9
(Shari)
Nagły odgłos telefonu przerwał moje ćwiczenia. Odłożyłam instrument na stojak i przybliżyłam komórkę do oczu.
Nieznany numer. Spoglądnęłam na wiszący przede mną zegar. Kto miałby do mnie dzwonić o tak absurdalnej porze? Było grubo po 12...
Zaintrygowana nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Tak? – rzuciłam w nią pospiesznie. Zamilkłam, w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Gemma? – ten niski głos rozpoznałabym wszędzie o każdej porze dnia i nocy. Chwila... dlaczego spytał od razu o Gemmę?
- Eee- tyle tylko zdołałam wydukać, zbyt zdziwiona całą sytuacją.
- Gemma, to ty? Nie wiem czy dodzwoniłem się do ciebie, czy do kogoś innego –powiedział V po drugiej stronie słuchawki nieco poirytowanym głosem.
Po co Taehyung miałby dzwonić do Gemmy... i przede wszystkim... skąd miałby jej numer...
Uczucie zdrady było nieco nagłe... i jak na mój gust niepotrzebne, ale co jak co, sercu nie da się przemówić do rozsądku. Gemma dała numer V? Dzwoniąc do niej o tak późnej porze mógł mieć tylko... jeden zamiar...
- Ah, Taehyung oppa, wybacz, zły numer – odparłam po chwili. Zrobiłam wielkie oczy... za jasną! Trzeba było siedzieć cicho i powiedzieć zwykłe „pomyłka" i tyle! Trzasnęłam ręką o czoło.
- Shari?! – jego zaskoczony ton mówił za siebie. Nie spodziewał się m... Chwila...
- No tak, ja... - rzuciłam, podążając w myślach za rodzącą się ideą.
- Skąd... co? Jesteś z Gemmą? Masz jej telefon? – pytania posypały się jak z rękawa.
- Nie, oppa, to mój numer, jestem w domu i już na pewno nie ma ze mną Gemmy, jest po północy – przypomniałam mu, siadając na ziemi.
- Ale... jak to... - jak widać, czy też raczej słychać, V zaskoczyła ta pomyłka.
- No tak to – odparłam nieco ozięble. – Jeśli chcesz do niej zadzwonić ,mogę dać ci jej prawdziwy numer – zaczęłam kręcić kółka palcem w futrzastym dywanie. Cóż za rozczarowanie...
- Nie! Nie, nie trzeba, nawet dobrze się składa! – tym razem to ja zostałam zbita z tropu.
- Dobrze się składa? Co, że pomyliłeś numery?
- Gemma dała mi go dzisiaj wieczorem, kiedy spotkałem ją w filharmonii... chciałem zapytać o ciebie, ale dowiedziałem się, że coś się rozłożyło – byłam pewna, że w tym momencie wzrusza ramionami.
- No tak jakby – przyznałam.
- I... zaraz... jest po północy, ty jesteś chora... dlaczego jeszcze nie śpisz?! – krzyknął z furią, aż musiałam odsunąć telefon od obolałego ucha.
- Oppa, jakbyś nie wiedział, to gdybym spała, twój telefon skutecznie by mnie obudził – zauważyłam. – Wróćmy do twojego „ dobrze się składa".
- Ah! I... jesteś pewna, że nie powinnaś teraz wypoczywać? – brzmiał na naprawdę zmartwionego. Przewróciłam oczami, jednocześnie nieporadnie reagując na uśmiech, rozświetlający moją twarz.
- Przespałam cały dzień, aktualnie jestem pełna energii. I obiecuję ci, oppa, że jeśli zaraz nie przejdziesz do rzeczy, to się rozłączę – zagroziłam mu.
Wyłożyłam się wzdłuż dywanu, gładząc jego mięciutkie kudły lewą ręką.
- Na czym to ja...
- Na filharmonii i mojej chorobie! – syknęłam, czując rosnące zirytowanie.
- Właśnie! I jak się czujesz?
W tamtej chwili pożałowałam, że technika nie pozwalała na przemoc fizyczną przez połączenie telefoniczne, bo z chęcią trzepnęłabym chłopaka po głowie...
- Rozłączam się – zakomunikowałam, odsuwając urządzenie od ucha.
- Nie, nie, nie, nie, nie! – jego gorączkowy głos zmusił mnie do powstrzymania się od zakończenia tej bezsensownej rozmowy w środku nocy.
- A więc?
- Dowiedziałem się, że nie było cię dzisiaj na zajęciach. Miałem do ciebie sprawę, więc Gemma dała mi swój numer, w razie „gdybym miał ci coś ważnego do powiedzenia, to ci przekaże" – oczami wyobraźni zobaczyłam, jak dwoma palcami udaje widmowy cudzysłów.
- Ah... i... Gem po prostu zrobiła ciebie i mnie w konia, dając ci mój numer, dobrze rozumiem?
Cała Gem... sprytna, chytra, przebiegła Gem... mistrz intrygi. Pewnie śmiała się teraz złowieszczo w swoim domu, wyobrażając sobie nasze zmieszane miny, gdy odebrałam połączenie od V.
- Najwyraźniej miała jakiś plan... który na dodatek się udał – Taehyung zaśmiał się po drugiej stronie, wywołując tym samym podobny uśmiech na moich wargach.
- A co z tym twoim „ gdybym miał ci coś ważnego przekazania"? Skoro chciałeś do niej zadzwonić to znaczy, że coś miałeś zamiar takiego powiedzieć.
- Yah, ty naprawdę jesteś bystra! – zawołał ze śmiechem.
- Były jakieś wątpliwości? – spytałam, przekręcając się na brzuch.
- Skądże! – zarzekł się spanikowanym głosem, na co znowu wybuchłam śmiechem. – Och, widzę, że coś cię strasznie bawi. Czyli jednak nie jesteś aż tak chora – to zabrzmiało jak oskarżenie.
- Po prostu wypoczęłam. Jutro zaczną się próby, więc naciesz się tą niespożytą energią, dopóki nie uleciała – prychnęłam do słuchawki.
- Wieczorem mam występ – V rzucił to tak nagle, że jakakolwiek odpowiedź ugrzęzła mi w gardle.
- I....? – tyle zdołałam z siebie wydusić.
- Chcę, żebyś przyszła – powiedział to tak łatwo, że zabrzmiało jak zwykłe stwierdzenie. Jakbym już właśnie siedziała na widowni i czekała na jego występ.
- Taehyung... znaczy się oppa! To... miłe z twojej strony, ale mając na myśli „ćwiczenia" i „próby" nie mówię o dwóch, trzech godzinach gry... to będą prawie całonocne walkowania utworów w te i z powrotem. Wątpię, żebym znalazła chwilę...
- Nie musisz być na całości. Wystarczy, że zrobią wam 10 minutową przerwę... po prostu wpadnij za kulisy, na widownię... cokolwiek. Na chwilę – brzmiał, jakby bardzo mu na tym zależało.
- Dlaczego to takie ważne? – spytałam.
- Bo... ja już widziałem jak grasz... teraz twoja pora na ocenę moich zdolności – czuć było w tym dramatyczną próbę wymyślenia wytłumaczenia. Najwyraźniej prawdziwym powodem było zwykłe „bo tak".
- Byłam na waszej próbie, widziałam jak tańczycie – chwyciłam leżące nieopodal kartki z nutami, obracając je w rękach. Obserwowałam, jak delikatny papier wygina się w moich palcach.
- Próba, a występ to nie to samo!
Tu miał rację... nadal jednak biegnięcie na występ, chociażby na te głupie dziesięć minut, było kiepskim pomysłem... musiałam przecież ćwiczyć... ojciec nie będzie zadowolony...
- Oppa, nie wiem czy dam radę... - szepnęłam, szczerze niepewna jutra.
- Występujemy o dziewiętnastej, wejdź za kulisy. Może jakoś cię zauważę.
- Chwila, nie powiedziałam nawet, że na pewno przyjdę! – krzyknęłam oburzona do telefonu.
- Oj, Lu Shari, przyjdziesz – stwierdził luźnym, pewnym tonem.
- Skąd ta pewność?
- Zabrzmiałaś jak ktoś, kogo kusi ta propozycja, a pokusa jest najgorszą rzeczą do przezwyciężenia – omalże zobaczyłam ten jego ostry, kanciasty uśmiech.
Takim oto sposobem na próbie, targana przez ( stanowczo) zbyt wiele emocji na raz, nie mogłam usiedzieć w miejscu. Siódma nieubłagalnie się zbliżała, a wraz z nią – występ BTS. Z góry zaczęły do nas dochodzić odgłosy zajmowanych miejsc i prób nagłośnienia. Pomimo całego wytłumienia hałasu w podziemnej sali ćwiczeń, wszystkie niedogodności przeszkadzały nam w próbach.
W końcu mocno zdenerwowany dyrygent zarządził godzinną przerwę, mając nadzieję na zakończenie koncertu w tymże czasie. Dosłownie zaraz potem rozbrzmiała pierwsza piosenka. Było dużo głośniej, niż na ich próbie...
- Idziemy? – zapytała Gemma, gdy reszta muzyków rozeszła się w przeróżnych kierunkach.
- Dokąd? – spytałam zaintrygowana.
- Zobaczyć ich występ! – doskonale wiedziałam, że o to jej chodziło.
- Nie wiem...
- Idziemy!! – ekscytacja Nene była prawie zaraźliwa. Prawie, bo z pokrzywdzonym wyrazem twarzy dałam się zaciągnąć za kulisy.
Nie chciałam tam iść... To, że Taehyung zaprosił mnie na swój koncert... nie mógł oznaczać jedynie przyjacielskiej przysługi... coś mi podpowiadało, że nie chciałam dowiedzieć się, co w takim razie za tym stało.
Hałas i głośne krzyki setek... nie, tysięcy dziewczyn na widowni przyprawił mnie o ból głowy. Ciemności za kulisami pozwoliły pozostać nam niezauważonymi i zręcznie wyminąć całą ekipę koordynacyjną bez nieprzyjemności.
Z boku jednej kurtyny zaglądnęłyśmy na scenę. Byli tam... cała siódemka, ubrana w luźne bluzki, skórzane spodnie, ciężkie, czarne buty, jak zwykle obwieszeni kilogramami biżuterii...
Lider rapował, reszta wykonywała w tle jakieś skomplikowane pozy.
Dopatrzyłam się V, tańczącego tuż koło Sugi... wróć, ich układy były tak dynamiczne, że niemożliwym było określenie stałego miejsca pobytu poszczególnych członków zespołu...
W którymś momencie Taehyung rzucił w naszą stronę krótkie spojrzenie. Wrócił do tańca, by po chwili spojrzeć na nas jeszcze raz, tym razem z widocznym zaskoczeniem. Wyłapaliśmy własne spojrzenia. V uśmiechnął się szeroko, pokazując prawie wszystkie zęby. W tym samym czasie ustawienie BTS nieco się zmieniło, dlatego też, rozkojarzony V wpadł przypadkiem na Jimina, który zaczął wykonywać szybkie ruchy, jakich V oczywiście zapomniał. Po chwilowym zamieszaniu ( i głośniejszych piskach) V powrócił na swoje miejsce i do końca występu skupił się na tańczeniu. Choć cały czas uśmiechał się pod nosem.
- Pomylił się... i to przez ciebie! – pisnęła uradowana Nene. Jej oczy przypominały teraz spodki.
- Nie kazałam mu się tu patrzeć! – rzuciłam obrończym tonem.
- Ale najwidoczniej bardzo się ucieszył z twojej obecności – szepnęła do mnie Milu.
Nic na to nie odpowiedziałam. To było raczej jasne i żadna nie miała co do tego wątpliwości – mało nie umarł ze szczęścia, gdy mnie zobaczył. Okej, łapię!
Spoważniałam momentalnie, gdy utwór się zmienił na typowy, że tak powiem prawilny hip hop. Suga zaczął rapować, widownia pomagała im, wykrzykując od czasu do czasu kawałki piosenki. Głośne basy... BTS szalejące na scenie... kolorowe światła... szczypiące uczucie gdzieś w oczach od przeraźliwie pulsujących reflektorów... hałas... dzicz na widowni... zagrzewanie ich do owacji...
To nie był mój świat. Stwierdzenie przyszło nagle i, co ważniejsze, zdawało się być szczerze... to nie moja bajka... ten typ muzyki... ci ludzie... byłam przyzwyczajona do delikatnego świata muzyki poważnej... uporządkowanych oklasków... elegancko ubranej widowni... spokoju, ciszy... Nie pasowałam do tego brutalnego, dzikiego świata V....
Wczoraj, gdy do mnie zadzwonił... byłam szczęśliwa... sama przed sobą przyznałam w końcu, że mi się podoba... że jego troskliwe, aczkolwiek kpiące podejście do wszystkiego... jest intrygujące. Co z tego? Co z tego, że wczoraj leżałam z ciepłym uczuciem, rozlewającym się w moim brzuchu? Co z tego, skoro teraz doskonale wiedziałam... że nawet GDYBY tez związek... miałby szansę zaistnieć... to nie jesteśmy dla siebie odpowiedni.
Bo nie jestem z jego świata... tak, jak on z mojego...
Nie spostrzegłam, kiedy muzyka przycichła, a BTS zeszło ze sceny na chwilę przerwy. V niemalże natychmiast podbiegł do mnie.
- I jak ci się podobało? – spytał z nadzieją w oczach, wciąż zdyszany po występie. Ta radość w jego tęczówkach... ta iskra w oku... ten uśmiech, pełen ciepła... żył. Żył pełnią życia i cieszył się z tego. Nie chcę mu tego zabrać...
- Oppa... proszę cię... nie przychodź tu więcej – szepnęłam nieświadoma zbierających się łez.
- C-co...? – te słowa zbiły go z tropu. Nagły błysk światła najwyraźniej musiał rozświetlić moją twarz, bo V nagle spoważniał. Zobaczył łzy.
- Zapomnij o mnie, proszę – powiedziałam ostatkiem sił, zanim całkiem się nie rozkleiłam. V splótł nasze ręce, jakby tym sposobem chciał zatrzymać mnie przy sobie. Szybko jednak uwolniłam się z tego uścisku i cofnęłam w głąb kulis. Wykorzystując nagłe wyłączenie świateł pognałam do wyjścia, którymi wypadłam na korytarz.
=====================================================================================
Stuknęło nam 2 tys wyświetleń dla All You've Got, dlatego postnowiłam, że uczczę to dodatkowym rozdziałem :DD Czytając go ponownie... samą mnie zaczyna denerowować zachowanie Shari... ale bądźmy wyrozumiali dla sytuacji, w której się znajduje xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro