Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6






Podkład leciał bezpośrednio z taśmy, stacja bazowa, jak zwykłam nazywać BTS, tańczyła do piosenki z zawzięciem, jakiego nie udało mi się widzieć nigdy wcześniej.

Dziewczyny po cichu zajęły miejsca w loży – niemalże że po kryjomu, jak szpiedzy.

Ja od wejścia skupiłam spojrzenie tylko na jednej osobie. V tańczył właśnie w centrum i tylko mogłam zgadywać, że ten niski, brutalny głos należy do niego.

Cały zespół poruszał się z zadziwiającą harmonią, byli zgrani w każdym ruchu – bez wątpienia choreograf odwalił tu niezłą robotę.

Opadłam na jedno z siedzeń i uważnie obserwowałam Taehyunga z mojego ciemnego ukrycia. Z początku charyzma, z jaką obnosił się na scenie, wydała mi się śmieszna i... no po prostu zabawna i w rezultacie co chwilę musiałam dusić wybuchy śmiechu, gdy na jego twarzy pojawiało się napięcie, tym bardziej, jeśli imitował cierpienie. Jednakże wraz z czasem to, co pokazywał zaczęło wzbudzać we mnie podziw. Sama wiedziałam, że niełatwo jest tak bardzo wczuć się w muzykę, by oprócz dbania o każdy szczegół w tworzeniu jej, pokazywać jeszcze emocje. Może taniec w połączeniu ze śpiewaniem nie był tym samym co gra na skrzypcach, jednak mowa o tym samym – o pokazywaniu emocji na scenie. Chociaż w orkiestrze nie było to wskazane, występy solowe były o tyle piękne, gdy grający tak bardzo wczuwał się w muzykę, że często kończył koncert we łzach... podobnie jak połowa publiczności.

Muzyka raptownie się urwała, a sala ponownie rozbłysła światłami. Przerażone odkryłyśmy, że byłyśmy teraz widoczne jak na tacy. Popatrzyłyśmy po sobie skrzywione.

- Nasza skrzypaczka! – usłyszałam zawołanie ze sceny poniżej. Zerknęłam w tymże kierunku, napotykając siedem par oczu wpatrzonych we mnie ze zdziwieniem.

- Oto ja – zakrzyknęłam, uniósłszy rękę w górę, jak lord witający się z tłumem.

- Mówiłem, że przyjdzie, chociażby z ciekawości – Jimin parsknął śmiechem, przybijając z J-Hopem piątkę... a więc poszli w zakłady?

- Przyszłam w trosce o stan sceny – odparłam, opierając się o barierkę.

- Chodź i przedstaw nam swoje koleżanki, a nie będziesz nas krytykować z góry – krzyknął lider z cwanym uśmieszkiem.

Zanim zdążyłam zaprotestować, dziewczyny już ciągnęły mnie do wyjścia z loży, a zaraz potem schodami w dół, by ostatecznie zawlec mnie przed samą scenę.

- O, ciebie już znamy – powiedział Jin, przypatrując się Gemmie.

- Tak... tak jakby uratowałam wam tyłki – przyznała Gem, robiąc marynarski gest.

Rzuciłam okiem w kierunku nieopodal stojącego V. Natrafiłam na jego rozbawione spojrzenie i od razu skupiłam się na czym innym.

Dziewczyny pochłonęło zapoznanie z BTS, ja mogłam tylko stać i patrzeć, jak wymieniają uprzejmości.

- Czyli jednak można znaleźć wśród dzisiejszej młodzieży kulturę – powiedział Suga, rzucając mi wymowne spojrzenie.

- Byłoby prościej nawiązać nam znajomość, gdybyście a) nie zerwali kurtyny, tylko dodając, prawie, że na mnie, b) nie porwalibyście mnie potem i nie zamknęli ze sobą w dusznym schowku! – broniłam się zawzięcie z oburzoną miną .

Całe BTS wybuchło śmiechem.

- Wiedziałem, że znowu się zbulwersujesz. Masz wtedy przesłodki wyraz twarzy – Jin uprzedził Sugę komentarzem, dalej wtórując reszcie w śmiechu.

Tylko się nie rumień, tylko... czy on powiedział, że słodko wyglądam, bulwersując się? W tym momencie... byłam jeszcze bardziej zbulwersowana, niż przed chwilą.

- Chyba zaczęliśmy tęsknić za tym twoim charakterkiem – dodał lider, zarządzając spokój w grupie.

- Minął dzień, gdzie tu do tęsknienia – mruknęłam pod nosem.

- Dzień, a nie mogłaś wytrzymać i przyszłaś nas zobaczyć, droga Shari – V pojawił się za moimi plecami.

- Przypominam, że to ty czekałeś na nasze przyjście w holu – zauważyłam.

- Przypadek – odparł chłopak.

- A więc pewnie zrozumiesz, że bardzo podobnym przypadkiem ja znalazłam się tutaj. Albo też raczej zostałam zaciągnięta – dodałam, wskazując podbródkiem na dziewczyny ponownie pochłonięte rozmową z BTS.

- Nie miej im tego za złe, wasza żeńska szkoła nie oferuje takich chłopaków, a już na pewno nie tylu na raz – powiedział z krzywym, zadziornym uśmiechem.

- Nie miej im tego za złe, aha... - prychnęłam. - W drodze tutaj mało nie wyrwały mi ramienia – skrzywiłam się, ruszając nim kolistymi ruchami.

- Chłopakom też to dobrze zrobi. Przyda im się odmiana, gdzie każda dziewczyna w zasięgu wzroku nie krzyczy i nie próbuje wyszarpać im włosów – V pokiwał z uznaniem głową, obserwując, jak dziewczyny grzecznie rozmawiają z zespołem.

Spojrzałam na niego z otwartymi ustami.

- A ty co, nie wiedziałaś? – wyglądał na gorzko rozbawionego.

- Nie wiedziałam? Czego? Tego, że macie tłumy dzikich fanek, które najchętniej ubrałyby was tylko w muszki i tylko w nie, i jadły płatki z waszych brzuchów? Raczej nie – powiedziałam z przekąsem. Płatki z brzuchów... ?! Zakryłam sobie usta, szeroko wytrzeszczając oczy. Ja naprawdę to powiedziałam?!

Taehyung zareagował na to wybuchem śmiechu, który zwrócił uwagę całej reszty.

- Jeśli im to powtórzysz... nie ręczę za siebie – ostrzegłam go, robiąc przerażającą minę. Mogłam być spokojna, bo V właśnie krztusił się ze śmiechu. – Coś go nawiedziło – wyjaśniłam na wyczekujące spojrzenia.

Chłopak ledwo utrzymując pion zatoczył się do tyły, próbując złapać oddech.

- Ej, dobra, rozumiem, przesadziłam, tak? – powiedziałam, kiedy i mnie udzielił się jego humor.

- A żeby... a żeby tylko... płatki! – i ponowna głupawka. – Właśnie wyobraziłem sobie J-Hopa imitującego miskę – i kolejny atak śmiechu.

- To nie powinno cię bawić! Zresztą, skoro rwą wam kłaki z głowy mogą już zacząć produkować laleczki Woodo na światową skalę.

Jeszcze głośniejszy śmiech... co go tak bawi?

- Co, teraz również wyobraziłeś sobie J-Hoppa oppę, tym razem jako laleczkęwoodo? – pokiwał głową.

Odeszłam od reszty, przypatrując się padaczce Taehyunga.

- Dobra, już możes...

Robiąc parę kroków w jego kierunku poczułam nieprzyjemny dreszcz z tyłu głowy. Zaraz potem w uszach zaszumiała krew, nachalna duchota uwięziła słowa w płucach, a scena zaczęła niebezpiecznie przechylać w prawo.

Nim zorientowałam się w sytuacji, coś niespodziewanie uderzyło w bok mojej głowy. 



=====================================================================================

Jest słoneczna, piękna sobota... a ja nigdy bardziej nie chciałam deszczu, wiatru i generalnie najbrzydszej pogody ever ;__; <niespełnionawewnętrznie>

Rozdział miał się pojawić za dwa dni.... ale w tą depresyjno słoneczną pogodę wstawiam dzisiaj >.< 

U góry mniej więcej wygląd filharmonii od środka *.*

I pomimo tego, że jest tak wcześnie... i jest sobota... jestem tak zmęczona, że nie mam siły się rozpisywać >.< 

<tak, wiem, że zabijecie mnie za kończenie w takim momencie <3>


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro