim stare wspomnienia zaczną wkradać się do jej myśli.
Ale zanim zdążyła opuścić salę, usłyszała za sobą niski, znajomy głos:
— Jungmi. Czekałem na ciebie.
Zatrzymała się, choć każda część jej ciała krzyczała, by uciekała. Powoli obróciła się na pięcie i spojrzała w oczy mężczyzny, który kiedyś był jej całym światem. Jonghyun uśmiechnął się lekko, ale w jego spojrzeniu było coś, co sprawiło, że poczuła niepokój.
Nie dostrzegła, że na drugim końcu sali Jimin nadal patrzył na nią uważnie, jakby próbując ocenić sytuację. I choć nie wypowiedział ani słowa, wiedziała, że ta noc nie skończy się tak, jak sobie zaplanowała.
Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro