10
(Shari)
Reszta próby... poszła, jak można się domyśleć, dość marnie. Z nerwów i szalejących wewnątrz uczuć nie byłam w stanie uspokoić drżących rąk, co oczywiście przełożyło się na jakość mojej gry.
Z ulgą przywitałam chłodnawe powietrze na zewnątrz.
- Shari! Co to było?! – wiedziałam, że dziewczyny nie dadzą mi spokoju, póki wszystkiego nie wyjaśnię.
- Jak to co? Pokłóciliśmy się – skłamałam... chociaż może nie?
- I dlatego usilnie starasz się wylecieć z orkiestry? – drogę zagrodziła mi Milu z poważnym wyrazem twarzy.
- Nie robię przecież tego specjalnie! – przewróciłam oczami.
- Ale ostatnio wszystko wytrąca cię z rytmu... idzie ci coraz gorzej... co się dzieje? – Nene wyglądała na bardziej zmartwioną, niż złą całą tym zajściem.
- Nic takiego – syknęłam przez zęby.
Łzy znowu zaczęły zbierać się w moich oczach, dlatego jak najszybciej wyminęłam przyjaciółki i skierowałam się w kierunku auta. Od wykonania ostatnich kroków powstrzymała mnie Gemma.
- Shari – powiedziała nieustępliwie. – Dlaczego to robisz?
- Puszczaj, Gem – spróbowałam się jej wyrwać, ale mocno zacisnęła palce na moim ramieniu.
- Nie! Najpierw się w nim zakochujesz, a on w tobie, po czym nagle dostajesz świra i wszystko odtrącasz? Tak się nie robi!
- Skąd wiesz, co czuję?!
- Widać po tobie! – nasze głosy stały się niebezpiecznie głośne. Dziewczyny przyglądały się nam z bezpiecznej odległości, nie chcąc ingerować w wyważone sposoby Gem na rozmowę ze mną. – Gołym okiem widać, że mu się podobasz! Martwił się, kiedy chorowałaś... zadzwonił do ciebie, prawda? – to powiedziała ciszej.
- Dzięki twojej ingerencji, owszem – wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- I o to chodziło, Shari! Bo nie dałabyś sobie przemówić do rozsądku, a już na pewno nie wziąć sprawy w swoje ręce! – Gemma wyrzuciła bezradnie ręce w górę.
- Nie wzięłabym, bo od początku to nie miało sensu! – uderzyłam ręką w samochód. Szofer rzucił mi zaskoczone spojrzenie, po czym powoli oddalił się ode mnie i Gem.
- Co ty masz z tym „bez sensu"?! Wszystko jest bez sensu, nic nie ma sensu, nie warto się angażować, nie warto dawać nic od siebie! Cała ty! Sama zamykasz się w klatce, z której potem twierdzisz, że nie masz jak uciec! Ale to ty trzymasz kluczyk! Nie mam już do ciebie siły! Wmawiasz sobie, że związek wam się nie uda, nawet nie próbując! – wyglądała na sfrustrowaną.
- Bo to nie ma sensu... - łzy zaczęły płynnie wydobywać się z moich zapuchniętych oczu.
- Widzisz?! O tym mówię! Shari „bez sensu", taki przydomek powinnyśmy ci dać. Shari, kochasz go... ona kocha ciebie... zdziwisz się, ile rzeczy potrafi pokonać takie uczucie... nawet rodzina, twój ojciec, matka, my ani nikt inny nie będzie w stanie cię zatrzymać... jeśli tylko to będzie prawdziwe uczucie... ale... Shari... nie dowiesz się, czy jest prawdziwe, jeśli nie SPRÓBUJESZ. Jeśli nie dasz temu szansy, nie urośnie. Nie przekonasz się, czy on jest osobą, dla której będziesz wszystkim... nie dowiesz się, czy on będzie dla ciebie wszystkim – postukała mnie palcem w pierś. Też płakała? Nie byłam pewna, przez zamazany obraz.
Wsiadłam do auta, zamaszyście otwierając drzwi. Skuliłam się na tylnim siedzeniu, jak tylko zamknęłam do siebie dojście. Zza szyby usłyszałam jeszcze:
- Nie bój się dać temu szansy, Shari... Nie odrzucaj wszystkiego, co oferuje ci los... nie zawsze będzie taki łaskawy.
Chwilę potem za kierownicą pojawił się szofer i ruszyłam zwyczajową drogą do domu, podczas której starałam się nie zadławić własnymi łzami.
Odrzucałam połączenie za połączeniem. Wszystkie od V. Piętrzące się sms zapychały mi telefon... wolałam ich jednak nie czytać.
Jutro wracał ojciec... musiałam pozbierać się do tego czasu i możliwie udobruchać dyrygenta, by nie powiedział o mnie nic złego. Gdyby to tylko było możliwe...
Wciąż i wciąż wycierałam łzy, które nawet nie wiadomo kiedy zalewały moje policzki. Wgramoliłam się na łóżko, gdzie, opuszczając kotary z baldachimu, odcięłam się od świata... tylko ja i materiał...
Gładziłam palcami wypolerowany gryf, trącałam delikatnie struny, zarysowywałam kształt instrumentu, wodząc po obrzeżach... to przyniosło mi ukojenie. W końcu chwyciłam skrzypce i wygrałam nieznaną melodię.
Drżącą, smutną, cicho wołającą o pomoc. Łzy spływały na podbródek, kapały na skrzypce, a ja grałam. Muskałam struny smyczkiem, pieściłam palcami każdy chwyt... jak kochanka...
Zakończyłam z jeszcze gorszym poczuciem winy... Do tego, jakby wbrew sobie, odebrałam połączenie od Taehyunga.
- Shari, boże, odebrałaś! – ulga rozbrzmiewała w jego głosie.
- Taehyung.... Proszę, nie dzwoń już – szepnęłam cicho.
- Daj mi się wytłumaczyć... Shari, jeszcze nie spotkałem kogoś tak...
- Nie kończ! Po prostu nie... daj mi spokój. Skup się na sobie... na karierze... ja nie należę do twojego świata...
-Shari, pierdolenie! – te ostre słowa wywołały u mnie dreszcze.
- Oppa, wiem co mówię. Dobrze ci radzę odpuść sobie... nie chcesz być w to wszystko zamieszany... nikt dobrze z tym nie kończy...
- Dziewczyno, błagam cię, daj mi chociaż...
- Nie dam! Masz przestać do mnie dzwonić! Przestać pisać i przychodzić do filharmonii! Masz zniknąć! Masz usunąć mój numer i o mnie zapomnieć! – krzyknęłam do słuchawki.
- Shari... - błagalny ton chłopaka rozorał mi serce.
- Po prostu.. .zapomnij, że istnieję... że kiedykolwiek mnie spotkałeś... ja zrobię to samo.
Nie pamiętam ile litrów łez przelałam tamtej nocy, gdy wściekle rozłączyłam się i zablokowałam numer Taehyunga, opadłam na pościel, zanosząc się płaczem...
Wolałabym tego nie czuć... nie znałam tego chłopaka... nie wiedziałam o nim... praktycznie niczego... to uczucie nie miało prawa istnieć! Nie powinnam była się w nim zakochać... nawet nie spędziliśmy ze sobą aż tyle czasu! To niedorzeczne, żebym płakała przez coś takiego... A jednak rozdzierające uczucie w sercu było nie do wytrzymania. Jakbym coś straciła... prawda była taka, że niczego nawet nie posiadłam.
=====================================================================================
Haha, ciąg dalszy wkurzającej Shari, ale obiecuję wam, że nadchodzi wiekopomny moment jej nawrócenia. Już niebawem XD Jestem dziwnie rozczarowana tym rozdziałem, ale nie bardzo wiedziałam, jak mogę go urozmaicić, dlatego został takim, jaki jest. :D Z uwagi na jego rozmiar, postaram się dodać kolejny szybciej niż zwykle :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro