Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

31. To przepadło dawno temu, ale ciągle do mnie powraca

[Nowy Jork, Brooklyn, obecnie, m]
[Celine Dion - It's All Coming Back To Me Now]

Moją mocną stroną było tworzenie rzeczywistości w głowie pod podkład muzyczny i przeprowadzanie wielkich monologów biorąc prysznic. Potrafiłem wcielić w życie najbardziej absurdalne pomysły, ponieważ wierzyłem w ideę fake it till you make it. Należałem raczej do grupy ryzykantów, którzy powtarzali, że jakoś to będzie, bo tak było łatwiej, niż wyjaśniać osobom trzecim, że tak naprawdę mam skomplikowany plan i doskonale dopracowane zakończenie.

Pierwszy raz, gdy spotkałem się z oporem rzeczywistości okazał się momentem odebrania wyniku niezdanej matury, a później wszystko powoli zaczęło się sypać, ponieważ każdy koncept, który wysnułem dla siebie zawierał też Luke'a.

Byłem w nim zakochany od zawsze. Wiecie o tym, on też o tym wie i byłem przekonany, że miał świadomość owego faktu nawet jako dzieciak. Kiedyś potrafiłem rozmawiać z nim bez przerwy i o wszystkim, a wtedy, siedząc na klatce schodowej przez kilkanaście długich minut, kiedy żaden z nas nie umiał wydusić z siebie słowa, zwątpiłem w każdy czyn, który doprowadził nas do tego momentu.

Pod naciskiem najbardziej niebieskich oczu jakie widziałem, miałem ochotę wyznać mu, że się boję, nie mam już siły na ten burdel i wreszcie nadeszła chwila, w której się poddaję, dlatego potrzebuję, aby to on poskładał tę sytuację oraz mnie przy okazji do kupy.

Jego mały nos z moim ukochanym, ledwie widocznym piegiem na nim i paroma rozsypanymi przy policzkach mężczyzny, poruszał się w stresowym wdychaniu powietrza. Miał rozbiegane spojrzenie, rozchylone, pełne, różowe wargi oraz drżąc szczękę, która była tak dobrze ścięta, że mógłby siekać nią gęstość powietrza między nami.

Raczej nie przepadałem łatwo dla kogoś, z trudem zakochiwałem się w ludziach, ale nie powinno być w tym nic dziwnego, skoro oni wszyscy konkurowali z taką twarzą, z jego szerokimi barkami, w których mógłby pomieścić cały świat i tym dziecinnym śmiechem, za którego słuchanie zabiłbym człowieka.

To co mówię jest piękną laurką dla Luke'a Hemmingsa, którego kochałem raz, a potem to się skończyło, aż nie zorientowałem się, że nie można przestać kogoś tak po prostu kochać, więc ponownie przepadłem, przy okazji łamiąc wszystkie obietnice, które złożyłem samemu sobie.

Jak można rozwieźć się z kimś takim? Pomyślałem, gdy przetarł twarz dłonią siląc się na uśmiech. Szepnął, że mu zimno, dlatego zadrżał, ale skłamał i oboje byliśmy tego w pełni świadomi.

Jak można zostawić kogoś takiego?

Czy jest świat, w którym oboje jesteśmy po prostu szczęśliwi bez cudzej krzywdy? Jeśli tak, zakończenie, które dla nas mam, to teleportacja tam na wieki.

Prawda jest taka, że nie potrafiłem ulepić żadnej dobrej mety dla nas. Moja bajkopisarska natura kazała mi uciec ze ślubu oknem, albo upozorować własną śmierć, ale oboje mieliśmy po trzydzieści lat, jak się okazuje – zostaliśmy ojcami, dlatego musiałem myśleć racjonalnie, a w racjonalnym świecie trzeba ponosić konsekwencje swoich czynów.

Nie powiedziałbym tego Luke'owi, lecz jedyne happy ever after, w które byłem w stanie uwierzyć, wyglądało jak my dwaj w domu starców, nie mając już siły na wspólne przygody i seks, po prostu leżąc razem w jednym łóżku i nazywając się mężami, z wielką prośbą, by ktoś pochował nas wspólnie.

Pewnie któryś z nas dostałby amnezji, więc ten drugi zmyśliłby historię o tym, że przeżyliśmy razem cudowne życie, a potem... Potem nie byłoby już nic.

O boże, chciałem się z nim zestarzeć, choć starość sama w sobie okrutnie mnie przerażała. Planowałem popełnić spektakularne samobójstwo po pięćdziesiątce, jednakże mając obietnice nas razem na łożu śmierci – mogłem pogodzić się z wizją bycia pomarszczonym i obrzydliwym.

To właściwie straszne, że się tak czułem. Coś mnie blokowało, bo gdy byliśmy „poza czasem", naprawdę nie istniał dla mnie świat poza nim, a potem nastawała rzeczywistość i myślałem o tych wszystkich krzywych spojrzeniach w naszą stronę i niewybaczalnej krzywdzie, jaką zrobilibyśmy Jackie, więc ograniczałem się do ubierania słuchawek i wyobrażania sobie nas razem w rytm playlisty, którą dla mnie zrobił.

Ale on nie był żadną ideą w mojej głowie, był realnym człowiekiem, który miał swoje emocje oraz uczucia, które przyleciałem zranić prosto z Los Angeles, dlatego w amoku wstałem na równe nogi i podałem mu papiery rozwodowe.

- Podpisz je proszę jak to przerobisz i odeślij je na mój adres, muszę wracać do LA. – Odchrząknąłem, bo mój głos zmienił się od długiego niemówienia.

Luke pokiwał powoli głową. Patrzyliśmy na siebie jeszcze przez chwilę, aż ruszyłem schodami w dół, aby wyjść z klatki na śmierdzące, wielkomiejskie powietrze, by na zawsze pogodzić się z tym, że on i to co mieliśmy nie wróci.

Przy drzwiach zacząłem szukać słuchawek w kieszeni, lecz przestałem, gdy usłyszałem, że Hemmings biegnie za mną. Zmarszczyłem brwi. Był pijany i cały czerwony na twarzy od nerwów, mocno ściskając wydruk.

- Mike! – krzyknął. – Nie idź. – Podciągnął nosem wymuszając uśmiech. Stojąc na półpiętrze wyglądał niepoprawnie dobrze, a ja znów miałem ochotę walnąć się w twarz, by zacząć myśleć racjonalnie. – Przyleciałeś taki kawał, żeby mi to dać, wejdź, zrobię ci herbatę... - Przełknął ślinę. – I podpiszę je od razu.

Nie chciałem widzieć jak to robi, lecz zrobiłem dobrą minę do złej gry wracając w ciszy do drzwi, pod którymi siedzieliśmy.

Mieszkanie Luke'a bardzo mi się podobało, bo wyglądało na bezpieczne, póki nie dostrzegłem baseniku przy kablu od wiatraka. Zaśmiałem się lekko. Mógłbym zabrać go do siebie i wsadzić w jacuzzi. Zrobiłby mu Sex on the beach, a potem masaż barków i siedzielibyśmy w bąbelkach rozmawiając o tym dlaczego niebo jest niebieskie.

- Mięta, melisa, czy zwykła? – zapytał, gdy wpatrywałem się w wodę.

- Hm?

- Jaką herbatę wypijesz?

- Och. – Podrapałem się po karku. – Wiesz... Nie trzeba.

- Po co w takim razie przyleciałeś, skoro też mogłeś przesłać mi papiery pocztą? – zapytał wreszcie. Nie miałem na to odpowiedzi. Chciałem go po prostu zobaczyć, dlatego wsiadłem w samolot klasy ekonomicznej i miałem kompletnie w dupie to, że popełniam najpewniej ogromny błąd. – Michael?

- Nie wiem – mruknąłem. – Nie wiem dlaczego tu przyleciałem, dobra? – Przygryzłem mocno dolną wargę. Wszystko we mnie krzyczało: Luke, nie pozwól mi na ten ślub, wiem, że jestem dorosły i to są moje decyzje, ale jesteśmy w toksycznej relacji, więc niech to się na coś przyda i zabroń mi! – Zrobisz mi drinka? – Przetarłem twarz dłońmi.

Zmierzył mnie niepewnie, rozchylił wargi, by coś powiedzieć. Koniec końców, zupełnie bez słowa, wyciągnął wódkę żurawinową z kredensu, gdzie miał też zakurzone kieliszki.

- Nie mam nic na drinka, możemy pić szoty i popijać je zimną herbatą.

- Umm... - Zmarszczyłem brwi patrząc na niego. – Dobra.

- Okej.

Poszedłem za Hemmingsem do kuchni, gdzie opukał szkło i przy stole z uroczym obrusikiem, na którym wciąż stały naczynia z Barbie June po kanapkach, polał nam wódkę, którą pochłonąłem od razu i wystawiłem do niego rękę, by nalał mi jeszcze raz. Mógł mnie uważać za alkoholika, trudno. Może w jakimś sensie miałem zadatki na alkoholika, nieważne, chciałem się po prostu najebać, żeby nie musieć tego przeżywać, co Luke zauważył od razu.

- Nie. – Zakręcił butelkę kręcąc przecząco głową.

- Przestać o tym myśleć, po prostu mi polej – zarządziłem.

- Nie będę cię rozpijać, bo ewidentnie masz problem, Michael.

- Ty robisz z tego problem! – jęknąłem. Nie przyjechałem tam kłócić się z nim, ani po żadne moralizatorskie mowy, ale widocznie szukałem zaczepki, bo nie potrafiłem poradzić sobie z emocjami inaczej. – W moim świecie wszyscy piją!

- Mam to w dupie w jakim świecie żyjesz, nie będę tego częścią.

- To ty przyszedłeś tu nawalony! – uniosłem się. – Przyganiał kocioł garnkowi.

- Bo moje dziecko ma wychodne i wypiłem parę drinków na grillu ze znajomymi, ty chcesz szybko pochłonąć parę szotów czystej wódki, bo jest ci przykro!

- Żurawinowej, nie czystej – to po pierwsze. – Założyłem ręce na piersiach. – A po drugie może opijam zakończenie naszego żałosnego małżeństwa?

Prychnął. To go uraziło, a ja aż zasłoniłem usta, bo powiedziałem te słowa tylko po to, żeby Luke'a zranić, gdyż byłem wściekły. Czułem jak złość na całą tę sytuacje przepływa przez moje żyły. Chciałem w coś uderzyć, albo ugryźć swój nadgarstek do krwi, byłem do tego stopnia wkurwiony! Więc powiedziałem coś, żeby specjalnie go skrzywdzić.

Hemmings ponownie zdjął nakrętkę z alkoholu, a potem po prostu przechylił butelkę do swoich ust i ku mojemu zaskoczeniu, mocno zaciskając powieki, zaczął wlewać w siebie trunek.

- Przestań! – krzyknąłem próbując wyrwać mu wódkę z dłoni. – To było dziecinne! – Udało mi się, a gdy kaszląc przez palenie w gardle patrzył na mnie z zaciekawieniem co teraz zrobię, tym razem to ja pociągnąłem spory łyk, który zmienił się w masę następnych, dlatego opróżniliśmy pół litra w jakieś piętnaście minut chcąc zrobić sobie na złość.

- Widzisz, masz problem!

- Ty zacząłeś! – wrzasnąłem.

- Nie drzyj mordy, bo nie wszyscy mają willę, niektórzy mają sąsiadów! – odkrzyknął.

- To ty się drzesz!

- Nienawidzę cię!

- Nienawidzę cię bardziej! – Popchnąłem go lekko, ostatecznie wrzucając pustą butelkę do zlewu.

Usiadłem na podłodze, podciągnąłem kolana do brody i schowałem twarz w dłoniach. Luke patrzył na mnie przez chwilę w szoku, aż nie wyszedł z własnego mieszkania trzaskając mocno drzwiami. Uderzyłem głową o szafkę za sobą. Nie spodziewałem się tego, że jako trzydziestolatek będę gorszy w uczucia, niż mając siedemnaście lat i depresję, ale tak właśnie było, dlatego gdy wściekłość uleciała ze mnie, ustąpiła miejsca wyrzutom sumienia. Cała ta sytuacja była moją winą i wcale sobie z tym nie radziłem.

Luke zamiast zostawić mnie tam na noc, wrócił po chwili z kartonem, który postawił w salonie, przyciągając bliżej siebie bardziej nowoczesną wieżę, niż ta, która stała w jego starym pokoju.

Przyglądałem mu się z zaciekawieniem, ponieważ jego pokój dzienny łączył się z kuchnią. Kiedy natomiast usłyszałem pierwsze dźwięki Too Serious Too Soon od Garetha Gatesa, uśmiechnąłem się pod nosem. Ta piosenka znajdowała się na jednej z tych późniejszych płyt, które skleiłem dla niego.

Niepewnie wstałem i usiadłem ponownie obok Luke'a przy baseniku. Zrobił głośniej i opierając się o ścianę, zaczął wyciągać z pudła kolejne przedmioty, które były moje, albo były ważne dla nas.

- Nigdy nie miałem odwagi tego zrobić.

- A jednak to wszystko zachowałeś... - mruknąłem wyciągając kąpielówki, które mi zakosił w liceum. – Właź w nie. – Pokazałem je Luke'owi, na co powstrzymał śmiech.

- Daj mi spokój, mój biceps się w to nie zmieści, a co dopiero udo. – Pokręcił głową. – Nawet nie chcę wchodzić na wagę po tym miesiącu, jestem na etapie odkurzacza, dojadam po June dosłownie wszystko.

- Oo, ja byłem odkurzaczem dla ciebie kiedyś!

- To prawda!

Oboje zaczęliśmy chichotać. Zmierzyłem go i chcąc poczuć choć odrobinę bliskości, oparłem brodę na ramieniu Luke'a, który tylko pogłaskał mnie niepewnie po włosach. Przerzucaliśmy bez celu następne przedmioty, głównie koszulki, jakieś kartki z zeszytów, które napisaliśmy na lekcjach przed erą telefonów, aby skomunikować się ze sobą. Była tam Nocna Łowczyni Luke'a, a w szoku, że od tylu lat jej nie wyciągnął, podniosłem książkę, z której wypadła ususzona, stokrotkowa bransoletka, która miała być wiankiem. Spojrzał na mnie niepewnie, mocno rumieniąc się na policzkach. Nie chcąc zepsuć tej pamiątki delikatnie pogłaskałem ją palcem.

- Nie wiem co powiedzieć – szepnąłem w końcu, a on tylko uniósł rękę wyłącznie po to, by ją załamać. – Nie. Wiem. – Odsunąłem się od Luke'a trochę. – Może nie mam pudła po tobie, ale mam wytatuowaną datę i godzinę twoich urodzin. Zrobiłem to w ciągu, jakbym tatuował sobie kod, nikt jeszcze nie zorientował się co to znaczy, ale z jakiegoś powodu uznałem kiedyś, że to dobry pomysł, a potem nie byłem w stanie umówić się na usuwanie tatuażu. – Poniosłem koszulkę, by pokazać mu to o czym mówiłem na żebrach, a Luke w szoku pogłaskał ten tatuaż tak delikatnie, jak ja wcześniej jego stokrotki, które uplotłem mu na festynie, nim zaprosiłem go na studniówkę.

- Chciałem pytać o co chodzi z tym numerem... - Przygryzł wargę.

Nieustannie słuchaliśmy piosenek o miłości, które były bardziej nasze, niż cokolwiek na świecie.

- Raz prawie napisałem do ciebie list – wyznał. – Rozmyśliłem się, ponieważ nie potrafiłem zebrać słów...

- Płakałem jak dziecko kiedy ostatnia twoja bluza przestała pachnieć tobą i zaczęła mną. – Uśmiechnąłem się wzruszając ramionami.

- Ja też. – Luke chyba był w szoku, że dzieliliśmy takie doświadczenie. – O boże, Mike, my jesteśmy pierdolnięci.

- Tak – zgodziłem się z nim bez zawahania. – Więc może dobrze zrobi nam nauka życia obok siebie, nie ze sobą, co? To byłoby nienormalne, gdybyśmy dalej tak funkcjonowali. Ten cały rozwód... To będzie dla nas zdrowe, mam rację?

- Nie wiem. – Przetarł twarz dłonią, a potem spojrzał na basenik, by koniec końców po prostu wsadzić do niego głowę, siedząc ze skrzyżowanymi nogami przed kolorowym zbiorniczkiem.

- Luke!

Usłyszałem jak krzyczy pod wodą, więc uniosłem jedną brew i przesunąłem piosenkę na It's all coming back to me now od Celine Dion, której kompletne nie rozumiałem, kiedy byłem nastolatkiem, ale wtedy, po tych wszystkich tikotkowych memach, jako reżyser, znalazłem w tej chwili, z tym dźwiękiem, więcej poetyzmu, niż w każdym naszym pocałunku. Nabrałem powietrza w płuca i pochyliłem się do baseniku za Lukiem, również mocząc głowę w wodzie.

Oboje darliśmy się już przeciągle ile mieliśmy tchu, a gdy on usiadł prosto pierwszy, odgarniając swoje piękne, mokre włosy, śmiejąc się na głos, kiedy usłyszał co nam włączyłem, nie mogłem się powstrzymać... Przecierając buzię przygryzłem wargę i spojrzałem na rozbawienie swojego wspaniałego męża, który był tak samo niestabilny psychiczny, jak ja.

- Nie wierzę, że słuchamy Celine Dion trochę pijani i oglądamy pudło po naszym związku przed podpisaniem papierów rozwodowych.

- To najbardziej nieheteroseksualna rzecz, jaką zrobiłem w swoim życiu! – Ja sam wybuchłem śmiechem.

- Nie, Mikey, poślubiłeś mężczyznę, to najbardziej nieheteroseksualna rzecz w twoim życiu! – Poderwał się na kolana, niby chciał wstać, jednak zamiast tego pociągnął mnie za rękę i wrzucił mnie do tego baseniku, który był mały i płytki, co poczułem na swoim tyłku, na którym wylądowałem. Luke nie zrobił tego jednak celowo, ponieważ się poślizgnął. Zawisł nade mną przyciskając przez przypadek swoje biodra do moich.

Delikatnie zderzyliśmy się czołami, więc zafascynowany tym, jak bardzo jest teraz rozpalony, odgarnąłem mu loki z czoła, pozostawiając dłoń na jego kości jarzmowej.

- I zrobiłbym to jeszcze tysiąc razy, Lu – wyszeptałem w jego usta. – Wiesz o tym, prawda? – Pokiwał głową. – Zawsze będę cię kochać.

- Obiecaj, że zestarzejemy się razem – poprosił.

- Przysięgam. – Nawet się nie zawahałem.

Oddychaliśmy na swoje wargi. Głaskałem równą strukturę jego policzka, patrząc jak bezgłośnie cytuje tekst piosenki: „Ale kiedy dotykasz mnie w ten sposób i kiedy mnie tak całujesz... To było tak dawno temu, ale to ciągle do mnie powraca".

Luke był pijany, ja zresztą też nie czułem się najlepiej, więc dostrzegając, jak jego szeroki uśmiech wynikający z przyjemności, którą odczuwał będąc ze mną tak blisko, stworzył moje ulubione dołeczki w policzkach, skorzystałem z rady Lany Del Rey i pocałowałem go w otwarte usta.

Wsunąłem dłoń w tylną kieszeń jego absurdalnie ciasnych spodni, przyciskając biodra Luke'a bliżej do moich, kiedy oddał ten pocałunek namiętnie i silnie, przy okazji łapiąc mnie za bok.

- Będziemy kochać się w tym baseniku, prawda? – wyszeptał mi na ucho.

- Jak najbardziej – odparłem, przy okazji jęcząc cicho, bo zassał płatek mojego ucha.

- I to będzie ostatni raz – zaznaczył.

- Ostatni, a po nim to nie wróci.

- Po nim podpiszę papiery. – Lekko przygryzł skórę na mojej szyi. – I zrobimy to co należy.

- To łamie mi serce, Lu. – Wplotłem palce w jego włosy.

Zaczęliśmy rozlewać wodę na ręczniki, lecz byliśmy bardzo niezgrabni i wielcy, dlatego zawartość baseniku zalała połowę salonu dopływając pod stopy zdezorientowanej Niny, która trzymała w ręce włączony telefon i nie mogła zamknąć otwartych z obrzydzenia oraz przerażenia ust.

- O mój boże. – Zepchnąłem Luke'a z siebie, a on widząc swoją byłą żonę podniósł się na równe nogi.

- Co tu robisz? – Spanikował, bo zignorował nawet to, ze chce aby pomógł mi wstać. Zrobiłem to o własnych siłach wymuszając uśmiech. – Nie mów Jackie, że...

- Yyy... - Kobieta zamrugała powoli chowając komórkę, choć było w niej coś, co ewidentnie chciała mu pokazać. – Zabrałam twoje... - Zaczęła szukać po kieszeni czegokolwiek, co mogłaby oddać Luke'owi.

- Powiedz szczerze po co przyszłaś, bo jestem ciekawy. – Oblizałem usta, na których wciąż czułem jego alkoholowy smak.

- Nie mogę was brać na poważnie takich mokrych, kiedy w tle gra Celine, to dosłownie najbardziej gejowski...

Przewracając oczami pociągnąłem Hemmingsa za szyję i wpiłem się w jego wargi jeszcze na chwilę, by koniec końców zrobić rękoma gest, który miał wskazać, że to było bardziej gejowskie... cokolwiek, co widziała w życiu. Mężczyzna naparł na moje ramię, bo nie mógł ustać na nogach.

- Co się stało, Nina? Coś z June? – zapytał wcześniej chrząkając, by odzyskać niskość swojego głosu.

- Yyy... Możemy pięć minut na osobności? – zapytała jego.

- Nie. – Luke pokręcił głową. – Mam dość sekretów, Mike pewnie i tak się dowie.

- Nie chcę tego mówić. – Założyła ręce na piersiach.

- Jezus, no powiedz mi, nie będę cię oceniał. – Machnąłem ręką.

To był tak dziwny wieczór, a gdy zobaczyłem, że woda z baseniku zalała też kopię papierów rozwodowych, powstrzymałem zrezygnowane jęknięcie, lecz gdy wreszcie Nina nie wytrzymała i na wydechu wyznała to co wyznała... To nie miało już znaczenia.

- Kiedy powiedziałeś mi, że Mike i Jackie nie uprawiali seksu odkąd przyjechali do Castine, z jakiegoś powodu ci uwierzyłam, więc sprawdziłam dane na zdjęciu USG, które mi wysłała, ten dzidziuś musiał zostać spłodzony w Castine, bo tydzień jest za wczesny, żeby... No. Sami wiecie. O boże, Michael, przepraszam, ale chciałeś to usłyszeć, może nie mam racji, może okłamałeś Luke'a z tym seksem, żeby poczuł się lepiej, ale nienawidzę widzieć go takiego przybitego, więc musiałam to sprawdzić...

- Spokojnie. – Wyciągnąłem do niej dłoń oniemiały i przełknąłem ślinę, bo to była niezła rewelacja. – Nina, jest okej, serio, dzięki, że to padło. – Przeczesałem włosy palcami unosząc obie brwi w górę.

Luke spojrzał na mnie w szoku, a ja odwzajemniłem ten wzrok, koniec końców wyłączając Celine, która zaczęła działać mi na nerwy. Nie potrafiąc określić jak się z tym czuję usiadłem na fotelu.

- Zrobię ci prawdziwego drinka – palnął Hemmings, na co pokiwałem głową. – Tobie też. – Wskazał Ninę, która zasiadła naprzeciw mnie na pufie.

Siedzieliśmy przez moment w ciszy. Potarłem oczy i pokręciłem głową. Nie byłem zły, że mnie zdradziła. Nie wiedziałem nawet czy to do końca prawda, nie znałem się na ciążach i na dzieciach, ale skoro takie wnioski padły z ust kogoś, kto już był matką i nie miał intencji w rozstaniu moim i Jackie... Musiałem wziąć to pod uwagę.

- Nie uważam, żeby to było w porządku, ale jeśli jesteś zły i zdziwiony, że cię zdradziła, to tak jakby ty też ją zdradzałeś. Wyszedłeś za mąż za kogoś innego...

Pokręciłem głową.

- Nie. O to nie jestem zły. Zdarza się. – Westchnąłem. – Jestem trochę w szoku, bo ona też musi wiedzieć, że to nie moje dziecko, a zamiast powiedzieć prawdę... Robi... Och. – Oblizałem usta, bo coś do mnie dotarło. – Muszę porozmawiać z Jackie. – Wstałem z miejsca.

- Michael... Zanim cokolwiek zrobisz...

- Muszę porozmawiać z Jackie. – Powtórzyłem patrząc na Ninę znacząco. – Dziękuję, że mi powiedziałaś. – Przyciągnąłem ją do siebie, całując czubek głowy byłej żony mojego męża. – Luke, lecimy do LA! – krzyknąłem, chociaż bez potrzeby, bo stanął tuż obok mnie, podając mi whisky z wodą, bo nie miał w domu nawet lodu, które pochłonąłem od razu krzywiąc się. To samo zrobił ze swoim „drinkiem".

- Do La? – Zmarszczył brwi.

- Tak. – Pokiwałem głową. – Muszę porozmawiać z twoją siostrą.

- Co jej powiesz?

- Że cię kocham – rzuciłem tak po prostu łapiąc go za rękę.

- Mike... - Ścisnął moją dłoń mocniej.

- Chłopaki! – Nina wyprzedziła nas do drzwi, które zastawiła swoim ciałem i zamknęła na klucz. – Myślę, że lepiej jeśli załatwicie to jutro... Prześpijcie się z tym... Nie wiem, idźcie do łóżka, porozmawiajcie, nie róbcie nic pochopnie, jesteście dosłownie nabrzdęgoleni, nieważne z kim, ale ona jest w ciąży i nie będziecie jej straszyć o jakiejś chorej godzinie, poza tym jestem więcej, niż pewna, że Luke puści pawia w samolocie.

- To prawda – zgodził się z nią, a potem skrzywił, bo poczuł, że alkohol jeździ mu w żołądku, dlatego odruchowo pogłaskałem męża po brzuchu obejmując go ramieniem. – Będę rzygał teraz – stwierdził.

- Mhm... Chodź, słonko. – Zacząłem prowadzić go do łazienki, ale w drzwiach obróciłem głowę w stronę kobiety, która oparła się o ścianę zakładając ręce na piersiach, chcąc podziękować jej jeszcze raz skinieniem.

Miałem szum w głowie, gdy trzymałem go za ramię, żeby nie wpadł czołem do własnych wymiocin. To była totalnie nasza rzecz. Zawsze ratowałem go w takich sytuacjach.

Poza tym kiedy Hemmings się kończył, ja miałem czas na to, żeby pomyśleć, chociaż zamiast jakiś sensownych wniosków, urodził się w mojej głowie jeden wielki bałagan, którego nie umiałem ani trochę ogarnąć, więc postanowiłem się jeszcze przez chwilę skupiać na tym, jak Luke żałośnie, ale uroczo wygląda jako zgon.

Pod prysznicem wisiał na mnie. Kiedy myłem mu zęby miał pastę na całej brodzie, a w łóżku bełkotał coś wystawiając nogę za materac, by zatrzymać helikopter.

Nie wiedziałem, czy będzie pamiętał chociaż połowę z tego, co się tu stało, jednak mając policzek na jego obojczyku, głaskałem mężczyznę po obolałym od nadmiaru wódki i fastfoodów brzuchu, chcąc ulżyć mu w cierpieniu, tak jak on robił June, gdy zasłodziła się watą cukrową na festynie.

- Boże, jak ja cię kocham – szepnąłem do niego, choć wiedziałem, że to poszło w eter, bo zasnął.

Pocałowałem jeszcze jego czoło i w bluzie Luke'a, którą zabrałem z jego szafy oraz dresowych szortach, wróciłem do salonu z tuzinem ręczników papierowych, by zaprowadzić tam względny porządek.

Kuźwa, Jackie, co ty zrobiłaś i czemu to zrobiłaś?

Mój telefon został zniszczony przez wodę w baseniku, więc nie miałem co liczyć na to, że zadzwonię do niej nietrzeźwy i wyjaśnimy to w ten sposób.

Ja nawet nie wiedziałem jak to załatwić. Z jednej strony czułem się trochę wrobiony, a z drugiej... Ulżyło mi. To brzmi absolutnie źle, ale taka jest prawda. Cieszyłem się, że Jackie mnie zdradziła, bo miałem na nią haka i nie mogła być jedyną urażoną i zranioną osobą w tej sytuacji, gdy powiedziałbym jej, jak czuje się wobec jej brata!

Niemniej jednak było mi jej szkoda, bo jeśli znała faceta, który zrobił jej to dziecko i nie odeszła ode mnie do niego, znalazła się teraz w paskudnym położeniu. Mimo tego, że nie wyszedł nam taki związek, jakiego pragnęliśmy, nie chciałem jej krzywdy, było mi Jackie wtedy po prostu strasznie żal.

- Hej, tak będzie łatwiej. – Nina dołączyła do mnie z mopem, gdy wsiąkałem wodę z podłogi w ręczniki papierowe.

- Dzięki. – Wstałem z ziemi wyrzucając je do śmieci, po czym zacząłem po prostu porządkować salon z zabawek June, gdyż to kobieta zabrała się za nasz burdel.

- Mike?

- Hm?

- Naprawdę kochasz Luke'a? – zapytała.

Wzruszyłem ramionami.

- Tak – odparłem bez zawahania. – Zawsze go kochałem i zawsze będę.

- Ale praktycznie się już nie znacie...

- To nie ma znaczenia, Nina, naprawdę, wystarczy, że jest Lukiem, zrobiłbym dla niego wszystko, bo odkąd pamiętam mam niezdrową obsesję na jego punkcie.

Nic nie mówiąc stanęła obok mnie, a potem po prostu uścisnęła moją dłoń, ku ogromnego zaskoczeniu, które wymalowało się na mojej twarzy.

- Witaj w rodzinie – szepnęła szturchając mnie biodrem.

Zaśmiałem się lekko i pocałowałem Ninę po policzkach, jak stare ciotki. Do wschodu słońca sprzątaliśmy, aż wreszcie przysnęła na kanapie, dlatego zaniosłem ją do łóżka obok Luke'a, który od razu został dużą łyżeczką. Sam wróciłem do salonu, w którym położyłem się pod kocem wiedząc, że to co się tu stało będzie mieć ogromne konsekwencje. Nie miałem pojęcia co z tym zrobimy, gdy wszyscy będziemy trzeźwi. Dalej myślałem o Jackie, aż wreszcie nie zasnąłem, beznamiętnie wpatrując się w przemoczone papiery rozwodowe, których nie podpisał żaden z nas i widocznie żaden z nas nie zamierzał. 

_______________

Heeej, nie mam czasu na pisanie atw, a tak bardzo chcę to robić. napisałam ten rozdział tak po prostu, no i marzyłam już o tym, żeby przejść do momentu, gdzie muke będzie sobie wymiatał.

all the love xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro