𝟙 - 𝕠𝕗𝕥𝕖𝕟 𝕞𝕪 𝕥𝕙𝕠𝕦𝕘𝕙𝕥𝕤 𝕒𝕣𝕖 𝕒𝕝𝕝 𝕨𝕣𝕠𝕟𝕘
⋆·˚ ༘ *
꒦꒷︶°꒷︶°︶₊˚ʚɞ˚₊︶°︶꒦˚︶꒷꒦
Pierwszego dnia wakacji Sehun musiał wyjechać z domu, zostawiając na dwa miesiące swoje stare życie, przyjaciół i to, kim do tej pory był.
Rodzice kazali mu pożegnać się z dotychczasowym życiem, przysięgając, że nigdy już do niego nie wróci i zgodzi się na zmianę.
Nie miał innego wyjścia jak zaakceptować ich warunki i z łamiącym się sercem i gniewem na cały świat, pierwszego czerwca wsiadł w autobus, jadąc na drugi koniec kraju, na wieś, gdzie miał znajdywać się jego nowy dom.
— Naprawdę muszę tam jechać? Obiecałem przecież, że się zmienię, to dlaczego nie chcecie mi wierzyć? — Targował się Sehun, klękając na kolanach przed nieugiętymi rodzicami, którzy nie chcieli słyszeć kolejnych pustych wymówek ich jedynego syna.
Zawsze było to samo; obiecywał zmianę, przez kilka dni był spokój, potem dzwonił któryś z jego szemranych kumpli i szedł na imprezę, pojawiając się w domu dopiero po dwóch dniach, brudny, cuchnący alkoholem i bez pieniędzy.
Nie interesowała go jego przyszłość ani to, jak toczyło się jego życie teraz.
Zaprzepaścił pójście na studia, wyjeżdżając na weekend do Tajlandii, gdzie pił, palił trawę i robił za kompletnego idiotę, kończąc swoją eskapadę w więzieniu, przez wszczynanie awantur z mieszkańcami.
To była jego ostania szansa na zmianę.
Albo się ogarnie i po dwóch miesiącach wróci stary Sehun, którego wciąż wspominali rodzice, albo skończy ledwo żywy gdzieś w krzakach.
— Znowu zaczynasz? — Prychnął ojciec, kręcąc głową z niedowierzaniem. — Nikt ci nie wierzy w jakąkolwiek zmianę gówniarzu
Oh senior bywał nieugiętym mężczyzną i mimo usilnego błagania na kolanach, które powoli zaczynały go boleć od kilkunastu minutowego klękania, wciąż upierał się przy swoim.
— Naprawdę się zmienię, tato. Wypadek tego dzieciaka dał mi dużo do przemyślenia i gdy siedziałem na komisariacie, sporo rozmyślałem nad tym, jak mogę poprawić swoje życie...
— Sehun, nie uważasz, że to za późno na takie obiecanki? — Zmęczonym i płaczliwym tonem w końcu odezwała się jego matka, która do tej pory stała za jego ojcem i ściskając jego ramię, niemo patrzyła na swojego klęczącego na zimnej podłodze syna, nie próbując go bronić przed mężem.
Zawsze miał matkę po swojej stronie i paroma miłymi słówkami potrafił ją urobić, tak by kobieta robiła to co sobie zażyczył.
— Ale mamo, ja naprawdę nie chciałem jechać wtedy samochodem, Moonhak mnie podpuścił i stało się — Próbował się tłumaczyć od nowa, jednak jego słowa brzmiały pusto i fałszywie, przez co nawet on sobie nie wierzył w to co mówi.
Westchnął, ponurym wzrokiem zerkając w kąt salonu, gdzie stały dwie jego walizki.
Na próżno mu robić z siebie pajaca, oni już zadecydowali.
Przez całą drogę na dworzec autobusowy nie odezwał się ani słowem, skubiąc postrzępioną już dziurę w ciemnych dżinsach, w myślach rozmyślając nad tym, do kogo tak naprawdę go odsyłają.
Nie znał tej osoby ani jego matki, o których rozmawiali państwo Oh w samochodzie.
Na samą myśl o spędzeniu dwóch miesięcy z obcym kolesiem na śmierdzącej gnojem i ubogiej wsi, czuł, jak robi mu się niedobrze (tym razem nie było to spowodowane wypitym dzień wcześniej soju, był tego stuprocentowo pewnym).
Mógł zapomnieć o wannie z masażerem, gorącej wodzie, dostępu do internetu i telewizora, na którym mógłby grać.
A co, jeśli każą mu pracować w polu?
Sehun nie był poranną osobą i nie nadawał się do pracy w polu ani do żadnych zadań siłowych, które zmuszały go do kiwnięcia czymś więcej niż małym palcem u ręki.
Próbował ostatni raz poprosić rodziców o łaskę i odpuszczenie za surowej w jego mniemaniu kary, jednak wyrok zapadł ostatecznie z chwilą, gdy jego walizki zostały zapakowane do dużego zielonego autobusu, a on sam trzymał w dłoni pieniądze na bilet i butelkę z wodą.
Rodzice pomachali mu na odchodne i nie chcąc przeciągać w nieskończoność tą niezręczną sytuację, wrócili do samochodu i odjechali szybko, zostawiając go samego z walizkami i adresem jego nowego domu, do którego nie chciał pod żadnym pozorem trafić.
Przodkowie muszą otoczyć go opieką i pilnować by nie zrobił sobie po drodze krzywdy, gdyż bogowie tylko wiedzą, jak ciężkie to będzie lato.
Zarówno dla Sehuna jak i jego tymczasowego opiekuna.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro