Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

04. Blood Sweat & Tears

Kochanie, to nic, jeśli się upiję, wszak upijam się Tobą.

Zataczała się. Kroczyła z dumą przed siebie, a jednak wyglądała dosyć żałośnie. Choć Jimin nie chciał za nią iść, to nie mógł tak po prostu jej zostawić. Martwił się o nieznajomą, która najwidoczniej wypiła dużo alkoholu, o wiele więcej niż powinna. Było to dla niego irytujące i męczące, ale jednak podniósł się i wyszedł za nią z tego nieznanego sobie pubu.

Na zewnątrz było chłodno i choć powitał ich już ranek, to gęsta mgła otoczyła niczym szal, wszystko, co mieli w zasięgu wzroku. W powietrzu unosiła się wilgoć, na trawnikach pojawiła się rosa. Wyczuł delikatny zapach, orzeźwiające cytrusy: pomarańcza, lima, mandarynka, bergamotka. Jej perfumy były subtelne i tak bardzo różniły się od tych, które niegdyś znał. Ona nie była nią.

Popatrzył na miejsce, w którym chwile temu jeszcze stała, a teraz zanotował, że dziewczyna, skierowała się w stronę końca ulicy. Jej kroki, jakby taneczne, ale niepewne, dosyć niezgrabne i takie inne, sprawiały, że podjął trop. Nie wiedział dlaczego? Jednak coś, może sumienie lub poczucie przyzwoitości, nakazało mu ruszyć jej śladem. Czuł się w powinności, ponieważ to on, postawił jej pierwszą, a potem i drugą kolejkę dość mocnego szkockiego alkoholu.

Obserwowanie pijanej kobiety nie należało do jego zainteresowań. Tak naprawdę, Jimin patrzył tylko na jedną, tą, która jeszcze kilka godzin temu, bezwstydnie całowała innego. A teraz widział dziewczynę, lekko dziwaczną, z delikatnie kręconymi brązowymi włosami i bursztynowymi tęczówkami, w podobnym kolorze, co wypity przez nią napitek. Jej usta, choć w pubie zamknięte, teraz otwierały się szeroko, wyrzucając z siebie coraz to nowsze obelgi.

Ty chuju! — W końcu wyrzuciła z siebie, opadając na krawężnik. Nie wiedział, czy to mówiła do niego, czy może do przestrzeni? Było to dosyć dziwne i Park poczuł konsternacje. — Zabrałeś mi siedem lat! Odebrałeś młodość, nadzieję i wiarę w to uczucie... Tak bardzo cię nienawidzę!

Zamrugał oczami. Nie wiedział, co ma myśleć o całym incydencie. Dlaczego dziewczyna, tajemnicza i opanowana w pubie, teraz zdenerwowała się i w napadzie, zaczęła używać słów, które po prostu nie przystoiły damie? Czy ona także utraciła swą miłość? Czy jej partner zdradził z kimś innym? Czy mogła go zrozumieć?

W pewnym momencie zatrzymał się obok i zorientował, że ktoś go woła. Zamrugał ponownie. Długa, smukła dłoń wzniosła się w powietrze, wskazując na niego.

— Śledzisz mnie? — powiedziała nieznajoma, mrużąc oczy. — Po co za mną idziesz?

Jimin chciał się odezwać, coś powiedzieć, wytłumaczyć się i po prostu odejść. Ale nie potrafił. Nie kiedy ich spojrzenia się spotkały. W jej oczach była jakaś nutka niepokoju i... smutku. Jej oczy były zaczerwienione od łez, a policzki zaróżowione bynajmniej nie od wstydu. W końcu otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz dziewczyna wstała i ruszyła przed siebie.

Balansowała między jedną krawędzią chodnika a drugą. Unosiła wysoko nogi, wymachiwała rękami, ponownie kogoś zwyzywała, a na końcu zamilkła, całkowicie się poddając. Usłyszał, jak z jej gardła wydobył się szloch. Ona płakała.

Domyślił się, że to nie tylko nadmiar alkoholu. Kobieta była nieszczęśliwa. Nie trzeba było czytać jej w myślach. Jimin nie był głupi. Potrafił odczytać ludzkie emocje. A z tej kobity wręcz emanowało ciepło. Była niczym ogień.

Ponownie ruszył jej śladem. Obserwował z bezpiecznej pięciometrowej odległości, jak z trudem drepcze po brukowanej kostce i dociera do jednej z dzielnic. Przystanęła przed klatką, unosząc głowę do góry. Jimin dostrzegł, jak uśmiecha się szeroko, kiwając się na boki. Nim jednak do końca straciła równowagę, złapał ją, zakleszczając w objęciach.

Patrzył na jej twarz, teraz niebezpiecznie bliską jego, zdziwionej. Bursztynowe oczy, błyszczące i ufne, rozszerzyły się w zdumieniu. A potem, nim zdążył cokolwiek zrobić, po prostu musnęła jego wargi. W najbardziej nienormalnym i dziwnym pocałunku, którego w swoim życiu doświadczył.

Jej usta były ciepłe. Smakowały szkocką, wymieszaną z miętowym oddechem. Delikatne, miękkie i tak bardzo inne od tych, które wcześniej znał. Pomimo tego, że powinien się oderwać, nie potrafił. A może nie chciał? Czy to możliwe, że ta dziewczyna, którą poznał tak przypadkowo, będzie mieć znaczenie w jego przygodzie zwanej życiem?

Jimin trzymał jej drobne ciało w objęciach, teraz tak lekkie i ciepłe. W innych okolicznościach najpewniej by postawił ja na nogi, a potem bez słowa odszedł. Możliwe, że skarcił, za nierozwagę, albo nawet przeklął głupotę. Jednak teraz czuł, że to on był głupcem. Hebes całujący nieznajomą kobietę, w nieznajomym miejscu i nieznajomym czasie.

Wszystko w nim krzyczało, aby przestał i się opamiętał Postawił ją bezpiecznie i wycofał się, dopóki było to jeszcze możliwe. Dlaczego więc jednak, stał jak słup soli i całował jej miękkie, malinowe wargi?


Czytelniku! Jeżeli podoba Ci się to, co tutaj tworzę, proszę pozostaw po sobie ślad - komentarz i/lub gwiazdkę. To naprawdę motywuje do dalszego tworzenia!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro