34. Czerwienię się z miłości
[Pom Pom Squad - Red With Love]
Katy Perry zaśpiewała, że pocałowała dziewczynę i spodobało jej się, dlatego ja w wieku dziewiętnastu lat śpiewałem to nieustannie, przy okazji udając, że chodzi mi tylko o chwytliwość piosenki, nie jej znaczenie. Ponad dziesięć lat później natomiast, obudziłem się zupełnie sam, w wielkim, wygodnym łóżku swojej pierwszej miłości, mając cień nadziei, że jest on też moją ostatnią miłością, bo chciałbym móc śpiewać, że pocałowałem Michaela Clifforda i podobało mi się to – do końca życia.
To był szalony koncept, aby w ogóle wierzyć, że nam wyjdzie. Spodziewałem się ogromnego dramatu w Castine, jednak z drugiej strony nie było mnie tam, spędzałem za to kolejny dzień w Los Angeles, żyjąc w odrealnionej bańce, gdzie miałem prawo do szczęścia.
Mike chodził na plan codziennie, pozwalając bym zajmował się przede wszystkim odpoczywaniem przed powrotem do pracy. Nie miałem ochoty na nic innego; testowałem jego ogromną kuchnię, ucząc się gotować z youtuba, opalałem się nad basenem i oglądałem Żony Hollywood w najwyższej możliwej jakości obrazu, przy okazji pijąc słodkie, bezalkoholowe drinki.
Czułem realny związek z tymi postaciami. Mógłbym rzucić robotę, zorganizować sobie więcej dzieci do odchowania, chodzić na paznokcie oraz pilates, a potem plotkować o tym, że siksa z klubu książki zrobiła sobie cycki, bo grzmoci na boku instruktora jogi. Byłbym świetnym mężem trofeum! Ale sęk w tym, że nie byłem ani mężem, ani nie należałem do Los Angeles, tak jak ono nie należało do mnie, tylko do Michaela, który na dłuższą metę też nie był mój.
- Hej, zrobiłem ci śniadanie. – Położyłem rękę na sercu w ciężkim szoku, gdy mężczyzna wszedł do pokoju z tacką, na której od razu dostrzegłem jajka sadzone, babeczkę, szot espresso i świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy.
Jackie opowiadała, że trudno spotkać go w domu przed ósmą wieczorem, co potwierdziło ostatnich parę dni, dlatego niekontrolowanie spłonąłem rumieńcem, niby zawstydził mnie jego gest, tak jak sama w sobie obecność Michaela gdziekolwiek indziej, niż na planie.
- O mój boże, wystraszyłeś mnie. – Zaśmiałem się siadając w białej pościeli.
Zrobiłem mężowi trochę miejsca, by swobodnie rozsiadł się tuż obok. Położył jedzenie na moich udach, a potem tylko przelotnie cmoknął czubek mojej głowy, by ostatecznie podejść do okna i odsłonić żaluzje.
Światło poranka wpadło do sypialni, wraz ze świeżym powietrzem, które dostało się tam przez otwarte dłonią Michaela okno. Błękitne, czyste niebo oraz widok na kwitnący ogród robiły wrażenie. Ta cała otoczka sprawiała, że nie miałem ochoty, by wrócić do ciasnego mieszkania w samym centrum zatłoczonego Nowego Jorku.
Mike odmówił gryza mojej kanapki z masłem, gdy wystawiłem ją w jego stronę, więc bez zastanowienia ułożyłem na kromce chleba jajko, wgryzając się w nie z pasją.
- Jadłem już, jestem na nogach od szóstej.
- Czemu? – Zmarszczyłem brwi ocierając kąciki ust.
- Bo pojechałem na siłkę.
- O kurwa. – Aż otworzyłem oczy szeroko. – Mówisz poważnie?
- No, wyobraź sobie, że czasem mi się zdarza tam wpaść.
Zrobiłem zaskoczoną, trochę kpiącą minę, osądzająco popijając sok przy okazji.
Michael był bardzo przystojny i strasznie mnie pociągał, dlatego sama myśl o tym, jak lekko spocony podnosił ciężarki, a potem brał zimny prysznic w rozbuchanej od testosteronu szatni – przyprawiła mnie o dreszcze.
- Jeśli siłka to budka z kebsem, to wtedy ci uwierzę.
- Nie wszyscy są tobą, Lucas.
- Nie mam na imię Lucas. – Przewróciłem oczami. – No ale, co robisz w domu od rana?
- Cóż... - Mike rozłożył się wygodnie w posłaniu, poprawiając jednocześnie poduszkę pod swoją głową. – Zajechałem do pracy, zaparkowałem samochód, a potem pomyślałem, że ty jesteś tutaj i chciałbym zrobić ci śniadanie. – Uśmiechnął się łobuzersko, ścierając trochę jedzenia spod mojej dolnej wargi, którą od razu oblizałem, jakby nadał jej tym ruchem znaczenia.
Moje serce zbiło szybciej, wszystkie wnętrzności wywinęły fikołka. Zabiłbym człowieka dla tego mężczyzny, naprawdę. Gdyby Michael Clifford powiedział mi, że będzie mnie kochał, jeśli skoczę z mostu, zrobiłbym to. Zrobiłbym dosłownie cokolwiek, by móc czuć się w ten sposób już zawsze.
- Rumienisz się. – Mój mąż ułożył nagle swoją chłodną dłoń na moim rozpalonym policzku, co było niesamowicie czułe oraz romantyczne.
Odsunąłem się od niego tylko na chwilę, by wypić swoją kawę oraz odstawić naczynia na stolik nocny, po czym w końcu, nie mogąc się wręcz doczekać aż to zrobię, przyciągnąłem go za koszulkę, złączając nasze usta w namiętnym pocałunku.
Opuściłem powieki wplatając palce w jego włosy. Michael mruknął cicho w moje wargi, przygryzając delikatnie dolną, gdy oddawał nam przestrzeń dosłownie na chwilkę, by móc złapać powietrze.
Kołdra zaczęła nam przeszkadzać, więc, zepchnęliśmy ją do dołu materaca.
- Jezus, powrót do domu był moim najlepszym pomysłem dziś – wyszeptał nie przerywając przy okazji czułości, które stawały się coraz bardziej zachłanne wskutek buzujących w nas emocji.
Przesunąłem opuszkami palców po jego ramieniu, na co Michael w reakcji ściągnął ze mnie koszulkę, w której spałem. Pomogłem mu pozbyć się także jego ubrania.
Nasze klatki piersiowe się zetknęły, wróciliśmy do pocałunków oraz nieznacznego dotykania siebie nawzajem po ramionach, piersiach i taliach.
Czułem, że zaraz wybuchnę, zwłaszcza gdy wsunął swoje udo między moje obie nogi, napierając na rosnący problem w moich spodenkach.
Jęknąłem cicho w jego usta.
To nie trwało długo, aż podjęliśmy decyzję, że będziemy uprawiać seks. Miałem ochotę rozerwać jego jeansy, lecz nie pozwolił mi na to, ściągając je powoli – jakby się ze mną droczył.
Pierwszy raz robiliśmy to zupełnie na trzeźwo, co spodobało mi się sto razy bardziej, niż nasze poprzednie uniesienia, które być może miały w sobie wiele czułości, jednak nieustannie były wynikiem bardziej pożądania, niż... miłości, jeśli mogę to nazwać po imieniu... Cóż, nazwałem to po imieniu, kiedy oboje skończyliśmy przytulając się krótko po fakcie:
- Kocham cię – powiedziałem cicho czując, jak przebiera palcami w moich lokach. Po tym wyznaniu na chwilę przestał, a do mnie dotarło, co padło z moich ust. – Mike, ja... - Podniosłem się na łokciu patrząc na jego niezidentyfikowaną minę. Zestresowałem się, okej?! To nie tak, że o tym nie wiedział, po prostu... nie mówiliśmy sobie takich rzeczy z reguły, przynajmniej nie w ten sposób, a teraz... Dobra, niech będzie. – Tak, kocham cię i nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
Zabrzmiałem bardziej stanowczo, niż zamierzałem, patrząc mu prosto w oczy. Nie rozumiałem nagłego milczenia mężczyzny. Czego oczekiwał? Że wcale go nie kocham, dlatego mieszkam u niego, gotuję mu obiady i śpię z nim w jednym łóżku od trzech dni?!
- Powiesz coś? – mruknąłem.
- Napawam się tym – odparł. – Przepraszam, po prostu to tak miło słyszeć, wiesz?
- No nie wiem, bo nie odpowiedziałeś. – Założyłem ręce na piersiach siedząc nad nim, gdyż Michael wciąż miał rękę za głową i kołdrę wyłącznie na biodrach. Pogłaskał mój bok, ściskając delikatnie skórę na nim. Albo bardzo lubił mnie denerwować, albo rzeczywiście uwielbiał ten zaokrąglony fragment mojego ciała.
- Ja też cię kocham, Lu, myślałem, że to już ustaliliśmy. – Próbowałem powstrzymać zwycięski uśmieszek. – Ślubowałem ci przecież miłość...
- Mhm, wierność...
- I uczciwość małżeńską – dokończył za mnie. – I że cię nie opuszczę aż do śmierci. – Mrugnął do mnie, po czym podniósł się na równe nogi, składając na mojej skroni kolejny, długi pocałunek. – Zbieraj się, słonko, pojedziemy na plan razem.
- O m g, mówisz poważnie?! – Aż się podekscytowałem, bo naprawdę chciałem zobaczyć jak wygląda praca Michaela w praktyce, jednak nie czułem, aby to było na miejscu się tam wpraszać, aczkolwiek gdy sam zaproponował, nie miałem nic przeciwko.
- Jasne, muszę się tam stawić i zobaczyć czy Jenny nie podpaliła mi planu.
- Jenny tam będzie... - Mój entuzjazm trochę zmalał. – No wiesz, ta Jenny, która była świadkiem na naszym ślubie? Podczas gdy wszyscy pozostali wiedzą też, że spotykałeś się z Jackie? – Uniosłem jedną brew.
- No! – Mike zawołał już z łazienki, gdzie zaczął doprowadzać się do porządku.
Czując się zdecydowanie niekomfortowo, nie tylko fizycznie, gdy usiadłem, ale przede wszystkim psychospołecznie, podniosłem się z materaca i zupełnie nago dołączyłem do Michaela w toalecie.
Był w trakcie prysznica, więc nic nie powiedziałem, bo spodziewałem się, ze i tak mnie nie usłyszy. W tym czasie obejrzałem się w lustrze, powstrzymując przewrócenie oczami, bo miałem odcisk jego zębów na ramieniu i zaczerwienione od licznych pocałunków wargi.
Chryste, jacy my byliśmy razem cudowni w łóżku. Miałem ochotę go z niego nie wypuszczać, dlatego wpadając na pomysł, wszedłem mężowi pod strugę ciepłej wody pod prysznicem, znienacka przypierając go plecami do ściany.
- Luke! – zawołał rozbawiony łapiąc mnie od razu za kark. – Kurwa, Luke, jaki ty jesteś gorący – palnął łapiąc mój podbródek w swoje palce. Nie powstrzymałem szczerego uśmiechu.
Wymieniliśmy jeden, bardzo długi pocałunek.
- Myślisz, że to dobry pomysł?
- W sensie? – Mike odsunął się ode mnie, sięgając po swój szampon, ja tym czasem zacząłem namydlać całe ciało.
- Żebym tam przyszedł, kiedy oni wszyscy pewnie wiedzą i będą plotkować.
- Jasne, że wiedzą i będą plotkować, ale nieszczególnie mnie to obchodzi. – Wzruszył ramionami. – Jeśli tak ma wyglądać teraz nasze życie, musimy do tego przywyknąć, a potem ludzie się znudzą, to przestanie być dla nich interesujące i będziemy żyli w swoim happy ever after, nie przejdziemy do tego momentu jeśli będziemy razem siedzieć w szafie.
- No tak, ale...
- Nie myśl za dużo, po prostu żyj chwilą, Carpe Diem. – Mike poruszył brwiami, a nim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, cmoknął mój policzek i wyszedł spod prysznica, kompletnie olewając skin-care, choć miał całą serię żeli do twarzy ustawionych na półeczce przy... o mój boże, jednym płyno-szamponie, co za nawiedzony facet!
Spojrzałem za nim, koniec końców decydując się na wzięcie głębokiego oddechu i policzenie do dziesięciu dla uspokojenia nerwów.
*
- Jesteś milczący – powiedział Michael, gdy staliśmy w korku dosłownie kilka minut drogi od planu zdjęciowego.
W Los Angeles było upiornie gorąco, za czym nie przepadałem, ale na szczęście jego designerskie auto miało klimatyzację, a z rażącym światłem dnia radziły sobie moje ciemne okulary. W radiu leciała Taylor Swift, natomiast sam w sobie Clifford wyglądał porażająco pięknie za kierownicą.
- Myślę – przyznałem.
- O?
Zastanowiłem się przez moment czy powinienem mu o tym powiedzieć, ale szybko doszedłem do wniosku, że jeśli relacja, w której jesteśmy ma kiedykolwiek zadziałać – powinniśmy zacząć prowadzić ze sobą sensowną konwersację. Nasza komunikacja zawsze była potężna, jednakże w niektórych aspektach uboga i nadszedł moment, by to zmienić.
- Mówiłeś o happy ever after – zacząłem.
- Tak?
- Nie przerywaj mi.
- Okej. – Zgodził się ze mną od razu, skupiając swój wzrok na jezdni, ponieważ ruszyliśmy wreszcie z korku.
- Więc... Mówiłeś o happy ever after i o tym, że musimy przyzwyczajać ludzi od wizji nas razem. – Michael pokiwał głową. – I że... tak ma teraz wyglądać nasze życie. – Znów zgodził się ze mną skinieniem. – Okej, tyle, że aktualnie mam wakacje, a moja praca i moja córka przede wszystkim... jest w Nowym Jorku, tam też jest jej mama, co zamierzamy zrobić z tym fantem w naszym happy ever after? – Przeniosłem na niego wzrok.
Michael zaparkował na miejscu podpisanym jego nazwiskiem sprzed ślubu, wyłączył silnik, a potem tylko omiótł mnie wzrokiem, jakby nie był pewny, czy to już ten moment, w którym może zabrać głos, dlatego przekazałem mu spojrzeniem, że pytanie, które zadałem nie jest retoryczne.
- Pomyślałem, że skoro masz większe prawa rodzicielskie, niż Nina, to razem z June przeprowadzicie się tutaj i tyle. Ona pójdzie tu do szkoły, a ty... Też możesz iść do pracy, ale nie musisz, jeśli nie chcesz, bo nie mam najmniejszego problemu z tym, żebyś spał do południa i grzał tyłek w jacuzzi. Należy ci się. – Wzruszył ramionami.
Uniosłem obie brwi trochę w szoku.
- Nie rozmawialiśmy ze sobą jedenaście lat, wzięliśmy ślub po pijaku, a teraz oczekujesz, że rzucę pracę, zabiorę moje dziecko od jego matki na drugi koniec kraju i będę siedział w twoim fancy domu, pijąc twoje fancy oranżady i czekając z kolacją, aż łaskawie wrócisz ze swojej fancy roboty?
- Yyy... - Michael przygryzł wargę i aż założył swoje raybany na głowę. – Nie oczekuję od ciebie niczego, Luke, po prostu mówię, że cię kocham i jeśli chcesz, mój dom jest dla ciebie otwarty i może stać się naszym domem, bo wzięliśmy ślub, który zaplanowaliśmy, gdy to nie było nawet legalne, docieramy się, ale widocznie nam wychodzi, a June jest dosłownie tą jedenastolatką, którą mógłbym zamówić z Amazona, gdybym zdecydował się na dziecko.
Zamilkliśmy na moment patrząc po sobie – oboje zdecydowanie bardziej wycofani, niż byliśmy od rana, albo w ogóle, od ostatnich paru dni.
- Naprawdę bardzo mi na tobie zależy – powiedziałem wreszcie, przerywając tę nieznośną ciszę między nami. – Strasznie mocno, bo cię okrutnie kocham, ale właśnie dlatego, że pierwszy raz od... kiedykolwiek tak naprawdę, mamy szansę pobyć ze sobą, nie chcę się pospieszyć i zepsuć wszystkiego.
- Nie wydaję mi się, że po tych wszystkich latach to co teraz robimy jest spieszeniem się.
- To inaczej. – Oparłem głowę o zagłówek, patrząc na wielki napis: „Clifford" przed sobą na wymiennej tabliczce parkingowej. – Jestem twoim mężem, ale przede wszystkim jestem ojcem i chciałbym dać temu czas, powiedzieć June w odpowiednim momencie, zapytać się co ona w ogóle o tym myśli, porozmawiać z Niną i zapytać o jej zdanie, bo jasne, mam dzieciaka pięć dni w tygodniu u siebie, ale na te dwa dni... miałaby przemierzać samolotem cały kraj, tylko po to, żeby zobaczyć mamę?
- Nina też może się przeprowadzić...
- Ale nie wiem, czy chce.
- Okej, po prostu złożyłem ci propozycję i myślę, że przede wszystkim jesteś nie moim mężem i nie ojcem, a Lukiem, który powoli traci kontrolę, którą myślał, że ma przez te wszystkie lata swojego życia...
- Nieprawda, nigdy jej nie miałem, teraz wreszcie ją mam i dlatego podejmuję racjonalną decyzję, Michael. – Westchnąłem głęboko, kładąc dłoń na dłoni mężczyzny. – Musimy znieść bycie ze sobą na telefon chociaż przez chwilę, a gdy ta odległość zacznie nam przeszkadzać do tego stopnia, że będziemy za sobą płakać, zaczniemy myśleć co dalej.
Ścisnął moją rękę, którą uniósł do swoich ust, a potem ucałował moje knykcie powodując, że mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem.
- Okej, ale wiedz, że ja jestem gotowy.
- Na powrót do Castine i powiedzenie naszym rodzicom też? – Zerknąłem po nim, natomiast widząc wręcz psychopatyczny uśmiech Mike'a, aż rozchyliłem wargi w ciężkim szoku. – Nie żartuj.
- Chuj, co ma być to będzie, w końcu się dowiedzą, niech świat płonie. – Wyszeptał, by wreszcie wyjść z auta, które od razu obszedł i otworzył mi drzwi.
Zaśmiałem się cicho.
Miał rację. Moglibyśmy spalić to wszystko, a potem kochać się w popiołach.
*
Byłem zestresowany wchodząc na plan z Michaelem, który od razu załatwił mi identyfikator i przedstawił mnie, aby wszyscy wiedzieli, że nie jestem tylko ciekawskim turystą. Zostałem przez niego odpowiednio oprowadzony, miałem okazję poznać wszystkich obecnych tego dnia aktorów oraz przede wszystkim wymienić bardzo mocny i zaborczy uścisk z Jenny, która nie chciała mnie puścić. To było zabawne, ale dziewczyna naprawdę zachowywała się, jakbym był jej starszym bratem, albo może nawet ojcem, choć ewidentnie to ona czuła się młodą matką mojego i Michaela związku. To sprawiło, że z upływem paru godzin zacząłem czuć się komfortowo, zupełnie zapominając o tym, że ci ludzie przede mną poznali przecież Jackie.
Nikt nie odważył się nawet rzucić komentarzem na ten temat, ale to dlatego, że chyba trochę bali się Michaela, albo darzyli go swego rodzaju przyjaznym respektem, który ma się wobec ulubionego nauczyciela trudnego przedmiotu szkolnego.
- O czym właściwie jest ten serial? – zapytałem Jenny, gdy wyszliśmy razem na papierosa, ponieważ Mike był pochłonięty pracą i nie mógł dawać mi atencji przez cały czas.
- Hm, trudno powiedzieć, to taka młodzieżówka; dramy, romanse, uniesienia i tak dalej. – Wzruszyła ramionami. – Generalnie cały plot opiera się na flashbackach bohaterów do czasów, gdy byli razem w liceum. Spotykają się po latach, jako dorośli ludzie z ułożonym życiem, to znaczy on ma ułożone życie, ona raczej próbuje swoje ogarnąć. Rano nagrywaliśmy fragmenty studniówki, miałam taką brzydką, błękitną sukienkę...
Zmarszczyłem brwi. Przypomniałem sobie, że na nasz bal Michael przyszedł w najpaskudniejszym, błękitnym garniturze, jaki widział ten świat, a gdy zmierzyłem Jenny od stóp do głów, dostrzegłem, że ma zaplecioną na nadgarstku bransoletkę ze stokrotek.
- Okej, brzmi... nastolatkowo. Do czego dąży ten plot w takim razie?
- Do ustalenia, czy główni bohaterowie będą razem, ja tam w nich średnio wierzę, bo parę tygodni temu Mike puścił maila, że otwieramy nie sceną w Vegas, a sceną, jak nasze dorosłe wersje napierdzielają się ze sobą w torcie weselnym, bo moja postać bierze ślub z kimś innym, więc byłam jak, nie ma opcji, że zdrowy związek zacznie się od napierdalanki w torcie!
- O! – Zaciągnąłem się mocno papierosem próbując patrzeć wszędzie, tylko nie na nią. – Wiesz, właściwie to ta znajomość zaczęła się od kołyski, tort był tak naprawdę środkiem tej historii...
- No tak, ale kiedy ona hajta się z ich wspólnym przyjacielem? Bez przesady, wszystko ma granice.
- Jenny, oni i tak wezmą ślub ze sobą pierwsi, zanim dojdzie do tego zaplanowanego, więc nie musisz się niepokoić.
- O Chryste, serio?! Czytałeś scenariusz? My dostajemy jeden na pięć odcinków, więc nie wiem jeszcze nic więcej i... Ja jebie, kto tak robi?!
- Byłaś świadkiem na tym ślubie – wyszeptałem konspiracyjnie, pochylając się jednocześnie trochę do aktorki. – Tak jakby grasz Michaela, wiesz?
- Słucham?
- Nie wiem jak się z tym czuję, ale... no.
Jej kamienna mina zbiła mnie trochę z tropu. Paliliśmy w ciszy przez długą chwilę, aż wreszcie nie mogąc się powstrzymać, zadałem pytanie:
- Jak nazywa się ten serial?
- All too well – odparła. – Po piosence Taylor Swift, w ogóle Michael chce ją ściągnąć tu do jakiejś pobocznej rólki, takiego rolling joke'a, ale póki co uprawia zażarte dyskusje z jej menagerem, bo jednak jesteśmy ekipą filmową, nie rządem, nie możemy sobie rozciągnąć budżetu do niewyobrażalnych rozmiarów. Najpierw było albo Vegas, albo Taylor, ale teraz promocja wychodzi nam fajnie, więc może uda się coś ugrać... Przydałaby nam się jakaś potężna drama, tak by hitnęło, że mielibyśmy wszyscy kariery do końca życia ustawione.
Podrapałem się po karku, wziąłem głęboki oddech i zgasiłem peta w popielniczce na koszu. Nigdy nie podobał mi się koncept sławy, ani w ogóle – bycia rozpoznawalnym, jednak przez chwilę pomyślałem, że gdyby media dowiedziały się, jak bardzo wzorowany na prawdzie jest ten serial oraz co odwaliliśmy – Ja, Mike, Jackie i w sumie to Calum też – najpewniej ta produkcja miałaby swoją dramę, trochę doganiającą nawet tę z Kris Jenner wypuszczającą sekstaśmę własnej córki.
- Myślę, że da się zrobić – mruknąłem pod nosem tajemniczo, gdy otwierałem jej drzwi, abyśmy mogli wrócić do środka.
*
- Wiesz co myślę? – zagaiłem.
Oblizałem palce po burgerze, którego zjedliśmy w samochodzie na parkingu McDonalda, ponieważ opuściliśmy plan grubo po dziesiątej wieczorem i żaden z nas nie miał dostatecznie wiele siły, by usiąść w jakiejś restauracji, albo ugotować coś własnoręcznie.
- No? – Michael dojadł ostatnią frytkę, a upychając śmieci na tyle auta w papierowej torbie, skinął, bym kontynuował.
- Że nagrywasz naszą piękną młodość i naszą piękną miłość.
- Daj spokój, to tylko zbieg okoliczności. – Przewrócił oczami włączając się do ruchu. – Czemu tak sądzisz?
- Bo napisałeś nas...
- Zawsze piszę nas, bo od dziecka pisałem postaci pod nas, to akurat nic osobistego, wiedziałbyś, gdybyś widział moje filmy.
- Nie, ale tym razem naprawdę napisałeś nas, ale w wersji hetero, co jest dziwaczne...
- Napisałem nas hetero, żebyś nie myślał, że to o nas.
- Właśnie przyznałeś się, że to o nas, osiołku. – Pokręciłem głową z niedowierzaniem poluźniając sobie pas po nocnej wyżerce. – Ale nieważne, przyjmę tę laurkę z dumą i wielkim serduszkiem, po prostu mam pomysł...
- Ehe? – Michael prędko przesunął po mnie wzrokiem, ponieważ musiał wrócić do skupiania się na prowadzeniu.
- Mówiłeś, że Jackie kocha Hollywood i wasz związek był pojebany właśnie dlatego, że oboje was kręci drama. – Przytaknął. – Wiesz też, że ja nienawidzę dram. – Znów się ze mną zgodził. – Ale... Lubię pieniądze.
- Dobrze, nie mam pojęcia do czego to zmierza, ale mów dalej.
- Jeśli byś chciał i jeśli moja siostra by chciała, no i Calum, no i jeśli...
- Luke, do sedna. – Wjechał na drogę szybkiego ruchu, co zdecydowanie mnie uszczęśliwiło, ponieważ czułem, jak Big Mac fruwa mi po żołądku od ciągłego stawania na światłach.
- Moglibyśmy leaknąć tę dramę, którą przeżyliśmy w ostatnim czasie do mediów. Jesteście z moją siostrą jako-tako znani, myślę, że gejowski kabarecik z przypadkową ciążą z kimś z przeszłości dobrze się sprzeda, a skoro ten serial jest poniekąd nasz... to będziesz miał hit i kasy jak lodu.
Michael zmarszczył brwi. Niestety znów wjechaliśmy do miasta, bo musieliśmy dostać się do domu, jednakże widząc jego dezorientację nagle się zestresowałem, ponieważ może on wcale nie myślał o tym w ten sposób... Przeszedł mnie dreszcz.
- Chciałbyś powiedzieć mediom, że spędziliśmy dzieciństwo wtykając sobie języki do gardeł, dojrzewanie mając swoje penisy w ustach, a prawie dorosłość z palcami w swoich tyłkach, po czym spietrałeś i zrobiłeś dziecko swojej pierwszej dziewczynie, dlatego ja zaręczyłem się z twoją bliźniaczką, a potem pobiliśmy się w torcie i po pijaku wzięliśmy ślub w Vegas? Mediom? Hollywoodzkim, krwiożerczym mediom? Będąc nauczycielem i ojcem?
- Yyy... - No tak. Rozmawiając z Jenny wpadłem na ten pomysł, usilnie myślałem o nim będąc wśród aktorów i kamer, a potem Mike powiedział to na głos i dotarło do mnie, że po takim wyznaniu... mogę czasem stracić pracę, wiarygodność rodzica oraz uznanie wszystkich Hemmingsów dalej mieszkających w Maine. – Masz rację, to głupie.
- Nie, to jest zajebisty pomysł tak ogólnie rzecz biorąc. – Michael oblizał usta. – Wiesz, gdyby chodziło tu tylko o mnie, od razu rozpuściłbym dobrą plotkę, a potem ewentualnie nagrał przeprosiny na instastory, ale... Dobra, powiem ci coś, czego nie powiedziałem ci, gdy byliśmy dzieciakami.
- Okej?
- Luke, ja jestem na to gotowy, na nas, na nasz związek, na bycie kolejną osobą wychowującą June, na zapewnienie dobrobytu tobie i June, na bycie twoim najlepszym przyjacielem. Na tę dramę, która czeka na nas w Castine, na wyjaśnianie tego twojej córce i nawet na patologię, która rozpętałaby się w mediach, ale nie uważam, żebyś ty był na to gotowy.
- Dlaczego? – Wpatrywałem się w profil Michaela z uwagą.
- Bo dziś rano nie byłeś gotowy na konfrontację z Jenny i resztą obcych ludzi na planie, nie chcesz rzucić wszystkiego i chcesz zwolnić, a to nie pomoże nam zwolnić, tylko dowali nam kolejne zmartwienie, bo... Jesteś strasznie przystojny, jesteś tak seksowny i kanonicznie powalający na kolana, że oni zrobiliby z ciebie jakiegoś mikro-celebrytę, który wybił się na małżeństwie i kontrowersji, a odwala ci, kiedy ja próbuję zrobić ci zdjęcie z zaskoczenia, co dopiero, gdyby robiły to szmatławce.
Zrobiłem dzióbek poważnie zastanawiając się nad tym co padło z ust Michaela. Wjeżdżając już na naszą... to znaczy na jego ulicę, spojrzał na mnie znów, jakby zastanawiał się, czy umiem już odnieść się do tego wszystkiego i chyba po dłuższym zastanowieniu... wreszcie wiedziałem co powiedzieć.
- Nie jestem przyzwyczajony do spokoju jeśli chodzi o nas. Ta relacja zawsze była okraszona tajemnicą i czymś... złym. – Oblizałem usta. – Rozwiązaliśmy jakiś problem, jedną konspirację, po tym jak wszyscy na planie byli z tym okej, pomyślałem, że ludziom w Castine też przejdzie, a potem Nina stwierdzi, że poleci ze mną i z June do LA, a młoda będzie zachwycona. Więc... Wszystko się ustabilizuje, a nie wiem jak to jest kochać cię i być stabilnym. Nie znam tego, dlatego chyba szukam problemu, który będzie permanentny, wkurwiający, ale sprawi, że poczuję się sobą. – Michael otworzył usta, by coś powiedzieć.
Znów siedzieliśmy w wyłączonym aucie przed wyjściem z niego i trzymaliśmy się za ręce. Zapowiadało się, że to będzie teraz nasza rzecz, dlatego uśmiechnąłem się lekko.
- Lu...
- Poza tym – wszedłem mu w słowo. – W jakimś sensie zaczynam wyobrażać już sobie przyszłość po tym, jak przejdziemy przez etap płakania za sobą z tęsknoty przez odległość. Chcę być potrzebny i żebyś nie czuł się tak, jakbym stanowił ciężar dla ciebie. Ja, June... Wiesz, chciałbym ci pomóc, a Jenny powiedziała, że przydałaby się wam drama, toteż przyszedłem z rozwiązaniem.
- Jasne, że przydałaby się drama. – Mike westchnął, czule głaszcząc moje knykcie. – To LA, tutaj zawsze potrzeba dramy, dlatego napisałem już kilka skandali moim aktorom. Nie informuję o nich Jenny, ponieważ jej długi jęzor wszystko by popsuł, poza tym jej szczere przejęcie jest na wagę złota, samymi swoimi zszokowanymi stories zrobi nam reklamę. Jesteś potrzebny, jesteś ważny i nie jesteś oraz nigdy nie będziesz dla mnie ciężarem. Kocham cię, dlatego nie zamierzam uprawiać marketingu twoim kosztem, Luke.
Przełknąwszy ciężko ślinę, po prostu odpiąłem pas i przytuliłem się do męża, który mocno ścisnął materiał mojej koszuli w palcach. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale czułem się naprawdę dobrze w jego ramionach, zwłaszcza, że po raz kolejny tego dnia – dał mi buziaka w skroń.
Weszliśmy do domu trzymając się za ręce.
Z perspektywy frontu budynku nie widzieliśmy zapalonego światła w kuchni, natomiast gdy otworzyliśmy drzwi – świeciło się bardzo jasno, rzucając bladą poświatę na Jackie, Caluma, państwa Clifford i moich rodziców. Wszyscy wpatrywali się w nas przeszywająco, dlatego moje nogi zrobiły się niczym z waty, a Michael musiał mnie przytrzymać w tali, żebym nie upadł.
Może jeszcze byśmy z tego wybrnęli, gdyby na stole nie leżał nasz akt ślubu z Las Vegas...
____________________
Cóż, polsat zawsze był moją rzeczą,
enjoy!
Koniecznie dajcie znać co myślicie - o nich i o tej sytuacji.
All the love xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro