Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

35. Nie mogę kontrolować moich myśli

[Jades Goudreault - Purple Circles]
[Maine, Castine, 2010]

Nigdy nie przepadałem za edukacją obowiązkową, dlatego sam fakt, że zdecydowałem się na zostanie nauczycielem jest dość ironiczny w kontekście mojej osoby. Byłem dobrym uczniem, ale z uczęszczaniem do liceum jest tak samo jak z pracą. Jeśli nie lubisz ponad pięćdziesięciu procent osób, z którymi pracujesz, specyfika twojego zatrudnienia nie jest w stanie nadrobić tych żałosnych kontaktów społecznych.

Nie mam pojęcia dlaczego dojrzewanie mnie tak sponiewierało. Mama powtarzała, że jestem bardzo wrażliwym chłopcem, co może być niesamowicie dobrą cechą dla mojej przyszłej żony i miała rację – Nina nigdy nie musiała narzekać na mój brak empatyczności, albo w ogóle, wyrozumiałości wobec jej wybuchowego charakteru. Niezmiennie jednak bycie wrażliwym nie stawia człowieka na piedestale szkolnej śmietanki towarzyskiej i gdyby nie Michael oraz jego przebojowość, podejrzewam, że dostawałbym regularny wpierdziel.

Cieszyłem się, że powoli dobiegam do końca swoich męczarni i wkrótce rozpoczną się następne, to znaczy studia. Nie lubiłem zastanawiać się nad tym jaka będzie moja przyszłość, bo tu i teraz wydawało się męczące, więc wizja rozpoczęcia kolejnej plejady schematów, zamiast wykańczającego wyzwania zapowiadała się całkiem kusząco.

Zresztą przed studniówką miałem inne problemy, które mogą wydawać się dla was śmieszne, ale mnie zmiatały z planszy każdego dnia.

Postaram się to wam przybliżyć.

Gdy byłem jeszcze młodszy, to znaczy miałem piętnaście, a później nawet siedemnaście lat, potrafiłem wmówić sobie, że to co dzieje się między mną i moim najlepszym przyjacielem jest normalne dla ludzi będących sobie niczym bracia. Po prostu spychałem na dno świadomości swoje uczucia, to że drżę, gdy on oblizuje dolną wargę, jak zamykam oczy, gdy mogę zaciągnąć się jego zapachem, do jakiego poziomu rumieńca doprowadza mnie dotyk jego miękkiej skóry pod palcami... Jednakże słysząc te wszystkie kazania o przyszłości, tym jakie chcemy mieć życie, do czego dążymy, jako generacja licealistów z Castine, siłą rzeczy zacząłem też zastanawiać się nad tym, gdzie skończę jako dorosła osoba oraz z kim.

Nie powiem, żeby festyn mnie zmienił, albo moje postrzeganie naszego braku zasad. Niemniej jednak ta cholerna stokrotka, którą zgniotłem w dłoni, bo Ashton z Calumem insynuowali, że jestem gejem, jakby metaforycznie wpiła się pod moją skórę i została tam na długo po imprezie, sprawiając, że zacząłem zwracać większą uwagę na wszystkie reakcje mojego organizmu, gdy Mike był obok.

Nie przyznałem się sam przed sobą, że jestem zakochany.

Skąd.

Ja tylko płakałem raz na jakiś czas w poduszkę, gdy zostawałem sam, bo chciałem, żeby to on powiedział te słowa do mnie, abym mógł wtedy doznać magicznego olśnienia.

Czasem kiedy zasypialiśmy razem i to on odlatywał pierwszy, przysuwałem się jak najbliżej niego, ściskałem w dłoni materiał koszulki, którą miał na sobie i wiodłem czubkiem nosa po jego żuchwie, szyi oraz za uchem, gdzie tak bardzo uwielbiał być całowany.

W towarzystwie patrzyłem tylko na niego oraz na to jak poruszały się jego wargi, gdy mówił.

Intencjonalnie nie zabierałem ze sobą bluzy, aby nawet w szkole nosić tę należącą do Michaela, by móc wyobrazić sobie, iż to co robimy jest w pełni akceptowalne, a oni wszyscy wiedzą, że jego ubranie na mnie nie jest tylko wynikiem troski, którą Clifford mnie darzył, a specyficznego rodzaju oddania, bo należymy do siebie.

Kochałem go w taki sposób, jak kocha się przyjaciół, ale także kochanków, choć nigdy nie wyznałem tego na głos, ani nie zaakceptowałem do końca tej myśli. Zrobiłbym wszystko, aby Michael był szczęśliwy... Zrobiłbym wszystko, aby on też mnie tak pokochał.

Szkoła była nieznośna, zwłaszcza dziewczyny w niej, które wręcz za nim przepadały i traktowały mnie jak najbardziej niedostępnego, ale tym samym upierdliwego, typowo heteroseksualnego kolegę swojego idola. Poza tym wszyscy nasi znajomi myśleli, że przeżywam jakiś dark-romas z Carly, gdzie jestem małomówny i dekadencki, a ona to promyczek nadziei, który czasem mnie całuje, a czasem się na mnie obraża.

Carly też się z tego śmiała, więc chociaż w tej kwestii mieliśmy konsensus.

Z perspektywy trzydziestoletniego geja, ja wiem, że ona wiedziała, ale miała dostatecznie wiele szacunku do mnie, by nigdy nie pytać, ani nie naciskać.

W kwestii Clifforda nic nie było do domyślenia się, ponieważ on potrafił doprowadzać te dziewczyny do szału, rozkochiwać je w sobie na zabój, a potem nic im nie dawać. Najgorsza z nich natomiast okazała się Brandy, która tak nieugięcie próbowała mieć Michaela na własność, że planowałem w głowie stworzyć jej laleczkę voodoo i wrzucić ją w płomienie.

Miałem okropny poniedziałek tydzień przed balem maturalnym, kiedy moja idolka postanowiła zniszczyć mi cały dzień.

Wszedłem do szkoły blady jak kartka, z kręconą grzywką pod kapturem Michaelowej bluzy Trashera, z kilometrowymi worami pod oczami i pokopanym, brudnym od walania się na ziemi plecakiem na jednym ramieniu.

To nie tak, że się zbuntowałem. W trzeciej klasie już mi nie zależało, Liz także przestało zależeć, bo póki miała pewność, że nie ćpam, po prostu czytam książki do białego rana, nie suszyła mi głowy o styl. Zwłaszcza, że Mike zafarbował się ostatnio na niebiesko, przekuł brew, a potem zrobił parę następnych tatuaży. Karen i Liz zwyczajnie uznały, że to nasza młodzieńcza faza i w sumie to miały rację.

Podchodząc do szafki walczyłem o życie, zastanawiając się, czy mając same piątki od góry do dołu z matematyki, jest konieczność, bym był obecny na zapowiedzianym teście i czy nie powinienem wrócić do domu, skoro nie czułem się najlepiej.

Clifford musiał zjawić się na każdej lekcji, gdyż jego frekwencja trochę wołała o pomstę do niebios, ale mnie przywiało tam dopiero o dziesiątej, zatem byłem na korytarzu niemalże sam.

Mówię niemalże, gdyż z drugiej strony szafek stały Brandy i jej koleżanki, zażarcie dyskutujące o studniówce.

- O, Luke, hej! – dziewczyna, z którą Michael kręcił od pierwszej klasy podeszła do mnie swoim krokiem Reginy George.

- Od kiedy ze sobą rozmawiamy? – Uniosłem jedną brew patrząc na Brandy z politowaniem. – Z tego co pamiętam na ostatniej domówce u Hooda nie wiedziałaś jak mam na imię i byłem tylko kolegą Mike'a, który się wszędzie za nim wlecze. – Wepchnąłem nadprogramowe książki do szafki zamykając ją jednocześnie swoimi łopatkami, bo krzyżując ręce na piersiach obróciłem się przodem do nastolatki.

- Och, więc będziemy szczegółowi? – Brandy zmieniła ton także zakładając ręce na piersiach. – Nie pamiętasz, że wepchnąłeś mnie w wymiociny Rogera?

Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem, a potem przewróciłem oczami.

- Potknąłem się. – Próbowałem zachować powagę, ale to nieprawda. Byłem pijany i wziąłem parę buchów ze skręta Caluma, a Brandy świeciła cycem przed Michaelem. Musiałem zadbać o jej godność! Nie no, żartuję, byłem zwyczajnie zazdrosny.

- Ehe, chciałam cię zajebać.

- Wylałaś mi piwo na koszulkę – przypomniałem, ale znów uśmiechnąłem się lekko, bo gdy wracaliśmy z Michaelem pieszo, zatrzymaliśmy się przy ławeczce pod kościołem, gdzie on potem zlizywał ze mnie ten alkohol, jak największy bezbożnik, który stąpał po tym świecie. – Mniejsza, czego chciałaś?

- Zapytać czy zaprosiłeś już Carly na bal.

- Niby czemu miałbym zapraszać Carly? – Uniosłem jedną brew.

- Ale z ciebie fiut, Luke.

- Nie, serio pytam, nie chodzimy ze sobą, ani nic, więc... - Wzruszyłem ramionami. – Idę z Michaelem w ramach protestu przed parowaniem się jak głupie pingwiny...

- Aha, no chyba nie. – Brandy pokręciła głową. – Mike zaprosił mnie rano, więc...

- Och. – Oblizałem usta. – Och, okej, pewnie.

Poczułem, że serce spadło mi do samych pięt, a potem po prostu się złamało.

...
[Beverly Hills, Los Angeles, obecnie]

Dźwięk stukania łyżeczką o filiżankę jeszcze nigdy nie był tak irytujący i trudny do wsłuchiwania się w niego. Miałem wrażenie, że cały bok mojego kciuka zaraz zostanie rozdrapany, ponieważ ze stresu dłubałem we własnej skórze, nie chcąc wbijać paznokci w poduszki palcowe. Michael lepiej radził sobie ze stresem, niż ja, więc bez najmniejszego zawahania zaproponował wszystkim herbatę w jadalni, a potem zniknął jeszcze na chwilę, zostawiając mnie pod ostrzałem wściekłego wzroku Liz Hemmings, aby przynieść ciasto marchewkowe, które kupiliśmy sobie na wieczór.

- Luke je wybrał, bo uznał, że marchewkowe to prawie sałatka – zażartował mężczyzna krojąc pierwszy kawałek mojej mamie, a drugi swojej.

- Luke mógłby zacząć jadać sałatki – skomentowała Jackie.

Calum, mój stary oraz Daryl Clifford bawili się przednio. Oni mieli z tego po prostu bekę, choć Hood widząc Mike'a z nożem trochę się nawet cofnął.

- Aha, czyli, że jestem gruby, tak? – prychnąłem żartobliwie w stronę siostry.

- Nie jesteś, ale za każdym razem, gdy cię widzę masz jakiegoś batona w ręce.

- Uważaj sobie, bo z naszej dwójki teraz to ty rośniesz. – Puściłem jej złośliwie oczko, przyjmując od Michaela talerz.

- Okej, zmieniam zdanie, przytyło ci się.

- Od ciąży powiększa się brzuch, nie dupsko, Jackie.

- Ha, ha, ha, bardzo zabawne, ale wiesz, Michaelowi też służy małżeństwo z tobą, jesteście przesłodcy, pączusie.

- Bliźniaki! – krzyknął w końcu mój tata, żebyśmy się zamknęli. Nazywał nas tak, jakbyśmy byli osobnym gatunkiem, gdy się na nas wkurzał, a dokuczanie sobie nawzajem wyjątkowo go odpalało.

- W ogóle kupiliśmy ten torcik w takiej małej cukierni, wszystko mają tam genialne – kontynuował Mike, jakby zamierzał ignorować tę patologię, lecz komentarz na temat naszego małżeństwa nie mógł ujść Jackie płazem. Nie na jego zmianie! – Całe szczęście my możemy pójść na siłkę, następnych osiemnastu lat zobowiązania, karmienia, opłacania studiów i życia nie da się zrzucić w parę tygodni.

- Michael! – uniósł się Daryl.

- No co?! – Przewrócił oczami. – Calum, jak ci się dmuchało moją narzeczoną?

- Jak ci się ładowało w jej brata bliźniaka? – Hood też bywał charakterny.

- Mmm... - Mike popił kawałek ciasta herbatą. – To on ładował we mnie, potem było na odwrót, bawiłem się przednio, bardzo dziękuję, że pytasz!

- Michael Clifford! – krzyknęła Karen.

- Hemmings – poprawił ją Calum wskazując na wciąż leżący przy nas akt ślubu i dokument potwierdzający odbiór nowego dowodu Mike'a przez Cynthię.

- Cal cicho już bądź – syknęła Jackie.

Ja i Liz zwyczajnie milczeliśmy, nie potrafiąc zjeść nawet kęsa tortu. Patrzyłem na moją mamę w panice, a ona jakby miała zaraz wybuchnąć z przesytu informacji. W sumie to się jej nie dziwiłem. W tamtej chwili zrozumiałem na każdej płaszczyźnie to jak powtarzała mi, żeby moje dzieci były dokładnie takie same jak ja. Ona mnie po prostu przeklęła.

- Co tu wszyscy robicie? – zapytał Michael dalej używając pozytywnego tonu, jakby ta sytuacja była zupełnie normalna. – Liz, nigdy nie chciałaś wpaść, a teraz nagle zjawiłaś się znikąd... Ty zresztą to samo, mamuś...

- Przylecieliśmy, żeby pomóc Jackie zabrać rzeczy, poza tym skoro już Liz się wybrała, to my z ojcem też stwierdziliśmy, że zobaczymy co u ciebie, no i... Cal chciał cię przeprosić, a na dodatek uznaliśmy, że będziemy dobrym katalizatorem dramatu, bo myśleliśmy, że Jackie cię zraniła i potrzebujesz wsparcia...

- Och.

Michael oblizał usta, a później spojrzał na mojego tatę, który z przerażeniem wlepiał w niego swoje spojrzenie, które wyrażało fakt, iż on już wie, że ten facet, który teraz częstuje go ciastem, którego kochał i traktował jak swoje własne dziecko, najpierw przeleciał mu córkę, a potem syna. W sumie to w odwrotnej kolejności, ale nieważne.

- Powiedzcie mi, że to stało się w Vegas dla żartu, a teraz jesteś tutaj, żeby się rozwieźć... drugi raz. W przeciągu niecałego roku. Luke, kurwa. – Moja mama wreszcie wydusiła coś z siebie i to było właśnie to.

- Umm...

- Proszę, powiedz, że mam rację, bo nie ręczę za siebie, ty jesteś jakiś pierdolnięty.

I wtedy stało się coś, co miało moc. Coś czego się nie spodziewałem, ale gdy to usłyszałem, dotarło do mnie, że ja nie potrzebuję ani ich aprobaty, ani akceptacji, ani dosłownie niczego od nich. Byłem zestresowany, jak sto pięćdziesiąt i nie przestałem być po tym zdaniu, niemniej jednak do lęku doszło także przyjemne ciepło, które wypełniło cały mój żołądek.

- To ja proszę, żebyś nie zwracała się tak do mojego męża w moim własnym domu. – Ton Michaela był twardy i nieznoszący sprzeciwu, przy okazji wywołując ogromną salwę milczenia.

Wszystkie oczy, włącznie z moimi wpatrywały się wówczas w niego. Pod stołem poczułem, jak Mike kładzie dłoń na moim kolanie, dlatego mając gdzieś to, że ktoś może zobaczyć nasz gest, ująłem jego rękę i przełknąłem ciężko ślinę.

- Mikey, z całym szacunkiem, ja ci pampersy zmieniałam. – Mama westchnęła głęboko.

- Liz ma trochę racji, to jest... bardzo dziwna sytuacja – mruknęła Karen.

- Luke to moje dziecko...

- I mój mąż. – Uciął ponownie Mike.

- Tak jak Jackie miała być twoją żoną? – Dołączył się mój tata.

- Jackie zdradziła mnie z Calumem i Nina powiedziała mi, że to nie jest moje dziecko, nie sama zainteresowana, więc...

- Dajcie Michaelowi spokój w tej kwestii – wypaliła moja siostra. Ja nieustannie miałem zbyt związane gardło, by wydusić z siebie cokolwiek. – Serio, nasz związek był... specyficzny, nie było was tu, Mike ma rację, nie przylatywaliście do nas, nie znaliście nas razem i ja naprawdę nie mam nic przeciwko, tak samo jak fakt, że Calum i ja...

- Nie mam nic przeciwko, Calum, wiedziałem, że cię bzyknęła, jak tylko się zesrałeś gównem siedmioletnim, gdy poprosiłem cię na świadka, to było przekomiczne. – Michael wystawił wolną dłoń w stronę swojego niedoszłego drużby.

Zachciało mi się realnie rzygać.

- Czy wy jesteście wszyscy jacyś popierdoleni?! – wydarła się Liz, bo nie była w stanie ogarnąć tego umysłem.

- Liz... - Karen wyciągnęła do niej dłoń.

- Nie chcę być chamem, bo czuję się co najmniej dziwnie, ale wydaje mi się, że ja i Mike po prostu zostaliśmy ofiarami waszych niebieskich oczu – mruknął ciszej Calum.

- Co nie?! – Michael aż się uniósł.

Zakręciło mi się w głowie.

- A gdzie jest June? – dopytał ojciec.

- No właśnie, będziecie wychowywać June teraz razem? Co na to Nina? Jak wy to sobie wyobrażacie? Czy wy w ogóle wiecie jak to jest być w takim związku? Michael, czy ciebie już pogięło w tym LA? Chcesz żyć z mężczyzną? Luke, myślisz, że on ci nie złamie serca? Czy ciebie też już jebie na starość? Ja nie chcę być niemiła, bo staram się być wspierająca jak mogę, ale no ja pierdolę, w pizdach się od dobrobytu przewraca. – Głos mojej mamy zlewał się z szumami całej reszty pytań, z moimi wątpliwościami, z trzydziestoma latami w szafie...

Gdyby któryś z nas był kobietą nic takiego by się nie wydarzyło, bo po prostu bylibyśmy razem szczęśliwi. Część tego, co tu padło – w ogóle by się nie pojawiło nawet w czyjejś głowie. Byłem tak zmęczony tym wszystkim, że nie umiejąc powiedzieć nawet słowa, tylko otworzyłem usta, a potem poczułem, że słone, gorące łzy zaczynają spływać po moich policzkach.

Miałem dosyć, chciałem zakopać się w kołdrze i nigdy nie wychodzić z łóżka, bo ta sytuacja zwyczajnie wyssała ze mnie całe życie.

- Przepraszam – wydukałem w końcu chowając twarz w dłoniach.

Nie byłem w stanie wstać, więc po prostu ryczałem jak pizda przy stole, gdy wszyscy się kłócili i przepychali słownie.

- O kurwa – mruknęła Jackie w szoku. – Cicho już! – wrzasnęła. – Zepsuliście Luke'a!

Michael zorientował się wtedy co się stało, a że siedział najbliżej, ignorując ciekawość ich wszystkich, po prostu przyciągnął mnie do siebie i schował w swoim uścisku. Poczułem jego palce na swojej łopatce, a potem, że nieznacznie cmoka mnie w czoło.

Jakieś krzesło szurnęło. Znienacka objęły mnie też drugie ramiona, tym razem mojej siostry, z którą poróżniłem się chyba najbardziej w życiu, a ona i tak przyszła mnie przytulić. W końcu wstał także Calum, który podszedł dość niepewnie, lecz Michael przyciągnął go do nas za bluzę.

Nasi rodzice nie musieli tego rozumieć, bo to nie było ich życie miłosne. I tak mieli na nie zbyt duży wpływ, więc mogli być wbici w podłogę, albo nawet zniesmaczeni, jednak to nie miało najmniejszego znaczenia, bo na koniec dnia to nie oni musieli żyć życiem, które ja wybrałem dla siebie wraz z Michaelem.

Clifford wreszcie wyłonił się z tej przytulanki pozwalając, by Calum usiadł na komodzie za nami, a Jackie na moich kolanach nie przestając mnie obejmować i głaskać po włosach. On natomiast zebrał się w sobie na tyle, by coś powiedzieć.

- Całe liceum... Właściwie to odkąd skończyliśmy piętnaście lat byliśmy ze sobą, moja mama wiedziała, że jestem zakochany w Luke'u, dlatego zawsze było przeciwna mnie i Jackie, to nie było nic osobistego do ciebie, Liz.

- To prawda – zgodziła się Karen. – Obiecałam nic nikomu nie mówić, więc nie powiedziałam, ale nie wiedziałam, że się spotykaliście, raczej myślałam, że masz crusha...

- No niekoniecznie chciałem ci opowiadać co robimy.

- To dlatego tak na mnie dziwnie patrzyłaś... - mruknąłem w stronę swojej teściowej podciągając przy okazji nosem. Moja bliźniaczka wytarła mi łzy rękawem swojej koszuli.

- Mniejsza, po prostu... Wiecie, to całkiem długo jak na nastolatków... Żeby być ze sobą cztery lata, ale zanim te cztery lata nastąpiły, to i tak spędzaliśmy ze sobą każdą chwilę. Luke złamał mi serce jak wyjechał. Nie byłbym takim gównem po jego wyjeździe, gdybym go nie kochał. Nie chcę się wam tłumaczyć z mojego związku z Jackie. Nie zrozumiecie tego, ale ona rozumie i Cal też, Luke chyba w jakimś sensie też to rozumie, nie wiem. – Pokiwałem głową w lewo oraz prawo, jakbym nie mógł się zdecydować jaki mam do tego stosunek. – Ale sęk w tym, że pytanie, czy wiem jak to jest żyć z mężczyzną, albo kochać mężczyznę, uważam za absolutnie nie na miejscu. Tak jak nie na miejscu jest wasz wkurw, bo to nie jest wasze życie.

- Nie wystarczyło powiedzieć zamiast robić zamieszanie? – dopytał Daryl unosząc jedną brew. – Przecież nikt z nas nie jest żadnym homofobem, ani...

- Bałem się – wciąłem się teściowi w zdanie. – Bałem się wszystkich ludzi w Castine, że jeśli wy się dowiecie.... Wszyscy, to jednak okażecie się fobami, miałem dziewiętnaście lat, teraz mam trzydzieści i dopiero teraz mam w to wysrane, będąc szczerym. No sorry, ale moglibyście zareagować negatywnie, na moje wyjście z szafy... na to małżeństwo już zareagowaliście... No i... Tak wyszło.

- Zaplanowaliśmy ten ślub w Vegas na studniówce – mruknął Michael. – A jak już byliśmy w Vegas, to poniosła nas impreza i dlatego to zrobiliśmy. Zamierzaliśmy się rozwieźć i zapomnieć o wszystkim, ale nie chcemy... ja nie chcę. – Wzruszył ramionami.

- Ja też nie – odparłem słabo nawet jak na siebie oraz łamanym głosem, patrząc na niego wciąż zaszklonym wzrokiem. Michael także spojrzał mi prosto w oczy.

Odniosłem wrażenie, jakby ten jeden typ spojrzenia oświecił ich wszystkich. Zawsze patrzyliśmy na siebie w ten sposób i potrafiliśmy robić to przez długie godziny nawet w towarzystwie naszych rodzin.

- Przepraszam, ale wiele rzeczy teraz nabrało sensu – mruknął wreszcie mój ojciec. – Zawsze się zastanawiałem czemu zamykacie pokój na klucz.

- Co nie? – Daryl wskazał na niego. – Ja myślałem, że biorą narkotyki, albo oglądają gołe baby.

- No, ja też!

- Co z June? – zapytała w końcu Liz zbywając obu mężczyzn. – Jak zamierzacie to rozwiązać, skoro mieszkacie na dwóch różnych końcach kraju?

- June jeszcze nie wie, docieraliśmy się trochę, bo jednak mieliśmy długą przerwę...

- Nie chcę słyszeć o waszym docieraniu... - zażartowała Karen, dlatego Michael rzucił w swoją mamę chusteczką, którą złapała w locie. Wymienili po krótkim uśmiechu.

- Musimy porozmawiać z Niną – kontynuował Mike. – To wszystko jest w fazie planowania i kompromisów, dlatego wcześniej nic nie powiedzieliśmy...

- Docelowo przeprowadzę się z June do LA – powiedziałem wreszcie. – Zmarnowałem za dużo życia na zastanawianie się i wypieranie tego co czuję dla wyższego dobra. Moja córka jest najważniejsza i zrobię wszystko, żeby była szczęśliwa, ale uważam, że ja też zasługuję w końcu na szczęście, a nigdy nie byłem szczęśliwszy, niż z Michaelem. Nie wiem czy jesteście gotowi to zaakceptować, aczkolwiek jeżeli nie jesteście, będzie mi bardzo przykro, ale prawdopodobnie permanentnie urwie się nam wszystkim kontakt, bo na tym etapie życia chcę już wybierać siebie i moją rodzinę. Mojego męża, Ninę i June.

Odchrząknąłem ostatni raz przecierając oczy od wcześniejszego płaczu.

- Nie wygłupiaj się, Luke – westchnęła Liz. – Nie będziemy urywać kontaktu, po prostu musisz nam dać trochę czasu, bo jesteśmy starzy i nie spodziewaliśmy się tej sytuacji.

- Okej, w porządku, po prostu przedstawiam wam moje stanowisko w tej sprawie.

Zapadła dłuższa chwila ciszy, którą przerwał ostatecznie Calum.

- Jestem zakochany w wizji bycia częścią tej rodziny.

To był żart. Hood próbował rozładować napięcie, co ostatecznie się udało, bo Michael parsknął, zaraz za nim Jackie, a potem ja, aż wreszcie śmiali się już wszyscy.

To nie była normalna sytuacja, a moja migrena dostała migreny.

...
[Maine, Castine, 2010]

Żałowałem, że nie wróciłem do domu po tym co powiedziała mi Brandy, choć właściwie to nie miałem ochoty, aby tam wracać. Nie. Ja chciałem już całkowicie zniknąć. Najgorsze było to, że nie wiedziałem z kim mogę o tym porozmawiać. Nie miałem bliższej osoby, niż Michael, a nawet on nie miał do końca pojęcia jak się czuję. Gdybym zamknął się w swoim pokoju pojawiłyby się pytania. Wiecznie tłumaczyłem się bólem głowy, albo zatruciem pokarmowym, więc przeszedłem przez całą masę bezsensownych badań – u neurologów, gastrologów i innych logów, którzy nie byli w stanie powiedzieć Liz co jest ze mną nie tak.

Mama czasem nie miała na mnie siły, czemu się ani trochę nie dziwiłem, bo ja też nie wiedziałem co robić, choć znałem przyczynę swojego dogłębnego smutku.

Nie powinienem się tak czuć.

Przecież wiedziałem, że Mike koniec końców i tak zaprosi na studniówkę Brandy, więc nie powinienem być zawiedziony, a jednak niosłem swoją tackę na stołówce w stronę jego stolika, gdzie siedział z Calumem, Ashtonem, świętojebliwą Kathy, czyli przyszłą żoną Irwina oraz właśnie Brandy, będąc kompletnie wybitym z rytmu dnia codziennego.

Pierwszy raz w życiu napisałem test z matmy na tróję, co zrobiłem celowo, bo docierając do połowy kartki z zadaniami, poddałem się i zwinąłem w kłębek pod ścianą.

Ale musiałem przełknąć ślinę i żyć dalej, bo co innego mi pozostało?

- Przepraszam – wcisnąłem się pomiędzy mojego przyjaciela, a jego studniówkową partnerkę. – Dziękuję. – Wymusiłem uśmiech, gdy oburzona Brandy przylgnęła biodrem do Caluma, który zajmował miejsce obok niej.

- Boże, co tobie się dziś stało? – Ashton ześwidrował mnie wzrokiem. – Twoje wory pod oczami mają wory pod oczami.

- Ehe, a twój tupet ma tupet – odburknąłem. Nie byłem nieśmiałym nastolatkiem, a raczej introwertycznym i całkiem chamskim, kiedy ktoś mnie wkurzał. – Czytałem całą noc Trzy metry nad niebem – przyznałem szczerze schodząc z tonu, gdy dostrzegłem, że mój kolega się speszył.

- Wow, ty naprawdę czytasz babskie książki. – Zachichotała Brandy.

Jej osobowość doprowadzała mnie do szału. Należała do dziewczyn, które dla atencji chłopaka zrobiłyby salto po środku korytarza, a sam fakt, że siedziała z nami, to znaczy z Michaelem, uznawała za taki, który czyni ją fajniejszą, niż inne. Brandy była też performatywnie złośliwa. Z nim się droczyła, a mnie realnie dokuczała, dlatego ani trochę nie żałowałem, że z mojej winy wylądowała w rzygach na domówce u Cala.

- Grunt, że w ogóle coś czyta, robi to za nas oboje. – Clifford położył rękę na moim ramieniu, które ścisnął. – Nie, ale Lu, serio jesteś zmarnowany, wszystko w porządku?

- Tak, czemu miałoby nie być? – Uniosłem jedną brew. – Jestem zmęczony i zjebany, dlatego zawaliłem nockę.

Przełknąwszy ślinę lekko strzepałem jego rękę z siebie, zabierając się za grzebanie w obiedzie. Nie mieliśmy paskudnych posiłków, mimo to nie byłem głodny, bo bolało mnie serce, tym samym hacząc metaforycznie o mój ściśnięty ze złości oraz z miłości żołądek.

- No ale, o czym rozmawialiśmy? – Ashton uśmiechnął się do Kathy z rezerwą wpatrującą się w to, jak Michael patrzy na mój profil z troską. Od niechcenia odwzajemniła jego uśmiech. – Ach tak, studniówka...

Ja pierdolę, zakląłem w myślach, szurając widelcem po talerzu.

- Zaprosiłeś już Carly? – zapytała Kathy.

- Czemu miałby? – dociekał Michael.

- No bo...

- Ej, dostanę tróję z matmy – wszedłem w słowo rozbawionej Brandy, która wierciła się przy moim boku.

- Jak to?! – Calum aż podskoczył prawie wylewając swój sok. – Luke, dobrze się czujesz?

- Nie nauczyłem się. – Wzruszyłem ramionami.

- Ohoo, jaki rebel. – Michael parsknął śmiechem i potargał mi włosy. – Nie panikuj, poprawisz, dla mnie trzy z matmy byłoby wybawieniem.

- Nie zdasz matury i skończysz pod mostem. – Zacmokał Ashton w stronę Clifforda.

- Co wy, Mike będzie sławny – wypaliłem ja, a wszyscy obecni przy stoliku wybuchli śmiechem. – Zobaczycie, wspomnicie moje słowa. – Wziąłem łyk wody, dalej zostawiając kawałek pizzy i sałatkę, które nałożyłem sobie w bufecie.

Sam zapach jedzenia przyprawiał mnie o dreszcze.

Czy to jest to mityczne: „nie mogę jeść i nie mogę spać", gdy jestem zakochany? – zapytałem samego siebie w myślach. Uf, dobrze, że nie jestem zakochany – zracjonalizowałem to sobie jednak od razu.

Calum i Ashton zaczęli rozmawiać o projekcie, który robili wspólnie z Kathy, a Brandy mimo znudzenia nie opuściła nas nawet na krok. Przerwa mijała, ich talerze pustoszały, a mój dalej był nieznośnie pełny.

Wtem poczułem na swoim udzie dłoń Michaela, który przysunął się bliżej i szepnął tak, bym tylko ja go słyszał.

- Jak ci pokroję tę pizzę, to zjesz?

- Hm? – Nie zrozumiałem, tym samym obróciłem głowę.

Byliśmy niemalże nos w nos, a gdy to do mnie dotarło, rozchyliłem wargi. Michael spuścił na nie wzrok trochę mocniej zaciskając palce na materiale moich ciasnych jeansów. Musiałem znów odwrócić głowę, przy okazji rumieniąc się na policzkach oraz nosie.

- Pytałem czy mam pokroić ci pizzę, bo znowu nie jesz.

- Nie jestem głodny.

- Masz pierdolca, wiesz? – Przysunął sobie lekko moją tackę, ale gdy zobaczyłem, że sięga po sztućce, złapałem go za nadgarstek, żeby przestał. – Luke...

- Naprawdę nie chcę i nie musisz się martwić, prawie nie spałem, jestem padnięty, zwymiotuję, jak coś zjem.

- Mhm, jasne, widziałem twoje obserwowane konta na MySpace i ja ci już wybiję z głowy jakieś pierdoły, siniaki, zakrwawione nadgarstki, wystające żebra i inne gówno, to jest pizda, a nie estetyka, masz zjeść obiad.

- Michael, nie o to chodzi, poza tym to jest tylko estetyka, a ty szukasz w tym głębi.

- Nie chcę, żebyś...

- Ja pierdolę. – Przewróciłem oczami po czym bezceremonialnie wstałem, wziąłem swój plecak i ruszyłem prosto w stronę łazienki, bo zachciało mi się zwyczajnie płakać.

Miałem dość wszystkiego.

Rozumiałem, że się martwił, ale dlaczego to robił, skoro to z Brandy zamierzał iść na tę cholerną studniówkę?! Jakbym sobie zdechł, to by przynajmniej nie musiał za mną łazić!

Nikt prócz nas nie słyszał o czym do siebie szepczemy, ale widzieli za to moje epickie wyjście, zwłaszcza, że trzasnąłem drzwiami od kafeterii. Nie musiałem długo czekać, Clifford wystrzelił za mną jak z procy, dlatego nie chcąc z nim rozmawiać, zacząłem biec, by zamknąć się w kabinie i go tam zwyczajnie nie wpuścić.

Wpadłem do łazienki jak długi.

Ze względu na porę obiadową była pusta, dlatego bez trudu zamknąłem się w środku. Złapałem kilka porządnych oddechów, przy okazji ścierając łzy, które zdążyły płynąć mi po twarzy. Miałem się dość, bo gdybym mógł po prostu wyciąć z siebie mechanicznie to co do niego czułem, wszystko byłoby prostsze.

- Hemmings! – zawołał Michael ciągnąc za klamki wszystkich kabin.

Nic nie odparłem, ale zorientował się, gdzie jestem, bo jako jedyny byłem tam zamknięty.

Mike znalazł zatem sposób. Wszedł do sąsiedniej kabiny i przez muszlę klozetową oraz spłuczkę przeszedł nad ścianką i wbił się do małej, ciasnej przestrzeni, gdzie tkwiłem ja.

Patrzyliśmy sobie prosto w oczy z uwagą. Moje dalej były zaszklone, a jego przejęte.

- Nie chcę, żeby coś ci się stało, wiesz, że możesz ze mną pogadać, jeśli masz problem...

- Michael, ja naprawdę nie mam żadnych zaburzeń odżywania, ani się nie... no wiesz. Po prostu to są ładne obrazki, pasują do książek, które czytam i tyle. Nie jestem głodny, a ty robisz aferę.

- Jak możesz kurwa nie być głodny o czternastej?!

- Nie wiem. – Podciągnąłem nosem. – Nie wiem, po prostu... Brandy powiedziała mi, że idziecie razem na studniówkę, a ja...

- Słucham?!

- No, tak powiedziała, że ją rano zaprosiłeś. – Wzruszyłem ramionami. – Pewnie, idźcie razem, ja tylko nie chcę...

- Luke, nikogo nie zaprosiłem, tylko ciebie... powiedziałem jej, że będziemy się zajebiście bawić, bo zagadała, czy chcemy wnieść wódkę, więc sobie to zaplanowaliśmy, ale tak samo świetnie będę się bawić z Calumem i Ashtonem, więc... Mam to z nią wyjaśnić?

Rozchyliłem wargi w szoku. O mój boże, zrobiłem scenę zazdrości bez powodu i to na dodatek taką całkiem sporą, więc... Zrobiło mi się wstyd. Mike mógł bez trudu dostrzec w moich oczach, że jestem właśnie bardzo zagubiony, a przez chwilę wydawało mi się, że on doskonale wie dlaczego.

- Tak, powiedz jej, bo będzie zdziwiona. – Potarłem nos, a potem policzki. Byłem już cały czerwony z zażenowania swoją osobą oraz ze wstydu. – Przepraszam, po prostu mam dziś taki dzień i jestem... wrażliwy. – Usiadłem na zamkniętej ubikacji, przy której on od razu przykucnął, łapiąc moją dłoń.

- Okej – odparł cicho. – Jejku, słonko...

Uśmiechnąłem się mimowolnie.

- Przepraszam...

Mike milczał patrząc jak się uspokajam, a potem objął mnie i ucałował odruchowo w czubek głowy. Zaplotłem dłonie na jego tali, pocierając policzkiem o materiał bluzy Clifforda. On wiedział, on musiał wiedzieć, albo czuć się choćby połowicznie tak samo wobec mnie, jak ja czułem się wobec niego.

- Możesz mnie pocałować? – zapytałem szeptem.

- Jasne.

Mike znów ukucnął, a ja pochyliłem się trochę do niego. Wymieniliśmy bardzo krótki i czuły pocałunek, który był trochę słony od mojego płaczu. Od razu gdy odsunęliśmy się na kilka centymetrów, po prostu wpadłem w jego ramiona.

- Przyjdziesz dziś do mnie spać?

- Od razu po szkole? – dopytał.

- Tak – odparłem momentalnie.

- Wiesz, Lu... - Przeczesał moje włosy palcami. – Pójdziemy do domu teraz, jesteś trupem.

- Ale twoja frekwencja...

- Mam ją gdzieś, chcę zabrać cię do domu.

Pokiwałem zgodnie głową nie zamierzając więcej protestować.

_______________________

Hej kochani, miałam szalone dni, bo ruszyła przedsprzedaż mojej debiutanckiej książki i jestem tym realnie zestresowana! 

Koniecznie wpadnijcie rzucić okiem: https://wydawnictwoniezwykle.pl/hey-i-slept-with-your-crush

Ale mimo wszystko chciałam napisać dla was rozdział atw <3

Co myślicie?

All the love xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro